Marina i Siergiej Diaczenko - Kaźń

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Kaźń» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kaźń: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kaźń»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kaźń — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kaźń», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Oficjel wyszedł, a Irena wciąż stała pośrodku celi, marszcząc brwi i bezgłośnie poruszając wargami.

Dopiero po półgodzinie ugięły się pod nią nogi.

* * *

Nie przyszli po nią o świcie, jak każe tradycja, lecz po kolacji. Irena nic nie rozumiejącym spojrzeniem przyglądała się posępnym konwojentom, więziennemu lekarzowi i dwóm urzędnikom – jednego już znała, drugi był nowy. Obaj jednakowo bezbarwni – pod kolor przypominających uniformy garniturów.

Lekarz zmierzył jej ciśnienie i zajrzał do gardła. Ciekawe, co by było, pomyślała Irena obojętnie, gdybym miała anginę?

Lekarz podpisał się na szarym dokumencie.

Jeden z oficjeli – nie zorientowała się, który – jeszcze raz zaznajomił ją z treścią małego, niepozornego dokumentu. Męcząc się przy tym, podobnie jak wcześniej Irena, z odczytaniem mikroskopijnych liter.

– Orzeka się przekazanie praw związanych z wykonaniem wyroku panu Janowi Semirolowi jako prywatnemu przedstawicielowi wymiaru sprawiedliwości oraz zobowiązując go do wykonania wyroku w przeciągu trzech miesięcy.

A więc to nie dzisiaj, obojętnie pomyślała Irena.

Po chwili wahania narzucono jej na ramiona watowaną, znoszoną kufajkę. Było zimno. Prowadzenie na śmierć pod koniec listopada jedynie w więziennych drelichach byłoby nieludzkie.

Korytarz był długi jak szlauch. Na więziennym dziedzińcu oczekiwał na nich więzienny furgon.

– Dokąd mnie wieziecie? – zapytała Irena z histerycznym śmiechem.

Nie otrzymała odpowiedzi.

Weszła do żelaznej paki, za jej plecami zatrzasnęły się drzwi. Na wydeptaną setkami nóg podłogę padał blady kwadracik światła – wszystko, co pozostało ze słonecznego, listopadowego dnia.

Samochód ruszył.

Irena oparła się kolanami o ławkę – zupełnie jak dziecko w metrze. Zbliżyła twarz do gęsto zakratowanego okienka.

Za brudną szybą migały cienie. Irena nie była w stanie poznać żadnych znanych miejsc – jakby podczas jej pobytu w więzieniu miasto ostatecznie rozmyśliło się udawać, że jest sobą. Zdjęło maskę i prezentowało się teraz w całej wrogiej obcości.

Zmęczyło ją patrzenie. Usiadła, kładąc nogi na ławce, gdyż samochód jechał płynnie i ani wyboje, ani nagłe hamowania nie przeszkadzały więźniarce.

Wampiry mają kły. Wampiry śpią w trumnach. Gdy Irena miała czternaście lat, obejrzała wszystkie dostępne filmy o tej tematyce.

Zdrętwiałą ręką sięgnęła za pazuchę. Więzienny drelich nie miał kieszeni, jednak Irenie udało się zrobić w jego fałdach skrytkę. Nieprzypadkowo w ciągu ostatnich dni tak uparcie prosiła na obiad coś pikantnego. I oto one, trzy wywalczone ząbki czosnku.

Irena zamknęła oczy – pan Semirol stał przed nią jak żywy. Czy uśmiechał się podczas ich jedynego spotkania? A jeśli tak, to czy odsłaniał przy tym zęby?

Nie ma przy sobie żadnego srebrnego świecidełka. A w celi śmierci trudno znaleźć osinowy kołek.

Teraz czy potem?

Potem. Ostrożnie schowała ząbki czosnku z powrotem. Przygryzła wargę.

Niekiedy wampirami nazywa się – w przenośnym znaczeniu – dusigroszy, szubrawców, na przykład pozbawionych sumienia bankierów. A może Wampir to przezwisko chciwca?

„Prywatny przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości". Prywatny kat, wyrażając się ściślej. Ciekawa praktyka... Inna sprawa, gdy kaźń odbywa się w miejscu publicznym. A czymś zupełnie innym jest sytuacja, gdy wyrokami śmierci handluje się niczym myśliwskimi licencjami.

Czy to twój wymysł, Andrzeju? Czy mimo wszystko błąd, efekt uboczny, cegiełka, która wypadła ze swojego miejsca w murze? Zmieniając tym samym całą strukturę modelu.

Samochodem zatrzęsło. Irena chwyciła się za ostry brzeg ławki; miasto zostało z tyłu. Jadą już jakieś pół godziny – ciekawe dokąd?

