Dean Koontz - Groza

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Groza» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Groza: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Groza»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Alex i Courtney wzięli ślub i pragną przeprowadzić się do San Francisco, by tam rozpocząć nowe życie w przepieknym domu na przedmieściu.
Niestety, Alexa trzymają jeszcze w Filadelfii interesy, obiecuje więc żonie, że przyjedzie do Kaliforni razem z jej bratem, Colinem tak szybko, jak to będzie mozliwe. Musi pokonac trzy tysiące mil. Nie wie jednak, że droga ta zamieni się w piekło.
Ktoś podąża bowiem jego tropem. Ktoś, kto wie o nim wszystko, zna nawet jego przeznaczenie – opętany nienawiścią, psychopatyczny morderca.
Zaczyna się przerażający wyścig…

Groza — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Groza», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Miło to słyszeć. Sama jestem maniakiem seksualnym – i nie mogę się doczekać, kiedy będę miała cię w tym nowym łóżku.

– Ja też – odrzekł z uśmiechem.

– Już od kilku nocy mogę podziwiać widok z tego cholernego okna sypialni – powiedziała. – Dziś wieczór jest jeszcze bardziej niesamowity niż wczoraj. Widać światła nad zatoką, wszystkie są otoczone aureolą i migoczą.

– Tęsknię za tym domem, w którym jeszcze nie spałem – powiedział Doyle.

Tęsknił też za jej ciałem, a brzmienie głosu Courtney rozpalało go jeszcze bardziej.

– Kocham cię – wyznała.

– Ja też.

– Powiedz to.

– Mam tu publiczność – odparł Doyle, patrząc na Colina.

Chłopiec słuchał, skupiony, jak gdyby docierały do niego wypowiedzi obu uczestników tej konwersacji.

– Colin nie będzie zakłopotany – powiedziała. – Miłość w ogóle nie wprawia go w zakłopotanie.

– OK – powiedział. – Kocham cię.

Colin wyszczerzył zęby w uśmiechu i objął się ramionami.

– Zadzwoń jutro wieczorem.

– Według rozkładu – przyrzekł.

– Pożegnaj ode mnie Colina.

– Pożegnam.

– Dobranoc, kochanie.

– Dobranoc, Courtney.

Tęsknił za nią tak bardzo, że przerwanie połączenia odczuł jak pociągnięcie nożem po skórze.

Gdy George Leland wprowadził wynajętą furgonetkę chevroleta na wyasfaltowany parking przed Lazy Time Motel, ujrzał napis WSZYSTKIE POKOJE ZAJĘTE utworzony z zielonych, neonowych liter. Nie przejmował się tym, ponieważ nigdy nie zamierzał zatrzymać się tutaj. Nie był tak bogaty jak Doyle, nie miał tyle szczęścia; nie stać go było nawet na wynajęcie pokoju w tym motelu. Jechał po prostu wzdłuż krótkiego skrzydła, a następnie wzdłuż długiego, aż dostrzegł thunderbirda.

Uśmiechnął się, zadowolony z siebie.

– Zgodnie z notatnikiem – powiedział. – Jesteś bardzo dokładny, Doyle.

Po chwili oddalił się od Lazy Time Motel, zanim ktoś zdołałby go zauważyć. Jechał dalej, mijając ze dwa tuziny moteli, niektóre typu Lazy Time, inne bardziej luksusowe. W końcu dotarł do obskurnego, drewnianego budynku ze znakiem informującym o wolnych pokojach i skromnym, surowym neonem przy wejściu: KRAINA MARZEŃ. Miejsce to wyglądało jak tani zajazd, gdzie spędza się noc za osiem dolarów. Podjechał pod motel i zaparkował obok recepcji.

Opuścił szybę i ustawił boczne lusterko tak, by móc spojrzeć za siebie. Gdy wyciągał z kieszeni grzebień, zauważył kilka ciemnych smug na twarzy. Potarł brud, powąchał rękę, potem dotknął językiem. Krew. Zdumiony, otworzył drzwi i przyjrzał się swojemu ubraniu. W świetle wewnętrznej lampki dostrzegł, że spodnie i koszula z krótkimi rękawami poplamione są krwią. Miękkie, białe włosy na lewym ręku były teraz sztywne i czerwone.

Skąd się wzięła?

I kiedy się pobrudził?

Wiedział, że nie skaleczył się, nie mógł jednak pojąć, do kogo należała ta krew, jeśli nie do niego. Gdy się nad tym wszystkim zastanawiał, poczuł, że zbliża się jeden z tych ostrych napadów migreny. I wtedy, gdzieś w głębi jego umysłu, coś obrzydliwego zadrżało i przewróciło się z hukiem; i choć wciąż nie mógł sobie przypomnieć, czyja to krew wylała się na niego, wiedział, że nie odważy się wynająć pokoju na najbliższą noc, mając na sobie poplamione ubranie.

