– Tak, to były instrukcje dotyczące „Santa Rosy”.
– Dzięki, teraz już wszystko jasne.
Samochód zahamował.
– No to jesteśmy na miejscu – zakomunikowała Martha.
Pół godziny później zostali sami w małym, urządzonym ze smakiem mieszkaniu. Dan leżał wyczerpany na łóżku i przyglądał się Camilli, kiedy rozpakowywała rzeczy. Poruszała się niepewnie i niezgrabnie, ale rozumiał, że znalazła się w dość trudnej sytuacji. Było to trochę brutalne ze strony Marthy, że tak szybko ich połączyła, ale chyba nie wiedziała, jak mało właściwie się znali. Dan poczuł ciepło i serdeczność, kiedy patrzył na onieśmielenie Camilli.
– Nareszcie się doczekałem – powiedział z czułością.
– Co masz na myśli?
– Za pierwszym razem ja miałem jedenaście, a ty osiem lat. Za drugim razem ja miałem szesnaście, a ty trzynaście. Teraz…
– Rozumiem – odparła Camilla uśmiechając się łagodnie, czym go zaskoczyła. – Teraz cała wieczność tutaj.
Powoli wstał. Zaczął rozpinać jej bluzkę. Nie zamienili ani słowa, kiedy posunął się dalej. Camilla stała bez tchu, nieporuszona, patrząc Danowi prosto w oczy. Wargi jej drżały w obawie przed jego reakcją.
Kochane dziecko, pomyślał ze zrozumieniem. Nie bój się mnie! Nie ma powodu do krytyki. A nawet jeśli znalazłby się jakiś, to ode mnie jej nie usłyszysz.
Na koniec cofnął się kilka kroków. W jego głosie zabrzmiał zachwyt, kiedy powiedział:
– Piękniejsza niż myślałem… Czternaście lat czekania.
Ostrożny i niepewny uśmiech zadrżał na ustach Camilli. Z pewnym wahaniem wyciągnęła do niego ręce. Mocno przytulił ją do siebie.
Ale Camilla odsunęła go delikatnie. Rozpięła kilka guzików jego koszuli, zsunęła ją z ramion w dół. Jej oczy uderzył potworny widok.
– Dan, jaka okropna blizna – szepnęła.
– Zostanę w koszuli – odparł szybko.
Odsunęła jego rękę, ostrożnie, ale zdecydowanie. Delikatnie pocałowała nierówną skórę.
– Nie wierzyłem, że można kochać kogoś tak bardzo, jak ja kocham ciebie, Camillo – szepnął Dan zduszonym głosem.
Pocałował ją tak, jak sądził, że tego pragnęła, czule i intensywnie, wyrażając całą swoją miłość. Pocałunek stal się bardziej gorący, lecz Dan szybko go przerwał.
– Camillo, wybacz mi, lecz nie mogę się opanować – zaśmiał się bezradnie. – Tak na mnie działasz.
– Cieszy mnie to – odparła i uśmiechnęła się szczęśliwa.
***