– Wiedziałam, że nie, mamo – oświadczyła Katrina triumfalnie i pochyliła się, żeby pocałować Nico. Auto zajechało pod szkołę, uroczy budynek z cegły, z niewielkim boiskiem, odgrodzony od ulicy łańcuchami. W środku dzieci zbiły się w niewielkie grupki, dobrane według jakiejś atawistycznej hierarchii wartości znanej instynktownie tylko im samym.
– Pa, kochanie – powiedziała Nico. – Do zobaczenia wieczorem.
Z ulgą poprawiła się na kanapie. Mało brakowało. Jak mogła sobie pozwolić na takie ryzyko? Źle oceniła sytuację. Nie wolno źle oceniać sytuacji, zganiła samą siebie. To oznaka słabości, a przecież ona była na to za mądra. Musiała pokonać tę słabość, wyrwać ją z siebie.
Auto jechało powoli wąską ulicą w West Village. Po prawej Nico dostrzegła na chodniku Shane'a Healy'ego z dwójką dzieci Wendy, Magdą i Tylerem. No cóż, były to również dzieci Shane'a, ale ona zawsze myślała o nich jak o dzieciach Wendy, zwłaszcza po tym, jak Shane próbował je odebrać. Żałosne. A Wendy go przebiła, wpadła na rozwiązanie idealne. Nico zmrużyła oczy.
– Dimitri – powiedziała. – Możesz na chwilę zwolnić? Widzę znajomego.
Auto przystanęło, a kiedy Shane niemal się z nim zrównał, Nico otworzyła okno.
– Cześć, Shane – powiedziała znacząco i uśmiechnęła się lodowato. Zanim zdążył odpowiedzieć, zamknęła okno i zniknęła za przyciemnianą szybą.
Pomyślała, że to strasznie niedojrzałe zachowanie, ale przyjemne. Shane powinien pamiętać, że już nic mu nie ujdzie na sucho. Ze wszyscy przyjaciele Wendy obserwują go i jej strzegą.
Po załatwieniu przez Nico tej błahej, acz satysfakcjonującej sprawy, auto wyjechało z West Village na West Side Highway. Rzeka Hudson miała taki sam matowy białoszary kolor jak niebo, wręcz bezbarwny, ale nie wiadomo dlaczego jednocześnie kojący. Przyglądanie się rzece każdego ranka w drodze do pracy sprawiało Nico przyjemność. Odhaczała sobie pewne punkty: asfaltowy park, gdzie ludzie jeździli na rowerach albo rolkach; podniszczony, brudnoniebieski budynek, w którym władze miasta przechowywały skonfiskowane samochody; Chelsea Piers, gdzie Katrina jeździła konno, a potem skręt za róg, gdzie po prawej wisiała seria billboardów. Pierwszy reklamował małą hurtownię i Nico zawsze uważała, że jest pozbawiony smaku, bo przedstawiał GI Joe i podpis: „Moja mama nie chce, żebym wychodził się pobawić". Tuż za rogiem Nico odwróciła głowę. Dotarło do niej z opóźnieniem, że zamiast GI Joe wisi tam olbrzymie zdjęcie Victory Ford. Victory wyglądała oszałamiająco w białej czapie, takiej samej, jaką miała Katrina. Wysiadała z białej limuzyny i patrzyła w bok tymi niepokojącymi oczyma w kolorze migdała. I ten wyraz jej twarzy, jakby z pokorą i uniżeniem właśnie podbiła świat. Pod spodem widniał napis: „Victory Ford: Przeżyj to", a na dole po prawej trzy kropki – pasteloworóżowa, niebieska i zielona – a do tego logo Huckabees.
Teraz cały świat to widzi, pomyślała z dumą Nico. Sukcesy Victory zawsze były ekscytujące, ale ten szczególnie satysfakcjonował Nico, gdyż to ona pomogła zawrzeć umowę między Victory Ford a Huckabees. Było coś niezwykle przyjemnego w tym, że nie tylko ma się świetne pomysły, ale na dodatek można wcielić je w życie.
Zaaranżowała spotkanie Petera Borscha z Victory pół roku wcześniej, kiedy Victory wróciła z Francji po katastrofalnym incydencie z Pierre'em Berteuilem na jego jachcie. Nico nigdy nie zrobiłaby czegoś podobnego, ale Victory miała inny styl. Była twórcza, nie korporacyjna: musiała zrzucić więzy, kiedy zmuszano ją do postępowania z korporacyjną hipokryzją. Zachowywała się jak nastolatka zdecydowana na bunt przeciwko dorosłym. Victory robiła pewne rzeczy albo po swojemu, albo wcale. Zasłużyła na prawo do takiego ryzyka, a teraz miała się stać najbogatsza z nich wszystkich. Nico i Wendy zawsze jednak wiedziały, że tak powinno być.
