Dom był ciemny i cichy. Denny bez wątpienia siedział na górze przed komputerem, jak poprzedniej nocy, a Grace wyszła do pracy w szkole Jeffersona, gdzie była nauczycielką. Musiała zachowywać pozory normalnego życia, aż wszyscy w Moonlight Cove zostaną poddani konwersji.
Do tej pory oszczędzano dzieci poniżej dwunastego roku życia, ponieważ technicy z New Wave pracowali nad określeniem dokładnej dawki dla młodszych kandydatów. Właśnie rozwiązali problem i tej nocy dzieci także miały stać się wyznawcami nowej wiary.
Loman słuchał w kuchni deszczu uderzającego o szyby i tykania zegara.
Wypił kilka szklanek wody z kranu. Był odwodniony i spragniony po tej mordędze w domu Mike’a.
Lodówka była zapchana pięciofuntowymi kawałkami szynki, rostbefem, połową indyka, talerzem kotletów, piersiami kurczaka, paczkami kiełbasy i suszonej wołowiny. Przyspieszony metabolizm Nowych Ludzi wymagał wysokoproteinowej diety… Poza tym, bardzo łaknęli mięsa.
Wyjąwszy z pojemnika bochenek razowca zasiadł do stołu, na którym postawił rostbef, szynkę i słoik musztardy. Krojąc albo odrywając grube kawały mięsa kładł je na posmarowany musztardą chleb i szarpał duże kęsy zębami. Nie delektował się jedzeniem jak dawniej. Teraz zapach i smak żywności wzbudzały w nim jedynie zwierzęce podniecenie, dreszcz łapczywości i żarłoczność. Czuł pewną odrazę do siebie za to, że szarpał jedzenie i połykał, nim zdążył je przeżuć, ale każda próba powstrzymania tej łapczywości wkrótce doprowadzała go do jeszcze dzikszego łaknienia, więc żarł jak zahipnotyzowany. W pewnym momencie uświadomił sobie, że pochłania surowe piersi z kurczaka, ale znów szybko zapadł w przynoszący ulgę trans. Po zjedzeniu poszedł na górę do Denny’ego.
Gdy otworzył drzwi do pokoju chłopca, wszystko wyglądało jak poprzedniej nocy. Zasłony były zaciągnięte, a w pomieszczeniu panował mrok. Jedynie zielonkawe światło płynęło z ekranu komputera.
Denny siedział pochłonięty informacjami przepływającymi przez ekran.
Wtedy Loman ujrzał coś i poczuł dreszcze.
Zamknął oczy.
Otworzył.
To nie iluzja.
Zrobiło mu się niedobrze. Chciał wyjść do hallu i zamknąć drzwi, zapomnieć o tym, co widział, odejść. Ale stał jak wryty.
Denny postawił obok krzesła na podłodze klawiaturę i usunął frontową płytę komputera. Ręce trzymał na kolanach, ale jakże zmienione. Na końcu wydłużonych jak u zwierza palców widniały, zamiast paznokci, metaliczne grube jak sznur od lampy przewody, których wężowe sploty ginęły w komputerze.
Chłopiec nie potrzebował już klawiatury.
Stał się częścią systemu. Przez łącze komputera z New Wave Denny i Słońce stanowili jedność.
– Denny?
Dokonała się w nim Zmiana, ale nie taka, jakiej pragnęli inni regresywni.
– Denny!
Chłopiec nie odpowiedział.
– Denny ?
Dziwne, ciche trzaski i elektroniczne pulsujące dźwięki dochodziły z komputera.
Loman z ociąganiem wszedł do pokoju i zbliżył się do biurka.
Spojrzał na syna i znowu wstrząsnął nim dreszcz.
Z otwartych ust ciekła mu po brodzie ślina. Tak zespolił się z komputerem, że nie troszczył się już o to, by wstać, zjeść coś albo pójść do łazienki; siusiał w spodnie.
Zamiast oczu pojawiły się dwie srebrne, błyszczące kulki. Niczym w lustrze odbijały się w nich setki danych, przepływających przez ekran.
Pulsujące dźwięki, ciche elektroniczne drgania nie dobiegały z komputera, ale z wnętrza Denny’ego.
Jajka były dobre, naleśniki jeszcze smaczniejsze, a kawa dostatecznie mocna i gorąca, by rozpuścić wzorek na filiżankach.
W czasie jedzenia Sam pokrótce przedstawił plan przekazania wiadomości z miasta do Biura.
