– To mnie bierz – rzekła cała drżąca z miłosnego uniesienia.
– Myślę, że…
– To nie myśl. Ja nie myślę, tylko czuję i pragnę cię.
Wkrótce suknia zsunęła się z jej ciała, opadła do stóp.
Stała w holu naga, tylko w pończochach i pantoflach na wysokich obcasach.
Tyler w życiu nie widział czegoś równie podniecającego.
Tymczasem Lane sięgnęła po ubranie i z dumnie uniesioną głową zaczęła wchodzić po schodach na piętro, a części garderoby wlokły się za nią.
– Idziesz? – zapytała.
– Jesteś szalona, dziewczyno!
Ruszył po schodach, przeskakując po dwa stopnie naraz, wpadł do sypialni. Lane siedziała na fotelu. Tyler podszedł do niej, ściągając po drodze koszulę.
Oboje byli szaleni, pierwotni w tym swoim szaleństwie, i wciąż było im mało, chcieli więcej, choć dali sobie już tyle.
– Najdroższy – mówiła Lane leżąc na podłodze, a Tyler czuł, że jego serce nie pomieści chyba tego ogromnego szczęścia i pęknie. – Kocham cię – mówiła przez łzy, które napłynęły jej do oczu. – Nie chciałam tego, ale stało się, nic na to nie poradzę.
Podniósł głowę, patrzył na nią z góry badawczym wzrokiem.
– Lane, kochanie… – Nie wiedział, co powiedzieć, słowa więzły mu w gardle, tłumiły je dawne lęki.
Uśmiechnęła się smętnie, wolałaby już, żeby nic nie mówił, niż mówił nieprawdę. Ciekawe, myślała, czy kiedykolwiek spotka człowieka, który odwzajemni jej uczucia. Ale teraz jest Tyler, powtarzała sobie w duchu, i powinna być szczęśliwa.
Zaniósł ją na łóżko. Cofnął się, nie odrywając od niej wzroku, po czym rozebrał się i położył obok niej. Bez wahania rozwarła ramiona, w które on się wtulił. Znaleźli się w świecie miłości, namiętności, innym, jakby nierzeczywistym.
Lane wyciągnęła rękę. Nie było go.
– Tyler?
Obróciła się, chwyciła jego poduszkę i zanurzyła w niej twarz, wdychając ukochanego. Serce ją bolało, gdy pomyślała o tym, że ona powiedziała mu, że go kocha, a on nie. Dopadły ją wątpliwości. Wiedziała oczywiście, że mu na niej zależy, ale też nic jej nie obiecywał, niczego nie wyznawał, i widać z tego, że ona musi zadowolić się chwilą bieżącą. Lecz serce jej pragnęło czegoś więcej, planów na wspólną przyszłość. Zdawała sobie ponadto sprawę, że musi powiedzieć mu prawdę o sobie. Teraz, już. Serce jej łomotało, gdy wstała z łóżka i szukając czegoś, co mogłaby na siebie narzucić, spojrzała na leżącą na krześle sukienkę. Przed taką rozmową musi się ubrać jak należy, pomyślała. I żadnych czułości. Bo w przeciwnym razie myśli jej się rozpierzchną.
Zadzwonił telefon, już, już chciała odebrać, ale zawahała się.
– Niech rozmówca się nagra – powiedziała z łazienki. – Nie będę psuć ci opinii.
Wkładała właśnie zbyt duży szlafrok, gdy z słuchawki rozległy się słowa:
– Buongiorno, Elaina.
Zbladła, serce podeszło jej do gardła. Pobiegła do telefonu, chwyciła słuchawkę.
– Pomyłka – powiedziała.
Jak on ją tu znalazł, zastanawiała się wyglądając przez okno, jak gdyby sądziła, że dzwoni z jakiejś pobliskiej budki telefonicznej.
– Żadna pomyłka. Zawsze i wszędzie poznam twój głos.
– Pan się myli.
– Czyżby? No dobrze. Mam zdjęcia, które cię przekonają, że się nie mylę.
– Jakie zdjęcia? Kiedy? Gdzie?
– Nie wiedziałem, Elaino, że tak świetnie tańczysz, no i te regaty, które były swoistą rewelacją. Ciekawostka dla prasy, że pobity został rekord małych miasteczek. Postaram się, by ukazało się to w telewizji.
– Nie, o, Boże, Dan, nie rób tego!
– Winna mi jesteś relację – oświadczył tonem rzeczowym, stanowczym.
