Joanna Papuzińska - Rokiś

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Papuzińska - Rokiś» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Rokiś: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rokiś»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rokiś to zabawna opowieść o znanym z ludowych podań diable Rokicie, który straciwszy swoją dziuplę w starej wierzbie, zamieszkał w mieście, w domu współczesnej dziewczynki. Sympatyczny diabełek popełnia wiele błędów, powoduje różne nieporozumienia, które zawsze mają efekt komiczny.

Rokiś — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rokiś», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Biurko stuknęło lekko, jakby skoczył na nie kot, i przed Kaśką przycupnął Rokita.

– Załatwiłaś? Masz to? – spytał, przewiercając ją płonącym okiem.

– Tylko wiadomości na razie – powiedziała Kaśka.

– No, wiesz ty… – rozzłościł się Rokiś, ale w tej chwili z podwórka rozległ się przeraźliwy gwizd i chłopięcy głos zawołał:

– Kaaśka! Kaaaśka! Zejdź!

Rozdział piąty

Podstępna deska

– Babciu! Pójdę trochę na dół, co? Bo lekcje już mam gotowe! – powiedziała Kaśka, ściskając pod pachą deskorolkę jako dowód, że będzie się oddawać, tak pożądanym przez dorosłych, zajęciom ruchowym.

– Idź, idź, polataj. Złap jeszcze trochę tego jesiennego słonka – przyzwoliła babcia życzliwie. – Tylko uważaj, nie połam się na tym dziwadle.

Kaśka westchnęła tylko. Deskorolką obdarował ją Brodaś, opuszczając mieszkanie na Marszałkowskiej. Dopóki jej nie miała, patrzyła zazdrośnie na śmigających po alejkach i chodnikach chłopców i dziewczęta. Ale gdy pierwszy raz postawiła własną nogę na żółtej płytce i noga ta odjechała bez żadnego uprzedzenia naprzód, nie troszcząc się absolutnie o resztę ciała, i ta reszta pozbawiona ważnego oparcia runęła do tyłu, nabijając sobie kilka przykrych siniaków, stwierdziła szybko, że jest to wynalazek podstępny i podejrzany.

Następnego dnia przezwyciężyła jednak swoje obawy i zabrała deskorolkę do szkoły. Miała nadzieję, że pod okiem doświadczonych kolegów i przy ich pomocy uda jej się ujeździć to narowiste urządzenie do nabijania guzów. Ale gdzie tam! Koledzy obwieźli ją wokół boiska, ciągnąc za ręce z obu stron, i przy tej okazji rozbiła sobie nos.

Krzyknęli, że jest „Kaśka – niezgrabaśka”, i ochoczo zaprowadzili ją do pani higienistki. Potem porwali deskorolkę i hulali na niej aż do końca świetlicy, a Kaśka przyglądała się im smętnie, przyciskając do nosa mokrą ligninę. Od tej pory noga jej nie postała na tej piekielnej desce.

„Widocznie jestem Kaśka – niezgrabaśka, no i dobrze!” – obraziła się na deskorolkę, na siebie i na wszystko dookoła.

– Hej, co tu masz? Pokaż na chwilę! – krzyknął Rokiś, gdy tylko znaleźli się na schodach, i wyciągnął jej deskorolkę spod pachy.

– Na tym się jeździ – powiedziała Kaśka. – Ale uważaj, bo można się rozbić.

– Czyś ty widziała, żebym ja się kiedyś rozbił? – oburzył się Rokiś i, zanim Kaśka zdążyła cokolwiek powiedzieć, siadł po turecku na deskorolce, odepchnął się łapą i z dzikim łoskotem stoczył się ze schodów, zatrzymując się dość gwałtownie na przeciwległej ścianie i padając bez zmysłów pod drzwiami sąsiadki.

Deskorolka, pozbawiona ciężaru, wykonała piękny skręt i powoli, statecznie, schodek za schodkiem zjechała jeszcze jedno piętro niżej, zatrzymując się łagodnie przed następnymi drzwiami.

Kaśka pobiegła błyskawicznie na dół i pochyliła się nad diablikiem.

– Rokisiu! Rokisiu! Ocknij się! Czy nic ci się nie stało? – zapytała przerażona.

Rokiś usiadł na wycieraczce sąsiadki i zaczął rozcierać sobie czoło.

– To draństwo nie ma hamulca! Trzeba było mnie uprzedzić! Musiałem hamować czaszką i przy tej okazji zobaczyłem cały kosmos! Oj! Znowu będę miał guza! – stęknął i poderwał się na równe nogi. – Słyszę kroki za drzwiami! Zwiewajmy!

Popędzili na dół, chwycili po drodze narowistą deskorolkę i zbiegli na podwórko.

