„Nie jest pani tylko tą osobą, którą jest. Nie jest pani tylko Grace Mitowski”. – Znów słyszała jego słowa.
Wiedziała, że rozwiązanie zagadki leży w zasięgu ręki. Czuła w sobie obecność mrocznej wiedzy, skrywanych długo wspomnień, oczekujących na ujawnienie. Bała się je wyciągnąć na światło dzienne, ale musiała to zrobić, dla dobra Carol, a być może i swojego.
Nagle poczuła dym, duszący zapach płonącego drewna i smoły. Ciągle stała w swojej jasnej, czystej kuchni, a widziała płomienie i słyszała trzask ognia, chociaż nie było żadnego pożaru, tutaj, teraz, w tym miejscu i czasie.
Serce waliło jej jak szalone, usta stały się suche.
Zamknęła oczy i zobaczyła gorejący dom tak wyraźnie jak w swoich koszmarnych snach. Widziała drzwi do piwnicy i słyszała, jak woła Laurę.
Wiedziała, że to nie tylko sen. To było wspomnienie, uśpione przez lata i teraz wydobywające się na światło dzienne, uświadamiające jej, że nie jest tylko Grace Mitowski.
Otworzyła oczy.
Gorące powietrze zapierało dech.
Czuła, że władają nią siły, których nie mogła pojąć. Czy tego chcę? – pomyślała. – Czy rzeczywiście chcę popłynąć z nimi, odkryć prawdę i zburzyć swój mały świat? Czy to zniosę?
Czułą gęstniejący dym, który nie istniał.
Słyszała huk płomieni, których nie było.
Nie mam już chyba odwrotu – pomyślała.
Podniosła ręce do twarzy i patrzyła na nie zdumiona – posiniaczone, skrwawione dłonie, zdarty naskórek, drzazgi wbite w ciało. Drzazgi z drzwi piwnicy, w które waliła tak dawno, dawno temu.
O dziesiątej, kiedy zadzwonił telefon, Paul siedział już prawie godzinę przy biurku. Czuł natchnienie i praca szła mu gładko. Podniósł słuchawkę i powiedział, trochę zniecierpliwiony”
– Tak?
Jakiś nieznajomy kobiecy głos spytał”
– Czy mogłabym rozmawiać z doktor Tracy?
– Przy telefonie.
– Och, nie… z panią doktor Tracy, z kobietą.
– To moja żona – odparł. – Wyjechała z miasta na kilka dni. Może coś przekazać?
– Tak, bardzo proszę powiedzieć, że dzwoniła Polly z przychodni Maugham i Crichton.
Zapisał pośpiesznie nazwisko w notesie.
– A o co dokładnie chodzi?
– Pani doktor była u nas wczoraj po południu z dziewczynką cierpiącą na amnezję…
– Tak. – Paul nagle bardzo się zainteresował. – Znam tę sprawę.
– Doktor Tracy pytała, czy słyszeliśmy kiedykolwiek o Millicent Parker.
– Zgadza się. Opowiadała mi o tym. Wywnioskowałem, że to jeszcze jeden ślepy zaułek.
– Wczoraj na to wyglądało – powiedziała Polly – teraz jednak okazało się, że jeden z lekarzy zna to nazwisko. I to sam doktor Maugham.
– Niech pani posłucha. Może zamiast czekać, aż żona do pani zadzwoni, opowie mi pani, do czego doszliście. A ja jej przekażę informację.
– Oczywiście, czemu nie? Widzi pan, doktor Maugham jest założycielem tej przychodni. Kupił tę posiadłość osiemnaście lat temu i osobiście nadzorował renowację ścian zewnętrznych i wnętrza. Ma naturę szperacza, wiec zrozumiałe, że chciał znać dzieje budynku. Dowiedział się, że dom zbudował w 1902 roku Randolph Parker. Parker miał córkę imieniem Millicent.
– W 1902 roku?
– Zgadza się.
– Ciekawe.
– Nie wie pan jeszcze najważniejszego – mówiła Polly typowym dla plotkarki tonem. – W 1905 roku, w wieczór poprzedzający przyjęcie z okazji szesnastych urodzin Millie, pani Parker była w kuchni i ozdabiała wielki tort dla córki. Millie zaczaiła się za jej plecami i czterokrotnie dźgnęła ją w plecy.
Paul bezmyślnie złamał ołówek, którym notował dane relacjonowane przez Polly.
– Dźgnęła własną matkę? – spytał, mając nadzieję, że nie dosłyszał.
– Okropne, prawda?
– Zabiła ją? – spytał odrętwiały.
