Sam wystukał na klawiaturze kod Reese Dorna: 262699. Symbol New Wave zniknął. Ekran przez moment był pusty. Po chwili ukazało się podstawowe menu.
WYBIERZ:
A. DYSPOZYTOR
B. CENTRALNA KARTOTEKA
C. BIULETYN
D. MODEM POZASYSTEMOWY
Pierwsza pozycja oznaczała, że funkcjonariusz na służbie mógł komunikować się z komendą nie tylko przez radiostację, lecz również przez złącze komputerowe. Ale po co trudzić się wystukiwaniem pytań do dyspozytora i odczytywaniem odpowiedzi z ekranu, gdy prędzej uzyskiwało się informacje przez radio? Chyba że… ci policjanci nie o wszystkim chcieli mówić na częstotliwości, którą mógł kontrolować każdy właściciel policyjnego odbiornika.
Sam nie chciał łączyć się z dyspozytorem, gdyż musiałby udawać Reese Dorna, więc lepiej od razu mógł zawołać: „Hej, jestem w jednym z waszych radiowozów i wtykam nos gdzie nie trzeba, więc może byście tu przyszli i go odrąbali”.
Zamiast tego wystukał kolejne menu. Czytał:
WYBIERZ:
A. BIEŻĄCE ARESZTOWANIA
B. BIEŻĄCE SPRAWY SĄDOWE
C. SPRAWY SĄDOWE W PRZYGOTOWANIU
D. REJESTR ARESZTOWAŃ DOKONANYCH W PRZESZŁOŚCI – OKRĘG
E. REJESTR ARESZTOWAŃ DOKONANYCH W PRZESZŁOŚCI – MIASTO
F. SKAZANI PRZESTĘPCY ZAMIESZKALI W OKRĘGU
G. SKAZANI PRZESTĘPCY ZAMIESZKALI W MIEŚCIE
Teraz wcisnął klawisz F, by uzyskać dane o skazanych z okręgu. Ukazało się następne menu, oferując kilka możliwości: ZABÓJSTWO, NIEUMYŚLNE ZABÓJSTWO, GWAŁT, PRZESTĘPSTWA SEKSUALNE, NAPAD I POBICIE, ROZBÓJ Z BRONIĄ W RĘKU, WŁAMANIE, WTARGNIĘCIE NA PRYWATNY TEREN, INNE KRADZIEŻE, DROBNE PRZESTĘPSTWA.
Wywołał kartotekę morderstw i odkrył nazwiska trzech skazanych za zabójstwa pierwszego i drugiego stopnia, z wyrokami od dwunastu do czterdziestu lat, przebywających na wolności po zwolnieniu warunkowym. Na ekranie pojawiły się ich nazwiska, adresy, numery telefoniczne, nazwiska ofiar oraz krótkie historie przestępstw. Żaden nie mieszkał w Moonlight Cove.
Sam spenetrował wzrokiem parking. Pusto. Mgła przepływająca obok samochodu sprawiła, że czuł się tak, jakby z batyskafu w morskiej głębinie obserwował wstęgi wodorostów poruszanych przez prądy.
Skupił się znowu na komputerze. Wyszukał Biuletyn, który okazał się zbiorem wiadomości, jakie przekazywali sobie Watkins i podwładni w tak tajemniczych skrótach, że Sam nie rozszyfrowałby ich. Zresztą wątpił, czy są tego warte.
Teraz zainteresował się pozycją MODEM POZASYSTEMOWY. Otrzymał listę komputerów w całym kraju, z którymi mógł połączyć się przez modem telefoniczny z budynku władz miejskich. Lista zdumiała go: LOS ANGELES KP (czyli komenda policji), SAN FRANCISCO KP, SAN DIEGO KP, DENVER KP, HUSTON KP, DALLAS KP, PHOENIX KP, CHICAGO KP, MIAMI KP, NEW YORK CITY KP i kilkadziesiąt innych większych miast. Dalej – WYDZIAŁ POJAZDÓW MECHANICZNYCH W KALIFORNII, WYDZIAŁ ZAKŁADÓW KARNYCH, POLICJA DROGOWA i mnóstwo instytucji państwowych nie związanych z policją – jak: KARTOTEKA STANU OSOBOWEGO ARMII STANÓW ZJEDNOCZONYCH, MARYNARKI czy SIŁ POWIETRZNYCH. Nie zabrakło też KARTOTEKI KRYMINALNEJ FBI, a nawet biura INTERPOLU w Nowym Jorku.
Na co, u diabła, są potrzebne te wszystkie źródła informacji małemu policyjnemu oddziałowi w prowincjonalnym miasteczku?
Według prawa, niektóre dane mogły być uzyskane tylko z nakazu sądowego, jak na przykład kartoteka TRW – firmy sprawdzającej wiarygodność kredytobiorcy, informacje z CIA w Wirginii, prawdopodobnie chronione przed każdym komputerem poza murami Agencji oraz tajne kartoteki FBI.
