– Rozumiem. Mam spontanicznie, bez pomocy i ponaglania, w zachwycie opowiedzieć całą prawdę!
– I?
– Coś jeszcze? Aha, zachwyt ma się odnosić nie do moich zbrodniczych myśli, ale do faktu, że zostaną one odkryte, a ja osądzony i ukarany!
– Pozbawiasz mnie nadziei, człowieku. Odpowiedziałeś prawidłowo, ale czuję, że są to dla ciebie formułki.
„Synku, synku, już czas”.
„Mamo… Gdzie jesteś, mamo?”.
„Synku, synku, już czas”.
„Mamo, a co to czas?”.
„Och, synku, jakże się cieszę, że o to zapytałeś… To znaczy, że zaczynasz już myśleć jak elf.”
„A jak ja mam myśleć… Co to czas, mamo?”.
„Czas… Synku, dobrze ci?”.
„A pewnie, mamo”.
„No widzisz, żeby już zawsze tak ci było, trzeba zabić czas”.
„Zabić… Hengist nie lubi zabić”.
„Helkis, synku, nazywasz się Helkis”.
„Nie wiem… Nie lubię zabić. Jak zabiłem te panie, to potem całą noc mnie trzęsło”.
„Synku, to wszystko się dzieje, ponieważ żyjemy w ich świecie, w ich czasie. Trzeba się ich pozbyć. Jedź do wioski Wostrow, pod Kivitalo…”.
„Hengist nie chce”.
„No, teraz mama się zezłości”.
„Nie! Mamo, nie bądź zła na Hengista… On jest dobry, on przeprasza…”.
„Co za dzieciak”.
„Tak! Jestem dzieciakiem, wreszcie jestem dzieciakiem!”.
„Zrób, co mama każe, a już zawsze nim będziesz”.
– No dobrze, co mam zrobić? – Hengist zrezygnował z oporu na głos i męskim tonem.
„Jedź do wioski Wostrow w dystrykcie Kivitalo. Tam, w świątynce miejscowego klanu, znajdziesz właściwy obraz. Kiedy się przed nim znajdziesz, musisz zerwać zasłonę i zaśpiewać moją piosenkę. Pamiętasz moją piosenkę?”.
„Tę o trzech misiach?”.
„Nie, głuptasie. Tę, którą zaśpiewałam w tym miasteczku, jakże mu było… Killach. Tam, gdzie komendant i żołnierze rozpadli się na żmije i krety”.
„To były cuda mamy! Moja mama robi cuda”.
„Ty, syneczku, zrobisz jeszcze większy cud i będziesz bohaterem wszystkich elfów”.
„Bohaterem! Bohaterem! Bohaterem!”.
„Bohaterem!”.
„Bohaterem! Bohaterem! Bohaterem! Ale mamusiu, dlaczego rosną mi piersi?”.
„Rosną ci piersi?”
„Tak, mamusiu”.
„To niedobrze”.
„Ja też tak myślę”.
„Oj, głupi mój synek, a niewinny jeszcze… Niewinny jesteś, jak małe dzieciątko. Mamusia ci wytłumaczy. Widzisz, to jest tak w populacji elfików, że kiedy jest za dużo elfików kobietek, to wtedy niektóre elfiki kobietki przejmują cechy męskie i stają się chłopczykami. I odwrotnie, kiedy jest za dużo elfików chłopczyków, wtedy niektóre chłopczyki stają się dziewczynkami”.
„I teraz jest za dużo eflików chłopczyków?”.
„Nie, głuptasie, teraz w ogóle jest za mało elfików. Martwię się, bo jeśli ty zacząłeś teraz zmieniać się w dziewczynkę…”.
„Takie okropne są te piersi, ciężkie i jakby ciągle bolały…”.
„…to znaczy, że twój organizm już reaguje elfio, ale odczuwa ciągle po ludzku”.
„Dlaczego, mamusiu?”.
„Bo to znaczy, że odebrałeś śmierć tych pań jako śmierć pobratymców. Śmierć tych pań w klasztorze, z których zrobiły się takie rozgniotki. No i w ogóle to wszystko, co tu widziałeś, te nieustanne kobiece okaleczenia, wczesne śmierci, to całe tło musiało najmocniej zadziałać, że nastawiłeś się na empatię w stronę kobiet. Zapominając, że te kobiety – to ludzie. Gdyby to były elfy… W każdej elfiej społeczności po śmierci kilkunastu kobiet mężczyźni, którzy byliby blisko tego wydarzenia, zmieniliby się w kobiety, przynajmniej na jakiś czas. Tak odreagowuje to elfia społeczność. Ty masz pamiętać, że tylko elfia! Ludzie nic cię nie obchodzą! Pamiętasz wierszyk, jakiego cię ostatnio nauczyłam?”.
