Margit Sandemo - Blask twoich oczu

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Blask twoich oczu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Blask twoich oczu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Blask twoich oczu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tiril, Erling i Móri muszą się rozdzielić…
Tiril, ścigana przez dwu mężczyzn, ucieka na morze, które wynosi jej łódź na brzeg samotnej wysepki. Mijają miesiące, a Erling wciąż rozpaczliwie szuka zaginionej dziewczyny.
Czarnoksiężnik Móri wraca na Islandię, by zrealizować swe zuchwałe marzenie o zdobyciu magicznej księgi, Rödskinny. Śmiertelnie zagrożony przekazuje telepatyczne przesłanie Tiril, która postanawia zrobić wszystko, by mu pomóc…

Blask twoich oczu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Blask twoich oczu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Sira Eirikur był naprawdę wspaniałym człowiekiem – zaczął z przejęciem. – Jednym z najbardziej wielkodusznych. Potrafił jednak trochę za dużo, i ty, i ja dobrze o tym wiemy, Móri.

Móri pokiwał głową.

– Jaki był jego koniec?

– No, wszyscyśmy się trochę bali. Kochaliśmy go bardzo i lękaliśmy się, że być może po śmierci trafi… wiesz, gdzie.

– Tak, rozumiem.

– Ale nasz drogi, uczony pastor był przewidujący. Na łożu śmierci wskazał, kto ma nieść jego trumnę. Ja byłem jednym z wybranych – dodał staruszek z nieskrywaną dumą. – Sira Eirikur twierdził, że w chwili, gdy będziemy wynosić trumnę z kościoła, rozpęta się gradobicie. Prosił, by dopóki trumna nie zostanie wniesiona z powrotem do kościoła, nie stawiać jej ani przez moment na ziemi. Wówczas burza gradowa ucichnie. Później, jak mówił, nad kościołem ujrzymy dwa walczące ptaszyska, białe i czarne. Gdyby walkę wygrał biały ptak i siadł na kościelnej wieży, oznaczałoby to, że naszego drogiego pastora należy pogrzebać na cmentarzu, w poświęcanej ziemi. Gdyby jednak zwyciężył czarny ptak i przysiadł na dachu kościoła, pastora należało pochować poza murami cmentarza, znaczyłoby to bowiem, że jest stracony.

Zawstydzony staruszek zaśmiał się i otarł nos.

– Jak tak mówił, to myśleliśmy, że postradał zmysły…

– Ejże, chyba nie. – Móri spojrzał na niego łagodnie.

– No tak. Jeśli chodziło o pastora, to można się było po nim spodziewać wszystkiego. To, czym się zajmował, to nie były błahostki. Postąpiliśmy więc dokładnie tak, jak nam nakazał. I wyobraź sobie, Móri, wszystko prze,, biegło zgodnie z jego przewidywaniami: grad zaczął sypać: jak groch, nadleciały też ptaki. Stoczyły prawdziwą bitwę. Zwycięstwo odniósł biały i sira Eirikur spoczął na cmentarzu.

– Tego nigdy bym nie pomyślał – rzekł Móri zdziwiony.

– My także nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Widać Pan Bóg ulitował się nad nim, ale bo też i nasz wielebny uczynił wiele dobrego.

– Oczywiście. Był szlachetnym człowiekiem, nigdy go nie zapomnę: A jaki los spotkał jego przyjaciółkę, Disę? Czy przyszło jej tańcować w piekle?

– Stokkseyri-Disa? – Starzec zaśmiał się dobrodusznie. – Nie, ona jeszcze żyje. A jej kuzyn, Thormodhur Torfason, został znanym historykiem jak jego ojciec. Może i to wyznaczy im drogę do piekła, skąd mogę wiedzieć?

– Rzeczywiście, dziejopisarze potrafią zapewne kłamać i zmieniać bieg historii według własnego uznania – uśmiechnął się Móri. – Teraz jednak muszę ruszać dalej, zmierzam do siedziby biskupiej w Holar na północy.

– Drogi na razie nieprzejezdne. Możesz zostać u mnie, mam dosyć miejsca po tym, jak żona umarła, a dzieci się wyniosły. Hm… powiedziałeś, Holar? Jeszcze ci nie wywietrzała z głowy… – Ściszył głos do szeptu: -… ta księga?

– Nie, najwidoczniej nie. Musi należeć do mnie. Sira Eirikur uprzedził mnie i zaklęciami wydobył „Gråskinnę”. Na szczęście pozwolił mi ją przeczytać i uczyć się z niej. Ale „Rödskinna” jest moja. To ja wskrzeszę złego biskupa Gottskalka i wydrę mu księgę.

– Strasznie wyglądasz, Móri, kiedy oczy tak ci się świecą. Ale jeśli zależy ci na zdobyciu tej księgi, to musisz się pospieszyć. Powiadają, że jeden z tamtejszych uczniów doskonale zna się na czarach i pragnie tego samego.

W spojrzeniu Móriego pojawił się niepokój.

– Nie wolno do tego dopuścić. Muszę natychmiast tam wyruszyć!

– Wstrzymaj się do czasu, aż da się przebyć rzeki, inaczej się utopisz.

Jak diakon z Myrka, pomyślał Móri.

