Terry Pratchett - Łups!

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Łups!» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2009, ISBN: 2009, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Łups!: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Łups!»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dolina Koom to właśnie tam trolle złapały w zasadzkę krasnoludów, a krasnoludy złapały w zasadzkę trolle. To było daleko stąd. To było dawno temu.Sam Vimes ze Straży Miejskiej Ankh-Morpork znowu zobaczy wojnę, tym razem przed własnym biurem, jeśli nie rozwiąże zagadki morderstwa przynajmniej jednego krasnoluda. Kiedy jego ukochana Straż się rozsypuje, kiedy grzmią werble bojowe, musi odsłonić każdy ślad, przechytrzyć każdego skrytobójcę, pokonać każdą ciemność, by znaleźć rozwiązanie. Aha codziennie o szóstej, niezawodnie, bez żadnych wykrętów, musi wrócić do domu i poczytać synkowi Gdzie jest moja krówka ze wszystkimi odpowiednimi odgłosami podwórka. Są pewne rzeczy, które zwyczajnie trzeba załatwić.Pomysłowe, dowcipne, logiczne…
Wszystko, czym powinna być kolejna powieść w cyklu fantasy, a nawet więcej.

Łups! — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Łups!», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Spojrzał w obie strony Chrupu. Deszcz padał gęściej. Przynajmniej raz ten dobry przyjaciel gliny pojawił się wtedy, kiedy naprawdę mógł się przydać. Deszcz zwykle tłumi bojowy zapał.

— Ktoś widział Nobby’ego?

— Jestem, panie Vimes — odezwał się głos z ciemności. — Stoję tu od pięciu minut.

— To czemu nic nie gadasz?

— Nie mogłem sobie przypomnieć hasła, sir. Pomyślałem, że zaczekam i podsłucham, jak Igor je mówi.

— No to właź. Jak poszło?

— Lepiej, niż mógłby pan sobie wyobrazić, sir — zapewnił Nobby. Deszcz ściekał mu z peleryny.

Vimes popatrzył wokół.

— No dobra, chłopcy, to by było tyle. Marchewa i Cudo, wy prowadzicie do krasnoludów, ja i Detrytus weźmiemy trolle. Znacie zasady. Szeregi mają się przesuwać powoli. I żadnej ostrej broni. Powtarzam: żadnej ostrej broni, chyba że zagrozi nam śmierć. Załatwimy to po policyjnemu, jasne? Na mój sygnał!

Pospieszył z powrotem wzdłuż podwójnej linii barier tak szybko, jak sunęło poruszenie w szeregach strażników. Detrytus czekał ze stoickim spokojem.

— Maczugi właśnie wzięły przestały, sir — zameldował.

— Słyszałem, sierżancie. — Vimes zdjął naoliwiony skórzany płaszcz i powiesił na barierze. Musiał mieć wolne ręce. — A przy okazji, jak poszło na Kolejnego Zakrętu?

— Och, cudownie, sir — odparł rozmarzony Detrytus. — Sześciu alchemików i pięćdziesiąt funtów świeżego spadu. Wejście, wyjście, szybko i miło, wszyscy siedzą na Tantach.

— Nie wiedzieli nawet, co ich trafiło, co?

Detrytus zrobił lekko urażoną minę.

— No nie, sir — powiedział. — Żem dopilnował, coby wiedzieli, żem to ja ich trafił.

Vimes zauważył pana Pesymala, w miejscu gdzie go zostawił. Twarz inspektora była bladym kręgiem w mroku. No, wystarczy już tej zabawy. Może ten mały dureń czegoś się nauczył, tkwiąc na deszczu i czekając, aż znajdzie się między dwoma grupami wściekłego motłochu. Może miał czas pomyśleć, jak to jest, kiedy życie staje się ciągiem właśnie takich chwil. To trochę trudniejsze od przesuwania papierów, co?

