Przez ostatnie półtora roku Ian pracował ciężej nawet niż żona. Tak jak ona padał ze zmęczenia, ale sam postanowił, że klinika będzie czynna dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wracał więc do domu o jedenastej wieczorem i do rana musiał być pod telefonem na wypadek nagłego wezwania. Emily na palcach mogła policzyć noce, które mężowi udało się przespać bez żadnych pobudek. Kiedy Ian padał w końcu na łóżku, tulili się do siebie mówiąc, że jeszcze tylko kilka miesięcy i że warto poczekać. Przed snem Ian całował żonę na dobranoc, dziękując jej, że jest przy nim i pomaga mu. Seks był dla obojga tylko słodkim wspomnieniem. Zbyt byli zmęczeni, żeby zdobyć się na jakikolwiek wysiłek i wciąż obiecywali sobie nawzajem, że gdy przyjdzie weekend, będą tylko odpoczywać i kochać się jak wariaci. Nigdy jednak nie udało im się tego zrealizować. Zwykle w weekendy pojawiały się jakieś nagłe wezwania do chorych, trzeba było zrobić zakupy i pranie, a Emily dorabiała w „Heckling Pete’s”.
Obecnie mieli już nie tylko lekarza na zastępstwo, lecz i drugiego kierownika administracji, Ian wpadł na taki pomysł po to, by mogli zacząć Nowy Rok wypoczęci i pełni energii. Emily wątpiła, czy kiedykolwiek jeszcze poczuje w sobie energię. Cały entuzjazm opuścił ją już dawno temu. Jak wyglądała sytuacja z siłami życiowymi Iana, nie była pewna. Mąż wyglądał na tak zmęczonego, że trudno to było opisać słowami. Czy naprawdę sukces wart był aż takich poświęceń? Młode lata obydwoje mieli już za sobą, o ile w ogóle doświadczyli czegoś takiego jak młodość. Pierwsze lata małżeństwa także już minęły i to bezpowrotnie.
Podobno między trzydziestką a czterdziestką człowiek przeżywa swoje najlepsze lata. Emily zastanawiała się, czy dla nich ten okres życia rzeczywiście okaże się najwspanialszy? Żałowała, że nie ma kryształowej kuli. Wciąż jeszcze rozmyślała, kiedy Ian wrócił do domu.
– Pachnie tu świętami – krzyknął wchodząc.
Emily rzuciła się w jego ramiona.
– Wcześnie wróciłeś. Co się stało? Wszystko w porządku?
– W jak najlepszym. Przyszedłem cię skontrolować. Zadzwoniłem do Garreta i poprosiłem, żeby mnie zastąpił. A Allison wpadnie tu po drodze i odbierze te dokumenty, którymi na pewno się nie zajęłaś. Ona załatwi wszystko jeszcze dziś wieczorem.
– Naprawdę wróciłeś do domu już na noc? – dopytywała się przestraszona Emily.
– Jezu Chryste, Emily, przecież się staram i to bardzo. Ale nie zawracajmy sobie teraz głowy takimi sprawami. Jestem z tobą i będziemy się zajmować tylko sobą. Proponuję, żebyśmy napalili w kominku, uprażyli kukurydzę i obejrzeli dokładnie tę wspaniałą choinkę. Sama ją tak przy- stroiłaś? Pachnie cudownie. Przykro mi, Emily, z powodu wszystkich dotychczasowych świąt Bożego Narodzenia.
– Ciiii, mnie też. Ale cieszmy się chwilą obecną. Aż trudno mi uwierzyć, że gwiazdka już za trzy dni. Chcesz, żebym upiekła indyka?
– A pewnie! Ze wszystkimi dodatkami. I na pasterkę też pójdziemy.
– Och, Ianie, naprawdę? Mówisz poważnie?
– Jasne, że tak. Musimy postarać się częściej chodzić do kościoła. W ogóle zaczniemy robić wiele rzeczy, na które dotąd nigdy nie mieliśmy czasu. Przyszła pora zająć się sobą.
– Co na przykład będziemy robić? – zaciekawiła się, wsuwając się pod jego ramię.
– Pójdziemy jeździć na łyżwach, kiedy stawy zamarzną. Przejdziemy się główną aleją i rozejrzymy dokoła, może wybierzemy się nad ocean i pospacerujemy po molo otuleni w zimowe płaszcze. Pamiętasz? Kiedyś tak robiliśmy. Wałęsaliśmy się godzinami aż odmarzały nam siedzenia, a potem szliśmy na gorącą czekoladę. Chciałbym znów coś takiego zrobić.
– Och, Ianie, ja też. To by było cudowne. I co jeszcze będziemy robić?
