Juliette Benzoni - Fiora i Papież

Здесь есть возможность читать онлайн «Juliette Benzoni - Fiora i Papież» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Исторические любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Fiora i Papież: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fiora i Papież»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Oczekując na narodziny dziecka, Fiora dowiaduje się, że jej mąż został skazany na śmierć. Wkrótce też zostaje uprowadzona do Rzymu, a tam staje się ofiarą machinacji papieża Sykstusa VI i obiektem namiętności kardynała Borgii. Wśród pułapek zastawianych przez wrogów piękna Fiora z odwagą i godnością walczy o powrót do tych, których kocha.

Fiora i Papież — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fiora i Papież», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Drzwi zakrystii się otworzyły. Na widok ukazującej się w nich wysokiej i szczupłej postaci oraz ponurej twarzy władcy, zawsze będącego przyjacielem ludu, rozległ się ryk radości, który rozkołysał miedziane żyrandole i przetoczył się przez świątynię jak grzmot. Nagły napór, którego źródłem były kolejne osoby próbujące wejść do kościoła, wypchnął do przodu kilku strażników i Savaglio musiał użyć włóczni, by uratować władcę przed śmiercią przez uduszenie.

- Odsunąć się! - wrzasnął. - Odstąpcie wszyscy albo zostaniecie aresztowani! Ci, którzy nie usłuchają, zostaną uznani za morderców. Strzeżcie się więc!

Tłum się cofnął, tworząc przejście, a Lorenzo i jego towarzysze ruszyli, witani żywiołowymi wiwatami, na które Wspaniały odpowiedział ruchem dłoni. Jednak nagle się zatrzymał.

- Giuliano! - zawołał. - Co się stało z moim bratem?

- Tu jest, monsignorel - odrzekł Savaglio, wskazując mieczem grupę mężczyzn, w tej właśnie chwili dźwigającą na ramionach nosze przykryte jedwabną kotarą, zerwaną zapewne z któregoś z okien na placu. Pod purpurową materią rysował się kształt postaci.

Lorenzo podszedł do nich szybko i gwałtownym ruchem zrzucił kotarę na ziemię.

- Chcę, żeby Florencja zobaczyła na własne oczy, co z nim zrobiono! Podnieście go! Podnieście tak wysoko, jak zdołacie, aby jego śmierć wołała o pomstę wprost do nieba! I aby sprawiedliwości stało się zadość!

Odsłoniły się zwłoki, bezkrwiste w świątecznym stroju. Z pięknego Giuliana, tego, który był szczęśliwym kochankiem Simonetty Vespucci, pozostało tylko pozbawione życia ciało przebite trzydziestoma ciosami sztyletu przez zaciekłych morderców. Lorenzo, ze łzami w oczach pochylił się nad zwisającą ręką zmarłego i przytknął do niej wargi. Ale kiedy smutny orszak miał ruszyć, zatrzymał go raz jeszcze.

- Gdzie jest kardynał Riario? - zapytał.

Savaglio wykonał gest niewiedzy, ale jakiś dzieciak w stroju kościelnych kantorów wyszedł zza kolumny i zbliżył się do władcy.

- Kanonicy z Duomo się nim zajęli, prześwietny panie. Znaleźli go na wpół żywego ze strachu przed ołtarzem i zabrali stąd, by doszedł do siebie. Pewnie jest w kapitularzu.

- Niech go tu sprowadzą!

- Co chcesz z nim zrobić? - zapytał Poliziano, pochylając się nad ramieniem przyjaciela. - Dlaczego nie zostawisz go własnemu losowi? Lud zaraz się nim zajmie...

- Tego właśnie chcę uniknąć. Tłum go rozszarpie i zrobi z niego męczennika, którego papież natychmiast kanonizuje. Ten żółtodziób jest zbyt cennym zakładnikiem, by po prostu oddać go na żer ślepego pospólstwa.

Kiedy kończył mówić, z prawej strony prezbiterium wyłoniła się żałosna i nieco groteskowa grupka ludzi. Był to powracający w niesławie młody kardynał podtrzymywany przez dwóch tłuściutkich kanoników toczących wokół przerażonym wzrokiem. Nieszczęśnik z pewnością sądził, że nadeszła jego ostatnia godzina. Jednak kiedy rozpoznał Wspaniałego na czele uzbrojonego oddziału, wykonał widoczny wysiłek, by odzyskać nieco godności.

- Jest mi... jest mi bardzo przykro z powodu tej tragedii, plamiącej krwią święty dzień Zmartwychwstania i nie chcę... zostać tu ani chwili dłużej! Chcę stąd odejść... natychmiast!

Lorenzo zmierzył go z góry spojrzeniem pełnym pogardy zabarwionej litością.

- Nie ma mowy. Obecność waszej eminencji w tym straszliwym dniu pokazała wszystkim, skąd pochodził cios, który uśmiercił mojego brata i omal nie zabił mnie. Zostaniesz tutaj, w moim domu, tak długo, jak będę miał ochotę cię w nim zatrzymać.

- To pogwałcenie prawa Kościoła! Jestem legatem Ojca Świętego i jako taki nie mogę być przetrzymywany wbrew mojej woli. Nie ośmielisz się, jak sądzę, podnieść ręki na księcia Kościoła?

