• Пожаловаться

Andrzej Sapkowski: Żmija

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Sapkowski: Żmija» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 2009, ISBN: 978-83-7578-021-5, издательство: Niezależna Oficyna Wydawnicza NOWA Sp. z o.o Wydanie elektroniczne: Trident eBooks, категория: Фэнтези / prose_military / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Andrzej Sapkowski Żmija
  • Название:
    Żmija
  • Автор:
  • Издательство:
    Niezależna Oficyna Wydawnicza NOWA Sp. z o.o Wydanie elektroniczne: Trident eBooks
  • Жанр:
  • Год:
    2009
  • Город:
    Warszawa
  • Язык:
    Польский
  • ISBN:
    978-83-7578-021-5
  • Рейтинг книги:
    3 / 5
  • Избранное:
    Добавить книгу в избранное
  • Ваша оценка:
    • 60
    • 1
    • 2
    • 3
    • 4
    • 5

Żmija: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Żmija»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powiesc rozgrywa sie podczas wojny w Afganistanie, a jej bohaterem jest rosyjski zolnierz. Choc brzmi to realistycznie, wielbiciele fantasy moga spac spokojnie.- W Zmii pojawi sie bardzo duzo magii - zapewnia Sapkowski. AFGANISTAN - tutaj od wiekow scieraly sie krwawo armie kolejnych wladcow dazacych do wladzy nad swiatem. Tu walczyli i gineli najezdzcy z Macedonii, Wielkiej Brytanii i Rosji. A umierajacych obserwowaly z ukrycia zimne oczy z czarna, pionowa zrenica. Oczy zlotej zmii, ktora jest i ktorej nie ma. ZMIJA to nowy swiat, to zupelnie nowa formula literacka, zadziwiajace polaczenie fantasy i realistycznej powiesci wojennej... ZMIJA jest piekna i zlowroga... AFGANISTAN, SIODMY ROK PANOWANIA Aleksandra Wielkiego. W zapomnianej przez bogow krainie gina najdzielniejsi synowie Macedonii. ALEKSANDROS HO TRITOS HO MAKEDON 27 LIPCA 1880. W trakcie drugiej wojny angielsko-afganskiej, 66. pulk piechoty traci w bitwie pod Mainwandem 64 procent swego stanu. GOD SAVE THE QUEEN! 15 LUTEGO 1989. Kres sowieckiej interwencji w Afganistanie. Zginelo ponad 13 tysiecy zolnierzy ZSRR. DA ZDRAWSTWUJET SOWIETSKIJ SOJUZ! ROK 2009. Znowu tu sa. Nie szurawi i nie Amerykanie. To jacys inni, zeslani przez szatana niewierni Oby wygubil ich Allah. LA ILAHA ILL-ALLAH...

Andrzej Sapkowski: другие книги автора


Кто написал Żmija? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Żmija — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Żmija», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Lewart podszedł. Oburącz uchwycił rękojeść miecza, mocno naparł na głowicę. Klinga stawiała opór tylko przez moment, potem weszła jak w masło, aż po jelec. Czarnomor zatrząsł się i zadygotał, zadygotał konwulsyjnie, okropnie. Nie wydał najmniejszego dźwięku. Zaciskał usta, ale krew i tak wydarła się zza nich, wybluzgnęła gwałtowną falą. Mułła Hadżi Hatib Rahiqullah zakołysał się. A potem upadł na twarz.

Lewart patrzył na niego obojętnie. Potem odszedł. Podniósł swój AKS, wyjął i odrzucił pusty magazynek.

Przy samym wyjściu z jaskini skarbca zobaczył brezentowe worki. Były przepełnione, widział więc, co zawierały. Trotyl w opakowanych w bury parafinowany papier czterystugramowych kostkach, rozmiarów dziesięć na pięć na pięć centymetrów.

Za torbami leżało sześć metalowych, zielono lakierowanych talerzy. Miny przeciwczołgowe TM-46. Po sześć kilo materiału wybuchowego w każdej.

Czarnomor, pomyślał. Opętany nienawiścią białobrody Czarnomor. Nie spoczął, aż wytropił. I zamierzał unicestwić pomiot szajtana, niewiernego i żmiję, sahira czarownika i demonicę aluqah, wrogów plemienia ludzkiego. Razem z jaskinią, ich kryjówką i barłogiem. Zgodnie z nakazem Koranu zamierzał zgotować im kamienowanie i ogień piekielny zarazem. Nowocześnie, za pomocą trotylu i min przeciwczołgowych. Wyprodukowanych w ZSRR.

