Robert Silverberg - Lord Prestimion
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Lord Prestimion» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Solaris, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Lord Prestimion
- Автор:
- Издательство:Solaris
- Жанр:
- Год:2010
- Город:Stawiguda
- ISBN:978-83-7590-021-7
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Lord Prestimion: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lord Prestimion»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Lord Prestimion — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lord Prestimion», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Pani?
— Kiedy będziemy w Sisivondal?
Skandar spojrzał na przyrządy.
— Za jakieś sześć godzin, pani.
— Dowieź nas tam w cztery. A kiedy będziemy na miejscu, jedź prosto do największego szpitala w mieście. Książę Akbalik jest poważnie chory.
Sisivondal wyglądało, jakby składało się z samych przedmieść. Centralna równina ciągnęła się w nieskończoność, nie rosły tam żadne drzewa, pustkę wypełniały tylko małe grupki chatek z cynowymi dachami, potem pustka, znowu więcej chatek, może dwa razy więcej, niż poprzednio i znów pustka, i kilka rozrzuconych magazynów i warsztatów. Powoli przedmieścia zmieniły się w miasto, ogromne miasto.
I ogromnie brzydkie. Podczas niedawnych podróży po świecie, Varaile widziała kilka brzydkich miejsc, ale Sisivondal było naprawdę ponurym ośrodkiem handlowym, pozbawionym jakiegokolwiek piękna. Zbiegało się tu wiele głównych dróg. Wiele towarów, przewożonych z Alaisor na Górę Zamkową lub do miast w północnym Alhanroelu przechodziło przez Sisivondal. Było to surowe, praktyczne miasto, mila za milą wypełnione gigantycznymi magazynami, stojącymi przy szerokich bulwarach. Nawet rośliny Sisivondal były nudne i pożyteczne: niskie palmy camaganda o fioletowych liściach, które z łatwością mogły przetrwać długą porę suchą, trwającą większość roku i masywne lummalummy, które dla niewprawnego oka mogły się wydać szarymi skałami, i twarde, kłujące rosetty i garavedy, którym całe wieki zajmowało wypuszczenie wysokiego, czarnego kolca, z którego wyrastały kwiaty.
Wyglądało na to, że bulwar, którym wjechali od zachodu, zabierze ich prosto do centrum. Varaile zauważyła, że wjeżdżające do miasta drogi były jak szprychy wielkiego koła, połączone kolistymi alejami, które miały coraz mniejszą średnicę w miarę zbliżania się do środka. Budynki użyteczności publicznej muszą stać w centrum. Wśród nich na pewno będzie szpital.
Akbalik umierał. Teraz była tego pewna.
Tylko chwilami odzyskiwał przytomność. Niewiele z tego, co mówił, miało sens. W jednym przebłysku świadomości oświadczył, że pewnie trucizna bagiennego kraba dotarła w końcu do serca, ale poza tym bełkotał rzeczy, których nie rozumiała, pomieszane historie turniejów i pojedynków, wypraw myśliwskich, nawet walk na pięści. Pewnie wspomnienia z młodości. Czasem słyszała imię Prestimiona, czasem Septacha Melayna, czasem nawet Korsibara. Dziwne, że mówił o Korsibarze. Ale przypomniała sobie, że ojciec w szaleństwie robił to samo.
Nareszcie szpital. Ku swemu zaniepokojeniu Varaile odkryła, że główny lekarz był Ghayrogiem, istotą straszliwie obcą jak na te okoliczności. Miał srogi wyraz twarzy i zachowywał się z wielką rezerwą, nie zrobiło na nim wrażenia, że oto stanęła przed nim żona Koronala i nakazywała mu rzucić wszystko, co robi i zająć się bratankiem księcia Serithorna.
Rozwidlony, gadzi język poruszał się z niepokojącą szybkością. Szarozielone, gadzie oczy nie wyrażały współczucia. Spokojny, opanowany głos mógł równie dobrze wydobywać się z maszyny.
— Pani, przybywasz w bardzo trudnym momencie. Wszystkie sale operacyjne są zajęte. Mieliśmy tu wiele nietypowych problemów, które…
Varaile przerwała mu.
— Na pewno tak jest. Ale słyszałeś o księciu Serithornie z Samivole, prawda, doktorze? Ten człowiek jest jego bratankiem. Jest jednym z najbliższych ludzi Koronala. I wymaga natychmiastowej pomocy.
— Posłaniec Tajemnic jest dziś z nami, pani. Poproszę go, by wstawił się u bóstw miasta w sprawie tego człowieka — z tymi słowami Ghayrog skinął na tajemniczą, złowrogą postać, mężczyznę w dziwnej, drewnianej masce przedstawiającej żółtookiego psa z długimi, spiczastymi uszami.
Varaile poczuła przypływ furii. Bogowie miasta? Na Boginię, o czym mówił ten stwór?
— Mag? Nie. Chcę lekarza, nie maga. Przyjechaliśmy tutaj po pomoc medyczną.
