Kiedy Ellie otworzyła drzwi, zobaczyła dziewczynkę, której trzęsły się wargi. Natychmiast się nad nią pochyliła. -Judith, co się stało? Dlaczego jesteś taka smutna?
– Wcale nie jestem smutna, tylko zła.
Oboje, i Ellie, i Charles, uśmiechnęli się, słysząc takie oświadczenie.
– Może wejdziesz? – Ellie starała się zachować powagę w głosie.
Judith skinęła główką jak królowa i weszła do środka.
– Ach, dobry wieczór, Charles.
– Dobry wieczór, Judith, miło cię widzieć. Sądziłem, że szykujesz się już do spania.
– Bo tak by było, gdyby panna Dobbin nie ukradła mojego deseru.
Charles popatrzył na Ellie całkowicie zdezorientowany. Żona wyraźnie starała się ukryć uśmiech rozbawienia. Widać wiedziała, o co tutaj chodzi.
– Czy jakoś to wytłumaczyła? – spytała Ellie.
Usta Judith wykrzywiły się z miną świadczącą o wielkim niezadowoleniu.
– Powiedziała, że się źle sprawowałam, kiedy uczyłyśmy się liter.
– A czy tak było?
– Może troszeczkę, ale z całą pewnością nie na tyle, żeby zjadać mój deser.
Ellie obróciła się do Charlesa.
– A co było dzisiaj na deser?
– Ciasteczka z truskawkami z kremem i cynamonem – odparł. – Rzeczywiście bardzo smaczne.
– Moje ulubione – mruknęła Judith. – Panna Dobbin też lubi je najbardziej.
– Ja również – dodała Ellie i dotknęła ręką brzucha, w którym akurat głośno jej zaburczało.
– Chyba nie powinnaś była opuszczać kolacji – powiedział Charles z troską.
Ellie posłała mu jadowite spojrzenie i zaraz znów obróciła się do Judith.
– Obiecałam, że ci pomogę, kiedy zdarzy się taka sytuacja, prawda?
– No właśnie. Dlatego przyszłam. Zasłużyłam na deser i mogę to udowodnić.
Ellie kątem oka widziała, że Charles trzęsie się od wstrzymywanego śmiechu. Starała się go zignorować i znów popatrzyła na Judith, mrucząc:
– Naprawdę?
– Mhm. – Dziewczynka mocno pokiwała głową. – Przyniosłam swoją lekcję. Możesz sama zobaczyć, że wszystkie litery są idealne, nawet „Z", chociaż jest takie okropnie trudne.
Ellie wzięła do ręki kartkę, którą Judith wyciągnęła z kieszeni fartuszka. Kartka była nieco zmięta, ale widać było, że Judith napisała wszystkie litery, i duże, i małe.
– Bardzo pięknie – powiedziała Ellie. – Chociaż duże „M" trochę się chwieje.
– Co? – krzyknęła Judith przerażona.
– Żartowałam – odparła prędko Ellie, potem obróciła się do Charlesa i powiedziała: – Obawiam się, że będziesz musiał nam wybaczyć. Judith i ja mamy do załatwienia pewną bardzo ważną sprawę.
– Jako pan tego domu – Charles zrobił ważną minę – uważam, że powinienem zostać poinformowany o wszelkich złośliwych spiskach.
– Skoro sobie tego życzysz – powiedziała Ellie. – Zamierzamy zakraść się do kuchni i zabrać stamtąd porcję deseru dla Judith. - Na moment ucichła, bo w żołądku znów głośno jej zaburczało. – I chyba również dla mnie.
– Raczej nie mogę do tego dopuścić – oświadczył Charles.
– Ach, Charles! Nie rób tego! – krzyknęła Judith.
– Pod warunkiem, że przyjmiecie mnie na sprzymierzeńca. -Obrócił się do Ellie. – Poza tym wydaje mi się, że nie powinnaś chodzić do kuchni sama.
Ellie zgromiła go wzrokiem.
– We dwie z Judith doskonale damy sobie radę.
– Oczywiście, oczywiście, ale ze mną będzie weselej.
Judith pociągnęła Ellie za rękę.
– On ma rację. Z Charlesem może być bardzo wesoło, kiedy tego zechce.
Charles zmierzwił jej włosy.
– Tylko wtedy, kiedy zechce?
– Czasami jesteś za bardzo surowy.
– Ja mu powtarzam to samo – powiedziała Ellie ze współczującym wzruszeniem ramion.