— Na pańskim miejscu zaczekałbym tutaj, panie Pesymal — powiedział możliwie łagodnie. — Tam może się miejscami zrobić groźnie.

— Nie, komendancie. — A.E. Pesymal uniósł wzrok.

— Co?

— Uważałem na to, co zostało powiedziane, i chcę zmierzyć się z wrogiem, komendancie — oświadczył A.E. Pesymal.

— Proszę posłuchać, panie Pe… Posłuchaj mnie, A.E. — rzekł Vimes, kładąc mu dłoń na ramieniu. I urwał. A.E. Pesymal trząsł się tak bardzo, że jego kolczuga lekko podzwaniała. Jednak Vimes nie zrezygnował. — Lepiej idź do domu, co? To nie jest twoje miejsce.

Kilka razy klepnął to ramię, całkiem zakłopotany.

— Komendancie Vimes! — rzekł stanowczo inspektor.

— Słucham.

A.E. Pesymal zwrócił do niego twarz bardziej wilgotną, niż mógł to usprawiedliwić deszcz.

— Jestem pełniącym obowiązki funkcjonariusza, prawda?

— No tak, wiem, że tak mówiłem, ale nie sądziłem, że potraktuje to pan poważnie…

— Jestem poważnym człowiekiem, komendancie. I nie ma takiego miejsca, w którym wolałbym teraz być zamiast tutaj — zapewnił pełniący obowiązki funkcjonariusza Pesymal, szczękając zębami. — I takiej chwili, w której chciałbym być tutaj, zamiast teraz. Załatwmy to należycie, dobrze?

Vimes zerknął na Detrytusa, który wzruszył potężnymi ramionami. Coś się tam działo w głowie małego człowieczka, któremu pewnie jedną ręką mógłby przetrącić kark.

— No dobrze, skoro się upierasz — mruknął Vimes bezradnie. — Słyszeliście inspektora, sierżancie. Załatwmy to.

Detrytus kiwnął głową. Odwrócił się w stronę dalekiego obozowiska trolli, uniósł dłonie do ust i wykrzyknął ciąg trollowych słów rozbrzmiewających głośno między ścianami budynków.

— Może coś, co byśmy wszyscy rozumieli? — zaproponował Vimes, kiedy ucichły echa.

A.E. Pesymal wystąpił naprzód i nabrał tchu.

— No chodźcie, jeśli wam się wydaje, że jesteście twardzi! — wrzasnął na całe gardło.

Vimes odchrząknął.

— Dziękuję, panie Pesymal — rzekł słabym głosem. — Sądzę, że to powinno wystarczyć.

* * *

Księżyc chował się gdzieś za chmurami, lecz Angua nie musiała go widzieć. Marchewa zamówił kiedyś dla niej na urodziny specjalny zegar. Z małym księżycem, który obracał się na zmianę ciemną i jasną stroną, co dwadzieścia osiem dni. Musiał sporo kosztować i Angua nosiła go teraz na obroży — jedynym elemencie odzieży, którego mogła używać przez cały miesiąc. Nie powiedziała Marchewie, że zegar nie jest jej potrzebny. I tak wiedziała, w jakiej księżyc jest fazie.

W tej chwili też bardzo dobrze to wiedziała, ponieważ myślała nosem. To był problem z tym czasem wilka: nos przejmował kontrolę.

Przeszukiwała zaułki wokół ulicy Melasowej, oddalając się po spirali od wejścia do kopalni krasnoludów. Krążyła przez świat kolorów; zapachy nachodziły na siebie, dryfowały i utrzymywały się.

Nos jest także jedynym organem, który potrafi spojrzeć wstecz przez czas.

