Bob Shaw - Ucieczka światów

Здесь есть возможность читать онлайн «Bob Shaw - Ucieczka światów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Amber, Жанр: Космическая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ucieczka światów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ucieczka światów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Toller Maraquine Drugi, kapitan Służb Podniebnych, podążając z Landu na Overland za ukochaną — dumną księżną Vantarą — napotyka ogromny, zywy kryształowy dysk. Dysk okazuje się planetą, a księżna znika bez śladu. Niebezpieczna wyprawa ratunkowa pozwala Tollerowi odkryć groźbę zagłady wiszącą nad jego światem. Walka o ocalenie planety może jednak przynieść nieoczekiwany efekt…

Ucieczka światów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ucieczka światów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Pierwotni, którzy wznoszą się z powierzchni swojej planety, wiośnie minęli poziom podstawowy — ciągnął Xa. — Dokonali inwersji swoich pojazdów i…

— Co oznacza, że udają się na bliźniaczą planetę — przerwał Diviwidiv. — Dlaczego więc mnie niepokoisz?

— Miałem sposobność przyjrzeć im się bardzo dokładnie, Ukochany Stwórco, i muszę cię poinformować, że ich organy wzroku są o wiele precyzyjniejsze od twoich. Ponadto udało im się skonstruować przyrządy, znacznie powiększające optycznie obrazy.

— Teleskopy! — Myśl, że jakiś prymitywny gatunek potrafił wynaleźć sposoby manipulowania tak niesforną materią jak światło, podziałała na Diviwidiviego jak kubeł zimnej wody. Usiadł na gładkim, gąbczastym sześcianie, który służył mu za łóżko i wyłączył sztuczne pole grawitacji, bez którego nie byłby w stanie zapaść w głębszy sen. — Powiedz mi — zwrócił się do Xa. — Czy istnieje możliwość, że Pienvotni nas dostrzegą? — W tej chwili musiał polegać na zmysłach Xa, ponieważ jego własny promień bezpośredniego postrzegania drastycznie ograniczały metalowe ściany siedziby.

— Tak, Ukochany Stwórco. Dwóch z nich bada właśnie ogólną powierzchnię sfery, w której się znajdujemy. Posiadają podwójny teleskop. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że zostaniemy wyśledzeni. Najłatwiej ich uwagę mogą przyciągnąć grzejniki stacji syntezy protein, gdyż emitują promieniowanie wchodzące w zakres postrzegania oka Pierwotnych. Określają je oni słowem „purpurowy”.

— Natychmiast wyłączę grzejniki. — Diviwidiv wysunął się z pokojów mieszkalnych siedziby i skierował do głównej sali operacyjnej. Droga, jaką przebył w powietrzu, zawiodła go do matrycy kontrolnej, kierującej produkgą spożywczą. Swoim cienkim jak ołówek szarym palcem odciął dopływ mocy od rzędu zewnętrznych grzejników.

— Już po wszystkim — powiedział do Xa. — Czy Pierwotni coś spostrzegli?

Zapadła krótka cisza, po czym Xa odparł:

— Tak. Jeden z nich twierdził, że widzi „linię purpurowych świateł”, lecz nie wywołało to żadnej reakcji emocjonalnej. Całe wydarzenie zlekceważono i jest ono właśnie zapominane.

— Miło mi to słyszeć — odetchnął Divivvidiv, używając odpowiedniej telebarwy dla zaznaczenia, iż odczuwa ulgę.

— Dlaczego czujesz ulgę, Ukochany Stwórco? Przecież gatunek na tak wczesnym etapie rozwoju nie może stanowić dla ciebie żadnego zagrożenia.

— Nie chodzi mi o własne bezpieczeństwo — odparł Diviv-vidiv. — Gdyby Pierwotni zainteresowali się nami i zdecydowali na bliższe dociekania, byłbym zmuszony ich zniszczyć.

Ponownie zapadła cisza, po czym Xa zauważył:

— Niechętnie myślisz o zabiciu choćby jednego Pierwotnego.

— Naturalnie.

— Ponieważ odebranie życia jakiejkolwiek istocie jest niemoralne.

— Zgadza się.

— W takim razie, Ukochany Stwórco — dokończył Xa — dlaczego zdecydowałeś, że zabijesz mnie?

— Mówiłem ci już wiele razy: nikt nie chce cię zabić… to po prostu sprawa…

Rozmowa o zabijaniu przypomniała Divivvidiviemu, co tutaj robi i skierowała jego myśli ku przerażającej zbrodni przeciw naturze popełnianej przez jego współbraci. Nagły skurcz udręki i poczucia winy zmroził mu umysł.

Rozdział 5

Starożytne miasto Ro-Atabri zajmowało ogromny obszar.

Toller od ponad godziny stał przy relingu gondoli i patrzył na rozległy wzór zagmatwanych linii i kolorów, odróżniających miasto od otaczającego je terenu. Przyzwyczaił się uważać Prąd, stolicę Overlandu, za imponującą metropolię i zawsze wyobrażał sobie, że Ro-Atabri jest o wiele większe, lecz w zasadzie podobne. Jednak rzeczywisty wygląd siedziby władzy kolcorroniańskiej przeszedł jego najśmielsze oczekiwania.

