Dean Koontz - Północ

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Północ» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Północ: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Północ»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Moonliht Cove, nadmorskie miasteczko w północnej części Kalifornii, boryka się z szalejącą plaga tajemniczych zgonów. Ofiary Gina w niewyjaśnionych okolicznościach, a ich ciała są pośpiesznie kremowane, by zapobiec autopsji. Do zbadania sprawy zostaje oddelegowany doświadczony agent FBI Sam Booker, który przybywa na miejsce incognito. Przyjdzie mu zmierzyć się z koszmarem wykraczającym daleko poza granice pojmowania. Thomas Shaddack, szalony wizjoner, właściciel potężnej firmy informatycznej New Wave Microtechnology, pragnie stworzyć zupełnie nową rasę istot odpornych na wszelkie ludzkie odczucia i odruchy. Odcięty od świata senny kurort staje się areną walki między samotnym stróżem prawa, a potworami rodem z najgłębszych otchłani szaleństwa?

Północ — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Północ», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Pachniało wspaniale wrzącym kakao, ciepłą grzanką i kiełbaskami skwierczącymi na małym ogniu gazowego piecyka.

Ojciec Castelli posadził ją na jednym z czterech krzeseł i zajął się nią niczym kwoka pisklęciem. Pośpieszywszy na górę wrócił z dwoma czystymi, puchatymi ręcznikami kąpielowymi:

– Jednym wysusz włosy oraz ubranie, a drugim owiń się jak szalem, to rozgrzejesz się. – Następnie poszedł do łazienki przy wejściowym hallu i przyniósł dwie aspiryny. Położył je na stole ze słowami: – Przyniosę trochę soku pomarańczowego do popicia. Zawiera mnóstwo witaminy C i razem z tabletkami to jak podwójne uderzenie, zawczasu wypędzi z człowieka zaziębienie.

Wracając z sokiem, chwile patrzył na nią z góry, potrząsając głową i Chrissie pomyślała, że pewnie wygląda żałośnie, jak zmokła kura.

– Droga dziewczyno, na Boga, co się z tobą działo? – spytał jakby nie słysząc tego, co mówiła o kosmitach. – Nie, poczekaj. Opowiesz mi przy śniadaniu. Zjesz coś?

– Tak, ojcze, proszę. Umieram z głodu. Od wczorajszego popołudnia zjadłam tylko dwa batony czekoladowe.

– Nic więcej? – westchnął. – Czekolada jest jednym z darów bożych, ale również narzędziem szatana, by wieść nas na pokusę łakomstwa. – Poklepał się po okrągłym brzuchu. – Ja sam bardzo często spożywam te dary, ale nigdy – podkreślił to słowo i mrugnął do niej – przenigdy nie popełniłem grzechu łakomstwa! Widzisz, od samej czekolady psują się zęby. Więc… mam mnóstwo kiełbasek, którymi podzielę się z tobą. Chcę także usmażyć kilka jajek. Zjesz?

– Tak, proszę.

– I grzanki?

– Tak.

– Na stole są wspaniałe, słodkie bułeczki z cynamonem. I gorące kakao, naturalnie.

Chrissie popijała dwie aspiryny, sokiem pomarańczowym.

Uważnie rozbijając jajka na gorącej patelni, ojciec Castelli ponownie na nią zerknął.

– Dobrze się czujesz?

– Tak, ojcze.

– Na pewno?

– Tak, teraz już wszystko w porządku.

– Miło, że towarzyszysz mi przy śniadaniu – powiedział.

Chrissie dopiła sok.

– Ojciec O’Brien nigdy nie może jeść po odprawieniu mszy. Taki nerwowy – zachichotał ojciec Castelli. – Wszyscy nowi mają kiepskie żołądki. Przez pierwsze miesiące śmiertelnie przerażeni stoją przy ołtarzu. To taki święty obowiązek celebrowanie nabożeństwa, rozumiesz, a młodzi księża zawsze boją się, że popełnią jakiś błąd, który będzie… och, nie wiem… obrazą Boga, jak sądzę. Ale Bóg tak łatwo nie obraża się! W przeciwnym razie już dawno dałby sobie spokój z rodzajem ludzkim. Z czasem młodzi księża przekonują się o tym i wtedy są już w porządku. Po odprawieniu mszy na jedno śniadanie pochłaniają tygodniowy budżet na jedzenie.

Wiedziała, że mówi tak, by ją odprężyć. Zauważył, jak była roztrzęsiona. Musiała ochłonąć na tyle, by mogli spokojnie i rozsądnie porozmawiać. Nie miała nic przeciwko temu. Pragnęła, by ktoś ją uspokoił.

Wrzucił na patelnię jajka, odwrócił widelcem kiełbaski, po czym wyjął z szuflady łopatkę, którą położył na blacie obok patelni. Nakrywając powiedział.

– Chrissie, jesteś tak wystraszona, jakbyś zobaczyła ducha. Opanuj się. Jeśli młody ksiądz, po latach nauki i ćwiczeń, drży, że popełni jakiś błąd w czasie mszy, to w takim razie każdy ma prawo bać się czegoś. Zazwyczaj lękamy się iluzji, więc możemy się ich pozbyć równie łatwo, jak je przywołaliśmy.