„Tak, mamusiu”.
„Powiedz”.
„Gdy człowiekowi ktoś pruje brzuszek… Oj…”.
„Powtórz”.
„Gdy człowiekowi ktoś pruje… brzuszek…”.
„Zdmuchuję z kwiatów prześliczny puszek. Powtarzaj!”.
„Zdmuchuję z kwiatów prześliczny puszek”.
„Gdy człowiekowi ktoś ścina główkę…”.
„Gdy człowiekowi ktoś ścina główkę…”.
„Ja zrywam gruszkę lub ścigam sówkę”.
„Ja zrywani gruszkę lub ścigam sówkę”.
„Gdy człowiek cierpi strach albo ból”.
„Gdy człowiek cierpi strach albo ból”.
„Pamiętam, aby nie wypaść z ról”.
„Pamiętam, aby nie wypaść z ról”.
„Bo nie pomoże tu nic współczucie”.
„Bo nie pomoże tu nic współczucie”.
„Lepsze jest ścięcie albo otrucie”.
„Lepsze jest ścięcie albo otrucie”.
„Człowiek, przypadek nieuleczalny”.
„Człowiek, przypadek nieuleczalny”.
„Byłby to błędzik niewybaczalny”.
„Byłby to błędzik niewybaczalny”.
„Gdyby choć jedną sekundę cenną”.
„Gdyby choć jedną sekundę cenną”.
„Rzucał cny elfik w przepaść bezdenną”.
„Rzucał cny elfik w przepaść bezdenną”.
„Którą jest morze cierpień człowieczych”.
„Którą jest morze cierpień człowieczych”.
„Człowiek to rozpacz, któż nam zaprzeczy”.
„Człowiek to rozpacz, któż nam zaprzeczy”.
„A więc przerwijmy rozpaczy bieg”.
„A więc przerwijmy rozpaczy bieg”.
„Więcej nie zrobisz, choćbyś się wściekł”.
„Więcej nie zrobię, choćbym się wściekł. Mamo, a opowiesz mi jeszcze bajeczkę?”.
„A jaką chcesz bajeczkę, córe… synku?”.
„O tym kraju, w którym jesteś teraz z innymi elfami. O Lodowej Równinie i gorących oazach. O gorących drzewkach. O smacznych jajonasionach. O, jaka ja jestem… jaki… głodny… głodna…”.
„Córe… Synku… Za dużo, ciągle za dużo w tobie z człowieka. Przecież ty teraz wcale nie potrzebujesz jeść, chyba że dla smaku”.
„O, smaku. Smaku smaku smaku”.
W Teatrum widownia nie była pusta. Nie była pusta, ponieważ siedział na niej jeden widz. Barnaro.
Na scenie za to tłoczyli się wszyscy żywi jeszcze mieszkańcy Biełej Wody, wygrzebani przeważnie z przedmieścia Płaskie Wały. Byli też nieżywi, co prawda nie wszyscy, bo się nie zmieścili. Nieboszczycy musieli wystawić, jak by to powiedzieć, doborową reprezentację.
Wszyscy, żywi i nieżywi, byli już podpięci do drutów. Te, wczepione w ich mięśnie, wykonywały jeden tylko ruch, podskok radości, a i ten się przeważnie nie udawał ze względu na panujący na scenie tłok. Druty plątały się i gięły na najróżniejsze sposoby, zmuszając podczepionych do wykonywania różnych niezaplanowanych ruchów. Nieraz to dawało zaskakujące efekty. Na przykład jeden z aktorów, chyba trup, zrobił sobie z dłoni coś w rodzaju monokla, przez który zaczął się bezczelnie przyglądać Barnarowi. „To przecież tylko truchło – zaczął uspokajać się Barnaro, ale od razu się opamiętał. – Truchło, ale truchło, któremu Niezmierzona Łaskawość Cesarza postanowiła oddać życie!”.
– Phi! – parsknął lekceważąco trup.
Ja ci dam phi, pomyślał Barnaro. Ja ci dam phi.
– Drodzy mieszkańcy Biełej Wody! – zaczął. – Widzę, że druty już na dobre zagościły w waszych mięśniach! Przystępujemy do drugiego etapu, bardziej złożonych ruchów!
Jeśli jeszcze były jakieś błagania i płacze, szybko zostały zduszone przez druty przyczepione do mięśni twarzy.
– W cudownym, wspaniałym życiu, jakie zaplanował dla was Wszechmiłujący Cesarz Pan, nastąpi teraz zmiana! Za chwilę zostanie wprowadzony wspaniały nowy gest, nowe poruszenie, przenikające aż do wnętrza waszych jestestw! Nowy wspaniały element waszego wspaniałego Cesarskiego życia, codziennego!
Читать дальше