Odwiedziła już stos odpadków na wysypisku i odkryła zapach trolla. Wydostał się tamtędy, ale nie warto było podążać za tropem tak wystygłym. Przecież setki ulicznych trolli nosiły ostatnio mech i czaszki. Ale to ohydne, oleiste paliwo… ten zapach tkwił jej w pamięci. Te małe demony musiały mieć jakieś inne wejścia, prawda? I jakoś trzeba przemieszczać powietrze w kopalni. Więc ślad tego oleju wydostanie się na zewnątrz razem z powietrzem. Zapach nie będzie mocny, ale nie potrzebowała mocnego. Wystarczy najmniejszy ślad. Wystarczy z nawiązką.

Kiedy biegła przez zaułki i przeskakiwała przez mury na ciemne dziedzińce, trzymała ściśniętą w paszczy niedużą skórzaną sakwę, niezbędną każdemu wilkołakowi, który musi pamiętać, że ubranie nie podąża za nim magicznie.

W torbie była lekka jedwabna sukienka i duża butelka płynu do ust, który Angua uważała za największy wynalazek ostatnich stu lat.

To, czego szukała, znalazła za Broad-Wayem: wyróżniało się na tle znajomych, organicznych zapachów miasta jak wąska czarna wstążeczka smrodu, która pozostawiała w powietrzu zygzaki, kiedy przeciągały ją tu i tam przypadkowe podmuchy wiatru i przejeżdżające wozy.

Zaczęła poruszać się ostrożniej. Ta okolica nie przypominała ulicy Melasowej; tutaj mieszkali ludzie z pieniędzmi, a te pieniądze często wydawali na wielkie psy i tabliczki „Nieproporcjonalna reakcja” na podjazdach. Rzeczywiście, Angua słyszała brzęki łańcucha i od czasu do czasu skomlenie. Nie cierpiała, kiedy atakował ją agresywny pies. Zawsze zostawał bałagan, a woda do ust nigdy potem nie była dostatecznie mocna.

Ślad smrodu płynął przez parkany Empirycznego Sierpu, jednego z wielkich półszlachetnych kamieni architektury. Trudno było znaleźć ludzi skłonnych tu zamieszkać, mimo że okolica należała do atrakcyjnych. Lokatorzy rzadko zostawali dłużej niż kilka miesięcy, wyprowadzali się pospiesznie, często zostawiając wszystkie swoje rzeczy [9] Empiryczny Sierp leży tuż obok alei Parkowej, w rejonie ogólnie wysokich czynszów. Byłyby jeszcze wyższe, gdyby nie nieprzerwane istnienie Empirycznego Sierpu, który — mimo ciągłych wysiłków Towarzystwa Ochrony Zabytków Ankh-Morpork — wciąż nie został zburzony. Zbudował go Bergholt Grimwald Johnson, lepiej znany historii jako Bezdennie Głupi Johnson, człowiek, który połączył w jednym kruchym ciele taki entuzjazm, samooszukiwanie i kreatywny brak talentu, że na wiele sposobów stał się jednym z wielkich bohaterów architektury. Tylko Bezdennie Głupi Johnson mógł wynaleźć 13-calową stopę i trójkąt z trzema kątami prostymi. Tylko Bezdennie Głupi Johnson potrafił przekręcić zwykłą materię przez wymiary, w które nie powinna się zanurzać. I tylko Bezdennie Głupi Johnson mógł to wszystko zrobić przypadkiem. Właśnie takie wysoce oryginalne, wielowymiarowe podejście do geometrii odpowiadało za Empiryczny Sierp. Z zewnątrz była to zwyczajna półkolista ulica z domami typowymi dla tego okresu, zbudowanymi z kamienia barwy miodu, czasem z przymocowanym do muru cherubinem czy kolumną. A wewnątrz — drzwi frontowe numeru 1 otwierały się w tylnej sypialni pod numerem 15, okno na parterze numeru 3 ukazywało widok odpowiedni dla pokoju na drugim piętrze pod numerem 9, a dym z kominka w jadalni numeru 2 wylatywał przez komin numeru 19. .

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Łups!»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Łups!» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Łups!»

Обсуждение, отзывы о книге «Łups!» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x