Dean Koontz - Północ

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Północ» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Północ: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Północ»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Moonliht Cove, nadmorskie miasteczko w północnej części Kalifornii, boryka się z szalejącą plaga tajemniczych zgonów. Ofiary Gina w niewyjaśnionych okolicznościach, a ich ciała są pośpiesznie kremowane, by zapobiec autopsji. Do zbadania sprawy zostaje oddelegowany doświadczony agent FBI Sam Booker, który przybywa na miejsce incognito. Przyjdzie mu zmierzyć się z koszmarem wykraczającym daleko poza granice pojmowania. Thomas Shaddack, szalony wizjoner, właściciel potężnej firmy informatycznej New Wave Microtechnology, pragnie stworzyć zupełnie nową rasę istot odpornych na wszelkie ludzkie odczucia i odruchy. Odcięty od świata senny kurort staje się areną walki między samotnym stróżem prawa, a potworami rodem z najgłębszych otchłani szaleństwa?

Północ — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Północ», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ale nie zazdrościł nikomu. Co miesiąc kupował dwanaście albo czternaście opakowań taniego piwa w sklepie z przecenionymi towarami przy autostradzie, no i miał jeszcze telewizor, a gdy od czasu do czasu zjadł kanapkę z kiełbasą i musztardą oraz chrupki, to wystarczało mu do szczęścia.

Nim wybiła czwarta w to wtorkowe popołudnie, Pack zagłębiony w zniszczonym fotelu wypił sporo piwa z drugiego sześciobutelkowego kartonu. Oglądał teleturniej, w którym cudowna dziewczyna wręczająca nagrody, zawsze występująca w skąpych sukienkach, była o wiele bardziej interesująca niż pytania i prowadzący program uczestnicy.

Pytanie: – A więc, jaki numer państwo wybierają? Jeden, dwa czy trzy?

Pack zwrócił się do telewizora.

– Wezmę to, co kryje się pod strojem tej niezwykłej panienki, dziękuję bardzo – i łyknął piwa.

Właśnie w tym momencie ktoś zapukał do drzwi.

Pack nie zareagował. Nie miał przyjaciół, więc goście nie interesowali go. Zazwyczaj nachodzili go chętni do ścinania chwastów i uporządkowania posesji, czego nie chciał, ponieważ lubił swoje chwasty.

Znów pukanie.

Pack zgłośnił telewizor.

Zapukali mocniej.

– Odejdźcie – krzyknął.

Zaczęli dosłownie walić w drzwi, aż trzęsła się przyczepa.

– Co, do cholery? – wkurzył się. Wyłączył odbiornik i wstał.

Walenie ustało, ale usłyszał dziwne drapanie o ściany.

Całe domostwo zatrzeszczało na betonowych podstawach, co czasami zdarzało się przy silnym wietrze. Ale teraz nie wiało.

– Dzieciaki – stwierdził.

W rodzinie Aikhornów, mieszkającej po drugiej stronie szosy w odległości dwustu jardów na południe, były tak wredne bachory, że powinno się je uśpić zastrzykami, zakonserwować w formaldehydzie i pokazywać w jakimś muzeum przestępczości. Te szczeniaki zabawiały się odpalaniem petard wciśniętych między betonowe słupki i budziły go w nocy.

Drapanie o ścianę ucichło, ale teraz z kolei dzieciaki chodziły po dachu.

Tego już za wiele. Co prawda metalowy dach nie przeciekał, ale w każdej chwili mógł wygiąć się albo nawet pęknąć na złączach.

Pack otworzył drzwi i wyszedł na deszcz, przeklinając głośno intruzów. Dostrzegł jakieś stwory z filmów grozy z lat pięćdziesiątych, wielkości człowieka, o kłapiących szczękach i wybałuszonych oczach, wokół których widniały małe kleszcze. O zgrozo, na tym koszmarnym obliczu zauważył kilka cech ludzkiej twarzy, przypominającej Daryla Aikhorna, ojca dzieciaków. Pooo - trzeeeebooować, zasyczała istota. Skoczyła w jego stronę, a z odrażającego ciała wysunęło się ostre żądło. Zanim długa piłowata włócznia przeszyła mu brzuch na wylot, Pack uświadomił sobie, że dni pełne piwa, kanapek i chrupek, zasiłków dla niepełnosprawnych i pięknych dziewcząt z teleturnieju minęły bezpowrotnie.

Czternastoletni Randy Hapgood maszerował przez brudną, sięgającą łydek wodę w przepełnionym rynsztoku, uśmiechając się pogardliwie, jakby chciał powiedzieć, że natura musiałaby ustawić tysiąc razy większą zaporę, by zbić go z pantałyku. Nie nosił czegoś tak staromodnego jak płaszcz przeciwdeszczowy czy kalosze. Wspaniałe blondynki nie przytulają się do ramienia idiotów z parasolami. Szczerze mówiąc, szałowych blondynek nie widziało się również u boku Randy’ego, ale zakładał, że po prostu jeszcze nie zauważyły, jakim był świetnym chłopakiem, jak obojętnie traktował pogodę i wszystko, co zaskakiwało innych małolatów.