Przeczuwał, że ogromna różnica rozmiarów wiąże się w jakiś sposób z różnicą jakościową, ale chodziło tu jeszcze o coś więcej. Wszystkie miasta, miasteczka i wsie na Overlandzie zostały zaprojektowane, dlatego też ich cechy charakterystyczne miały swoje źródło w zamysłach architektów i budowniczych. Patrząc zaś z góry na Ro-Atabri miało się wrażenie, że to żywy organizm.

Rozciągało się tam w dole, zupełnie jak na szkicach, które jego babka, matka ojca Gesalla Maraąuine, kreśliła dla niego, gdy był jeszcze dzieckiem. Rzeka Borann wiła się aż do Arie Bay, dalej rozszerzającą się w Zatokę Tronom, a na wschodzie wznosiła się przykrytą śnieżną czapą Mount Opelmer. Współgrające i zlewające się z tym krajobrazem miasto i przedmieścia wypuszczały kłącza, tworząc rozległą narośl z kamieni, betonu, drewna brakka i gliny, uosabiając całe wieki zmagań rzesz ludzkich istot. Wielkie pożary szalejące w dniu, gdy rozpoczęła się migracja, w niektórych miejscach pozostawiły wciąż widoczne przebarwienia, lecz budowle z kamienia przetrwały nienaruszone, gotowe służyć ludzkości w nadchodzących epokach. Pomarańczowoczerwone i pomarańczowobrązowe cętki znaczyły miejsca, w których nieszczęśni Nowi Ludzie zaczęli pokrywać skorupy domów świeżymi dachówkami.

— Co o tym sądzisz, młodzieńcze? — spytał komisarz Kettoran, pojawiając się u boku Tollera. Teraz, kiedy siła ciężkości powróciła do normy, czuł się o wiele lepiej i wykazywał żywe zainteresowanie wszystkimi aspektami życia na statku.

— Ogrom — skwitował Toller zwięźle. — Trudno w to uwierzyć. Sprawia, że historia… ożywa.

Kettoran roześmiał się., — A sądziłeś, że wszystko zmyśliliśmy.

— Mogliście to zrobić, przynajmniej wielu młodych tak sądzi, ale to… Uderza mi do głowy, jeśli wie pan, co mam Ha myśli.

— Wiem dokładnie, o czym mówisz. Pomyśl tylko, co ja czuję. — Kettoran przechylił się przez reling i nagle jego twarz pojaśniała. — Czy widzisz tę kwadratową plamę zieleni w zachodniej części miasta? To była Baza, dokładnie z tego miejsca wyruszyliśmy pięćdziesiąt lat temu! Czy będziemy w stanie tam wylądować?

— Wygląda na to, że miejsce to jest takie dobre jak każde inne — odparł Toller. — Rozproszenie floty podczas lotu było zadziwiająco małe i już je wyrównaliśmy. Ostateczna decyzja leży oczywiście w gestii komandora, ale według mnie wylądujemy właśnie tam.

— Pięknie! Zatoczylibyśmy zatem doskonałe, pełne koło.

— W istocie — zgodził się Toller, w rzeczywistości prawie nie słuchając, gdyż uwagę mąciła mu świadomość, iż dziesięciodniowy lot pomiędzy planetami dobiegł końca, i że wkrótce będzie miał nieograniczone możliwości zabiegania o względy Yantary. Od czasu incydentu z niebieskorożcem nawet przelotnie nie widział księżnej i ten brak kontaktu spotęgował jego obsesję do tego stopnia, że perspektywa zobaczenia innego świata po raz pierwszy w życiu nie wydawała się większą przygodą, niż szansa porozmawiania z nią w cztery oczy, a może nawet skruszenia jej oporu.

— Zazdroszczę ci, młodzieńcze — powiedział Kettoran, spoglądając tęsknym wzrokiem w dół na miejsce, gdzie rozegrały się na wpół zapomniane sceny z jego młodości. — Wszystko przed tobą.

— Może — uśmiechnął się Toller, delektując się własną interpretacją słów komisarza. — Może macie rację.

Wioska Sty-vee składała się z niewiele ponad setki budynków i nawet w czasach rozkwitu mogła dać schronienie jedynie kilkuset ludziom. Tollera kusiło, by skreślić ją z listy i podążyć dalej bez lądowania, lecz w takim przypadku musiałby sfałszować raport o inspekcji, a nie mógł pozwalać sobie na zniżanie się do drobnych nieuczciwości. Przez chwilę obserwował rozkład wioski i zauważył, że położony w centrum plac jest bardzo mały, nawet jak na taką położoną na uboczu miejscowość.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ucieczka światów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ucieczka światów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ucieczka światów»

Обсуждение, отзывы о книге «Ucieczka światów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x