- Ja? Przenigdy... Przecież jesteś wolny, jak mówisz. Idź swoją drogą! Drzwi otwarte...

Młody prałat spojrzał kolejno na sarkastyczną minę Medyceusza, ciało dźwigane na noszach, zastygłe twarze strażników zakutych w żelazo, i dalej - na tłum, ten tłum3 który za murami kościoła wykrzykiwał już wyrok na niego: „Śmierć Pazzim!", „Śmierć Riariowi!", a nawet „Śmierć papieżowi!".

Mimo upału zadrżał pod swoją purpurą, opuścił głowę i, pokonany bez walki, wyszeptał:

- Zdaję się na ciebie, signor Lorenzo!

Wspaniały bez słowa dał znak, by szedł za nim, po czym zajął miejsce na czele orszaku niosącego zwłoki brata i ruszył do wyjścia. Tłum zamilkł i zrobił mu przejście. Kiedy ciało Giuliana pojawiło się w przedsionku, słońce roziskrzyło swym blaskiem złote ozdoby jego stroju i znów przywitała je cisza. Dzwony na kampanili katedralnej zaczęły bić i ich żałobne brzmienie spadło na miasto, które wstrzymało oddech.

Nagle, jakby na jakiś tajemniczy rozkaz, rozwścieczony tłum poderwał głowy i odezwał się jednym głosem: straszliwe wycie uniosło się ku niebu. Przeraźliwy krzyk zdawał się wydobywać z samych trzewi ziemi. Żałobny orszak został porwany, uniesiony przez ludzką falę, która w swej wściekłości zmieniła to tragiczne wydarzenie w triumf, zmarłego jednogłośnie ogłosiła zwycięzcą, a nieszczęsnego kardynała legata, wciąż podtrzymywanego przez kanoników, zwyciężonym, którego ciągnięto za triumfalnym rydwanem i któremu brakuje tylko łańcuchów i kajdan.

- Chodź! - powiedział Demetrios do Fiory. - Najwyższy czas, byś trochę odpoczęła.

- Dokąd mnie zabierasz? Do pałacu Medyceuszy?

- Nie. W obecnej sytuacji nie możemy się do niego nawet zbliżyć. Zresztą Esteban czeka na mnie z mułami w tej tawernie marynarzy w pobliżu Signorii, którą zawsze tak lubił.

- Ale co z moim towarzyszem? Nie mogę go tak zostawić.

- Poszedł z Lorenzem i jego przyjaciółmi. Kiedy zawiozę cię do Fiesole, wrócę do pałacu i dopytam się o niego. Jednocześnie powiem, że wróciłaś.

- Lorenzo wie. Widział mnie, kiedy dałam mu swój miecz.

- Tym bardziej muszę z nim porozmawiać dziś wieczorem. Chodźmy już!

Kiedy wyszli z kościoła, mrużąc nieco oczy w oślepiającym słońcu, plac był pusty, ale gdy skierowali się w stronę Signorii, zobaczyli, że nie wszyscy mieszkańcy miasta ruszyli za orszakiem Medyceuszy i że spory tłum kłębi się wokół Palazzo Vecchio.

- Nigdy nie zdołamy tędy przejść - jęknął Demetrios. - A jednak musimy, skoro chcemy dotrzeć do Estebana.

Istotnie o potężne mury Signorii uderzało ludzkie morze, morze rozszalałe, wyjące i rozjuszone. Niektórzy obłąkańczo próbowali wspiąć się po kamiennej podmurówce w bezsensownej nadziei dotarcia do okien znajdujących się zdecydowanie za wysoko, by było to możliwe. Inni zdzierali sobie skórę dłoni na wielkich gwoździach w obitej żelazem bramie, przed którą ubrane na zielono straże priorów robiły, co mogły, by ich odeprzeć. Wszystkie gardła rozdzierały wściekłe krzyki, a na Marzocco, kamiennym lwie będącym symbolem republiki, siedział jakiś rozczochrany szaleniec wydający dzikie okrzyki i wymachujący czapką. Naturalnie Vacca górowała nad całym tym zgiełkiem, bijąc na niebosiężnej wieży, na szczycie której łopotał sztandar z Czerwoną Lilią.

- To nieprawdopodobne! - powiedział Demetrios, patrząc z niedowierzaniem. - Co robią tu ci wszyscy wrzeszczący ludzie?

Koniec tego pytania został zagłuszony przez ryk radości: otworzyło się główne okno pałacu, wychodzące na żelazny balkon, i pojawili się dwaj żołnierze w zielonych tunikach, wlokąc skrępowanego mężczyznę wyjącego z przerażenia. Tłum zamilkł w oczekiwaniu na dalszy ciąg. Poszło szybko. Jeden z żołnierzy zatopił sztylet w piersi ofiary, a kiedy wyjmował broń, jego towarzysz schwycił wiotczejące ciało, w herkulesowym wysiłku uniósł je na wyciągniętych ramionach i wyrzucił na plac, o który się roztrzaskało. Tłum rozstąpił się z niemal lubieżnym westchnieniem...

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Fiora i Papież»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fiora i Papież» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
Juliette Benzoni - Le réfugié
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzon
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzonip
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
Отзывы о книге «Fiora i Papież»

Обсуждение, отзывы о книге «Fiora i Papież» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x