– Ależ, Eleanor! – oburzył się Charles. – Zwykle mówisz mi coś innego! Może gdybym okazał ci większą surowość, odniósłbym większy sukces?
– Wydaje mi się, że pora, abyśmy wyszli. – Ellie pociągnęła Judith w stronę drzwi.
– Tchórz! – szepnął Charles, mijając ją.
– Możesz to nazywać tchórzostwem – odszepnęła. – Ale ja uważam, że to po prostu umiejętność oceny sytuacji. Judith ma dopiero sześć lat.
– Prawie siedem – oznajmiła dziewczynka.
– I wszystko słyszy – dodała Ellie.
– Dzieci już takie są – powiedział Charles, wzruszając ramionami.
– To tylko jeszcze jeden powód na to, by uważać na słowa.
– Idziemy do kuchni czy nie? – Judith tupnęła nogą.
– Idziemy, idziemy, kochana! – Charles wziął dziewczynkę za rękę. – Musimy teraz zachowywać się bardzo cicho.
– Tak cicho? – szepnęła Judith.
– Jeszcze ciszej. A ty… – Odwrócił się do Ellie. – Pamiętaj, żeby nie krzyczeć.
– Przecież ja nic nie powiedziałam – zaprotestowała.
– Ale słyszę, jak myślisz – odparł Charles, unosząc brwi. Judith zachichotała.
Ellie, niech Bóg ma ją w swojej opiece, roześmiała się również. Akurat w chwili, kiedy już miała oznajmić mężowi, że jest kompletnym nieudacznikiem, okazało się, że Charles z wdziękiem zamierza zmienić wyprawę do kuchni w romantyczną przygodę dla małej Judith.
– A słyszysz, jak ja myślę? – spytała dziewczynka.
– Oczywiście. Myślisz o ciasteczkach z truskawkami.
Judith zdumiona odwróciła się do Ellie.
– On ma rację!
Charles popatrzył na Ellie, zmysłowo mrużąc oczy.
– A czy ty słyszysz, o czym ja myślę?
Ellie zdecydowanie pokręciła głową.
– No tak – westchnął Charles. – Gdyby tak było, miałabyś głębszy rumieniec na policzkach.
– Popatrz! – pisnęła Judith. - Przecież ona się czerwieni! A jednak wie, o czym myślisz.
– Teraz już wiem – odparła Ellie.
– A o czym? – dopytywała się Judith.
– Wielkie nieba! – westchnęła Ellie. – Chyba już jesteśmy blisko kuchni, Lepiej zamknij buzię, Judith, Charles mówił, że musimy być cicho.
Na paluszkach weszli do kuchni, którą, jak zauważyła Ellie, dokładnie wyczyszczono i uprzątnięto od czasu jej ostatniej wizyty. Wyglądało na to, że piec, w którym się zapaliło, znów był w użyciu. Wprost umierała z chęci zajrzenia do środka i sprawdzenia rusztu. Może kiedy Charles obróci się tyłem…
– Jak sądzisz, gdzie monsieur Belmont schował te ciastka? -zwrócił się Charles do Judith.
– Może w kredensie? – zasugerowała dziewczynka.
– Świetny pomysł, zajrzymy tam.
Podczas gdy Charles z Judith pospiesznie sprawdzali kredens, Ellie zdobyła się na szaleństwo i podeszła do pieca, z konieczności po cichu. Zerknąwszy przez ramię, upewniła się jeszcze, czy mąż i Judith wciąż są zajęci, i prędko wsunęła głowę do pieca.
Zaglądała do niego zaledwie przez moment, lecz już to wystarczyło, żeby przekonać się, iż ruszt znajdował się w tej samej pozycji, w której go ustawiła.
– To strasznie dziwne - mruknęła pod nosem.
– Mówiłaś coś? – spytał Charles, nie odwracając się.
– Nie – skłamała. – Znaleźliście te ciastka?
– Niestety. Mam wrażenie, że służba kuchenna musiała sobie dziś wieczorem nieźle poużywać. Udało nam się natomiast znaleźć bardzo smakowicie wyglądające ciasto z maślanym kremem.
– Z maślanym kremem? – zainteresowała się Ellie.
– Mhm. Jestem pewien.
Ellie nie mogła mu nie uwierzyć, bo Charles mówił z palcem w ustach,
– To jest pyszne, Ellie! – zaświergotała Judith, nabierając sobie kremu palcem.
Читать дальше