– Co byś powiedziała na wycieczkę do Nowego Jorku, żeby pooglądać świąteczne dekoracje? Moglibyśmy pojeździć na łyżwach w Rockefeller Center. – Uszczęśliwiona Emily aż klasnęła w ręce. – A potem przejdziemy się Piątą Aleją i obejrzymy wszystkie te fantastyczne wystawy sklepowe. I przy okazji kupimy sobie nowe ubrania.
– Uszczypnij mnie – poprosiła chrypliwym głosem Emily. Ian spełnił jej życzenie. – Auć! I co jeszcze?
– A jak by ci się podobało pojechać na pięć dni na Kajmany? Tylko we dwoje. Jeśli chciałabyś wybrać się na tę wycieczkę, to chyba nie będziemy mieć problemu ze zrobieniem sobie pięciodniowego urlopu w połowie stycznia.
– Pytasz, czy chcę jechać? To tak jakbyś pytał, czy zamierzam wciąż oddychać. Oczywiście, że chcę. Uszczypnij mnie jeszcze raz. – Ian zrobił, o co prosiła. – No dobrze, rzeczywiście to nie sen.
– Teraz znacznie bardziej się tym cieszymy, prawda? Tak ciężko pracowaliśmy, że obydwoje w pełni docenimy te wakacje. Naturalnie nie możemy zatrzymać się w jakimś drogim hotelu, a jadać też będziemy musieli w tanich restauracjach, bo przelot jest bardzo kosztowny. Masz coś przeciw temu?
– Nic a nic. Czy ten wyjazd to prezent gwiazdkowy?
– Skądże znowu. Kupiłem coś dla ciebie. A ty też masz coś dla mnie? – spytał z łobuzerską miną.
– Pewnie. Och, Ianie, masz całkowitą rację – teraz znacznie bardziej cenię te wczasy. Zaznaczę sobie dzień wyjazdu w kalendarzu i będę odliczać dni, ale to dopiero później. Na razie chcę przytulać się do ciebie.
– Bo przy mnie jest twoje miejsce. Mój Boże, Emily, bardzo cię kocham. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Nigdy nie spotkałem istoty tak pełnej ciepła, dobroci, delikatności, i tak wspaniałomyślnej jak ty.
– Mów tak do mnie, Ianie. Jeszcze – prosiła Emily.
– Najpierw muszę się przebrać i rozpalić ogień w kominku. Ciekawe, czy on w ogóle działa? A co jest na kolację? Może zjemy przed kominkiem?
– Sądzę, że palenisko jest w porządku. Pudło z drewnem stoi w kącie, tak jak je zostawił poprzedni lokator. Te kłody powinny dobrze się palić. A na kolację mamy stek pieprzowy. No, idź już przebrać się. Chcę teraz włączyć światełka na choince.
– O Jezu, Emily, jest prześliczna – oznajmił Ian cofając się o krok, by lepiej widzieć wspaniałe drzewko. – Skąd wzięłaś te wszystkie ozdoby? Ile czasu zajęło ci ubranie tej choinki? Myślałem, że niezbyt dobrze się czujesz.
– Strojąc drzewko poczułam się dużo lepiej. Tylko gardło mnie boli. Naprawdę, już nic mi nie jest.
– Jesteś najlepsza ze wszystkich, kochanie.
Emily rozpływała się w uśmiechach. I tak było przez cały wieczór. Także w nocy, kiedy się z Ianem kochali. Podczas snu jej twarz wyglądała wciąż pogodnie i była taka rano, gdy Ian trącił ją łokciem i zaproponował, by wzięła z nim prysznic.
– Dziś ja robię śniadanie – oświadczył.
– W takim razie poproszę o jajka na bekonie i francuskie grzanki – krzyknęła przez ramię biegnąc do łazienki. – Do tego czarną kawę z cukrem i nie zapomnij o soku pomarańczowym.
– Nie ma sprawy. Wczoraj było cudownie, prawda?
– Och, tak. Ale ja jestem nienasycona. Chcę jeszcze.
– W porządku. Dziś robimy to samo. Ale przedtem pójdę do kliniki na cztery godziny. Leży tam dzieciak, do którego muszę zajrzeć. Martwię się o niego. Być może będę musiał przenieść go do szpitala.
– Na Boże Narodzenie?
– Już od jakiegoś czasu szpikuję go antybiotykami, lecz jego organizm nie reaguje tak jak powinien. No i ciągle ma gorączkę. A to wspaniały dzieciak. Co chwila mnie pyta, czy go wyleczę. Odpowiadam mu, że staram się jak mogę. Marzy, żeby dostać na gwiazdkę łyżwy, ale jego rodziców nie stać na żadne prezenty. Wiesz, Emily, kupiłem mu te łyżwy i jego siostrze także. Jak myślisz, dobrze zrobiłem? To znaczy, czy jego matka nie pomyśli sobie… sama rozumiesz.
Читать дальше