Przemoczony i zły gwizdał wesoło dla niepoznaki. Dotarł ze szkoły do domu za dwadzieścia piąta, po ćwiczeniach orkiestry skróconych z powodu złej pogody. Mokrą kurtkę dżinsową powiesił na drzwiach od spiżarni.

Zdjął także przesiąknięte wodą tenisówki.

– Jestem tuuuuuuuttaaaaaj – wrzasnął, parodiując małą dziewczynkę z filmu Duch.

Cisza.

Wiedział, że rodzice są w domu, ponieważ paliło się światło i drzwi wejściowe były otwarte. Ostatnio coraz częściej pracowali w domu nad jakimś produktem z New Wave.

Randy wyjął puszkę coli z lodówki i pociągnął spory łyk, po czym skierował się na górę, by wyschnąć i opowiedzieć rodzicom, jak minął dzień. Nie mówił do nich tata i mama, co wcale im nie przeszkadzało. Byli w porządku. Czasem myślał, że są aż za bardzo w porządku. Jeździli porshe, nosili supermodne ubrania dużo wcześniej niż inni, i szczerze jak kumple rozmawiali z nim o wszystkim, włącznie z seksem. Toteż obawiał się, że gdy spotka wymarzoną szałową blondynkę, dziewczyna, poznawszy rodziców uzna jego tatę za nieskończenie równiejszego i wspanialszego niż on. Czasami żałował, że Pete i Marsha nie są grubi, fatalnie ubrani i nie molestują, by zwracał się do nich per tata i mama. Szkolne współzawodnictwo o stopnie i popularność zupełnie mu wystarczały. Nie chciał konkurencji w domu.

Dotarł do szczytu schodów i zawołał słowami współczesnego amerykańskiego intelektualisty, Johna Rambo: Yo!, co oznaczało – witam was.

Znowu nie odpowiedzieli.

Zbliżając się do pracowni przy końcu korytarza poczuł coś w rodzaju dreszczy. Drgnął i zmarszczył się, ale nie przystanął, gdyż okazywanie strachu nie licowało z jego przekonaniem o własnej dorosłości.

Przekroczył próg, mając na końcu języka dowcipny komentarz na temat ich milczenia i skamieniał ze strachu.

Pete i Marsha siedzieli po przeciwnych stronach dużego stołu, na którym stały dwa komputery. Nie siedzieli – byli powiązani z krzesłami i komputerami mnóstwem obrzydliwych, mechowatych kabli niknących w podłodze. Ich twarze, choć obłędnie zmienione, wciąż w jakimś stopniu przypominały dawne oblicza.

Randy nie mógł oddychać.

Ale po chwili niepewnie cofnął się.

Drzwi zatrzasnęły się z hukiem.

Odwrócił się na pięcie.

Organiczno-metaliczne macki wystrzeliły ze ścian. Cały pokój ożył niczym w koszmarnym śnie. Macki błyskawicznie oplotły go, zamykając w potrzasku i odwróciły w stronę rodziców. Wciąż tkwili na krzesłach, ale nie siedzieli już twarzą do komputerów. Wpatrywali się w niego promieniującymi zielonymi oczyma, które jakby bulgotały w oczodołach.

Randy krzyknął. Szarpnął się, ale macki trzymały go mocno.

Pete otworzył usta i sześć srebrzystych przedmiotów, jak duże kulki łożyskowe, uderzyło chłopca w pierś.

Kilka sekund czuł rozrywający ból, a potem lodowaty dreszcz przenikał całe jego ciało, aż do twarzy.

Próbował ponownie krzyknąć, ale z ust nie wydobył się żaden dźwięk.

Macki chowały się z powrotem w ścianie, ciągnąc go z sobą, aż plecami przywarł do tynku.

Uczucie zimna wypełniało teraz jego głowę.

I znów chciał krzyknąć. Tym razem wydał z siebie cienki, elektroniczny pogłos.

We wtorkowe popołudnie, ubrana w luźne, wełniane spodnie, bawełnianą koszulę i sweter, Meg Henderson siedziała przy kuchennym stole pod oknem, ze szklanką chenin blanc, talerzem cebulowych krakersów, kawałkiem sera gouda i książką Rex Staouta, której bohaterem był Nero Wolfe. Wieki temu przeczytała wszystkie książki o Wolfie, ale teraz wracała do nich. Lektura starych powieści przynosiła jej ulgę, ponieważ bohaterowie nigdy nie zmieniali się. Wolfe wciąż był geniuszem i światowcem, Arche człowiekiem czynu, a Fritz nadal prowadził najlepszą prywatną jadłodajnię. Żaden również nie zestarzał się od czasu ostatniego spotkania, co było sztuczką, którą chciałaby poznać.

Meg miała 80 lat i bez złudzeń – wyglądała na tyle. Czasami patrzyła zdumiona na siebie w lustrze, jak na obcą osobę. Spodziewała się, że jakimś cudem zobaczy odbicie młodości, ponieważ w głębi serca była dziewczynką. Na szczęście nie czuła osiemdziesięciu lat. Nie dokuczał jej artretyzm i inne poważne schorzenia, dzięki Bogu, a mięśnie miała prężne jak Jabby z trzeciej części Gwiezdnych Wojen, którą oglądała tydzień temu na wideo.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Północ»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Północ» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Północ»

Обсуждение, отзывы о книге «Północ» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x