Wyciągnęła komórkę.
– Skarbie – powiedziała z ożywieniem. – Właśnie mijam twój billboard. Jestem z ciebie taka dumna.
– Sama go przed chwilą mijałam. Zmusiłam kierowcę, żeby przejechał po West Side Highway, żebym go sobie mogła obejrzeć. Rozwiesili go po północy – oświadczyła Victory. – Podoba ci się?
– Ogromnie – odparła Nico. – Jest doskonały. Gdzie jesteś?
– Na Trzydziestej Dziewiątej Ulicy.
– A ja na Trzydziestej Pierwszej. Każ kierowcy zwolnić, zaraz cię dogonię.
Uśmiechnęła się do siebie jak dziecko. Uwielbiała to. Nie wiedziała dlaczego, ale wydawało się jej to zabawne – rozmawiasz przez telefon w aucie, pytasz przyjaciółkę, gdzie jest, a okazuje się, że dzieli was parę metrów.
Victory siedziała w nowym złotym cadillacu deville; Dimitri zrównał się z autem i obie kobiety opuściły szyby, podczas gdy samochody powoli jechały przez skrzyżowanie.
– Skąd masz to auto? – wrzasnęła Nico.
– Właśnie je kupiłam. – Victory wychyliła się z okna. – Sprzedałam już dwadzieścia tysięcy białych czap, a jeszcze nie minęła dziewiąta rano.
– To cudownie. Ale ten samochód jest odrażający.
– Nie, jest wspaniały. Nikt nie ma takiego. Kosztował tylko pięćdziesiąt trzy tysiące dolarów. Taniocha! – krzyknęła. – Kiedy Lyne go zobaczy, dostanie ataku serca.
– Cudownie, skarbie. Widzimy się na lunchu?
Victory skinęła głową i pomachała.
– Wpół do pierwszej! – zawołała. Jej samochód nagle przyśpieszył, żeby zdążyć na światłach i skręcił w Trzydziestą Szóstą Ulicę. Nico usiadła wygodnie. Nie zamknęła okna i lodowate powietrze chłostało jej twarz niczym zimny ręcznik. Bawiło ją to. Poza tym słyszała, że chłodne powietrze świetnie działa na skórę.
– Magda widziała czapkę Katriny i też musi taką mieć – powiedziała Wendy.
– Nie ma problemu – oświadczyła Victory. – Podrzucę jej wieczorem.
– Przy okazji, rano widziałam Shane'a – wtrąciła Nico. – Byłam dla niego trochę nieuprzejma. Przepraszam. Nic nie mogłam na to poradzić. – Odłożyła menu i rozpostarła serwetę na kolanach, przy okazji od niechcenia lustrując restaurację. Siedziały przy stoliku numer jeden, teraz to jej oferowano ten stolik w Michael's. Choć Nico wiedziała, że z formalnego punktu widzenia nie odniosła największego sukcesu w mieście (dwie prezenterki zarabiały znacznie więcej niż ona) od – awansu zdawała się emanować niemal namacalnym (i, jak miała nadzieję, intensywnym) poczuciem władzy. Z drugiej strony ten przywilej mógł mieć coś wspólnego z tym, że Nico dała kierownikowi tysiąc dolarów napiwku w dniu, w którym we trzy przyszły tu uczcić jej awans.
– Nic się nie przejmuj – powiedziała Wendy. – Shane uważa, że teraz, po naszym rozstaniu, mnóstwo ludzi jest dla niego nieuprzejmych. Podobno już niemal nie dostaje zaproszeń na przyjęcia…
– Jakie to smutne. – Victory naprawdę było żal Shane'a. Nico pomyślała, że Victory lituje się nad wszystkimi, nawet zaproponowała Muffie Williams pracę (Nico wiedziała, że Victory płaci jej niewielkie odsetki z zysków z wielkiej umowy licencyjnej z Huckabees) po tym, jak Muffie w czerwcu odeszła z B et C, twierdząc, że ona również dłużej nie zniesie Pierre'a Berteuila.
– Przeżyje – mruknęła Wendy. – Poza tym chcę się czegoś dowiedzieć o tej czapce, o której wszyscy mówią. Czapka! – wykrzyknęła do Nico. – Genialne, prawda?
– To zwykła czapka – odparła Victory. – Pestka w porównaniu z twoim filmem. Czy przyjdą obaj, Shane i Selden?
Wendy pokiwała głową.
– Powiedziałam im, że muszą się dogadać. Przynajmniej Shane musi. Selden zamierza być jak najbardziej rozsądny. Magda naprawdę go kocha. Może nawet jest w nim bardziej zakochana niż ja. Nawet schudła pięć kilo.
Читать дальше