Terry Pratchett - Potworny regiment

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Potworny regiment» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Potworny regiment: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Potworny regiment»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszystko zaczęło się od nagłego, dziwnego kaprysu. Polly Perks musiała szybko stać się chłopcem. ścięcie włosów i noszenie spodni było łatwe. Trudniej przyszło jej nauczyć się puszczać bąki i bekać w towarzystwie, a także chodzić jak małpa... Teraz zaciągnęła się do wojska i szuka zaginionego brata. Ale trwa wojna. zawsze trwa jakaś wojna. Polly i inni rekruci wpadają w jej wir bez żadnego przeszkolenia. I ściga ich nieprzyjaciel. Po swojej stronie mają najchytrzejszego sierżanta w całej armii oraz wampira dręczonego żądzą kawy. No… mają też pewien sekret. A kiedy uderzają w samo serce sił przeciwnika, muszą wykorzystać wszystkie zdolności potwornego regimentu.

Potworny regiment — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Potworny regiment», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Dobra, ruszajcie! — Wartownik pchnął ją naprzód.

Wyszła na jaskrawe światło dnia. Dla pewności kilka razy machnęła jeszcze flagą nad głową. Ludzie stali na dziedzińcu i na blankach dookoła. Były też trupy.

Kapitan w przesiąkniętym krwią mundurze przekroczył ciało zabitego i wyciągnął rękę.

— Możecie oddać je mnie, żołnierzu — powiedział.

— Nie, sir. Muszę dostarczyć pismo komendantowi i zaczekać na odpowiedź.

— Więc dajcie mi je, żołnierzu, a ja przyniosę wam odpowiedź. W końcu to wy się poddaliście.

— Nie. Tu chodzi o rozejm. To nie to samo. Muszę przekazać pismo osobiście, a pan nie stoi dostatecznie wysoko. — Przyszło jej coś do głowy. — Żądam spotkania z komendantem Vimesem!

Kapitan rzucił jej niechętne spojrzenie, a potem przyjrzał się uważniej.

— Czy jesteś jedną z tych…?

— Tak — odparła Polly.

— Zakuliście ich w łańcuchy i wyrzuciliście klucz?

— Tak — przyznała Polly. Czuła, że życie zaczyna się jej przewijać przed oczami.

— Musieli kicać całe mile, w kajdanach, ale za to bez ubrań?

— Tak!

— I jesteś tylko… kobietą?

— Tak. — Polly postanowiła chwilowo pominąć milczeniem to „tylko”.

Kapitan pochylił się i przemówił, usiłując nie poruszać wargami:

— Dołra rołota. Zuchy. Czas, zeły ktoś wreszcie dołozył tełu aroganckiełu draniołi! — Wyprostował się. — A zatem do komendanta Vimesa. Proszę za mną…

Kiedy szli przez centralną część twierdzy, Polly czuła na sobie spojrzenia setek oczu. Usłyszała kilka gwizdów, ponieważ było tu więcej żołnierzy, w tym kilka trolli. Nefryt schyliła się, chwyciła kamień i cisnęła w jednego. Trafiła prosto między oczy.

— Spokój! — Maladict zamachał nerwowo, gdy setka żołnierzy uniosła broń. — To była trollowa wersja przesłania całusa!

I rzeczywiście, trafiony troll machał do Nefryt, choć odrobinę niepewnie.

— Możemy na razie przerwać te miłosne igraszki? — zaapelowała Polly. — Mogą to źle zrozumieć.

— Ale przestali gwizdać — zauważył Maladict.

Coraz więcej ludzi przyglądało się, jak pokonuję kolejne partie kamiennych schodów. Polly widziała teraz, że nie da się zdobyć tej budowli. Każde schody były widoczne z góry, do każdego przybysza można było wymierzyć, zanim on sam cokolwiek zobaczy.

Kiedy dotarli na kolejne piętro, z cienia wynurzyła się jakaś postać. Była to młoda kobieta w staroświeckim pancerzu ze skóry i kolczugi, z napierśnikiem. Miała długie, bardzo jasne włosy i po raz pierwszy od wielu dni Polly poczuła ukłucie zazdrości.

— Dziękuję, kapitanie, przejmę ich od tego miejsca — powiedziała i skinęła Polly głową. — Dobry wieczór, kapralu Perks. Proszę za mną.

— To kobieta! I jest sierżantem! — szepnął Maladict.

— Tak, widzę.

— Ale ona wydała rozkaz temu kapitanowi!

— Może jest politrukiem…

— Ale jest bardzo wyraźnie kobietą!

— Nie jestem ślepa, Mal — odparła Polly.

— A ja nie jestem też głucha. — Kobieta obejrzała się z uśmiechem. — Nazywam się Angua. Jeśli zechcecie tu zaczekać, każę podać kawę. W tej chwili toczy się tam drobna kłótnia.

Byli w rodzaju przedpokoju — poszerzonym kawałku korytarza ze wstawionymi ławkami. Na końcu widzieli ciężkie podwójne drzwi, zza których dobiegały podniesione głosy. Angua wyszła.

— Tak po prostu? — zdziwił się Maladict. — Co nas powstrzyma przed opanowaniem tego miejsca?

