• Пожаловаться

Marek Huberath: Miasta Pod Skałą

Здесь есть возможность читать онлайн «Marek Huberath: Miasta Pod Skałą» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Marek Huberath Miasta Pod Skałą

Miasta Pod Skałą: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miasta Pod Skałą»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nareszcie Czytelnicy doczekali się kolejnego dzieła spod pióra równie świetnego, co nieczęsto piszącego autora. Jedno spojrzenie na Miasta pod Skałą wyjaśnia, dlaczego trzeba było czekać kilka dobrych lat: tomiszcze to prawdziwa cegła, liczy sobie niemalże 800 stron, a przecież Marek Huberath nie żyje samym pisaniem, ma jeszcze pracę, życie prywatne. Temu, kto zna już tego pisarza z jego wcześniejszych dokonań, nie trzeba żadnych zachęt ani reklam, ponieważ poziom wyznaczony przez dotychczasowe opowiadania i powieści Huberatha jest naprawdę wysoki. Jego styl jest niepowtarzalny, a przekazywane treści co najmniej intrygujące. A jakież są Miasta pod Skałą? Naprawdę ciężko powiedzieć w kilku słowach coś konkretnego o tej książce. Akcja rozgrywa się w aż trzech światach. Zaczyna się od tego, że bohater, Humphrey Adams, przenosi się dziwnym korytarzem z "naszej" rzeczywistości w realia rodem z Ferdydurke. Jest to pierwsze z tytułowych miast. Adams, historyk sztuki, twardo stąpający po ziemi, nie wierzy w prawdziwość tego, co spotyka go w owym tajemniczym przejściu, gdzie ożywają posągi. Uważa to za sen, zresztą wszystko na to wskazuje. W samym mieście atmosfera jest równie oniryczna, a zdarzenia i zachowania wprost niedorzeczne, stąd też Humphrey nie dopuszcza do siebie myśli, że to może dziać się naprawdę. Za nic jednak nie może się obudzić… W końcu Adams odkrywa pewien klucz i wydostaje się z miasta absurdu, jakże przypominającego rzeczywistość komunistyczną. Przechodzi kolejny etap międzywymiarowego korytarza i trafia do świata, który można w uproszczeniu nazwać hard fantasy. Więcej treści zdradzić już nie można, by nie zepsuć przyjemności czytania. Książka jest bowiem niesamowita. Przede wszystkim wszelkie opisy są niezwykle szczegółowe, co momentami może nużyć, jednak wspaniale przybliża realia światów, w których przyjdzie sobie radzić Adamsowi. Nie można też nie zauważyć przynajmniej kilku z niezliczonych motywów, które przywołuje Huberath: Adam i Ewa wpuszczający do świata grzech oraz wychodzący z raju, taniec śmierci czy przerażające, boschowskie piekło. To tylko niektóre, co bardziej oczywiste spośród nich. W sposób nieco typowy dla siebie Huberath umieszcza bohatera w naprawdę ciężkich sytuacjach, z których ten powoli acz konsekwentnie wydostaje się, budując w chorym świecie własny kącik z odrobiną normalności i stabilizacji. Po czym, wskutek okrucieństwa losu, traci to wszystko w mgnieniu oka i ląduje na powrót gdzieś w okolicy dna. Te usilne starania postaci, ciągła walka z przeciwnościami oraz zbieranie i układanie w całość strzępków informacji przypominają nawet nieco te ciekawsze z gier crpg. Adams wydaje się być nowoczesnym bohaterem. Racjonalny, pragmatyczny, świadom tego, że żaden z niego heros i posiada sporo ograniczeń, niemniej potrafi skutecznie wykorzystać swoją wiedzę i umiejętności. Sypia właściwie z każdą kobietą, która wyrazi taką chęć, mimo tego czuje się zupełnie w porządku, bo przecież to wszystko "tylko mu się śni". Wypada powtorzyć, że Miasta pod Skałą są książką trudną do sklasyfikowania, zaszufladkowania. Jest tak złożona i niejednorodna, że nie można jej zaliczyć do gatunku innego niż "huberathowy". Z pewnością zadowoli miłośników prozy tego autora, jak również ogólnie pojętej fantastyki. Można nawet całkiem śmiało stwierdzić, że powinna trafić też do umysłów i w gusta czytelników tak zwanego mainstreamu. Pomyliłby się jednak ten, kto pomyślałby, że to książka komercyjna, bo nie jest to pozycja łatwa. A czy przyjemna? To już trzeba samemu ocenić. Pewne jest, że Huberath stworzył dzieło wielkie, stojące o poziom wyżej od standardu. Tu nie tylko czytelnik wyznacza poprzeczkę książce, ale i ona stawia pewne wymagania odbiorcy. Kto je spełni, nie zawiedzie się.

Marek Huberath: другие книги автора


Кто написал Miasta Pod Skałą? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Miasta Pod Skałą — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miasta Pod Skałą», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ale bydlę! – mruknął z podziwem.

