Jestem wolna, myślała upojona. Moje ciało żyje, jest tak jak we śnie, tylko jeszcze lepiej, bo on jest tutaj, przy mnie, ten, na którego zawsze czekałam! Ze mną wszystko było w porządku, po prostu wybrałam niewłaściwego partnera!
W następnej chwili szeroko otworzyła oczy, jęcząc z przerażeniem: „Nie!”
Stefan znieruchomiał.
– Co się stało, Sissel?
Mówił do niej łagodnie, ale nie zdołał stłumić strachu dziewczyny.
– Stanęli mi przed oczami – szepnęła. – Mój ojciec i Nils. Patrzyli tak pogardliwie, teraz, akurat teraz!
Stefan przytulił jej głowę do swego ramienia.
– Kochana moja – szepnął ze współczuciem. – Jak oni cię traktowali? Nie bój się, Sissel, nie ma ich tutaj, nie patrzą na ciebie i nie robisz nic, do czego ktokolwiek mógłby się odnieść pogardliwie. Dajesz mi radość, dajesz radość nam obojgu. Dobrze wiesz, że należymy do siebie. I jeśli zechcesz, to może potrwać przez całe życie. Nikt nigdy nie będzie już o tobie decydował, nikt, nawet ja. Twoje pragnienia będą dla mnie wskazówkami, pamiętaj, że cię kocham! Spróbuj, sprawdź, czy możesz to zrobić. Nie tylko ze względu na mnie, ale przede wszystkim na siebie.
Sissel zaszlochała.
– Tak mi było dobrze, czułam się wolna i silna, wszystko wydawało mi się cudowne. I nagle ta wizja spadła na mnie tak brutalnie. Nigdy nie zdołam się z tego otrząsnąć.
Stefan robił wszystko, żeby ją pocieszyć i uspokoić. Dłonie delikatnie pieściły skórę dziewczyny, wypowiadane szeptem namiętne słowa nawet przez moment nie pozwalały, by jej myśli zajmowało coś innego niż jego ręce, usta i bliskość. Powoli, powoli żar ponownie zapłonął w jej ciele, jego pieszczoty stawały się bardziej namiętne i nagle Sissel poczuła, że osuwają się na łóżko, oboje porwani tą samą oszałamiającą żądzą i niecierpliwością.
Sissel pozwoliła odpłynąć wszystkim oporom i tylko chłonęła jego czułość, szczęśliwa, upojona, sama szczodrze obdarowując go swą miłością. Bez zahamowań, bez strachu dała upust swej namiętności. Wiedziała, że może mu w pełni ufać, że on naprawdę wysoko ceni sobie jej otwartość. Bo i on oddał się niemal ponadzmysłowej rozkoszy.
Potem leżała cicho, nie była w stanie nawet ruszyć palcem. Słychać było jedynie ich głębokie, drżące oddechy.
Sissel przymknęła oczy i uśmiechnęła się szczęśliwa.
– Dziękuję, Stefanie – szepnęła. – Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś! I dla mojego brata, dla Marty, dla nas wszystkich! Ale głównie dla mnie. To ostatnie było prawdziwie bohaterskim czynem!
Radosny śmiech, który tak kochała, załaskotał ją w nagie ramię.
– Jeśli wszystkie bohaterskie czyny bywają takie przyjemne, to gotów jestem dokonać ich więcej!
Sissel uśmiechnęła się.
– A przede wszystkim… Dzięki ci za to, że istniejesz, że nie jesteś trollem z podziemnego świata!
***
*Svart (norw.) – czarny (przyp. tłum.).
*Święto narodowe Norwegii (przyp. tłum.).