Lois Bujold - Stan niewolności

Здесь есть возможность читать онлайн «Lois Bujold - Stan niewolności» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i Spółka, Жанр: Космическая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Stan niewolności: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stan niewolności»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Utopijna opowieść o genetycznie zmodyfikowanych ludziach, przystosowanych do życia w nieważkości. Bez kontaktu z innymi Ziemianami czworączki prowadzą sielankowy żywot, ale tylko do momentu, gdy interesy konsorcjum łożącego na projekt, w trakcie którego powstali, przestają być ich interesami.

Stan niewolności — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stan niewolności», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Chciałem być w tej chwili z tobą…

Pozwoliła, by przyśpieszenie nią zawładnęło; oparła głowę o ścianę, tuląc Andy’ego do piersi. Coś stuknęło w szafce; nieważne, później sprawdzi.

— To się nazywa podróżowanie — westchnął Tony. — W porównaniu z podróżą na gapę…

— Dziwnie będzie teraz, bez GalacTechu — odezwała się po chwili Claire. — Tylko my… Ciekawe, jaki świat pozna Andy?

— To chyba zależy od nas — stwierdził trzeźwo Tony. — To jest jeszcze bardziej przerażające, niż ci z domu z kabinami, wiesz? Wolność. — Pokręcił głową. — Nie tak to sobie wyobrażałem.

Sugerowany przez Yei sen nie wchodził w grę w przypadku Van Atty. Przygnębiony, nie wrócił do apartamentu, lecz udał się do swojego biura na planecie. Nie zaglądał tu przez kilka ostatnich tygodni. Teraz, według czasu Portu Trzeciego, zbliżała się północ. Jego miejscowa sekretarka skończyła już pracę, co nawet go ucieszyło. Potrzebował samotności. Spędził w półmroku jakieś dwadzieścia minut, mrucząc pod nosem, po czym postanowił przejrzeć pocztę elektroniczną. Przez ostatnich kilka tygodni system organizacyjny jego pracy i tak się rozleciał, a przez ostatnie dwa dni wszystko wręcz diabli wzięli. Może trochę nudnej, rutynowej roboty uspokoi go na tyle, że będzie w stanie zasnąć.

Niepotrzebne notatki, nieaktualne prośby o instrukcje, zbędne raporty o postępach pracy. Planetarne baraki dla czworaczków, jak stwierdził z ponurym uśmiechem, były gotowe do zasiedlenia, ale budżet przekroczono o piętnaście procent. Jeśli uda mu się złapać jakieś czworaczki, żeby je tam wsadzić. Instrukcje zarządu odnośnie do zamknięcia projektu Cay, niepotrzebne porady dotyczące odzysku i pozbycia się rozmaitych części…

Van Atta zamarł nagle, a potem cofnął ekran dwa razy. Co to było? “Przedmiot: Popłodowe eksperymentalne kultury komórkowe. Ilość: 1000. Rozporządzenie: kremacja według standardowych przepisów IGS dla biolaboratoriów”.

Sprawdził źródło tego polecenia. Nie przyszło z biura Ap-mad, jak początkowo sądził, ale z Naczelnego Biura Księgowości i Kontroli Inwentarza, i znajdowało się na długiej liście zawierającej rozporządzenia co do rozmaitych rodzajów ekwipunku. Polecenie zostało podpisane przez jakiegoś nie znanego Van Atcie urzędnika średniego szczebla w NBKiKI na Ziemi.

— Do diabła — zaklął cicho Van Atta. — Ten facet chyba nawet nie wie, czym właściwie są czworaczki. — Rozkaz podpisano kilka tygodni wcześniej. Jeszcze raz przeczytał pierwszy paragraf.

“Szef Projektu dopilnuje jego zakończenia w odpowiednim terminie. Szybkie zwolnienie personelu i odesłanie do innych zadań jest szczególnie pożądane. Jest pan upoważniony do czasowego używania wszelkich materiałów i personelu z sąsiednich sekcji potrzebnych do zamknięcia projektu przed 6/1”.

Po minucie jego wargi wykrzywiły się w pełnym furii uśmiechu. Ostrożnie wyjął cenny dysk, schował starannie do kieszeni i ruszył biegiem na poszukiwanie Chalopin. Miał nadzieję, że wyciągnie ją z łóżka.

ROZDZIAŁ SZESNASTY

— Skończyliście już? — rozległ się w komunikatorze Lea pełen napięcia głos Ti.

— Ostatni spaw, Ti — odpowiedział Leo. — Sprawdź jeszcze raz ustawienie, Tony.

Tony pomachał dłonią w rękawicy na znak, że zrozumiał polecenie, i jeszcze raz przejechał optycznym laserem wzdłuż linii, po której za chwilę miał się przesunąć promień spawarki.

— W porządku, Pramod! — zawołał i odsunął się. Spawarka zaczęła się przesuwać po metalu, tworząc na ostatnim zacisku kołnierz, który miał trzymać nowe zwierciadło wirowe. Światełko na grzbiecie spawarki zmieniło kolor z czerwonego na zielony, maszyna wyłączyła się, a Pramod pośpieszył, by ją odłączyć od zasilania. Natychmiast zbliżyła się Bobbi, by wykonać test ultradźwiękowy.

