– Tak zrobię. Na pewno. – Zamrugała oczami. – O Boże, nawet nie spytałam pana, jak ona się nazywa.
Krzaczaste brwi znów się uniosły.
– Hm, mamy z tym pewien problem.
– Problem? – Napięcie Carol wróciło. – Co ma pan na myśli? Nie pamięta swojego nazwiska?
– Jeszcze sobie nie przypomniała, ale…
– O Boże…
– …przypomni sobie.
– Powiedział pan, że żadnych wstrząsów…
– Przysięgam pani, to nic poważnego – uspokajał ją Hannaport.
Wziął jej dłoń w swoje silne, duże dłonie i trzymał tak, jak gdyby Carol w każdej chwili mogła pęknąć i rozpaść się.
– Proszę się nie denerwować. Dziewczynka wyzdrowieje. Chwilowa utrata pamięci w jej przypadku nie jest objawem jakiegoś poważnego wstrząsu czy uszkodzenia mózgu. Nie jest oszołomiona ani zdezorientowana. Ma normalne pole widzenia i świetne postrzeganie głębi. Testowaliśmy jej procesy myślowe za pomocą paru działań matematycznych, jak dodawanie, odejmowanie, mnożenie, i wypadły bezbłędnie. Umie przeliterować każde słowo, jest w tym cholernie dobra. Po prostu cierpi na lekką amnezję. To amnezja selektywna, rozumie pani, utrata tylko wspomnień osobistych, a nie utrata zdolności i umiejętności oraz całego bloku pojęć. Nie zapomniała, jak się czyta i pisze, jedynie kim jest, skąd pochodzi i jak się tu dostała. Brzmi to poważniej, niż wygląda w rzeczywistości. Jest oczywiście zażenowana i zalękniona. Amnezja selektywna jest jednak najłatwiejszą do wyleczenia postacią tej choroby.
– Wiem – powiedziała Carol. – A mimo wszystko wcale nie czuję się przez to lepiej.
Hannaport ścisnął jej rękę stanowczo, choć ostrożnie.
– Ta postać amnezji bardzo rzadko pozostaje czy choćby utrzymuje się dłużej. Najprawdopodobniej przypomni sobie, kim jest, jeszcze przed kolacją.
– A jeśli nie?
– Wtedy policja ustali jej dane, a w momencie kiedy usłyszy swoje nazwisko, wszystko stanie się jasne.
– Nie miała przy sobie dowodu tożsamości.
– Wiem, rozmawiałem z policjantami.
– Co więc się stanie, jeśli nie zdołają ustalić, kim jest?
– Zdołają. – Poklepał ją po ręce, zbierając się do odejścia.
– Na czym opiera pan swoje przeświadczenie?
– Jej rodzice zgłoszą zaginięcie. Policja otrzyma od nich zdjęcie i skojarzy sprawę. To chyba brzmi logicznie.
Zmarszczyła brwi.
– A jeśli rodzice nie zgłoszą zaginięcia?
– Dlaczego mieliby tego nie zrobić?
– Cóż mogła na przykład uciec poza granice swojego stanu, a tutejsza policja nie musi o tym wiedzieć.
– Z tego, co wiem, dzieciaki najczęściej wybierają jako cel ucieczek Nowy Jork, Kalifornię i Florydę. Każde inne miejsce z wyjątkiem Harrisburga w stanie Pensylwania.
– Od każdej reguły są wyjątki.
Hannaport zaśmiał się cicho i potrząsnął głową.
– Gdyby pesymizm był konkurencją sportową, wygrałaby pani puchar świata.
Spojrzała zdumiona, a potem uśmiechnęła się.
– Przykro mi. Chyba jestem wyjątkowo ponura.
Zerknął na zegarek i podniósł się z krzesła.
– Tak, chyba tak. Zważywszy zwłaszcza na fakt, w jak dobrym stanie jest dziewczynka. Mogło być o wiele gorzej.
Carol też się podniosła. Pośpiesznie, połykając słowa, powiedziała”
– Proszę mnie zrozumieć, ale na co dzień mam do czynienia z trudnymi dziećmi, i moja praca polega na pomaganiu im. Zawsze chciałam to robić – pracować z chorymi dziećmi, uzdrawiać – a teraz jestem odpowiedzialna za ból, którego doświadcza ta biedna dziewczynka.
– Nie wolno pani tak mówić. Pani nie miała zamiaru jej krzywdzić.
Carol kiwnęła głową.
– Wiem, że nie zachowuję się całkiem racjonalnie, ale nic na to nie mogę poradzić.
