Dean Koontz - Groza

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Groza» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Groza: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Groza»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Alex i Courtney wzięli ślub i pragną przeprowadzić się do San Francisco, by tam rozpocząć nowe życie w przepieknym domu na przedmieściu.
Niestety, Alexa trzymają jeszcze w Filadelfii interesy, obiecuje więc żonie, że przyjedzie do Kaliforni razem z jej bratem, Colinem tak szybko, jak to będzie mozliwe. Musi pokonac trzy tysiące mil. Nie wie jednak, że droga ta zamieni się w piekło.
Ktoś podąża bowiem jego tropem. Ktoś, kto wie o nim wszystko, zna nawet jego przeznaczenie – opętany nienawiścią, psychopatyczny morderca.
Zaczyna się przerażający wyścig…

Groza — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Groza», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Trasa międzystanowa siedemdziesiąt, prosta, wielopasmowa droga, wycięta z nizinnych połaci Ameryki, wiodła ich w stronę granic stanu Illinois. Była to wygodna, stosunkowo bezpieczna trasa przeznaczona dla szybkiego ruchu i stworzona dla narodu, który zawsze się spieszy. Choć Doyle też się spieszył, chcąc znowu być z Courtney, podzielał w pewnym stopniu rozczarowanie Colina związane z ich trasą. Była prosta i szybka, ale jednocześnie pozbawiona charakteru.

Pola wiosennej pszenicy, niskiej, delikatnej i zielonej, zaczęły wypełniać otwartą przestrzeń po obu stronach autostrady. Początkowo te tchnące świeżością zielone obszary wraz z systemem przewodów irygacyjnych, z których tryskała woda, wydawały się czymś względnie interesującym. Jednak po niedługim czasie widok pól stał się monotonny.

Colin był wyjątkowo rozmowny, pomimo zadeklarowanego pesymizmu, z jakim odnosił się do perspektywy długiego poranka, i sprawił, że dwie pierwsze godziny podróży upłynęły im przyjemnie i szybko. Rozmawiali o tym, jak będzie wyglądało ich życie w Kalifornii, o lotach kosmicznych, astronautach, science fiction, rock and rollu, piratach, żaglowcach i Księciu Draculi – o tym ostatnim głównie dlatego, że Colin miał na sobie zielono-czarną koszulkę z wizerunkiem szczerzącego kły i ciskającego przerażające spojrzenie Christophera Lee, makabrycznie zdobiącego chudą pierś chłopca.

Wreszcie, po przejechaniu granicy między Indianą a Illinois, w rozmowie nastąpiła przerwa. Colin, korzystając z pozwolenia Doyle’a, odpiął swój pas, wychylił się do przodu i poszukał w radio nowej stacji.

By upewnić się, że nic nie najedzie na nich od tyłu, gdy chłopiec jest w tak niebezpiecznej pozycji, na samym brzegu siedzenia, Alex spojrzał w lusterko, by rzucić okiem na nieliczne samochody, jadące za nimi po szerokiej trasie.

W tym momencie dostrzegł furgonetkę chevroleta.

Szybko odwrócił wzrok i spojrzał na drogę.

Z początku nie chciał uwierzyć w to, co zobaczył, był pewien, że wszystko jest owocem jego wyobraźni. Potem zaczął przekonywać samego siebie, że skoro po drogach Ameryki poruszają się tysiące bagażówek, to akurat ta jest najprawdopodobniej jedną z nich, a nie tym pojazdem, który wlókł się za nimi w pierwszym etapie ich podróży.

Colin usadowił się z powrotem na swym fotelu i bez dyskusji zapiął pas. Wygładzając starannie koszulkę, spytał”

– Może być?

– Co?

Colin przekrzywił głowę i spojrzał ze zdumieniem na Doyle’a.

– Stacja, oczywiście. Cóż by innego?

– Jasne. Jest świetna.

Lecz Alex był tak rozkojarzony, że właściwie nie zdawał sobie sprawy, jaki rodzaj muzyki chłopiec wybrał. Zerknął z niechęcią w lusterko po raz drugi.

Bagażówka wciąż podążała ich tropem i nie była jedynie wytworem jego przemęczonej wyobraźni, który można łatwo zlekceważyć, trzymała się z tyłu w odległości mniejszej niż ćwierć mili, dobrze widoczna w porannym słońcu, choć ponuro złowieszcza.

Doyle pomyślał, bez żadnego związku, o człowieku ze stacji benzynowej, którego napotkali w pobliżu Harrisburga, i o grubym wcieleniu konserwatyzmu za kontuarem Lazy Time Motel. Ten znajomy i niekontrolowany dreszcz, zmora jego dzieciństwa, z którego nigdy całkiem nie wyrósł, pojawił się w jego żołądku oraz jelitach i zdawał się wywoływać cichy i irracjonalny strach. Gdzieś w głębi duszy Doyle przyznawał się przed samym sobą do tego, co musiał przyjąć po raz pierwszy do wiadomości przed dwudziestu laty: że jest mianowicie niepoprawnym tchórzem. Jego pacyfizm nie opierał się na rzeczywistych, moralnych nakazach, ale na ciągłym strachu przed przemocą. Jakie właściwie niebezpieczeństwo stanowiła furgonetka, jeśli głębiej się nad tym zastanowić? Jaką uczyniła szkodę albo jaką groźbę stanowiła?