Wyjrzała jeszcze raz i tym razem widoczność była znacznie lepsza. Zmrużyła nawet oczy od stojącego niewysoko, listopadowego słońca, przebijającego się przez warstwę kurzu na szybie więziennego furgonu.

Góry. Samochód pełzł po górskiej drodze – lecz nieznajomej, wijącej się po zielonych wzgórzach, z mgłą ścielącą się nad wąskimi strumieniami. Góry te przypominały raczej ich dawny wyjazd do schroniska – były wysokie i postrzępione, łyse, pozbawione roślinności, zimne i niedosiężne.

Przetarła oczy. W okolicach miasta na pewno nie było skalistych górskich grzbietów. Nie powinno ich tu być... To niewłaściwe góry, spoza modelu, tu jest zupełnie inna okolica! Ciekawe, czy istnieje granica, terytorialne zakończenie modelu?

Dokładnie wyobraziła sobie, jak samochód mija niewidoczną linię i wypada ze stworzonego przez Andrzeja świata wprost w tłum zrozpaczonych i wychudłych od oczekiwania ekspertów, w objęcia tej nieodpowiedzialnej kanalii – Petera Nikołana.

Czy on w ogóle brał pod uwagę, że wydarzenia potoczą się właśnie tak? Jeśli nie, oznaczało to, że jest niekompetentny. A jeśli brał i postanowił zaryzykować? Łajdak. Gad.

Samochód zwolnił. Zatrzymał się.

Irena poczuła, jak drętwieją jej ręce. A nogi zamieniają się w dwa waciane, pozbawione czucia worki.

Już?!

Głosy z zewnątrz. Ludzki cień na chwilę przysłonił słońce. Irena przywarła do okna, ściskając w spoconej pięści swą ostatnią broń – czosnek.

Ktoś, zdaje się kierowca, dziwnie drepcząc, zbliżył się do samotnego drzewa na skraju drogi. Stanął w charakterystycznej pozie i zamarł niczym skoczek pustynny przed wschodem słońca.

Irena splunęła w myślach i oderwała się od okna. „Postój techniczny".

A może by?...

I zaczęła walić pięściami w ściankę kabiny.

– Ej! Ej! Wypuśćcie mnie na chwilę, za potrzebą.

Zasępione twarze. Pomruki niezadowolenia. Też czują się nieswojo – wszak konwojowanie skazanego na śmierć na miejsce kaźni nie należy do przyjemności, szczególnie jeśli jest nim kobieta.

Tak. Modelując te góry, Andrzej najwyraźniej posiłkował się najlepszymi albumami geograficznymi. Co ona zresztą wie o procesie modelowania? Domki zbudowane z pudełek od zapałek już dawno należały do przeszłości.

Rozejrzała się, mrużąc oczy.

Tak. Nie ma nic do stracenia. Z prawej strony skalna ściana. Z lewej urwisko. Strome, lecz nie pionowe. Można skręcić kark. A można i nie skręcić.

Konwojentów jest dwóch. Trzeci – kierowca. Każdy ma przy boku ciężką kaburę.

Ale czy pocisk nie jest lepszy od czyichś zaślinionych kłów?!

– Tylko szybko – rzekł przez zęby jeden z konwojentów.

Zrobiła zdziwioną minę.

– Tutaj? Pozwólcie chociaż iść za krzaczek...

– Już ja ci pójdę – rzekł drugi, posępny, o czerwonej twarzy. – Tu, na drodze.

Urażona uniosła brwi i skierowała się w stronę urwiska.

– Stać!!!

Zatrzymała się.

W zasadzie należało obnażyć się i przykucnąć w nadziei, że konwojenci odruchowo odwrócą wzrok.

Irena wyobraziła sobie, jak rzuca się w przepaść, podtrzymując w locie spadające, więzienne spodnie.

Skrzywiła się, jakby przeżuła cytrynę. Z odrazą odwróciła się w stronę konwojentów.

– Idźcie do diabła. Jedźmy. Rozmyśliłam się.

* * *

Po kolejnej godzinie samochód znów się zatrzymał. Irena zdążyła do tego czasu wpaść w pełne otępienie – droga wiła się jak robak na haczyku i Irena musiała zwalczać narastające mdłości.

Kolejny „postój techniczny"?

Rozległy się głosy z zewnątrz.

Z trudem podniosła się z ławki. Chciała podejść do okienka, lecz w tym momencie drzwi się otwarły, wpuszczając w zaduch furgonetki lodowy powiew świeżego, górskiego powietrza.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kaźń»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kaźń» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Sergej Dyachenko - Das Jahrhundert der Hexen
Sergej Dyachenko
Sergey Dyachenko - Vita Nostra
Sergey Dyachenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Dzika energia
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Kaźń»

Обсуждение, отзывы о книге «Kaźń» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x