– Twój telefon jest wciąż głuchy, Harry. Sprawdzałem rankiem. I sądzę, że nie powinniśmy przedzierać się do szosy pieszo ani samochodem, z patrolami i blokadami na karku. To ostateczność. W końcu my tylko wiemy, że coś naprawdę… niesamowitego dzieje się tutaj, i że koniecznie trzeba to powstrzymać. I może jeszcze ta dziewczynka Fosterów, o której rozmawiali ostatniej nocy policjanci za pośrednictwem komputera.
– Jeśli jest faktycznie małym dzieckiem, czy nawet nastolatką, to ma niewielkie szansę w konfrontacji z nimi. Załóżmy, że ją złapią, jeśli już tego nie zrobili – stwierdziła Tessa.
Sam skinął głową:
– O ile nas także dopadną w trakcie ucieczki z miasta, nie pozostanie nikt, kto wykonałby zadanie. Więc zaczniemy od najmniej ryzykownych posunięć.
– Czy jakiekolwiek rozwiązanie jest mało ryzykowne? – zastanawiał się Harry, zgarniając z talerza kawałkiem grzanki resztkę żółtka. Jadł powoli i z wzruszającą precyzją, posługując się sprawną ręką.
Sam, polewając naleśniki sokiem, dziwił się, że pochłania mnóstwo jedzenia. Wilczy apetyt przypisywał myśli, iż to może ostatni posiłek w życiu.
– Więc… miasto jest okablowane – stwierdził.
– Okablowane?
– Łączami komputerowymi. New Wave przekazało policji komputery, chcąc podłączyć się do sieci.
– I szkołom – dodał Harry. – Czytałem o tym w gazecie wiosną czy latem. Przekazali mnóstwo sprzętu i oprogramowania szkole podstawowej oraz średniej jako wyraz obywatelskiego zaangażowania. Tak to określili.
– Teraz brzmi złowieszczo, co? – spytała Tessa.
– Jak diabli.
– Wygląda na to, że również szkoły, podobnie jak policję, powiązali ściśle z New Wave, by je obserwować i kontrolować – zauważyła Tessa.
Sam odłożył widelec.
– New Wave zatrudnia około jednej trzeciej mieszkańców miasta.
– Prawdopodobnie – zgodził się Harry. – Moonlight Cove tak naprawdę rozwinęło się z chwilą założenia siedziby tej firmy przed dziesięciu laty. To jest miasto tradycyjne, w którym życie zależy od jednego pracodawcy i w dużym stopniu koncentruje się wokół niego.
Po łyku kawy, tak mocnej, że działała niemal jak brandy, Sam powiedział:
– Jedna trzecia mieszkańców… czyli blisko czterdzieści procent dorosłych.
– Tak sądzę – potwierdził Harry.
– Przypuszczalnie już wszystkich pracowników poddano konwersji – dodał Sam.
Tessa skinęła głową.
– To nawet pewne.
– I oczywiście wszyscy z tytułu pracy interesują się komputerami, więc zakładam, że mają je w domu – ciągnął Sam.
Harry przytaknął.
– I bez wątpienia łączą się bezpośrednio z New Wave przez modem, więc mogą pracować wieczorami albo w weekendy, w razie konieczności. Założę się, że teraz ludzie z New Wave harują na okrągło kończąc konwersje. Dane będą przepływać po ich liniach telefonicznych do północy. Więc jeśli Harry wskaże mi kogoś z sąsiedztwa, kto pracuje dla New Wave… – Sam przerwał.
– Jest parę takich osób – powiedział Harry.
– …to przemknąłbym się w deszczu do jednego z domów. O tej porze domownicy są zapewne w pracy, więc może uda mi się skorzystać z telefonu – dokończył.
– Zaraz, zaraz – wtrąciła Tessa – o co chodzi z tymi telefonami? Przecież nie działają.
Sam zaprzeczył:
– Wiemy tylko, że wyłączono telefony publiczne, i u Harry’ego. Ale pamiętajcie: New Wave kontroluje telekomunikację miejską. Założę się, że nie odcięli linii u ludzi po konwersji, gdyż pozbawiliby łączności samych siebie. Zwłaszcza teraz, gdy mają kłopoty i finiszują z planem. Wykorzystamy tę szansę.
Strach przenikał Lomana Watkinsa, wypełniał go tak bardzo, że gdyby dał się wycisnąć, spływałby z ciała strugami jak deszcz z opętanego burzą nieba. Bał się o siebie i tego, czym jeszcze może stać się. O Denny’ego, który siedział odmieniony przy komputerze. I bez wątpienia czuł strach przed synem, był śmiertelnie przerażony i niezdolny nawet go dotknąć.
Читать дальше