J. Tolkien - Hobbit, czyli tam i z powrotem

Здесь есть возможность читать онлайн «J. Tolkien - Hobbit, czyli tam i z powrotem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Iskry, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Hobbit, czyli tam i z powrotem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Hobbit, czyli tam i z powrotem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najnowsze wydanie klasycznego dzieła Tolkiena. Hobbit to istota większa od liliputa, mniejsza jednak od krasnala. Fantastyczny, przemyślany do najdrobniejszych szczegółów świat z powieści Tolkiena jest również jego osobistym tworem, a pod barwną fasadą nietrudno się dopatrzyć głębszego sensu i pewnych analogii do współczesności.

Hobbit, czyli tam i z powrotem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Hobbit, czyli tam i z powrotem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Teraz już nie trzeba było krasnoludów zachęcać. Wszyscy palili się po prostu do przeszukania pieczary, chcieli wykorzystać niezwykłą okazję i najchętniej wierzyli, że Smauga nie ma w domu. Każdy już miał w ręku świecącą pochodnię, a rozejrzawszy się najpierw w lewo, potem w prawo — zapomniał o strachu, a nawet o przezorności. Mówili głośno, nawoływali się, wyciągali z kopca lub spod ściany stare skarby i podnosząc je ku światłu, gładzili pieszczotliwie.

Fili i Kili wpadli w humor niemal wesoły, a znalazłszy wiszące na ścianach złote harfy, wybrali dwie i spróbowali srebrnych strun; harfy były zaczarowane (przy tym smok nigdy ich nawet nie tknął, nie mając zamiłowania do muzyki), więc nie rozstroiły się w ciągu długich lat. Mroczna pieczara rozbrzmiała melodią od dawna nie słyszaną. Większość krasnoludów interesowała się jednak bardziej praktycznymi rzeczami: zbierali klejnoty, wypychając nimi kieszenie, a te, których nie mogli zabrać ze sobą, z westchnieniem żalu odrzucali z powrotem na kopiec. Thorin uwijał się nie gorzej od innych, ale wciąż rozglądał się na wszystkie strony za czymś, czego nie mógł znaleźć. Szukał Arcyklejnotu — lecz tymczasem jeszcze wolał nikomu o tym nie mówić.

Z kolei krasnoludy pozdejmowały ze ścian kolczugi i oręż, by się uzbroić. Iście po królewsku wyglądał Thorin w zbroi ze złotych łusek, z toporem na srebrnym trzonku zatkniętym za pas, który był wysadzany szkarłatnymi kamieniami.

— Panie Baggins! — zawołał. — Oto pierwsza rata twojego wynagrodzenia! Zrzuć stare ubranie i włóż na siebie to!

Mówiąc tak, przyodział Bilba w małą kolczugę, wykutą ongi dla jakiegoś młodego księcia elfów. Zrobiona była ze srebrzonej stali i ozdobiona perłami, a pas do niej był z pereł i kryształów. Lekki hełm z wytłaczanej skóry, wzmocniony od spodu stalowymi obręczami i obramowany drogimi białymi kamieniami przystroił głowę hobbita.

„Czuję się wspaniale — pomyślał Bilbo — ale wyglądam pewnie dość śmiesznie. Jakżeby się ze mnie śmiali hobbici w kraju! Szkoda, że nie mam pod ręką lustra"

Mimo wszystko pan Baggins nie dał sobie zawrócić głowy czarami bogactw tak jak krasnoludy. Znacznie wcześniej niż one znużył się przetrząsaniem skarbca i siadł zmęczony na ziemi; z pewnym niepokojem zadawał sobie w duchu pytanie, jak się ta historia skończy. „Oddałbym cały worek tych cennych pucharów — myślał — za jeden pokrzepiający łyk z drewnianego kubka Beorna".

— Thorinie! — krzyknął głośno. — Co dalej? Jesteśmy uzbrojeni, ale czy kiedykolwiek zbroja pomogła komu w walce ze Smaugiem Straszliwym? Jeszcze nie odwojowaliśmy tego skarbu. Nie szukamy na razie złota, lecz drogi ucieczki; dość już długo kusimy los!

— Prawda! — odparł Thorin odzyskując rozsądek. — Chodźmy stąd! Ja was poprowadzę. Nawet po tysiącu lat nie zmyliłbym drogi w tym pałacu.

Skrzyknął całą drużynę, zebrali się wszyscy i wznosząc pochodnie nad głowami, wyszli przez wielkie otwarte drzwi, chociaż ten i ów oglądał się za siebie z żalem.

Na lśniące zbroje naciągnęli stare kubraki, jasne hełmy przykryli wystrzępionym kapturami i jeden za drugim pomaszerowali za Thorinen; sznur światełek posuwał się w ciemnościach, zatrzymując się często, bo trzeba było nasłuchiwać wszelkich szmerów, które by mogły zwiastować powrót smoka. Chociaż stare ozdoby od dawna zbutwiały lub zostały zniszczone, chociaż wchodząc i wychodząc tędy smok wszystkie splugawił i połamał, Thorin poznawał każdy korytarz, każdy zakręt. Długo pięli się schodami, potem skręcili i schodzili znów w dół szerokimi, dzwoniącymi od ech tunelami, potem znów skręcili i znów po schodach wędrowali w górę. Schody, schody bez końca, ale gładkie, wyrąbane w litej skale, szerokie i piękne; wciąż w górę, w górę szły krasnoludy, nie napotykając żadnych śladów życia prócz przelotnych cieni uciekających z daleka na widok świateł migocących w przeciągach.