W jedną z kostek trotylu wetknięty był zapalnik elektryczny z przewodem. Lewart poszedł śladem przewodu.

Raportówka lejtnanta Bogdaszkina była na miejscu, w szczelinie, leżała tam, gdzie poprzednio, obok czapki i lornetki. Znalazł w niej przybory toaletowe. Mapy okolicy w skali 1:25000. Ściągnięte sparciałą recepturką listy. Fotografie dwóch dziewczynek, bliźniaczek, na oko sześcioletnich. Złożony na czworo, poprzecierany na krawędziach złożeń arkusz papieru, rysunek, jak się okazało. Przedstawiający bohaterów kreskówki, Wilka i Zająca, niezbyt udatnie nabazgranych kredkami. Koślawy napis pod obrazkiem głosił: DLA TATY. A na samym dnie, owinięty w szmatkę, magazynek. Pełny.

Lewart uzbroił nim AKS. Szczęknięcie zatrzasku, jak zwykle, przyniosło sekundową euforię. Szczęk ryglowanego zamka euforię o sekundę dłuższą.

Jaskinia skończyła się, w górze rozbłysło błękitem niebo.

Usłyszał głosy.

Jeden mudżahedin stał przy ścianie parowu i sikał na nią, gadając przy tym bez przerwy. Drugi, z papierosem w zębach, gmerał przy przewodach, schylony nad górniczą zapalarką strzałową. Usłyszał kroki Lewarta, podniósł głowę. Papieros wypadł mu z ust.

Lewart nacisnął język spustowy. Trafiony krótką serią duch runął, wierzgając i plącząc się we własny pirantumbon. Ten sikający odwrócił się, skoczył, sięgnął po karabin, oparty o skałę lee enfield. Nie zdążył. Seria trafiła go w brzuch. Osunął się, znacząc ścianę jaru rozmazaną smugą krwi. Głowa opadła mu na pierś. Siedział tak, wstrząsany drgawkami.

Ten od zapalarki rozdygotaną ręką wyciągnął spod zakrwawionej koszuli pistolet, TT, ale nie zdołał go nawet unieść. Otworzył usta w bezgłośnym krzyku, jego rozwarte czarne oczy patrzyły na Lewarta błagalnie. Lewart nacisnął spust i wywalił w niego resztę magazynka.

Niebo pociemniało, poczerniało wręcz.

* * *

Z głębi słyszał syk-wrzask żmii, jej okropną iachemę.

Muszę wrócić, pomyślał. Muszę wrócić do niej.

Wszedł w ciemność jaskini.

* * *

Kamienne figury w szpalerze ożyły. Pełne piersi kariatyd zdawały się prężyć, krągłe biodra kanefor tanecznie kołysać. Drapieżne oczy lamii zdawały się śledzić każdy jego krok, wykrzywione usta empuz zdawały się szeptać. Grozić. Albo ostrzegać.

Okrągła kawerna była pusta. Lśniły błękitem lazurytowe menhiry, rozpościerał skrzydła posąg ufryzowanej po persku bogini w gwiezdnym diademie, stojący pośród czaszek i rubinów. Ale na katafalku nie było żmii.

Dostrzegł ruch, a z mroku wyłoniła się postać. Postać kobiety. Zbliżyła się do jednego z lazurytowych bloków, oparła o niego, lekko przeginając wiotką talię.

Kolejna zjawa, pomyślał. Kolejny eidôlon. Kolejne simulacrum. Czyje? Czyżby Wiki? Czyżby to była Wika?

To nie była Wika.

Postąpił krok, krok uczyniła również kobieta. Czarnowłosa, obnażona do bioder. Od bioder w dół odziana w powłóczystą, przetykaną złotem szatę.

Pamiętał. Widział ją już. Przed trzema laty. W Paryżu, na wernisażu w Salon de Paris. Na płótnie Charlesa Augusta Mengina. Jako półnagą Safonę o niepokojącym spojrzeniu.

Pamiętał. Widział ją już. W Arkadii, niedaleko granicy z Messenią. W okolicach Figalei. W świątyni, w cyprysowym gaju. Jako marmurową statuę.