– Już dość się nawypisywałeś! Nie mam ci nic do powiedzenia. – Rozejrzała się, słyszała szum prysznica. Serce jej biło tak szybko, że bała się, iż zemdleje. – Nic ci nie jestem winna.
– Jeśli tak, to te zdjęcia w ciągu godziny znajdą się w prasie. Doskonale wyglądałaś w tej pięknej sukni.
– Nie, proszę cię, błagam! Nie rujnuj mi znowu życia!
Przez sekundę panowała cisza.
– On nie wie, kim ty jesteś? – zapytał.
Lane położyła słuchawkę, głos Dana docierał do niej teraz przez automat. Łzy paliły jej oczy żywym ogniem. Za późno. Niestety, stało się. Straciła wszystko. Za swoją miłość przyszło jej płacić słoną cenę. Ona sama prasą by się nie przejmowała, ale chodziło o Tylera i jego rodzinę. Oszczerstwa, podejrzenia o różne ciemne sprawki. Dan Jacobs może prześladować ją, ale nie Tylera.
O, Boże, jak ona go kocha. I ta miłość miałaby się rozpaść, zanim rozwinie się w pełni? Zaczęła się rozglądać za swoimi rzeczami. Musi powstrzymać Dana Jacobsa. Nie wiedziała jeszcze, w jaki sposób, ale nie może dopuścić, by on swoimi działaniami skrzywdził Tylera.
Tyler wyszedł właśnie z łazienki, zawiązując pasek szlafroka.
– Lane, kochanie, dokąd się wybierasz? – zapytał, widząc w jej dłoniach części garderoby.
– Muszę iść.
Zmarszczył brwi.
– Zaraz, poczekaj.
– Nie mogę czekać.
Chwycił ją za ramiona.
– Płakałaś? Co się stało, kochanie? Powiedz mi.
– Nie mogę, nie mogę – mówiła, nie tając już łez, które ciurkiem spływały z jej oczu.
Przytulił ją do siebie, zapłakaną, ledwie dyszącą.
– Kto dzwonił?
Milczała dłuższą chwilę, wreszcie rzekła:
– Dan Jacobs. Reporter.
– Co on ci powiedział?
– Coś, czego się bałam przez ostatnie dwa lata.
Tyler zachmurzył się jeszcze bardziej.
– Powiedz mi, kochanie.
Wysunęła się z jego ramion i otuliła szczelnie szlafrokiem. Miała uczucie, że ziemia usuwa się spod jej nóg, a ona zapada się w ciemność. Musi jednak powiedzieć prawdę Tylerowi. Uniosła nań wzrok.
– Dan był tym, który mnie oszukał. Reporter, jak się później dowiedziałam. Twierdził, że jest fotografem, miał nawet jakiś dorobek… Umawiał się ze mną, uwiódł mnie, mówił, że mnie kocha, a wszystko po to, by wydobyć ode mnie zeznanie.
– Jakie zeznanie? Dotyczące sprzedaży książek?
Wbiła wzrok w mężczyznę, którego kochała i którego zaraz straci.
– Dotyczące mnie. Nie nazywam się Lane Douglas.
Tyler czuł, że wszystka krew odpływa mu z twarzy. Serce ścisnął mu ból.
– Douglas to nazwisko panieńskie mojej babki, Lane to skrót od Elainy.
– Elaina… a dalej?
– Giovanni.
Przebiegł wzrokiem po jej twarzy, długich, potarganych po śnie włosach. Wszystko nagle stało się jasne. Jej unikanie ludzi, niechęć mówienia o sobie. I to, jak wyglądała w tej sukni. Niczym gwiazda filmowa. I to, że ubiegłej nocy jej twarz wydała mu się jakby znajoma. Widział jej zdjęcia w prasie, oglądał w telewizji. A teraz ten facet domaga się od niej zeznań?!
– Giovanni? – powtórzył. – Tak jak ten właściciel największej w świecie wytwórni win? Jesteś z tych Giovannich?
– Tak.
– Okłamywałaś mnie – rzekł matowym, nieswoim głosem. Pozwoliła, by się w niej zakochał, i oszukała go, myślał.
– Broniłam się – powiedziała.
– Przed czym?
Drgnęła wobec jego gniewu.
– Ten typ zrujnował mi życie. Byłam projektantką mody…
– Wiem, kim byłaś! – przerwał jej, obrzucając ją spojrzeniem, od którego aż skuliła się wewnętrznie. – Wiem wszystko o twojej rodzinie, powiązaniach z mafią…
– Nie było żadnych powiązań, ale nikt mi nie uwierzy…
Читать дальше