– Masz rację – przyznał. – Na razie muszę być cierpliwy.

Cierpliwości jednak mu nie starczyło. Myśl o tym, że ktoś mógłby go uprzedzić, dręczyła go uporczywie i wyruszył w drogę za wcześnie. Rezultat był taki, że na wyżynie znalazł się w pułapce, okrążony przez dwie rzeki. Ostatkiem sił zdołał uratować siebie i konia z rwących nurtów.

Opóźniło to jeszcze bardziej jego podróż, zwłaszcza że zapadł po tej przygodzie na zapalenie płuc i długo chorował na pustkowiu.

Wreszcie jednak dotarł do Holar.

Nie śmiał jechać wprost do Szkoły Łacińskiej, wolał najpierw rozpytać o to, co się tam dzieje.

Mieszkańcy Hjaltadalur chętnie opowiadali, wzburzeni i przerażeni pogłoskami o pewnym szalonym młodzieńcu, diakonie w Holar.

Młody człowiek zwał się Loftur Thorsteinsson. Powiadano, że z wielkim zapałem oddawał się studiom nad czarną magią i dlatego mówiono o nim Mag-Loftur. Wielu innych uczniów wciągał w zakazane eksperymenty, chociaż tamtym z reguły nie udawało się nic ponad najprostsze sztuczki. Loftur zachęcał swych kolegów do posługiwania się magią i wykorzystując ich, sprawdzał własne umiejętności. W przeciwieństwie do swych kolegów był niebezpiecznie zdolny.

Wielce to zaniepokoiło Móriego. Z zasłyszanych opowieści wynikało, że Mag-Loftur mógł wskrzesić czarami złego Gottskalka.

Siedział w chacie u jednego z chłopów i słuchał parobków, opowiadających z zapałem.

– Kiedyś, około świąt Bożego Narodzenia – mówili jeden przez drugiego – Mag-Loftur miał wracać do domu, do rodziców. Wziął wtedy jedną z dziewek służących, podkuł ją, osiodłał i dosiadł jak konia. Musiała zawieźć go tam i z powrotem. Dziewczyna długi czas nie wstawała potem z łóżka, tak bardzo ucierpiała. Dopóki jednak Loftur żył, nie mogła nikomu opowiedzieć o tym, co zaszło, on bowiem zapobiegł temu, rzucając na nią urok.

– Skąd więc o tym wiecie? – dopytywał się Móri.

Parobcy zerknęli na siebie z ukosa. Oczy niezwykłego przybysza przerażały ich nie na żarty.

– On sam o tym opowiadał – szepnął jeden.

Przechwałki, pomyślał Móri.

– Mówcie dalej.

– Innym razem dziewczyna służąca spodziewała się dziecka za sprawą Maga-Loftura, lecz on czarami spowodował jej śmierć.

– Jak do tego doszło? – spytał Móri, z każdą chwilą czując się bardziej nieswojo.

– Do obowiązków dziewczyny należało wynoszenie popiołu z kuchni – pospieszył z wyjaśnieniem drugi z parobków. – Aby uczynić pracę łatwiejszą, popiół wynosiło się w dużym, przypominającym koryto naczyniu, w którym mieściło się go sporo. Loftur, aby jeszcze bardziej ulżyć dziewczynie, czarami otworzył przed nią ścianę. Dziewkę jednak tak przeraziły zaklęcia, że przechodząc zawahała się na moment i ściana zamknęła się wokół niej. Rok później, kiedy mur rozwalono, znaleziono szkielet stojącej kobiety, obok niej stos popiołu, a w brzuchu kosteczki nie narodzonego dziecka.

To znaczy, że Mag-Loftur jest tu już od kilku lat – zauważył Móri.

– Tak, ale to młody człowiek, nie zaczął jeszcze trzeciego krzyżyka.

Cóż, jeśli przebywa tu od tak dawna, nie jest powie- dziane, że ma zamiar wskrzesić biskupa właśnie teraz, pomyślał Móri trochę uspokojony.

Parobcy mieli jeszcze coś do dodania:

– Za to, co zrobił, Mag-Loftur otrzymał upomnienie od dziekana, Thorleifura Skaftasona, najwyższego wówczas dostojnika kościelnego w Holar. Nawet to jednak nie zmusiło Loftura do zmiany postępowania. Rozpoczął walkę z dziekanem, lecz nie mógł wyrządzić mu żadnej krzywdy, bo i duchowny znał się na czarach. Mag-Loftur postanowił, że nie zakończy studiów, dopóki nie przeczyta całej pierwszej „Gråskinny”, tej z Holar, i nie nauczy się jej na pamięć.

Ja także znam „Gråskinnę”, triumfował w duchu Móri. I potrafię więcej od ciebie, Magu-Lofturze. Znam też na pamięć drugą „Gråskinnę”, tę, która znajduje się w Skalholt, księgę wielebnego Eirikura. Wątpię, byś i ty zdążył ją przeczytać! A już na pewno nie znasz zaklęć Jonssonów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Blask twoich oczu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Blask twoich oczu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Las Ma Wiele Oczu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Noc Świętojańska
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Blask twoich oczu»

Обсуждение, отзывы о книге «Blask twoich oczu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x