Dean Koontz - Głos Nocy
Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Głos Nocy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Głos Nocy
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Głos Nocy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Głos Nocy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Głos Nocy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Głos Nocy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Roześmiała się speszona.
– Nie. Oczywiście, że nie. Chodzi tylko o to, że… nikt mi nigdy nie powiedział, że wyglądam wspaniale.
– Żartujesz chyba.
– Nie.
– Żaden chłopak ci tego nie mówił? Chyba są ślepi?
Zaczerwieniła się.
– No cóż, wiem dobrze, że nie jestem znowu taka wspaniała.
– Pewnie, że jesteś.
– Mam za duże usta.
– Nieprawda.
– Owszem. Są za duże.
– Mnie się podobają.
– Moje zęby też nie są idealne.
– Są bardzo białe.
– I krzywe.
– Nie aż tak, żebym to zauważył – stwierdził Colin.
– Nie znoszę swoich rąk – powiedziała.
– Co? Dlaczego?
– Popatrz na moje palce. Krótkie i grube. Moja matka ma piękne dłonie. A moje palce wyglądają jak małe kiełbaski.
– To nonsens. Masz ładne palce.
– I mam sterczące kolana – powiedziała.
– Twoje kolana są doskonałe – stwierdził.
– Posłuchaj mnie – powiedziała nerwowo – kiedy chłopak nareszcie mi mówi, że jestem ładna, to staram się go przekonać, że tak nie jest.
Colin odkrył ze zdumieniem, że nawet taka ładna dziewczyna jak Heather może mieć wątpliwości co do samej siebie. Zawsze sądził, że ci, których podziwiał – opaleni na złoto, niebieskoocy, świetnie zbudowani kalifornijscy chłopcy i dziewczęta – byli rasą wybranych, górujących nad istotami niższego rzędu – pewni siebie i swoich celów bez przeszkód prześlizgiwali się przez życie, by zawsze osiągnąć sukces. Był zadowolony i jednocześnie rozczarowany, gdy odkrył rysę na tym micie. Zdał sobie nagle sprawę, że ci wyjątkowi, promienni młodzi ludzie tak naprawdę nie różnią się wiele od niego, że nie górują nad innymi aż tak bardzo, jak sądził, i to odkrycie podniosło go na duchu. Z drugiej jednak strony czuł, że traci coś ważnego – miłe złudzenie, które chwilami ogrzewało go swym blaskiem.
– Czekasz na Roya?
Przesunął się niespokojnie na parapecie.
– Hm… nie. Zajmuję się pewnymi… materiałami.
– Sądziłam, że czekasz właśnie na niego.
– Po prostu odpoczywam. Zrobiłem sobie przerwę.
– Uważam, że to ładne, kiedy tak zjawia się tutaj każdego dnia – powiedziała.
– Kto?
– Roy.
– Gdzie się zjawia?
– Tam – wskazała na coś za szybą.
Colin spojrzał przez okno, a potem znów na dziewczynę.
– Chcesz powiedzieć, że chodzi co dzień do kościoła?
– Nie. Na cmentarz. Nie wiedziałeś?
– Opowiedz mi o tym.
– No cóż… mieszkam naprzeciwko. W tym białym domu z niebieskim paskiem. Widzisz?
– Tak.
– Mogę zauważyć Roya prawie za każdym razem, gdy przychodzi.
– Co on tam robi?
– Odwiedza siostrę.
– Ma siostrę?
– Miał. Ona nie żyje.
– Nigdy o tym nie wspominał.
Heather kiwnęła głową.
– Chyba nie lubi o tym mówić.
– Ani jednym słowem.
– Raz mu powiedziałam, że to naprawdę miłe, no wiesz, że tak często przychodzi na jej grób. Wściekł się na mnie.
– Naprawdę?
– Jak diabli.
– Dlaczego?
– Nie wiem – powiedziała Heather. – Z początku myślałam, że być może wciąż cierpi po jej śmierci. Myślałam, że może tak bardzo, że nie chce o tym mówić. Ale później wyszło na to, że jest wściekły, ponieważ, według niego, przyłapałam go na czymś niewłaściwym. Ale w tym nie ma niczego niewłaściwego. To po prostu trochę dziwne.
Colin zastanawiał się przez chwilę nad tym, co usłyszał od Heather. Wpatrywał się w zalany słońcem cmentarz.
– Jak umarła?
– Nie wiem. To nie wydarzyło się za moich czasów. To znaczy, przeprowadziliśmy się do Santa Leona dopiero trzy lata temu. A ona już od dawna nie żyła.
Siostra.
Martwa siostra.
Czuł, że tu kryje się rozwiązanie całej łamigłówki.