– Widzisz, co tu wyhodowali…? Co skrywają w podziemiach?

– Watykan ma parę gospodarstw, ale tam są ledwie mleczne krowy, a nie jakieś groźne stwory.

– Przecież jeśli wypuszczą to na świat, rozprzestrzeni się plaga. Trzeba to powstrzymać!

– Nie podejrzewam papieży o diaboliczne zamiary.

– Nie rozumiem, jak można tak myśleć! – jej twarz stężała.

– Zarówno pajęczaki, jak i owady, oddychają tchawkami. To mało efektywny system dla dużych zwierząt. Im większe, tym bardziej niezdarne i co chwilę dostają zadyszki – wywodził.

– Dalej nie rozumiem. – Rozgniewana wyglądała pięknie. – Przecież owady są doskonałymi tworami przyrody. A muchy są najdoskonalsze spośród owadów.

– Skoro tak twierdzisz… Ale tylko, jeśli małe. Gdyby były za duże, to cała ekonomia ich budowy odwróciłaby się przeciw nim.

– Ty wszystko wiesz lepiej! To sam zobacz!

Gwałtownie otworzyła drzwi, ominęła wyciągniętą dłoń Afrodyty z Melos i desperacko podbiegła do skorpiona, który tkwił niemal w tym samym miejscu, co poprzednio.

– Liliane! – zerwał się za nią.

Skorpion przebierał łapami, w takt ich ruchów kiwając się na boki. Ledwie się przemieszczał. Dziewczyna szybko ominęła niezdarną poczwarę. Zaszła ją od tyłu i błyskawicznie schwyciła za odwłok, jego ostatni masywniejszy segment, zakończony żądłem. Okazja, o której marzą mangusty.

– To przecież nie jest żywe – zachichotała. – Zobacz.

Adams zbliżył się i lekko, szybkim ruchem kopnął w lewe szczypce stwora, kierując go w bok. Skorpion ociężale dotarł do ściany między posągami i napierając na nią, to zaciskał, to unosił cęgi, bądź poruszał kolcem jadowym.

Adams trzymał w ramionach Liliane. Była ciepła, jej włosy pachniały, odwzajemniała uścisk. W ręku nadal miała pilniczek do paznokci. Teraz broń, wcześniej narzędzie. Przed chwilą bał się, by nie stało się jej coś złego. Mały skorpion czasem zabija, porcja trucizny od metrowego nie dawała szans.

„Może już zmarłem, i właśnie to jest drugi świat…?”, pomyślał. „Pamiętam zranienie skorpionim żądłem”.

– To nie miało sensu. – Lekko gładził jej włosy. – Pilniczkiem do paznokci chciałaś z nim walczyć…?

– Powiedziałeś, że musi być powolny.

– Wolniejszy niż kręgowiec. Szybkość decyduje o skuteczności ataku. Duże tchawkowce pewnie też się jakoś przystosowały. Ta szarża mogła cię kosztować życie. Szybka jesteś – dodał po chwili.

– Chciałam go przebić pilnikiem i odciąć żądło, ale był za twardy.

Skorpion nadal przebierał łapami. Można go było dotykać, potrącać. Liliane złapała za nasadę kolca jadowego, nie wywołując reakcji stwora.

– Ależ jest dziwaczny. Jak to się nazywa? – zapytała.

– Atrapa, makieta, ruchomy model. – Wzruszył ramionami. – Zamiast części gębowej ma płytę z wizerunkiem głupawo uśmiechniętej twarzyczki. Chyba z brunatnej żywicy epoksydowej, bo ciepły w dotyku. Gdzież mu do rzeźb ze snu.

Rozejrzał się. Wokół znajome posągi. Z kamienia spajanego mosiądzem, ale bez możliwości ruchu. Afrodyta z Melos przykucnięta i z wyciągniętą ręką. Ciekawe, niespotykane ujęcie. Całkiem naga, z szatą w malowniczych fałdach, leżącą u jej stóp.

– Pozwól, że oprowadzę cię po moim śnie – uśmiechnął się do Liliane – w którym posągi ruszają się i mówią.

– Jak ten skorpion?

– Lepiej, znacznie lepiej. Oto pierwsza z moich wyśnionych piękności: Pani z Melos. Całkiem podobna do ciebie.

Liliane przyjrzała się posągowi krytycznie.

– Musiałaby schudnąć w biodrach.

– Ona sama się rozebrała. Może później się odzieje? – Nie wytrzymał spojrzenia posągu i odwrócił głowę.

– Żal mi tego węża. Jak można było przedstawić tak okaleczone zwierzę. To okrutne. – Wskazała inną rzeźbę.

Rzeźbiony gad miał przetrącony grzbiet i zmiażdżoną głowę. Wykuto go w jednym kawałku trawertynu.

