Jarosław Grzędowicz - Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3

Здесь есть возможность читать онлайн «Jarosław Grzędowicz - Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

PAN Z WAMI. Jako i ogród jego. Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Oślepną monitory, umilkną telefony. Tu włada magia.
WŁADZA… Wystarczyło zaledwie czworo obdarzonych jej pełnią Ziemian, by z planety Midgaard uczynić prawdziwe piekło.
VUKO DRAKKAINEN… Podąża śladami ich przerażającego szaleństwa. Z misją: Zlikwidować! Wsadzić do promu i odesłać na Ziemię, albo zabić. I pogrzebać na bagnach. Problem w tym, że oni stali się… Bogami.
FILAR, cesarski syn, w krótkim życiu zaznał już losu władcy i wygnańca, wodza i niewolnika. Podąża ku przeznaczeniu, szukając ratunku dla swego skazanego na zagładę świata. Podobnie jak Vuko, i jego próbowano już zabić na najprzeróżniejsze sposoby.
Wsiadasz? Lodowy drakkar topnieje…

Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
Njorvin kupiła NDele Klangadonsar Teraz Kabirczłowiek dla Njorvin Njorvin - фото 15

– Njorvin kupiła N’Dele Klangadonsar. Teraz Kabir-człowiek dla Njorvin. Njorvin dawała gylding. N’Dele zbić Urfa i teraz Njorvin mieć gylding. N’Dele jechać z Njorvin jarmarki i bić ludzia. Dobra życia. N’Dele nie łopata, nie miotła, nie pług. Tylko bić ludzia jarmarki i dwory można ludzia. Dobra życia. Mnóstwo jadło, mnóstwo piwo, mnóstwo fiki-fiki. Umyta i najedzony. Nie trzeba praca, błoto, kupa, kamienie. Ludzia patrzeć N’Dele bić i dawać Njorvin gylding. Njorvin dobra interes. Dużo gylding. Trzy roki, potem N’Dele wolny, dostać gylding piętno trzy roki. Poszła, gdzie chce. Wracać Kabirstrand albo zbudować dom kraj żeglarz i znaleźć dobra dziewczyna. N’Dele swoja worek i poszli. Rano pojechali droga.

Aligende wstał i pożegnał się z każdym z nas z osobna, przede mną zaś skłonił lekko głowę, tak by nikt nie zwrócił na to uwagi.

– Wrócę, tohimonie. Znajdę cię bądź spotkamy się u ujścia rzeki. Los, który mi przypadł, nie będzie może taki zły i może znajdę sposób, by was odnaleźć i uwolnić! Niech was chroni Dhana Kadomle i wasz Idący Pod Górę.

Uścisnąłem jego barki i poczułem skurcz w szczękach i gardle, ale zmusiłem się do przełknięcia, by nikt nie zobaczył moich łez. Patrzyłem, jak odchodzi, wysoki i smukły, w kapocie, która ledwo sięgała mu za biodra, jak niesie swój tobołek, w którym pozostawiono mu niewiele rzeczy, i pustynny płaszcz przewieszony przez ramię. Nauczyłem się nie liczyć już rozstań i ludzi, których gubiłem w swojej drodze. Nic jednak nie mogłem poradzić, że kiedy zaczęto nas rozdzielać, moja dusza zrobiła się ciężka jak kamień. Czułem też, że w nieunikniony sposób w końcu będę kroczył sam i szukał swojego losu. Rodzimy się bowiem i umieramy sami, a ci, którzy towarzyszą nam po drodze, zwykle będą musieli wybrać własną.

Walhardi chyba także miał lepszy humor, bo dostaliśmy więcej piwa, chleb, a także w cebrzyku dość dużo poobrzynanych kości z pieczeni, na których pozostawało sporo mięsa.

Nazajutrz znów zasiedliśmy na ławie spięci łańcuchem i pozwalaliśmy się obmacywać i szturchać. Do południa Walhardi wyzbył się większości przypraw i broni, odważył też do metalowych buteleczek dużo wonnych olejków. Płyty soli, które obstawiały jego stragan, leżąc na stertach i w workach, znikały jedna po drugiej. A w końcu sprzedawano już pokruszone resztki, które wysypano z worków do glinianej misy, i wyskrobano wszystko, co mogłoby zostać jeszcze na wewnętrznej stronie skóry.

I cały czas monety spadały z brzękiem do okutej szkatułki, dźwięcząc tak, jakby Walhardi stał pod wodospadem z miedzi, srebra i złota.

Pewna niewiasta kupiła naraz dwa całe wory solnych płyt najlepszego gatunku, sprawdzając tylko, czy jest biała i czysta, i nie zawiera rudego pyłu pustyni, który często zawiewał słone jeziora pod Maranaharem. Wzięła też woreczek mieszanych przypraw i jeden miecz tropiciela, a także duży kawał skóry kamiennego wołu.

Była to największa kobieta, jaką w życiu widziałem, o ramionach tak potężnych, że mógł ich pozazdrościć niejeden rębajło, tęga i wysoka, z ogromną grzywą pięknych włosów barwy polerowanej miedzi, ubrana w suknię z jaskrawych materiałów i obwieszona złotymi ozdobami, nawet na grubych palcach stóp nosiła pierścionki, chodziła bowiem boso. Miała także na sobie okuty pas z masywnym mieczem i krótki skórzany kaftan obszyty żelaznymi płytkami, z którego wylewały się wielkie piersi. Kiedy targowała się z Walhardim, jej głos brzmiał niczym róg zaganiaczy i dzwoniło od niego w uszach, co chwilę też wybuchała tak jazgotliwym śmiechem, że słyszałem, jak dygocą od niego miedziane naczynia na sąsiednich straganach.