Zszokowany Sam zamyślił się.
Kilka dni temu Morris Stein zasugerował, że policja w Moonlight Cove może być zamieszana w handel narkotykami, a hojność New Wave w udostępnianiu programów wskazywałaby, że pracownicy firmy też maczają w tym palce. W Biurze podejrzewano również, że New Wave sprzedaje nielegalnie Rosjanom najnowszą technologię, a przekupieni policjanci w Moonlight Cove mieli sygnalizować wszelkie próby kontroli ze strony władz federalnych. Agenci nie wiedzieli jeszcze, jak to wszystko powiązać z serią zgonów, ale była to jakaś koncepcja wyjściowa.
Sam odrzucił teorię handlu z Rosjanami i sprzedaż narkotyków.
Stworzono tu bowiem sieć informacyjną dla potrzeb operacyjnych państwa, albo, uściślając – małego narodu. Małego, wrogiego narodu. Ten program dawał właścicielowi ogromną władzę. Wydawało się, że to malownicze miasteczko cierpi pod rządami megalomana łudzącego się, że stworzy nieduże królestwo, z którego wyruszy na podbój rozległego terytorium.
Dziś Moonlight Cove, jutro cały świat.
Co oni tu, kurwa, robią? – zaklął głośno.
Bezpieczna w hotelowym pokoju, ubrana do spania w kremowe majteczki i biały podkoszulek z uśmiechniętym obliczem Kermita – Tessa popijając colę próbowała oglądać powtórkę programu Dziś Wieczór. Nie mogła jednak skupić się na banalnych wywiadach z podrzędnymi artystami. Dietetyczna rozrywka umysłowa pasująca do dietetycznej coli.
Im więcej czasu upływało od niepokojących wydarzeń na korytarzu i schodach, tym bardziej wątpiła, że ktoś ją gonił. W końcu przejęła się śmiercią Janice przeświadczona, że było to raczej morderstwo, a nie samobójstwo. Poza tym, wciąż cierpiała na niestrawność po tłustym cheeseburgerze, który zjadła na kolację, przypominającym w smaku kawałek wysmażonej słoniny z tybetańskiego jaka. Podobnie jak Scrooge z Opowieści Wigilijnej Dickensa widział ducha Marleya, również zrozpaczona po wypadku siostry, Tessa zobaczyła wyimaginowane zjawy. I jeszcze to ohydne jedzenie.
Gdy telewizyjny gość zaczął opowiadać o weekendzie na festiwalu sztuki z Fidelem Castro, określając go mianem „wspaniałego i wesołego faceta, współczującego innym człowieka” Tessa wyszła do łazienki umyć twarz i zęby. Wyciskając pastę na szczoteczkę usłyszała, że ktoś próbuje otworzyć drzwi. Stanęła na progu i z odległości kilku stóp zobaczyła, jak gałka kręci się a ktoś manipulujący przy zamku nawet nie starał się zachowywać specjalnie cicho.
Drzwi uderzały z trzaskiem o framugę. Upuściła szczoteczkę i skoczyła do telefonu, który stał na nocnym stoliku.
Nie było sygnału.
Przesuwała wyłącznik dzwonka, wciskała klawisz łączący z centralą, ale nic nie działało. Centralę wyłączono. Telefon milczał.
Chrissie kilka razy chowała się w krzakach na poboczu przed samochodami. Jednym z nich był wóz policyjny zmierzający w kierunku miasta. Poznała, że ten sam podjechał pod jej dom. Przykucnęła w wysokiej trawie i czekała, aż tylne światła czarno-białego radiowozu zmalały do czerwonych kropek, znikając wreszcie za zakrętem.
Wzdłuż półtoramilowego odcinka dwupasmówki stało kilka domów. Chrissie znała mieszkających tam Thomasów, Stonesów, Elswicków. Kusiło ją, by zapukać do jakichś drzwi z prośbą o pomoc. Ale nie była pewna, czy ci ludzie wciąż są życzliwi. Także mogli zmienić się, jak jej rodzice. Coś nadprzyrodzonego lub pozaziemskiego zawładnęło mieszkańcami Moonlight Cove i okolic, a Chrissie obejrzała dostatecznie dużo horrorów i naczytała się dreszczowców, by wiedzieć, że gdy ma się do czynienia z tymi siłami, nie należy nikomu ufać.
Całą nadzieję pokładała w ojcu Castelli z kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Miłosierdzia, ponieważ był wyświęcony, więc żadne piekielne demony nie mogły go opętać. Oczywiście, gdyby chodziło o przybyszy z innego świata, ojca Castelli nic nie chroniłoby, nawet to, że był bożym człowiekiem.
Читать дальше