– Cóż – powiedziała Heather, nieświadoma wagi informacji, którą mu właśnie przekazała – muszę iść. Matka dała mi listę zakupów. Spodziewa się, że za jakąś godzinę wrócę ze wszystkim do domu. Nie lubi ludzi, którzy się spóźniają. Mówi, że niepunktualność jest cechą roztrzepanej, egoistycznej osoby. Zobaczymy się o szóstej.
– Przykro mi, że musimy iść na wcześniejszy seans – powiedział Colin.
– Nie szkodzi – odrzekła. – To przecież ten sam film, bez względu na godzinę, o której jest wyświetlany.
– Jak ci mówiłem, muszę być w domu przed dwudziestą pierwszą, czy coś koło tego, zanim zupełnie się ściemni. To istna mordęga.
– Nie – powiedziała. – To nic takiego. Przecież ta kara nie będzie wieczna. Potrwa tylko miesiąc, prawda? Nie martw się tym. Spędzimy fajny wieczór. Do zobaczenia.
– Do zobaczenia – powiedział.
Patrzył, jak idzie przez pogrążoną w ciszy bibliotekę. Kiedy wyszła, znów spojrzał na cmentarz. Martwa siostra.
30
Colin nie miał problemów ze znalezieniem nagrobka; przypominał latarnię morską. Był większy, bardziej wypolerowany i bardziej ekstrawagancki niż jakikolwiek inny pomnik na cmentarzu. Składał się z segmentów, które wykonano z granitu i marmuru i połączono niemal idealnie. Odznaczał się przemyślnym kształtem i wysokim połyskiem. Szerokie, skantowane litery wcinały się głęboko w pokrytą siecią żyłek lustrzaną taflę marmuru. Widać było, że państwo Bordenowie nie szczędzili pieniędzy.
BELINDA JANE BORDEN – przeczytał napis.
Według daty na płycie nagrobnej umarła ponad sześć lat temu, ostatniego dnia kwietnia. Pomnik wznoszący się u wezgłowia grobu był z pewnością kilka razy większy niż ciało, które upamiętniał, ponieważ Belinda Jane miała tylko pięć lat, gdy złożono ją do ziemi.
Wrócił do biblioteki i poprosił panią Larkin o mikrofilm zawierający wydanie News Register sprzed sześciu lat, z trzydziestego kwietnia.
Całą tę ponurą historię opisano na pierwszej stronie.
Roy zabił swoją siostrzyczkę.
To nie było morderstwo.
Po prostu wypadek. Straszny wypadek.
Nikt nie ponosił winy.
Ośmioletni chłopiec znajduje na kuchennej szafce kluczyki od samochodu ojca. Przychodzi mu do głowy, by zrobić sobie przejażdżkę po sąsiednich uliczkach. Dzięki temu dowiedzie, że jest starszy i mądrzejszy, niż ktokolwiek przypuszcza. Udowodni nawet, że jest na tyle duży, by bawić się kolejką tatusia albo przynajmniej siedzieć obok niego i obserwować pociągi, czego nie wolno mu robić, a czego bardzo pragnie. Samochód stoi na podjeździe. Chłopiec kładzie na siedzeniu poduszkę, by móc patrzeć ponad kierownicę. Ale wtedy odkrywa, że nie jest w stanie dosięgnąć stopą pedału hamulca albo gazu. Szuka jakiegoś przedmiotu i obok garażu znajduje kawałek drewna, długi na trzy stopy drąg sosnowy, który jest właśnie tym, czego potrzebuje. Ocenia, że może go użyć do wciśnięcia pedałów, których nie może dosięgnąć stopami. Jedną ręką trzyma drąg, drugą kierownicę. Siedząc już w samochodzie uruchamia silnik i manipuluje przy biegach. Słyszy to jego matka. Wychodzi przed dom. Widzi swoją małą córeczkę, która staje za samochodem. Matka krzyczy do chłopca i dziewczynki, a oni machają do niej. Gdy matka biegnie w stronę samochodu, chłopcu udaje się w końcu wrzucić wsteczny bieg i wcisnąć drewnianym drągiem pedał gazu. Pojazd rusza do tyłu. Szybko. Wystrzela jak z procy. Uderza dziecko. Dziewczynka upada. Urwany krzyk. Koło najeżdża na jej kruchą czaszkę. Mała główka pęka jak balon wypełniony krwią. I gdy przyjeżdża karetka, lekarz znajduje matkę, siedzącą na trawniku, z rozrzuconymi nogami i bezmyślną twarzą, powtarzającą w kółko to samo: po prostu pękła z trzaskiem. Pękła z trzaskiem i otworzyła się. Jej mała główka. Po prostu pękła z trzaskiem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Głos Nocy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Głos Nocy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Głos Nocy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.