David Brin - Wojna wspomaganych

Здесь есть возможность читать онлайн «David Brin - Wojna wspomaganych» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Космическая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wojna wspomaganych: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wojna wspomaganych»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ewolucja we wszechświecie powieści Brina nie jest tylko siłą naturalną — rozwinięte gatunki istot inteligentnych przyspieszają rozwój innych, „niższych” ras w ramach galaktycznego porządku wspomagania. Wiąże się z tym także system powiernictwa planet — Ziemianie otrzymali Garth w celu przyspieszenia odbudowy jego zniszczonego ekosystemu. Jednak ptasiopodobni Gubru szykują inwazję na Garth. Chcą nie tylko przejąć planetę, ale także wykorzystać ją w szantażu, mającym na celu ujawnienie miejsca stacjonowania odkrytej przez ziemski statek „Streaker” kosmicznej floty starożytnej rasy. Rozpoczęta wojna toczy się nie tylko na powierzchni Garth, gdzie pozbawione ludzkich zwierzchników neoszympansy organizują partyzantkę, ale i na poziomie galaktycznego systemu wspomagania, w ramach którego Ziemianie walczą o swoje prawo do planety.

Wojna wspomaganych — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wojna wspomaganych», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W rozmaitych odległych miejscach inne grupy dokonywały na małych polankach podobnych rytuałów. Przywodziło to Athaclenie na myśl baśnie dzikusów, magiczne obrządki wykonywane w zaczarowanych lasach oraz mistyczne zaklęcia. Musi pamiętać, by opowiedzieć ojcu o tej analogii, jeśli kiedykolwiek będzie miała na to szansę.

— Szczerze mówiąc — zwróciła się do porucznik McCue — moje szymy wykrwawiły się niemal na śmierć, by dostarczyć ilości krwi niezbędnej dla naszych celów. Z pewnością istnieją bardziej subtelne sposoby na ich osiągnięcie, żaden jednak nie mógłby przynieść efektów wystarczająco szybko.

Lydia odpowiedziała chrząknięciem i skinieniem głowy. Ziemianka wciąż przeżywała wewnętrzny konflikt. Logiczne rozumowanie zapewne kazało jej się zgodzić z tezą, że gdyby kilka tygodni temu pozostawiono dowództwo w rękach majora Prathachulthorna, rezultaty byłyby katastrofalne. Późniejsze wypadki dowiodły, że Athaclena i Robert mieli rację.

Porucznik McCue nie mogła jednak tak łatwo wyrzec się swej przysięgi. Jeszcze niedawno obie kobiety zaczynały stawać się przyjaciółkami. Rozmawiały ze sobą godzinami, dzieląc się swymi odmiennymi tęsknotami za Robertem Oneaglem. Teraz jednak, gdy wyszła na jaw prawda o buncie i porwaniu majora Prathachulthorna, powstała pomiędzy nimi przepaść.

Czerwony płyn wirował pośród malutkich korzonków. Najwyraźniej na wpół ruchome pnącza reagowały już, wciągały w siebie nowe substancje.

Nie mieli czasu na subtelności, jedynie na siłowe podejście do pomysłu, który przyszedł jej do głowy nagle, wkrótce po tym, jak usłyszała raport Sylvie.

Hemoglobina. Gubru mieli detektory zdolne wykryć rezonans podstawowego składnika krwi Ziemian. Przy takiej czułości te urządzenia musiały być przerażająco drogie!

Trzeba było znaleźć sposób na neutralizację tej nowej broni, gdyż w przeciwnym razie Athaclena mogła zostać jedyną istotą rozumną w górach. Jedyne realne rozwiązanie było drastyczne i stanowiło symbol żądań, jakie państwo stawia swym obywatelom. Jej własny oddział partyzantów snuł się teraz obok na chwiejnych nogach, tak wycieńczony jej żądaniami świeżej krwi, że niektóre z szymów zmieniły jej przydomek. Zamiast „pani generał” zaczęły mówić o Athaclenie „pani Dracula”, po czym wykrzywiały twarz, wystawiając kły.

Na szczęście zostało jeszcze kilku szymskich techników — głównie tych, którzy pomagali Robertowi w konstrukcji maleńkich mikrobów, będących plagą dla nieprzyjacielskiej maszynerii — zdolnych jej pomóc w tym przeprowadzanym naprędce eksperymencie.

Związać cząsteczki hemoglobiny ze śladowymi substancjami poszukiwanymi przez pewne pnącza w nadziei, że nowa kombinacja spotka się z ich aprobatą. A potem modlić się, by pnącza rozprowadziły ją wystarczająco szybko.

Przybył szymski posłaniec, który szepnął coś do porucznik McCue. Ta z kolei podeszła do Athacleny.

— Major jest już niemal gotów — oznajmiła ciemnoskóra ludzka kobieta. Od niechcenia dodała: — A nasi zwiadowcy mówią, że wykryli lecące w tę stronę statki powietrzne.

Athaclena skinęła głową.

— Tu już skończyliśmy. Znikajmy stąd. Następnych kilka godzin wszystko rozstrzygnie.