— Wszyscy ci ludzie z kuszami, których mijaliśmy po drodze — mruknęła Polly.

Dlaczego my? — myślała, wpatrując się tępo w ścianę.

— A tak. Oni. Fakt. Ehm… Polly…

— Tak?

— Naprawdę jestem Maladicta. — Wyprostowała się. — A jednak. Powiedziałam komuś.

— To miło — stwierdziła Nefryt.

— Dobrze — mruknęła Polly.

Myślała: Mniej więcej w tej chwili zabierałabym się do popołudniowego płukania wygódek. To przecież musi być lepsze niż tamto, prawda?

— Sądziłam, że świetnie mi idzie — mówiła Maladicta. — Wiem, co myślicie. Myślicie: Wampiry i tak mają nieźle, niezależnie od swojej płci. Zgadłam? Tylko że wszędzie wygląda to tak samo. Aksamitne suknie, usztywnione nocne koszule, a do tych „kąpieli w krwi dziewic” to nawet nie podchodź! O wiele poważniej cię traktują, jeśli jesteś mężczyzną.

— Zgadza się — przyznała Polly.

Tak ogólnie to był męczący dzień, myślała. Przydałaby się kąpiel.

— No więc sądziłam, że świetnie mi idzie, aż do tej historii z kawą. Naszyjnik z palonych ziaren, to jest rozwiązanie. Następnym razem będę lepiej przygotowana.

— Tak — zgodziła się Polly. — Dobry pomysł. Z prawdziwym mydłem.

— Mydło? A jak działa mydło?

— Co? — zdziwiła się Polly. — Och… Przepraszam.

— W ogóle słyszałaś coś z tego, co mówię?

— O tamtym? Tak. Dzięki, że mi powiedziałaś.

— I to wszystko?

— Tak. Ty jesteś tobą. To dobrze. Ja jestem mną, kimkolwiek bym była. Stukacz to Stukacz. Wszystkie są… po prostu ludźmi. Słuchaj, jeszcze niedawno najciekawszą chwilą mojego dnia było czytanie nowych napisów w męskiej wygódce. Zgodzisz się chyba, że wiele się przez ten czas wydarzyło. Nie sądzę, żeby coś jeszcze zdołało mnie zaskoczyć. Nawiasem mówiąc, ten naszyjnik z kawowych ziaren to rozsądny pomysł. — Niecierpliwie przytupywała. — W tej chwili chciałabym tylko, żeby się tam pospieszyli.

Siedziały i nasłuchiwały. A potem Polly zauważyła wąską smużkę dymu unoszącą się zza ławki po drugiej stronie poczekalni. Podeszła i zajrzała za oparcie. Leżał tam mężczyzna; opierał głowę na ramieniu i palił cygaro. Skinął na powitanie, gdy zobaczył twarz Polly.

— Tam to jeszcze potrwa całe wieki — oświadczył.

— Czy jest pan tym sierżantem, którego widziałam w kuchni? Robił pan miny za lordem Rustem z Ankh-Morpork?

— Nie robiłem min, panienko. Zawsze tak wyglądam, kiedy przemawia lord Rust. Owszem, byłem kiedyś sierżantem, ale spójrz: nie noszę pasków.

— Zrobiłeś pan minem o raz za dużo? — zgadywała Nefryt.

Mężczyzna z cygarem roześmiał się głośno. Chyba się dziś nie ogolił.

— Coś w tym rodzaju, rzeczywiście. Chodźmy do mojego gabinetu, tam jest cieplej. Przychodzę tutaj, bo ludzie się skarżą na dym z cygara. Nie przejmujcie się tymi za drzwiami, mogą poczekać. Do mnie jest stąd tylko kawałek korytarzem.

Poszły za nim. Od drzwi rzeczywiście dzieliło je tylko kilka kroków. Mężczyzna otworzył, przeszedł przez nieduży pokój i usiadł w fotelu. Biurko przed nim było zasypane papierami.

— Uda się chyba dostarczyć dość żywności, żebyście przetrwali zimę — powiedział, sięgając po kartkę papieru, na pozór całkiem przypadkową. — Ziarna trochę brakuje, ale mamy akurat nadwyżkę białej kapusty polnej; znakomicie się magazynuje, zamawia dużo witamin i minerałów… chociaż lepiej nie zamykać okien, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi. Nie patrz tak. Wiem, że ten kraj tylko miesiąc dzieli od głodu.

— Ale przecież nikomu nawet nie pokazałam tego listu! — zaprotestowała Polly. — Nie wie pan, co…

— Nie muszę go czytać. Tu chodzi o żywność i żołądki. Na miłość bogów, nie musimy nawet z wami walczyć. Wasz kraj sam się rozleci. Wasze pola są pozarastane, wasi farmerzy są starzy, większa część żywności trafia do armii. A armie nie dbają specjalnie o rolnictwo, co najwyżej chwilowo podnoszą żyzność pola bitwy. Honor, duma i chwała… żadna z nich nie ma znaczenia. Ta wojna się skończy albo Borogravia umrze. Rozumiesz?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Potworny regiment»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Potworny regiment» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Potworny regiment»

Обсуждение, отзывы о книге «Potworny regiment» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x