Towarzyszyło jej dwóch mężczyzn. Jeden okryty kapotą z kapturem, chudy i niewysoki, z postawy wyglądał na południowca. Drugi zaś, tutejszy, był postawny, zgarbiony, o tępej płaskiej twarzy, z jednym okiem, które patrzyło stale gdzieś w bok, a drugim normalnym. Ten cały czas dłubał w nosie i spluwał. Był tam też chłopiec, niski i gruby, o zaciętej buzi i złości w wąskich oczach, ubrany dostatnio, uzbrojony w mały mieczyk. Wszyscy oni milczeli pokornie, tylko chłopiec wpatrywał się w nas z nienawiścią i co jakiś czas wygłaszał coś rozkapryszonym tonem.

Potem zaś niewiasta oglądała mnie, Benkeja i Snopa, macając bezceremonialnie nasze pośladki, a nawet chwyciła każdego z nas za przyrodzenie i ścisnęła boleśnie, a później zaczęła poszturchiwać coraz bardziej brutalnie, aż Walhardi wrzasnął na nią i wdali się w długą kłótnię, podczas której kobieta popychała go i chwytała za rękojeść miecza.

W końcu zapłaciła dużą garścią srebra i dwiema złotymi monetami, cisnąwszy je pogardliwie na stragan, po czym odeszła, kołysząc szerokimi biodrami, a ludzie rozstępowali się przed nią jak przed rozjuszonym bawołem. Walhardi zbierał rozsypane monety, kręcił głową i warczał coś w mowie niedźwiedzi, rad, że się jej pozbył.

Chłopiec poszedł za nią, zaś mężczyźni objuczyli się worami i paczkami niczym baktriany i dopiero wtedyj podążyli jej śladem. Głos kobiety i jej jazgotliwy śmiech wciąż słychać było z daleka mimo zgiełku tłumu.

Tego dnia stragany zaczęły już świecić pustkami, stopniowo przerzedził się także tłum kupujących, którzy wynosili towary za mury grodu, zaś większość kupców miała już na twarzach szerokie uśmiechy i rogi piwa w dłoni, znacznie częściej też sięgali po dzbany niż po miedziane i kamienne odważniki, a srebro sypało się do ich mis i szkatuł coraz wątlejszym strumieniem.

Z zagród rozlegał się kwik zarzynanych zwierząt i byłem pewien, że tej nocy będzie jeszcze więcej muzyki, jeszcze więcej pieczonego mięsa i piwa, gdyż mieszkańcy grodu wzbogacili się na naszej karawanie i bardzo chwalili sobie swój los. Wiedziałem jednak, że ich radość jest pusta. Teraz brzęczało u nich srebro i myśleli tylko o tym, że stać ich będzie na tłuste mięso, najlepsze piwo i sycone miody. Ja wiedziałem to, o czym oni nie mieli pojęcia.

Wiedziałem bowiem, że nie przybędzie więcej karawan z Amitraju. Ludzie na wieży w czatowni na dole długo nie zadmą w rogi na widok objuczonych baktrianów i nie zakrzykną, że przybył znów N’Goma, przywożąc im sól, skóry i inne rzeczy z krajów Południa. Może nigdy już nie zobaczą dzbanów i tkanin z Jarmakandy, nie skosztują korzennego wina ani nie poczują zapachu olejków. Karawana, która mnie tu przywiozła, była ostatnia.

Zanim wzięliśmy się do rozkładania straganu, na którym niemal nic nie pozostało, powróciła ogromna niewiasta i wyglądało na to, że Walhardi średnio ucieszył się na jej widok. Wdała się z nim w długą, głośną rozmowę co chwila wybuchając jazgotliwym śmiechem, przy którym ryk baktrianów i wycie wilków wydawały się muzyką, do nas zaś podszedł zakapturzony mąż, który jej towarzyszył.

– Czyście Amitraje? – zapytał. Przytaknęliśmy i tylko Snop powiedział, że jest Kirenenem. Mężczyzna zrzucił kaptur, ukazując łysą głowę i haczykowaty nos.

– Jestem Udułaj Hyrkadał, z rodu Afrai. Lekarz. W tym dzikim kraju służę jednak mojej pani, gdyż jestem niewolnym, jak wy. I powiadam wam, że moja pani, Smildrun Lśniąca Rosą, zapragnęła kupić dwóch z was, bowiem tak jej się podoba, a zwykle dostaje, czego chce. I wiem jeszcze, że na pewno nie kupi parszywego Kirenena, bo potrzebni jej niewolnicy posłuszni, a nie krnąbrny i wyniosły dzikus, który nie zna pokory i którego trzeba będzie wypatroszyć, tracąc w ten sposób pieniądze. Zacna Smildrun zapłaci za was o wiele za dużo, gdyż od razu widać, że jesteście z parszywych kast, jednak nic jej to nie obchodzi, bo jest możną panią i wielką wojowniczką i stać ją na to.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3»

Обсуждение, отзывы о книге «Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x