— Posłaniec Tajemnic…
— Może przekazać swoje posłanie komuś innemu. W tej chwili zajmiesz się księciem Akbalikiem, doktorze, albo przysięgam na każdego boga, w jakiego wierzysz, że Lord Prestimion zamknie ten szpital i przeniesie wszystkich jego pracowników do najdalszego zakątka Suvraelu. Czy wyrażam się jasno? — Pstryknęła palcami na jednego ze swoich skandarskich ochroniarzy. — Mizkinie Hroszu, chcę, żebyś spisał imiona wszystkich pracujących w tym szpitalu lekarzy i wszystkich członków personelu, łącznie z Liimenem, który myje stoły operacyjne. A potem…
Ale krnąbrny Ghayrog miał dość. Wydawał już własne rozkazy i nagle znalazły się nosze dla Akbalika, a wokół zebrali się uczciwie wyglądający, młodzi stażyści, zarówno ludzie, jak i Ghayrogowie. Zabrali Akbalika. Posłaniec Tajemnic szedł przy noszach, jakby zamierzano nie tylko poddać księcia konwencjonalnemu leczeniu, ale i powierzyć opiece fantastycznego kultu, który najwyraźniej panował tu niepodzielnie.
Varaile dostała wygodny pokój, w którym kazano jej czekać. Nie trwało to długo. Wkrótce wrócił lekarz Ghayrog. Jego zachowanie było niezmiennie zimne, ale przemówił z nową łagodnością w głosie.
— Pani, próbowałem ci powiedzieć, że w niczym nie mogło pomóc przerwanie opieki nad innymi, poważnie chorymi pacjentami, by zająć się księciem Akbalikiem, ponieważ od razu widziałem, że stan księcia był krytyczny, i… i…
— Czy on umarł? — zawołała. — Czy próbujesz mi powiedzieć, że on umarł, doktorze?
Z jego twarzy mogła odczytać odpowiedź, zanim jeszcze zdołał ją wypowiedzieć.
13
Nawet w najśmielszych snach z dzieciństwa Dekkeret nie wyobrażał sobie, że znajdzie się w miejscu takim, jak to: pałacowym królewskim apartamencie na szczycie wysokiego budynku w mieście Stoien, pół świata drogi od jego rodzinnego Normork na Górze Zamkowej. W towarzystwie stojącego po jego prawej Koronala Lorda Majipooru, Prestimiona z Muldemar, z ponurym, zamyślonym wyrazem twarzy. Bez pośrednio za Koronalem zatrzymał się jego mag, Su-Suheris, Maundigand-Klimd, na którego radzie Koronal polegał w każdej sytuacji. Miejsce po lewej zajmowała dystyngowana Pani Wyspy Snu, księżna Therissa, ze srebrnym diademem na skroni. Po drugiej stronie pokoju chłopiec, Dinitak Barjazid z Suvraelu, przyciskał do piersi złowieszczy hełm do kontroli umysłu, który wykradł swojemu podstępnemu ojcu w obozie rebeliantów.
Ci ludzie trzymali w dłoniach los świata. Jakimś cudem podczas tych najważniejszych wydarzeń był między nimi Dekkeret z Normork. Nie, nawet w snach nie przyszłoby mu to do głowy. Pomimo to, był tu. Był.
— Pokaż mi go znowu, chłopcze — powiedziała księżna Therissa do Dinitaka Barjazida.
Przyniósł jej hełm. Ręce mu drżały, gdy jej go podawał. On też, pomyślał Dekkeret, jest zdumiony, że znalazł się w takim miejscu.
Już go dokładnie zbadała, obejrzała metaliczne kable i mocowania z kości słoniowej. Ona i chłopiec długo dyskutowali o technicznych aspektach tego urządzenia językiem całkowicie niezrozumiałym dla Dekkereta, i dla Koronala również.
To była maszyna piękna na swój własny, złowrogi sposób. Przypominała Dekkeretowi magiczne przyrządy, zniszczone przez szalonego maga na chwilę przed tym, jak sam skoczył za burtę podczas podróży rzeką z Piliploku do Ni-moya, którą Dekkeret odbył z Akbalikiem.
Ten hełm był jednak urządzeniem naukowym, nie magicznym aparatem. Może dlatego wydawał się jeszcze straszniejszy. Dekkeret nie wierzył w czary, choć wiedział, że niektórzy magowie — nie wszyscy — mieli prawdziwą moc. Był jednak przekonany, że większość z tego, co robili była oszustwem i szarlatanerią obliczoną na wprawienie w podziw łatwowiernych. Sam Maundigand-Klimd mówił to nie raz. Ale ten hełm nie był błyskotką, dziełem szarlatana. Pani rozmawiała o nim z Dinitakiem Barjazidem nie w kategoriach demonów, które można było przywołać przy użyciu odpowiednich zaklęć, lecz mówili o możliwości wzmacniania i przekazywania fal mózgowych przy użyciu elektryczności. To nie brzmiało jak czarnoksięstwo. Poza tym wiedział, że hełm Barjazidów działa. Sam doświadczył jego straszliwej mocy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Lord Prestimion»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lord Prestimion» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Lord Prestimion» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.