Schody nie były budowane na miarę nóg hobbita, toteż Bilbo w pewnej chwili poczuł, że dłużej tego marszu nie wytrzyma; nagle jednak strop nad ich głowami uniósł się wysoko, tak że go już nie dosięgało światło pochodni. Z daleka, przez otwór wycięty gdzieś w górze, sączył się biały promyczek, w powietrzu zapachniało świeżością. Przed nimi majaczył jaśniejszy kształt ogromnych drzwi zwisających na wyłamanych zawiasach i osmolonych od ognia.

— To wielka sala Throra — rzekł Thorin. — Tu odbywały się uczty i narady. Już niedaleko stąd do Głównej Bramy.

Minęli zburzoną salę, gdzie gniły drewniane stoły, a poprzewracane krzesła i ławy leżały zwęglone i zbutwiałe. Na ziemi wśród dzbanów, pucharów, połamanych rogów poniewierały się w kurzu czaszki i kości. Kiedy wyszli przez drzwi w drugim końcu sali, dobiegł ich uszu plusk wody, a szare światło nagle się rozjaśniło.

— Oto źródło Bystrej Rzeki — powiedział Thorin. — Z tego miejsca wypływa ku Bramie. Idźmy za jej biegiem.

Z czarnego zagłębienia w skalnej ścianie tryskała spieniona woda i perląc się rwała wąskim korytarzem wyżłobionym, wyregulowanym i pogłębionym niegdyś przez doświadczone w tej robocie ręce. Wzdłuż rzeki ciągnęła się kamienna droga tak szeroka, że kilku ludzi mogło się na niej zmieścić w szeregu. Pobiegli więc teraz szybko. Droga zataczała z rozmachem łuk, a kiedy go minęli… nie do wiary!… biały dzień zaświecił im w oczy! Stali przed strzelistą, sklepioną bramą, na której znać było jeszcze tu i ówdzie resztki starych rzeźb, chociaż zdartych, popękanych i sczerniałych. Przymglone słońce słało blade promienie między dwa ramiona Góry, snopy złotego blasku padały na kamienny próg.

Nad głowami krasnoludów przemknął rój nietoperzy, zbudzonych i spłoszonych światłem pochodni. Rzucili się wszyscy naprzód, ślizgając się na kamieniach wygładzonych i lepkich po przejściu smoka. Woda, rozbryzgując się pieniście, spadała z hukiem w dolinę. Cisnęli na ziemie niepotrzebna już łuczywa i stanęli olśnieni. Dotarli więc do Głównej Bramy, mieli przed sobą widok na dolinę Dal.

— No, no! — rzekł Bilbo. — Nie spodziewałem się, że kiedyś od tej strony wyjrzę przez Bramę Góry. Nie spodziewałem się też, że taką przyjemność sprawi mi światło słoneczne i wiatr dmuchający w twarz. Ale brr!… jaki ten wiatr zimny!

Wiatr był rzeczywiście chłodny. Surowy podmuch od wschodu niósł zapowiedź bliskiej już zimy. Wirując nad szczytem i omiatając ramiona Gór, jęczał wśród skał. Krasnoludy, po długich godzinach spędzonych w gorącym zaduchu smoczej jamy, teraz, w słońcu, drżały z zimna.

Nagle Bilbo uprzytomnił sobie, że jest nie tylko zmęczony, lecz także okropnie głodny.

— Zdaje się, że mamy już późny ranek — rzekł. — Myślę, że pora mniej więcej na śniadanie, jeśli w ogóle jest coś do jedzenia. Ale nie byłoby chyba bezpiecznie ucztować pod frontowym wejściem domu Smauga. Chodźmy gdzieś, gdzie będzie można spokojnie usiąść na chwilę.

— Racja — poparł go Balin. — Wiem nawet, gdzie powinniśmy pójść: do starej strażnicy na południowo–zachodnim cyplu Góry.

— Jak to daleko? — spytał hobbit.

— Pięć godzin marszu, jak sądzę, i to dość uciążliwego. Droga spod Bramy wzdłuż lewego brzegu strumienia jest, zdaje się, zniszczona. Ale spójrzcie! Rzeka robi pętle na wschód i przecina dolinę Dal, płynąc pod ruinami miasta. W tym miejscu był niegdyś most prowadzący do stromych schodów, którymi można wspiąć się na prawy brzeg aż do drogi wiodącej ku Kruczemu Wzgórzu. Z drogi w bok biegnie, a przynajmniej biegła kiedyś ścieżka w górę, wprost do strażnicy. Ciężka wspinaczka zresztą, nawet jeśli stare stopnie zachowały się do dziś.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Hobbit, czyli tam i z powrotem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Hobbit, czyli tam i z powrotem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Tolkien - La hobito
John Tolkien
John Tolkien - Hobbitinn
John Tolkien
John Tolkien - Der Hobbit
John Tolkien
John Tolkien - Der kleine Hobbit
John Tolkien
John Tolkien - El hobbit
John Tolkien
J. Tolkien - O Hobbit
J. Tolkien
John Tolkien - The Hobbit
John Tolkien
J. R. R. Tolkien - The Hobbit
J. R. R. Tolkien
Józef Kraszewski - Hrabina Cosel, tom drugi
Józef Kraszewski
Отзывы о книге «Hobbit, czyli tam i z powrotem»

Обсуждение, отзывы о книге «Hobbit, czyli tam i z powrotem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x