101. Galaktowie

— Tam! Zauważamy koncentrację, skupienie, nagromadzenie nieprzyjaciela. Dzikusy uciekają w łatwym do przewidzenia kierunku. Teraz możemy uderzyć, opaść, rzucić się na nich, by zwyciężyć!

Ich specjalne detektory doskonale uwidaczniały trasy, którymi ścigani podążali przez las. Suzeren Wiązki i Szponu dał rozkaz i elitarna brygada gubryjskich żołnierzy opadła na małą dolinkę, w której uciekająca zwierzyna została zapędzona w pułapkę.

— Jeńcy, zakładnicy, nowi więźniowie do przesłuchania… tego pragnę!

102. Major Prathachulthorn

Przynęta była niewidzialna. Ich wabik składał się praktycznie tylko z ledwie wykrywalnego strumienia skomplikowanych cząsteczek przepływających przez koronkową sieć roślinności dżungli. W gruncie rzeczy major Prathachulthorn nie miał sposobu, by sprawdzić, czy w ogóle się on tam znajduje. Czuł się głupio, przygotowując ogień flankowy i zastawiając zasadzkę na zboczach wznoszących się ponad łańcuchem małych sadzawek w pustej leśnej dolinie.

Mimo to w tej sytuacji była jakaś symetria, coś niemal poetycznego. Gdyby ten trik jakimś przypadkiem naprawdę się udał, zazna tego ranka radości bitwy.

W przeciwnym razie nie zamierzał odmówić sobie satysfakcji zaciśnięcia dłoni na pewnej smukłej, nieziemskiej szyi, bez względu na skutki dla jego kariery i życia.

— Feng! — warknął na jednego ze swych komandosów. — Nie drap się!

Kapral piechoty morskiej sprawdził pośpiesznie, czy nie starł nigdzie warstewki włókien elementarnych, która nadawała jego skórze niezdrowy, zielonkawy odcień. Nowy materiał przygotowano pośpiesznie w nadziei, że zablokuje on rezonans hemoglobiny, który nieprzyjaciel wykorzystywał do tropienia Terran ukrywających się pod koronami drzew. Rzecz jasna uzyskane przez nich dane na ten temat mogły być całkowicie błędne. Prathachulthorn miał na to tylko słowo szymów i tej cholernej Tym…

— Majorze! — szepnął ktoś. Był to neoszympansi żołnierz, który z zabarwionym na zielono futrem wyglądał jeszcze bardziej kiepsko niż ludzie. Wskazał szybko ręką na pień wysokiego drzewa od jego połowy w górę. Prathachulthorn potwierdził odbiór i dał znak ręką, wykonując falujący ruch w obu kierunkach.

Cóż — pomyślał — muszę przyznać, że niektóre z tych miejscowych szymów stają się całkiem niezłymi nieregularnymi żołnierzami.

Seria gromów dźwiękowych wstrząsnęła listowiem ze wszystkich stron. Następnie rozległ się gwizd zbliżających się maszyn latających. Przeleciały nad wąską dolinką na wysokości wierzchołków drzew, podążając za ukształtowaniem powierzchni z precyzją komputerowych pilotów. W dokładnie wyliczonym momencie Żołnierze Szponu i towarzyszące im roboty wysypali się z długich transportowców, by opaść spokojnie na pewien leśny gaj.

Rosnące w nim drzewa były wyjątkowe tylko pod jednym względem. Czuły głód pewnego śladowego związku dostarczanego im przez sięgające daleko, celem wymiany, pnącza. Z tym, że teraz owe liany dostarczały im również czegoś innego. Czegoś, co utoczono z ziemskich żył.

— Zaczekajcie — szepnął Prathachulthorn. — Zaczekajcie na większych chłopców.

I rzeczywiście, wkrótce wszyscy odczuli efekty zbliżania się grawitorów i to na większą skalę. Nad horyzontem pojawił się gubryjski okręt liniowy lecący spokojnie na wysokości kilkuset metrów.

Oto był cel wart wszystkiego, co musieli poświęcić. Do tej chwili problem leżał w tym, że nie wiedzieli z góry, gdzie zjawi się podobny statek. Migokręty były cudowną bronią, trudno jednak było je przenosić. Trzeba je było ustawić na wytypowanym miejscu z wyprzedzeniem. A przecież zasadniczą rolę grało zaskoczenie.

— Zaczekajcie — szepnął, gdy wielki statek się zbliżał. — Nie płoszcie ich.

Na dole. Żołnierze Szponu zaczęli już ćwierkać, zatrwożeni. Nie oczekiwał na nich żaden nieprzyjaciel. Nie było tam nawet szymskich cywilów, których mogliby pojmać i wysłać na górę celem przesłuchania. Z pewnością lada chwila któryś z nich domyśli się prawdy. Mimo to major Prathachulthorn nalegał.

— Poczekajcie jeszcze minutkę, aż…

Jeden z szymskich artylerzystów musiał stracić cierpliwość. Nagle ze wzgórz wznoszących się po przeciwległej stronie doliny pomknęła w górę błyskawica. W jednej chwili jeszcze trzy smugi zbiegły się ze sobą. Prathachulthorn padł na ziemię i zakrył głowę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wojna wspomaganych»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wojna wspomaganych» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wojna wspomaganych»

Обсуждение, отзывы о книге «Wojna wspomaganych» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x