Modląc się, by ból głowy ustąpił choć na chwilę, poprawił lusterko, zamknął drzwi, uruchomił silnik i oddalił się od motelu. Przejechał pół mili i zaparkował przed opuszczoną stacją benzynową. Otworzył walizkę i wyjął czyste, świeże ubranie. Rozebrał się, wytarł twarz i ręce chusteczkami papierowymi i własną śliną, a następnie włożył czyste ubranie.

Wciąż czuł zmęczenie po podróży i ból głowy, ale wyglądał na tyle dobrze, że mógł pokazać się recepcjoniście w motelu.

Kwadrans później był w swoim pokoju w Krainie Marzeń. Trudno było to nazwać pokojem. Dziesięć stóp na dziesięć plus maleńka, osobna łazienka. Bardziej przypominał miejsce, do którego człowiek jest wpychany siłą, niż takie, do którego wchodzi z własnej woli. Ściany były brudnożółte, porysowane, poplamione odciskami palców, nawet upstrzone pajęczynami w rogach pod sufitem. Fotel był wygodny, choć wiekowy. Biurko opierało się na zielonych stalowych nogach, a na jego blacie widniały ślady po niedopałkach, przypominające robaki. Łóżko było wąskie, miękkie, a kołdra połatana.

George Leland w gruncie rzeczy nie zdawał sobie sprawy ze stanu, w jakim znajdował się pokój. Było to dla niego tylko miejsce, jak każde inne.

W tej chwili był głównie zajęty zwalczaniem bólu głowy, który narastał za prawym okiem. Postawił walizkę u stóp zapadającego się łóżka i zdjął ubranie. Zamknął się w kabinie z prysznicem i spłukał z siebie zmęczenie strumieniem ciepłej wody. Stał przez długie minuty, pozwalając, by woda rozpryskiwała się na potylicy i karku, ponieważ odkrył kiedyś, że ta metoda czasem łagodzi, a nawet skutecznie zapobiega zbliżającej się migrenie. Tym razem jednak woda nie przyniosła ulgi. Gdy się wytarł, czuł wszystkie oznaki nadchodzącej migreny: zawrót głowy, wirowanie świetlistego punkciku, który rósł na siatkówce prawego oka, niezdarność, słabe, ale uporczywe mdłości…

Przypomniał sobie, że nie jadł śniadania i kolacji, a jedynie pół lunchu w połowie dnia. Być może ból głowy został wywołany brakiem posiłku. Nie był głodny – w każdym razie nie cierpiał z powodu podświadomego ćwiczenia woli. Ubrał się jednak, wyszedł z pokoju i kupił jedzenie w automatach ustawionych obok telefonu w skąpo oświetlonym pasażu motelowym. Pożywił się zawartością dwu puszek coli, paczką krakersów z masłem orzechowym i batonem Herseya z migdałami.

Jednak ból głowy nie ustępował. Pulsował gdzieś w samym środku jego wnętrza, napływał rytmicznymi falami, zmuszając go do absolutnego bezruchu, który pozwalał znieść tę agonię. Nawet gdy podnosił dłoń do czoła, natychmiastowe uderzenie bólu doprowadzało go do granic delirium. Wyciągnął się na łóżku, płasko na plecach, ściskając szarą pościel w obu potężnych dłoniach, i po chwili nie zbliżał się już nawet do granic delirium, ale zapadł w jego głębinach. Przez ponad dwie godziny leżał sztywno jak kloc, podczas gdy pot spływał po jego ciele niczym wilgoć po szklance z lodowato zimną wodą. Wyczerpany, wyżęty jak ścierka, cicho pojękując, przeszedł wreszcie z tego na wpół świadomego transu w niespokojny, ale względnie bezbolesny sen.

Jak zwykle dręczyły go koszmary. W jego chorym umyśle pojawiały się i znikały groteskowe obrazy, jak wizje zrodzone na samym dnie diabelskiego kalejdoskopu, nie związane ze sobą, każdy stanowiący odrębną całość, każdy będący przerażającym akordem, który jeszcze powróci: długie, wąskie noże, z których kapała krew do miseczki utworzonej z kobiecej dłoni, robaki pełzające po zwłokach, ogromne piersi obejmujące go i przykrywające w ciepłej, wilgotnej pieszczocie, mnóstwo rozbiegających się karaluchów, stada czujnych szczurów o czerwonych oczach, czekających na dogodny moment, by skoczyć na niego, skrwawieni kochankowie wijący się w ekstazie na marmurowej podłodze. Courtney, naga i także wijąca się na zakrwawionej posadzce, rewolwer wystrzelający pociski prosto w smukły, kobiecy brzuch…

Koszmary przeminęły. W chwilę później minął też sen. Leland zajęczał i usiadł na łóżku, ściskając dłońmi głowę. Ból zniknął, ale jego wspomnienie stanowiło jeszcze jedną mękę. Po tych atakach zawsze czuł się straszliwie bezradny, bezbronny. I samotny. Bardziej samotny, niż może znieść to człowiek.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Groza»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Groza» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Groza»

Обсуждение, отзывы о книге «Groza» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x