Jacek Piekara - Sługa Boży

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Piekara - Sługa Boży» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Sługa Boży: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sługa Boży»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najbardziej wstrząsająca i bluźniercza wizja w historii polskiej fantastyki! Oto świat, w którym Chrystus zszedł z Krzyża i objął władzę nad ludzkością. Świat tortur, stosów i prześladowań. Czuwa nad tym, by Twoja wiara była czysta. Strzeże Twych myśli przed zgorszeniem. Śledzi Twe uczynki, abyś nie zgrzeszył. A jeśli przyjdzie taka potrzeba, ofiaruje Ci bolesną rozkosz stosu. To on – Inkwizytor Jego Ekscelencji Biskupa. Miecz w ręku Pana i sługa Aniołów. "Sługa Boży" to przeredagowane i uzupełnione wznowienie tomu opowiadań o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie, zawierające między innymi nigdy nie publikowany tekst "Czarne płaszcze tańczą". W "Słudze Bożym" czarnoksiężnicy odprawiają bluźniercze rytuały, demony zstępują na świat, czarownice knują mroczne intrygi. A temu wszystkiemu musi przeciwstawić się człowiek, którego serce jest tak gorące jak ogień stosów, na które posyła swe ofiary.

Sługa Boży — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sługa Boży», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Dziewczęta też lubisz? – powiodłem palcami po jej gładkim udzie.

– Czemu nie? – odparła pytaniem. – Ja to w ogóle lubię. A ty lubisz swoją pracę, Mordimer? Lubisz zabijać i torturować ludzi?

Żachnąłem się, ale nie rozgniewałem. Byłem przyzwyczajony, że ludzie myśleli w taki właśnie sposób, a poza tym zadała pytanie ze sporym wdziękiem. Nawiasem mówiąc, wdziękiem zupełnie nie pasującym do treści.

– Oto prymitywne pojęcie o pracy inkwizytora – rzekłem, obniżając głos, bo nie chciałem, by ktoś niepowołany usłyszał naszą rozmowę. – Nie jestem, by torturować i zabijać, dziewczyno. Jestem, by dać grzesznikom szansę odkupienia win i szczerej, radosnej pokuty. Tylko dzięki mnie mogą mieć nadzieję na życie wieczne z Chrystusem. Zresztą nie mówmy o mojej pracy. – Chlapnąłem w nią wodą. – Po co zawracasz sobie piękną główkę takimi problemami?

– Taaak? – zapytała, przeciągając – Jestem piękna? Naprawdę? Tak właśnie myślisz?

Naga, z mokrymi włosami i piersiami wyłaniającymi się znad lustra wody, wyglądała rzeczywiście ślicznie i powiedziałem jej to. A potem przyciągnąłem ją do siebie i kiedy służąca weszła z nowym dzbankiem wrzątku, Enya właśnie ujeżdżała mnie, rozchlapując wkoło wodę oraz głośno jęcząc. Służącej wypadł dzbanek z rąk, ale nie przejęliśmy się tym, zwłaszcza że i tak zamierzaliśmy się szybko przenieść na łóżko.

* * *

Maurycy Mossel pojawił się w gospodzie koło południa. Miał na sobie inny kaftan, tym razem w kolorze czystego błękitu i nowe ciżmy, ale o równie wygiętych noskach, jak poprzednie. Zaprosiłem go do drugiego pokoju, lecz zdążył jeszcze zerknąć do sypialni i zobaczyć nagie pośladki smacznie śpiącej Enyi.

– Godryg, przyjacielu – rzekł serdecznie. – Widzę, że nie próżnujesz.

– Ano – odparłem. – Interesy interesami, a męska zabawa być musi.

– I ja tak myślę – przyznał poważnym tonem.

Usiedliśmy na krzesłach i nalałem wino do kubków. Stuknęliśmy się.

– Jest za co pić – powiedział. – Bo mam dobre nowiny. Znalazłem pewnego człowieka, który jest mi winien przysługę, a który ma szczęście być kapitanem wspaniałej barki i doskonale zna rzekę. Zabierze cię na południe, przyjacielu!

– To mi nowina – rozpromieniłem się. – Masz moją dozgonną wdzięczność, kochany Maurycy!

– Jest jednak pewien kłopot… – zawiesił głos.

– Jakiż to kłopot? – zaniepokoiłem się, ale w myślach serdecznie sobie ziewnąłem.

– Otóż jestem owemu kapitanowi winien pewną sumkę. Niewielką sumkę – zastrzegł się, machając lekceważąco dłonią. – Niemniej dla mnie poważną, jako że poczyniłem pewne inwestycje i nie dysponuję teraz gotówką…

– To nie kłopot. – Stuknąłem kubkiem w jego kubek. – Rad będę, spłacając twój dług. Ileż on wynosi?

Dostrzegłem krótkie wahanie, bo widać chciwość walczyła w moim rozmówcy z ostrożnością.

– Sto koron – powiedział, przyciszając głos.

– To żaden problem – zapewniłem i doskonale wiedziałem, jakie będą jego następne słowa.

– Plus odsetki – dodał, i nie zawiódł mnie. – Dwadzieścia koron.

– Mus to mus – rzekłem. – Skoro ten człowiek nie chce ci zaufać i sprolongować długu. A ile zażąda ode mnie za wynajęcie łodzi i załogi?

– Eee, jakoś się dogadasz – powiedział lekceważącym tonem. – Tylko nie daj się orżnąć, bo w Tirianie pełno jest zbirów i naciągaczy. Targuj się, drogi Godrygu, targuj się z całych sił.