– Nie. Doktor Maugham mówi, że według doniesień prasowych dziewczynka użyła noża o krótkim ostrzu. Nie wszedł tak głęboko, by spowodować poważne obrażenia. Żaden ważny narząd ani naczynie krwionośne nie zostały uszkodzone. Louise Parker, czyli matka, zdołała chwycić z wieszaka topór do mięsa, próbując nastraszyć dziewczynkę, ale Millie widać całkiem postradała zmysły, bo znów rzuciła się na panią Parker i pani Parker zmuszona była użyć tego topora.
– Jezu.
– Taak. – Polly wyraźnie była usatysfakcjonowana wrażeniem, jakie wywołały jej słowa. – Doktor Maugham twierdzi, że uderzyła toporem w szyję dziewczynki. Niemal odrąbała jej głowę. Czyż to nie straszne? Ale cóż mogła zrobić? Pozwolić, żeby dziecko dalej dźgało ją nożem?
Oszołomiony Paul pomyślał o wczorajszym seansie terapii hipnotycznej, który Carol szczegółowo mu zrelacjonowała. Podobno Jane utrzymywała, że jest Millicent Parker, pisemnie odpowiadała na pytania, twierdząc, że nie może mówić, bo ma odciętą głowę.
– Jest pan tam? – dopytywała się Polly.
– O, hm… przepraszam. Czy to wszystko?
– Wszystko? Jeszcze panu mało?
– Nie – odparł. – Ma pani całkowitą rację. Dosyć. A nawet więcej niż dosyć.
– Nie wiem, czy te informacje w jakikolwiek sposób pomogą pani doktor Tracy.
– Jestem pewien, że tak.
– Chociaż wątpię, czy ta historia może mieć coś wspólnego z dziewczynką, którą przyprowadziła wczoraj ze sobą…
– Też tak uważam – odrzekł Paul.
– …jako że Millicent Parker zmarła przed siedemdziesięciu sześciu laty.
Grace stała przy biurku w swoim gabinecie, szukając w słowniku interesującego jej hasła.
REINKARNACJA rzecz. l. doktryna głosząca, że dusza po śmierci ciała powraca na ziemię w innym ciele lub postaci. 2. powtórne narodziny duszy w nowym ciele. 3. nowe wcielenie jakiejś osoby.
Bzdura? Nonsens? Przesąd? Głupota?
Kiedyś, nie tak dawno, właśnie tych słów by użyła, aby podać własną, suchą definicję reinkarnacji. Ale nie teraz. Już nie.
Zamknęła oczy i bez najmniejszego wysiłku przywołała obraz płonącego domu. Po prostu go widziała; świadoma, obecna, waliła pięściami w drzwi piwnicy. Nie była już Grace Mitowski, była Rachael Adams, ciotką. Laury.
Nie tylko tę dramatyczną scenę z życia Rachael mogła przywołać z tak ostrą wyrazistością. Znała najintymniejsze myśli tej kobiety, jej nadzieje i marzenia, niechęci i obawy; dzieliła jej najgłębiej skrywane sekrety, bo te myśli, nadzieje, marzenia, obawy i sekrety były jej własnością.
Otworzyła oczy i potrzebowała zaledwie chwili, by przestawić się na świat współczesny.
REINKARNACJA
Zamknęła słownik.
Boże, dopomóż – pomyślała. – Czy ja w to wierzę? Czy naprawdę żyłam już przedtem? I Carol już żyła? I dziewczynka, którą nazwano Jane Doe?
Jeśli to prawda, jeśli dano jej szansę – przypominając poprzednie wcielenie, Rachael Adams – ocalenia życia Carol w obecnym wcieleniu, to marnuje cenny czas.
Podniosła słuchawkę, żeby zadzwonić do Tracych, zastanawiając się, jak na Boga, sprawić, aby jej uwierzyli.
Brak sygnału.
Przycisnęła kilka razy widełki.
Nic.
Odłożyła słuchawkę i podążyła wzrokiem za przewodem aż do gniazdka w ścianie. Został przegryziony. Na pół.
Arystofanes.
Przypomniała sobie inne rzeczy, które powiedział jej w ogrodzie Palmer Wainwright: „Są pewne siły, mroczne i potężne, które chcą, aby wydarzenia potoczyły się zgodnie z ich planami. Dążą do tragedii. Chcą znów być świadkiem jej końca, pełnego gwałtu i krwi… Rosną w siłę… dobre i złe, wrogie i przyjazne. Ty jesteś po właściwej stronie, Grace. Ale kot, och, to inna historia. Przez cały czas musisz się strzec kota”.
Читать дальше