– Czekają na mnie pacjenci – rzekł Hannaport, zerkając na zegarek. – Jeśli pani pozwoli, powiem coś, co powinno ostatecznie uwolnić panią od poczucia winy.
– Bardzo proszę.
– Dziewczynka odniosła jedynie niewielkie obrażenia fizyczne. Jeśli więc o to chodzi, nie powinna się pani obwiniać. A jeśli chodzi o jej amnezję… cóż, może ten wypadek nie ma z tym nic wspólnego.
– Nic wspólnego? Kiedy uderzyła głową w samochód albo o jezdnię…
– Jestem pewny, że uderzenie głową nie jest jedyną przyczyną amnezji. W takich sytuacjach nie jest to nawet decydujący czynnik. Stres, szok emocjonalny mogą w rezultacie spowodować utratę pamięci. Nie poznaliśmy ludzkiego umysłu na tyle, by stwierdzić z całą pewnością, co na ogół powoduje amnezję. Jeśli chodzi o tę dziewczynkę, wszystko wskazuje na to, że znajdowała się w tym stanie, zanim wpadła pod koła pani samochodu. – Każdy argument przemawiający za jego teorią Hannaport podkreślał, wyliczając na palcach. – Po pierwsze – nie miała żadnego dowodu tożsamości. Po drugie – wędrowała w ulewnym deszczu bez płaszcza czy parasolki, jak w zamroczeniu. Po trzecie – z tego, co mówią świadkowie, zrozumiałem, że zachowywała się bardzo dziwnie. – Wymachiwał trzema podniesionymi palcami. – Trzy poważne powody, dla których nie powinna pani tak pochopnie się obwiniać.
– Może ma pan rację, ale ja wciąż…
– Mam rację – stwierdził zdecydowanie. – Nie ma tu żadnego „może”. Proszę odpocząć, doktor Tracy.
Jakaś kobieta o ostrym, nosowym głosie poszukiwała doktora Hannaporta przez radiowęzeł szpitalny.
– Dziękuję, że poświęcił mi pan czas. Był pan nad wyraz uprzejmy.
– Proszę wrócić tu wieczorem i porozmawiać z dziewczynką, jeśli pani chce. Jestem pewny, że ona nie ma do pani żalu.
Odwrócił się i szybkim krokiem wyszedł z barwnej poczekalni. Powiewały za nim poły białego fartucha.
Carol podeszła do automatu telefonicznego i zadzwoniła do swojego gabinetu. Wyjaśniła sytuację sekretarce, Thelmie, i poprosiła o umówienie dzisiejszych pacjentów na inny termin. Potem zadzwoniła do domu, a Paul odebrał po trzecim sygnale.
– Właśnie wychodziłem – powiedział. – Muszę pojechać do biura O’Briana i wziąć nowy zestaw formularzy. Nasze dokumenty zginęły wczoraj w tym bałaganie. Jak na razie, zapowiada się taki dzień, że lepiej było nie wstawać.
– U mnie to samo.
– Co się stało?
Opowiedziała o wypadku i streściła rozmowę z doktorem Hannaportem.
– Mogło być gorzej – podsumował Paul. – Trzeba przynajmniej się cieszyć, że nikt nie został zabity lub okaleczony.
– Wszyscy mi to powtarzają: „Mogło być gorzej, Carol”, ale i tak czuję się okropnie.
– Nic ci się nie stało?
– Nie. Już ci mówiłam.
– Nie mam na myśli urazu fizycznego. Czy pozbierałaś się emocjonalnie? Słyszę, że jesteś roztrzęsiona.
– Bo tak jest. Ale tylko troszeczkę.
– Przyjadę do szpitala – zdecydował.
– Nie, nie. To niekonieczne.
– Jesteś pewna, że możesz prowadzić?
– Bez problemu przyjechałam tu po wypadku, a teraz czuję się lepiej niż wtedy. Nic mi nie będzie. Zamierzam teraz podjechać do Grace. Mam stąd bliżej niż do domu. Muszę wyczyścić, wysuszyć i wyprasować ubranie. Muszę też wziąć prysznic. Chyba zjem z nią wczesną kolację, a potem wrócę do szpitala w czasie odwiedzin.
– Kiedy będziesz w domu?
– Prawdopodobnie nie przed wpół do dziewiątej.
– Będę za tobą tęsknił.
– Ja za tobą też.
– Pozdrów ode mnie Grace – poprosił. – I powiedz jej, że uważam ją za nowego Nostradamusa.
– Co to ma znaczyć?
– Grace dzwoniła do mnie. Powiedziała, że miała ostatnio dwa koszmarne sny i ty występowałaś w obu. Obawiała się, że coś ci się może przydarzyć.
Читать дальше