Zbliżył się. Pozdrowił. Obce słowa w nieznanym języku nieprzyjemnie drażniły wargi.

– O, Eurynome, krągłobiodra Bogini Wszechrzeczy, ty, któraś w początku istnienia olśniewająco naga wyłoniła się z Chaosu, by oddzielić wody od niebios…

Mówił, ona zaś zbliżała się, powoli, z każdym jego słowem była coraz bliżej. Widział jej złote oczy. Jej złotawą skórę i pokrywający ją filigranowy deseń.

– O, pięknooka Eurynome, ty, któraś tańczyła na falach, tańcem twym przywabiając Prawęża Ofiona, by móc spleść się z nim w miłosnym uścisku, w rozkoszy poczynając Jajo Świata, z którego wykluło się wszystko, co istnieje: Słońce, Księżyc, planety, gwiazdy, Ziemia z jej górami, rzeki, drzewa, zioła i wszelkie żywe stworzenie…

– Wybrałam cię – powiedziała złotooka kobieta. – Jesteś mój. Mój obrońco.

– Dam ci wszystko, czego zapragniesz. Czego kiedykolwiek pragnąłeś. Spełnię pragnienia, o których dziś jeszcze nie wiesz.

– Zawiodę cię do Gulshan-i Quds, Najwyższego Nieba. Wskażę i podaruję bogactwa, przy których zbledną skarbce Lampaki i Firuz Kuh. Napoję cię miodem, mlekiem i olimpijską ambrozją. Dam zakosztować białej somy, jakiej nie kosztował Indra, uraczę bhangi godną samego Sziwy. Napoję cię srebrzystą haomą magów, napoję zrodzoną z kropel krwi amritą, sokiem z nieznanej Teofrastowi mandragory. Upoję cię moim jadem, w którym zawarta jest Wieczność.

– Nie będzie niebytu ani bytu, końca ani początku. Nie będzie Słońca, nie będzie Księżyca ni gwiazd, nie będzie Ziemi, nie będzie przestworzy, nie będzie rozłamu pomiędzy dniem a nocą, nie będzie istniała Śmierć. Będzie Bezruch. Będzie Bezczas. Spokój i głęboki sen, jeśli snu zapragniesz zaznać. Potęga i wszechobecność, jeśli ich zechcesz. Wojna, przemoc i krew, jeśli ich zapragniesz. Wieczna wojna. Po wieczność.

– Dam ci jedyny pokój, jakiego może zaznać wojownik.

Palce, które dotknęły jego policzka, miały długie paznokcie, lśniące złotem, jakby pokryte warstewką szlachetnego metalu. Ramię, które otoczyło mu szyję, zdobił delikatny, przypominający łuski wzór. Z ust, które czuł przy uchu, wydobywał się syk, syk cichy i melodyjny.

Był dla niej wężem, Prawężem Ofionem, przybyłym na jej zew wraz z wiatrem północnym. Prawężem Orionem, zdolnym owinąć ją, spowić, otoczyć zwojami, spleść się z nią w uścisku. Ona, spleciona z nim w miłosny węzeł, była dlań jak Eurynome, olśniewająco naga Eurynome, Bogini Wszechrzeczy. Była dlań jak Asztarte, jak Ereszkigal, jak Inanna. Jak Anahita, bogini Świętego Tańca, u stóp posągu której spełniali ofiarę. Ardvi Sura Anahita, Wilgotna Jaśniejąca Nietykalna, ta, która zapładnia źródła wodami gwiazd. Ta, która włada męskim nasieniem.

Spleceni i splątani tańczyli na falach, w spazmach rozkoszy poczynając Niebo i Ziemię, Słońce, Księżyc, planety, gwiazdy, rzeki, drzewa, zioła i wszelkie stworzenie.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Żmija»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Żmija» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Andrzej Sapkowski: Chrzest ognia
Chrzest ognia
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski: Czas pogardy
Czas pogardy
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski: Miecz przeznaczenia
Miecz przeznaczenia
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski: Ostatnie życzenie
Ostatnie życzenie
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski: Krew Elfów
Krew Elfów
Andrzej Sapkowski
Отзывы о книге «Żmija»

Обсуждение, отзывы о книге «Żmija» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.