– Ale nie tej – stwierdziła Chrissie.

– Zobaczymy.

Nałożył jajka i kiełbaski na talerze.

Po raz pierwszy od dwudziestu czterech godzin świat wydał się normalny. Gdy ojciec Castelli postawił jedzenie na stole i zachęcił ją do posiłku, wygłodniała Chrissie westchnęła z ulgą.

8

Shaddack kładł się zazwyczaj o świcie, więc o siódmej rano we wtorek ziewał i tarł oczy, krążąc po Moonlight Cove w poszukiwaniu miejsca, gdzie ukryłby furgonetkę i przespałby się kilka godzin z dala od Lomana Watkinsa.

Dzień wstał pochmurny, szary i ciemny, jednak światło raziło go w oczy.

Przypomniał sobie Paulę Parkins, którą rozszarpali we wrześniu regresywni. Jej posiadłość leżała na odludziu w najdzikszym zakątku miasta.

Rodzina zmarłej z Kolorado wystawiła posesję na sprzedaż za pośrednictwem miejscowego agenta obrotu nieruchomościami, ale nabywca nie znalazł się. Shaddack pojechał tam, zaparkował w pustym garażu i zamknął za sobą drzwi.

Zjadł kanapkę z szynką, wypił colę i położył się na kocach w tylnej części furgonetki. Zasnął.

Nigdy nie cierpiał na bezsenność, zapewne dlatego, że przekonany o swej misji i przeznaczeniu, nie odczuwał żadnych trosk dotyczących jutra. Nie wątpił, że zrealizuje w przyszłości swój plan.

Przez całe życie odbierał znaki mówiące o jego wyjątkowości i przepowiadające triumf w każdym przedsięwzięciu.

Początkowo wskazywał mu je Indianin Rączy Jeleń (Shaddack nigdy nie dowiedział się, z jakiego szczepu pochodził ten czerwonoskóry), który pracował w ich domu rodzinnym jeszcze w Phoenix jako ogrodnik i złota rączka.

Rączy Jeleń był szczupły, zwinny, o ogorzałej twarzy, zwiotczałych mięśniach i stwardniałych dłoniach. Czarne oczy lśniły mu jak węgiel z niespotykaną siłą, aż czasami strach było w nie patrzeć… i momentami przyciągały jak magnes, wbrew woli.

Indianin zainteresował się młodym Tomem, który czasem pomagał mu w ogrodzie lub przy naprawach sprzętu domowego, gdy nie było w pobliżu rodziców. Oni nie aprobowali tego, by ich syn pracował fizycznie, czy też zadawał się z „nizinami społecznymi”. W rzeczywistości chłopak między piątym a szóstym rokiem życia prawie bez przerwy przebywał z Rączym Jeleniem, ponieważ zapracowani rodzice rzadko bywali w domu.

Jedno z najwcześniejszych wspomnień dotyczyło właśnie Indianina i znaku węża, który pożerał sam siebie…

Miał wtedy pięć lat. Bawił się w patio na tyłach dużego domu w Phoenix, ale bardziej interesował się Rączym Jeleniem niż miniaturkami samochodów. Indianin był bez koszuli, w dżinsach i długich butach. W jasnym pustynnym słońcu przycinał krzewy ogromnym sekatorem o drewnianej rączce. Muskuły na plecach, ramionach oraz rękach napinały mu się i rozluźniały, a Tommy fascynował się jego tężyzną. Sędzia bowiem był kościsty i blady, a pięcioletni jasnowłosy Tom, wysoki i przeraźliwie chudy, wyglądał na nieodrodnego syna swego ojca. Indianin pracował u Shaddacków od dwu tygodni i chłopiec coraz bardziej lgnął do niego. Rączy Jeleń często uśmiechał się i opowiadał mu zabawne historie o mówiących kojotach, grzechotnikach i innych pustynnych zwierzętach. Czasem nazywał go „Małym Wodzem”. To był pierwszy przydomek, jaki mu nadano. Matka zawsze zwracała się do niego Tom albo Tommy, ojciec zaś Thomas. Więc leżał tak wśród zabawek i jak urzeczony obserwował Rączego Jelenia.

Nie wiedział, jak długo już tak leży zafascynowany w ocienionym patio, w gorącym pustynnym powietrzu, gdy zdziwiony usłyszał głos:

– Mały Wodzu, chodź i spójrz na to.

Był tak oszołomiony, że w pierwszym momencie nie zareagował. Ręce i nogi odmówiły mu posłuszeństwa, jakby skamieniał.

– Dalej, Mały Wodzu. Musisz to zobaczyć.

Wreszcie pobiegł przez trawnik do żywopłotu okalającego basen.

– To rzadka okazja – Indianin z powagą wskazał na zielonego węża wygrzewającego się na chodniku.

Tommy cofnął się wystraszony.

Czerwonoskóry przytrzymał go za ramię i powiedział.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Północ»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Północ» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Północ»

Обсуждение, отзывы о книге «Północ» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x