Adams zrobił niewyraźną minę. Rzeczywistość była bezbarwna w porównaniu z tamtym snem-nie-snem. Napotykane rzeźby imitowały tylko to, czym były we śnie. Choć wyśniły się mu wszystkie, tak jak stały: muchy na gnijącym mięsie, Pani z Kapitolu, Pani z Knidos, Pani z Ostii, a naprzeciwko nich masywny legionista. W dali Posejdon. Pamiętał je doskonale.

Z głębi korytarza dobiegł tętent kopyt. Odruchowo rozejrzał się za schronieniem między posągami. Być stratowanym w podziemiach muzeum…

– Trzeba się będzie bronić – powiedziała Liliane. Zarumieniła się ze strachu. W miarę jak rumieniec intensywniał, na twarzy ukazywał się biały wzór przypominający pręgi tygrysa.

– Adams…! Twoja twarz się zmienia! Zaczynasz przypominać demona!

Rysunek białych linii na jej zaczerwienionej twarzy stał się bardzo wyrazisty: koła wokół oczu, linie podkreślające drapieżność rysów. Jak bardzo przemieniła się twarz pięknej dziewczyny!

– Demona poznać po twarzy…? Zresztą, twoja twarz też przypomina maskę.

Tętent nadbiegającego zwierzęcia ogłuszał. Co wyłoni się zza łuku korytarza?

– Weź gladius tego centuriona.

Jej twarz wyglądała przerażająco, ale pięknie. Czymkolwiek jest stwór tak zmieniający twarze ludzi, walka z nim nie będzie łatwa. Adams rozbroił kamiennego olbrzyma. Zbyt gruba rękojeść miecza ledwie mieściła się w dłoni. Zatoczył młyńca: marnie; drugi raz: lepiej poszło dwiema rękami; i jeszcze raz.

Tętent przerodził się w przeraźliwy gwizd.

– Adams, broń mnie!

Z naprzeciwka korytarzem gnał świetliście biały wierzchowiec o rozpostartych skrzydłach. Z rozwianą grzywą, o dzikich, ciemnych oczach, wlepionych w przerażonych ludzi. Spod kopyt szły skry, jak srebrne gwiazdki, księżyce i słoneczka. Czy w susie galopu, czy wyciągnięty w locie, ostrym, spiralnie rytym rogiem, jak kopią, celował w Liliane.

Adams odskoczył z linii ataku i odepchnął w bok dziewczynę. Ciął przez róg, aż stal zadźwięczała; utrzymał broń i natychmiast pchnął w odsłonięty bok rumaka. W wąskim korytarzu skrzydlaty jednorożec nie mógł uniknąć miecza. Minął ich i z głośnym tętentem zniknął w otwartych drzwiach.

– Ależ piękny koń…! Ale mu dołożyłem…!

– Chciał nas zabić.

– Dlaczego tak gwałtownie zaatakował…?

– Oni tu spiskują, hodują zdumiewające potwory, przed którymi trzeba ochronić świat, a ty się cieszysz. – Wydęła wargi. Jej pręgowana twarz miała wyraz nadąsanego drapieżnika.

– Ta rana jest śmiertelna. Pokonaliśmy go, chociaż wolałbym go osiodłać.

– Jednorożce są nieśmiertelne. On wróci, żeby nas zabić. Dobiegł ich odgłos kopyt. Znów od strony nie przebytych jeszcze korytarzy. Tętent narastał. „Jak on zatoczył pętlę?”, przebiegło mu przez myśl.

– Szykuj się do dalszej walki – jej głos drżał. „Jeśli nie zmieni taktyki, przegra”, pomyślał Adams.

Łomot kopyt o posadzkę ogłuszał. Piękny potwór znów pojawił się, jak poprzednio, to mknąc, to frunąc. W ciasnym korytarzu nie próbował zawrócić. Adams umiał to wykorzystać. Znów uskoczył i ciął po kopytach, w bok i po tylnych nogach. Z rany w boku skrzydlaty koń krwawił purpurową nitką.

– To łatwe!

– Nie…! Nie pokonamy go!

Znów z oddali doszedł stukot, ale cichszy, mniej regularny. Przeciwnik nie próbował frunąć. Ledwie się wlókł, a mimo to ponowił atak. Ze skrzydłami złożonymi na grzbiecie, słaby i wykrwawiony, nie mógł utrzymać prostej linii. Nadal groźny, spróbował nadziać Liliane na ostry róg. Zbyt wolno. Adams odbił kolec i przeszył ostrzem bok jednorożca. Nadążał za ospale zawracającym rumakiem, będąc stale w pozycji wygodnej do ataku.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miasta Pod Skałą»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miasta Pod Skałą» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Marek Huberath: Gniazdo Światów
Gniazdo Światów
Marek Huberath
Joe Hill: Rogi
Rogi
Joe Hill
Neil Gaiman: M Jak Magia
M Jak Magia
Neil Gaiman
Marek Krajewski: Erynie
Erynie
Marek Krajewski
Graham Masterton: Strach
Strach
Graham Masterton
Отзывы о книге «Miasta Pod Skałą»

Обсуждение, отзывы о книге «Miasta Pod Skałą» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.