— Dobrze, Leo. Będzie trzymać.

— W porządku. Zabierajcie przyrządy i dawajcie tu zwierciadło.

Czworaczki poruszały się szybko i sprawnie. W ciągu kilku minut zwierciadło wirowe zostało umieszczone na miejscu. Znów wszystko sprawdzono.

— Dobra, drużyno. Odsuńmy się i niech Ti zrobi test na dym.

— Test na dym? — odezwał się w komunikatorze głos Ti. — Co to, u diabła, jest? Zdawało mi się, że chciałeś dziesięcioprocentowej mocy w silnikach.

— To starodawne i szlachetne określenie na ostatni etap w każdym przedsięwzięciu inżynieryjnym — wyjaśnił Leo. — Włącz i zobacz, czy dymi.

— Powinienem był się domyślić — zakrztusił się Ti. — Bardzo naukowe.

— To jest zawsze ostateczny test. Ale dodawaj mocy powoli, dobra? Mamy do czynienia z delikatnym urządzeniem.

— Powtarzałeś to już z dziesięć razy, Leo. To zwierciadło jest dobre czy nie?

— Dobre. Przynajmniej z wierzchu. Ale wewnętrzna struktura krystaliczna tytanu… no, nie jest tak pewna, jak byłaby przy normalnej fabrykacji.

— Jest dobre czy nie? Nie zamierzam przeskoczyć z tysiącem ludzi prosto na tamten świat. Zwłaszcza że sam jestem wśród nich.

— Dobre, dobre — wycedził przez zaciśnięte zęby Leo. — Ale nie przesadzaj, dobrze? Chociażby ze względu na moje ciśnienie.

Ti mruknął coś pod nosem, możliwe, że było to “pieprz się ze swoim ciśnieniem”, ale Leo nie miał pewności. Nie poprosił jednak pilota o powtórzenie.

Leo i jego czworaczki zebrali swoje narzędzia i odlecieli na bezpieczną odległość od generatora. Zawiśli jakieś sto metrów nad Domem. Światło słońca Rodeo było blade i ostre tutaj, godzinę drogi od punktu Skoku. Było wprawdzie czymś więcej niż tylko jasną gwiazdą, ale jednak czymś mniej niż nuklearnym piecem, który kiedyś ogrzewał habitat na orbicie Rodeo. Leo wykorzystał okazję, by spojrzeć na ich statek-kolonię pod tym niezwykłym kątem. Ponad sto segmentów ściśnięto w końcu wzdłuż osi statku; wszystkie spełniały przy tym — mniej lub bardziej udanie — swoje pierwotne funkcje. Niech to diabli wezmą, jeżeli ta konfiguracja nie wyglądała tak, jakby została właśnie w ten sposób zaprojektowana; oczywiście, zaprojektowana przez kogoś lekko stukniętego. Trochę przypominała Leowi swą brzydotą wczesne przedsięwzięcia kosmiczne z dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku. O dziwo, wszystko utrzymywało się w kupie, mimo stałego przyśpieszania i hamowania w ciągu ostatnich dwóch dni. Oczywiście, okazało się, że wewnątrz przeoczono pewne szczegóły. Młodsze czworaczki odważnie krzątały się wokół i sprzątały, Wyżywienie zdołało jakoś wszystkich nakarmić, chociaż menu sprawiało wrażenie raczej przypadkowego. Dzięki młodemu człowiekowi z Konserwacji Systemów Wentylacyjnych, który ostatecznie jednak został z nimi, i jego czworaczkom nie musieli już hamować co jakiś czas, żeby hydraulika działała porządnie. Przez jakiś czas Leo się obawiał, że te przerwy doprowadzą ich wszystkich do śmierci. Ale sam też wykorzystał je do wykończenia zwierciadła wirowego.

— Widzicie jakiś dym? — rozległ się w jego uchu głos Ti. — Nie.

— W porządku. Lepiej zabierajcie się już do środka. I, Leo, jak tylko wszystko będzie gotowe, byłbym wdzięczny, gdybyś przyszedł na mostek. — Coś w tonie głosu Ti wywołało u Lea dreszcze.

— Coś się dzieje?

— Od strony Rodeo zbliża się prom Służby Bezpieczeństwa. Na pokładzie jest twój stary kumpel Van Atta, przez cały czas domaga się, byśmy się zatrzymali i poddali. Nie sądzę, żeby zostało nam dużo czasu.

— Mam nadzieję, że mu nie odpowiadasz?

— Jasne, że nie. Ale to mnie nie ratuje przed słuchaniem. Słychać też dużo gadania ze Stacji, ale to mnie nie martwi tak bardzo jak to, co słychać za nami. No cóż, nie sądzę, żeby Van Atta dobrze znosił frustrację.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Stan niewolności»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stan niewolności» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Stan niewolności»

Обсуждение, отзывы о книге «Stan niewolności» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x