– Nie omieszkam – pokiwałem poważnie głową. – Wręczę kapitanowi twój dług, ale najpierw muszę obejrzeć barkę. Czy aby wystarczająco pojemna.

Musiał się spodziewać podobnych słów, bo nie przypuszczał chyba, że nawet Godryg Bemberg jest takim idiotą, aby wręczyć gotówkę na piękne oczy.

– Oczywiście – odparł. – Spotkamy się jutro w południe przy kapitanacie i zaprowadzę cię na miejsce. Kiedy będziesz bogatym człowiekiem, Godrygu, nie zapomnij o przyjaciołach!

– Och tak, Maurycy, wierz mi, że nie zapomnę o tobie – powiedziałem najserdeczniejszym tonem, na jaki mogłem się zdobyć.

I była to, mili moi, najszczersza ze szczerych prawd. Nie zamierzałem zapominać o Maurycym Mosselu i wierzyłem, że będziemy mieli kiedyś czas na długą i owocną pogawędkę. Na razie odprowadziłem go do drzwi i serdecznie się pożegnaliśmy. Jak prawdziwi przyjaciele.

Kiedy wróciłem do sypialni Enya już nie spała, lecz siedziała na łóżku z zatroskaną miną.

– Słyszałam waszą rozmowę, Mordimer – była zaniepokojona i poważna. – Przecież oni cię zabiją pierwszej nocy…

– Nie – odparłem, a kiedy chciała zaprotestować, uniosłem dłoń, by ją uciszyć. – Nie pierwszej, moja piękna. Dopiero drugiej. Pierwsza noc posłuży temu, by uśpić moją czujność.

Usiadłem obok niej i pocałowałem ją prosto w usta.

– Ale to miło, że się martwisz, skoro niezależnie od tego, czy będę żył, czy nie, zostaniesz opłacona.

Wysunęła się spod mojego ramienia.

– Nie dasz im rady, Mordimer – powiedziała, patrząc mi w oczy. – Kapitan i co najmniej pięciu, sześciu marynarzy. Zarżną cię we śnie.

Uśmiechnąłem się i położyłem palec na jej ustach.

– Nie bój się – powiedziałem. – Zaręczam ci, że wrócę i jeszcze nie raz dobrze się zabawimy. Być może nie będzie tak łatwo, jak myślę, ale przecież Pismo mówi wyraźnie: „Kto folguje rózdze, nienawidzi syna swego, lecz kto go miłuje, ustawnie go ćwiczy”. Mam więc zawsze nadzieję, że Pan doskonale wie, czemu używa wobec mnie rózgi.

Położyła dłoń na moim policzku.

– Ufam, że wiesz, co robisz – powiedziała smutnym głosem. – Nie daj się zabić, Mordimer.

– Nie dam – obiecałem jej. – Mam bardzo silne przekonanie, że czas, kiedy łaskawy Pan powoła Mordimera Madderdina do swej chwały jeszcze nie nadszedł – dodałem żartobliwym tonem.

Spędziliśmy uroczą noc (jak każda zresztą noc z Enyą) i kiedy niedługo po świcie się obudziłem, ona spała jeszcze zwinięta w kłębek przy ścianie. Wstałem i starannie się ubrałem. Miałem przy sobie dwa sztylety, jeden ukryty w cholewie wysokich butów, drugi schowany pod płaszczem. W kieszeni ukryłem również woreczek z sherskenem.

Spojrzałem na śpiącą Enyę i pomyślałem, że istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że nie wrócę z podróży na południe. Nie myślcie, mili moi, że Mordimer Madderdin pesymistycznie patrzy na świat i nisko ocenia własne umiejętności. Ale w przyszłość należy patrzyć trzeźwo. Jak nikt inny wiedziałem, że życie ludzkie jest kruche, a zabić człowieka jest łatwiej niż ktokolwiek z was by pomyślał. Wystarczy draśnięcie zatrutym ostrzem, przecięcie tętnicy, nieszczęśliwy upadek z wysokości, zachłyśnięcie wodą… Cokolwiek. Jesteśmy uczynieni z bardzo nietrwałego materiału, ale póki zdajemy sobie sprawę z własnych słabości, mamy szansę, by je przezwyciężyć.

Nie chciałem, by, jeśli przytrafi mi się nieszczęście, Enya została sama, pozbawiona środków do życia. Jasne, że van Bohenwald miał ją opłacić, ale czy będzie taki szczodry i skory do wydawania pieniędzy, kiedy zabraknie biednego Mordimera? Nie wierzyłem aż tak bardzo w ludzką przyzwoitość, by dać za to choć złamanego centyma. Dlatego wyliczyłem dwieście koron i ułożyłem je na stole w dwóch stosikach. Królewska zapłata za kilka nocy. W razie czego, będzie mnie dobrze wspominać, choć sam nie wiem, czemu miałoby mi na tym zależeć…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Sługa Boży»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sługa Boży» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jacek Dąbała - Prawo Śmierci
Jacek Dąbała
Jacek Piekara - Arrivald z Wybrzeża
Jacek Piekara
Jacek Komuda - Imię Bestii
Jacek Komuda
Jacek Piekara - Łowcy Dusz
Jacek Piekara
Jessica Hart - Serce nie sługa
Jessica Hart
Jacek Dukaj - Inne pieśni
Jacek Dukaj
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
Jacek Piekara - Miecz Aniołów
Jacek Piekara
Отзывы о книге «Sługa Boży»

Обсуждение, отзывы о книге «Sługa Boży» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x