Kręgi magii zacieśniły się wokół Stile’a i Neysy, odbiły się i zaczęły rozszerzać na zewnątrz. Na trawie pojawił się szybko przesuwający się krąg, w obrębie którego darń błyskawicznie zmieniała kolor, przechodząc przez wszystkie odcienie tęczy, wróciła do naturalnej barwy. Fala objęła, Błękitną Panią, której potargane włosy zaiskrzyły się przez chwilę i kiedy odeszła, opadły idealnie gładkie.
Pani odwróciła się ku niemu.
— Tylko absolutna prawda czyni podobne kręgi — powiedziała cicho. — Jedynie mój pan miał taką siłę magii. Stile rozpostarł ramiona. Neysa, z sercem przepełnionym uczuciem, podeszła do niego z rogiem podniesionym wysoko do góry. Stile objął ją za szyję i przytulił.
— Nigdy już nie opuścisz mnie, przyjacielu — powiedział cicho.
Usłyszał ciche, lecz potwierdzające rżenie i poczuł na ramieniu dotknięcie jedwabistych chrap. Opuścił ręce i odsunął się od niej.
Błękitna Pani podeszła bliżej i także objęła Neysę.
— Nigdy więcej nie będzie między nami sporów — powiedziała ze łzami w oczach.
Neysa cichutko parsknęła na zgodę.
Zaczęły teraz podchodzić wilki i jednorożce, ustawiając się w nierówny szereg i nie przejmując się wcale pomieszaniem gatunków. Każdy wilk trącał się z Neysą nosem, a każdy jednorożec krzyżował z nią swój róg i odchodził. Wszystkie zwierzęta przyłączały się do Przysięgi Przyjaźni. Nawet jej brat, Clip, i Kurrelgyre i Hulk. Neysa przyjmowała wszystkich.
Stile wiedział, że sprawiła to potęga jego magii. Kiedy ubierał przysięgę w słowa i muzykę, uprawiał magię. Sporządził zaklęcie silniejsze nawet, niż się spodziewał. Zaklęcie, które sobie wyobraził, choć nie wypowiedział tego słowami, objęło swą rozszerzającą się magią cały krąg zwierząt, sprawiając, że podzieliły uczucia Stile’a. Neysa nie będzie więcej wykluczana ani ze swojego stada, ani z watahy. Będzie dla wszystkich przyjacielem, a jednocześnie pozostanie na zawsze ze Stilem, akceptując wraz z przysięgą również jego moc.
Tylko Pierwszy Ogier pozostał na swoim miejscu. On jeden oparł się sile zaklęcia. Nie przeszkadzał. Czekał spokojnie w swoim zamknięciu na zakończenie ceremonii. Potem wydał z siebie potężny, przyzywający muzyczny akord i przeskoczył przez mur. Jednorożce galopowały teraz ku niemu, formując się w stado. Zniknęły na horyzoncie, dźwięcząc jak potężna orkiestra.
Kurrelgyre przemienił się w wilka i zawył przyzywająco. Jego wiara w Stile’a została usprawiedliwiona. Wilki skupiły się wokół niego i oddaliły się susami w przeciwnym kierunku niż jednorożce. Po chwili w Błękitnym Królestwie pozostali tylko: Stile, Neysa, Pani i Hulk.
— Pani, czy nie zechciałabyś dosiąść mego rumaka? spytał.
Nie było potrzeby prosić Neysy; zrobiłaby dla niego wszystko, tak jak i on dla niej. Formułując tak swe zaproszenie, Stile przyznawał, że ma tylko ograniczone prawa w stosunku do Błękitnej Pani i nie może być zbyt pewny siebie. Pani była wyzwaniem, a nie przyjacielem.
Błękitna Pani, teraz równie królewska w swej nagości, jak przedtem w szacie, skłoniła głowę. Lekkim ruchem wskoczyła na grzbiet Neysy. Stile kroczył u jednego jej boku, Hulk u drugiego. Błękitny Adept wracał do Błękitnego Królestwa.