Jeśli wydawała się złowroga, to była taka tylko w jego przekonaniu. Jego strach był nie tylko irracjonalny, ale również przedwczesny i prymitywny. Nie miał powodów obawiać się furgonetki bardziej niż Cheta czy kobiety w motelu.

– Znów za nami jedzie, co? – stwierdził Colin.

– Kto?

– Nie udawaj Greka – powiedział chłopiec.

– No dobra, jest za nami jakaś bagażówka.

– W takim razie to on.

– To może być ktoś inny.

– To zbyt przypadkowe – rzekł Colin, pewny swego.

Doyle milczał przez dłuższą chwilę. Potem powiedział”

– Obawiam się, że masz rację. To zbyt przypadkowe. Znów jest za nami, zgoda.

5

– Zjadę z trasy i zatrzymam się na poboczu – powiedział Alex, lekko naciskając hamulec.

– Po co?

– Żeby zobaczyć, co zrobi.

– Myślisz, że też się zatrzyma? – spytał Colin.

– Może. – Doyle miał szczerą nadzieję, że tak się nie stanie.

– Nie zrobi tego. Jeśli to naprawdę agent FBI, to jest za sprytny, żeby dać się na to złapać. Przemknie obok nas, jak gdyby nas nie zauważył, a potem poszuka nas na trasie.

Alex był zbyt napięty, żeby uczestniczyć w tej chłopięcej grze. Zacisnął usta, które tworzyły wąską, groźną linię, i zwolnił jeszcze bardziej, po czym spojrzał za siebie i zobaczył, że furgonetka też zwalnia. Czując przyspieszone bicie serca zjechał na pobocze, gdzie żwir chrzęścił pod szerokimi oponami, i zatrzymał się na dobre.

– No? – spytał Colin, podniecony takim obrotem sprawy.

Alex ustawił lusterko wsteczne i patrzył jak furgonetka zjeżdża z trasy i zatrzymuje się jakieś ćwierć mili za nimi.

– Cóż, okazuje się, że to nie jest człowiek z FBI.

– Hej, to wspaniale! – wykrzyknął chłopiec, najwyraźniej uradowany niespodziewaną zmianą sytuacji. – Kto to może być?

– Nie mam ochoty o tym myśleć – powiedział Doyle.

– A ja mam.

– No to pomyśl po cichu.

Zdjął nogę z hamulca i wjechał z powrotem na trasę, gładko osiągając odpowiednią prędkość. Między nimi a furgonetką pojawiły się dwa samochody, stwarzając złudne poczucie izolacji i bezpieczeństwa. Jednak w ciągu paru minut chevrolet wyprzedził inne wozy i znów usadowił się za thunderbirdem.

Czego on chce, zastanawiał się Doyle.

Wyglądało niemal tak, jak gdyby nieznajomy za kierownicą chevroleta jakimś cudem wiedział o skrywanym tchórzostwie Doyle’a i bawił się nim.

Okolica była jeszcze bardziej płaska niż przedtem, jak gigantyczna plansza do gry, a droga prostsza i bardziej otępiająca.

Minęli wjazd na trasę do Effingham; teraz wszystkie znaki informowały ze znacznym wyprzedzeniem o drodze dojazdowej do Decatur i o odległości dzielącej od St. Louis, podawanej w dziesiątkach mil.

Alex przekraczał o pięć mil dozwoloną prędkość, wyprzedzając wolniejsze samochody, ale trzymał się przeważnie prawego pasa ruchu. Nie zdołał zgubić chevroleta.

Po przejechaniu dziesięciu mil zwolnił i znów zjechał na pobocze, patrząc jak furgonetka robi to samo.

– Czego on do cholery chce? – spytał Doyle.

– Zastanawiam się nad tym – odparł Colin, marszcząc brwi. – Ale nie mogę go rozgryźć.

Doyle ponownie wjechał na trasę i powiedział”

– Możemy osiągnąć znacznie większą prędkość niż taka furgonetka. Znacznie większą. Zostawimy go w tyle.

– Jak na filmach – odrzekł Colin, klaszcząc w dłonie. – Gaz do dechy!

Choć Doyle w przeciwieństwie do Colina nie był zachwycony perspektywą szaleńczej ucieczki i pogoni, zaczął stopniowo wciskać pedał gazu w podłogę. Czuł jak duży samochód trzęsie się, kołysze, po czym znów odzyskuje równowagę, zbliżając się błyskawicznie do szczytu swych możliwości, które próbowano z niego wydusić. Pomimo niemal doskonałego wyciszenia, docierały do nich odgłosy drogi: stłumiony, ale narastający grzmot, towarzyszący rytmicznej pracy silnika i przeraźliwy, pełen protestu płacz porywistego wiatru, przeciskającego się między listwami osłony na chłodnicę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Groza»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Groza» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Groza»

Обсуждение, отзывы о книге «Groza» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x