– Znikam! – szepnął Rokiś trzymający się jeszcze za obolałą głowę. – Idź po moich starych strzałkach, wejdziesz do kryjówki, a ja cię tam znajdę.

Mariusz Piegariusz czekał na Kaśkę w bramie.

– Wszystko już wiem – oświadczył. – Gdzie ten twój czarodziej, co ma nam pomagać? Bo jeśli myślisz, że uda ci się walnąć Benka deskorolką w głowę, zabrać swoje i uciec, to się grubo mylisz! On siedzi na strychu i jest bardzo zły!

– Nie bój się. Ta deskorolka jest tylko dla dekoracji. Mamy iść tam gdzieśmy się pierwszy raz spotkali, i czekać na pomoc.

– No dobra, to chodźmy. A dasz się potem trochę przejechać na tej dekoracji? Tylko chwileczkę…

– Mogę ci zaraz dać – powiedziała Kaśka, wściekła na deskorolkę, która ciążyła jej pod pachą. – Tylko się nie wywal!

Piegariusz obejrzał deskorolkę ze wszystkich stron, przetarł rękawem od wierzchu i od spodu i uważnie postawił na ziemi.

Markotnie obejrzał swój niezbyt czysty but, przez chwilę jakby miał zamiar zabrać się do wypolerowania rękawem również i własnej podeszwy, ale zrezygnował. Postawił nogę na desce, odepchnął się drugą i ruu-szył! Gdyby ta deskorolka miała kierownicę, cztery biegi i silnik, a do tego jeszcze skrzydła, śmigła, żagiel, ster i kilka innych urządzeń, nie mogłaby pędzić szybciej i posłuszniej. Piegariusz odsądził się najpierw od Kaśki sporo metrów, potem krążył wokół niej w przedziwnych zawijasach, stojąc to na jednej, to na dwóch nogach, siadając, kucając, wybijając hołubce. Jego piegi lśniły ze szczęścia jak brylanty w królewskiej koronie.

Kaśka ze smutkiem stwierdziła, że deskorolka po prostu marnuje się u niej, a Mariusz marnuje się bez deskorolki. Po prostu byli dla siebie stworzeni.

Ta głupia deska na kółkach, która na nią zastawiała bez przerwy jakieś wstrętne pułapki i uciekała spod nóg jak żywa, teraz, jak najlepiej wytresowany piesek, posłuszna była każdemu ruchowi Mariusza.

– Nie mogę ci jej podarować, bo to prezent – powiedziała w chwili, gdy już znaleźli się na minipodwórku. – Ale mogę ci ją na parę dni pożyczyć do domu, a później znowu na parę.

– Coś ty, z byka spadla? – zdziwił się Piegariusz straszliwie.

– Nie z byka, tylko właśnie z tego! I to tyle razy, że już mi obrzydło!

– Jeszcze nie widziałem takiej dziwaczki, jak ty! – rzekł Mariusz, siadając po turecku na deskorolce i kołysząc się w przód i w tył. – Zresztą… mnie by zaraz zabrali albo by powiedzieli, że ukradłem!

– Coś ty? – zdziwiła się z kolei Kaśka.

– Przestańcie już tak cośtać – ogłosił Rokiś, pojawiając się nagle na skrzyni, tuż obok nich. – Zajmijcie się sprawami. Patrzcie, ja ledwo żyję, mam wstrząs mózgu i powinienem leżeć na reanimacji, a przecież stawiłem się bezzwłocznie na posterunku.

Kaśka myślała do tej pory, że jest niemożliwe, aby Mariusz Piegariusz spadł z deskorolki, ale jednak myliła się. Na widok Rokisia chłopak podskoczył z wrażenia, zachwiał się i z rozmachem usiadł na betonie, aż chrupnęło.

– Ktoś ty? – zapytał, wytrzeszczając oczy na całą możliwą szerokość i wypukłość tak, że Kaśka zrobiła mimowolny ruch ręką, aby je przytrzymać, gdyż wydawało się, że oczy Mariusza wyskoczą za chwilę z orbit i poturlają się po ziemi.

– Z kukiełek chyba jesteś… albo jakiś w tym guście przebieraniec… – szepnął Mariusz po chwili, gdy już troszeczkę ochłonął z pierwszego wrażenia, i szybko zajrzał za skrzynię, jakby spodziewał się, że tkwi za nią jakaś ludzka ręka, poruszająca Rokisiem za pomocą patyka albo sznurków.

– Tak, tak! Oczywiście! – zachichotał Rokiś uszczęśliwiony, że zrobił piorunujące wrażenie. – Z teatrzyku pe te „Diabeł ogonem nakrył!” – ukłonił się niziutko i odśpiewał chrypliwym głosem:

Siedzi diabeł na cmentarzu,

trzyma ogon w kałamarzu.

W kałamarzu czerwonym

kwiateczkami upstrzonym!

Hop – siup!

– Nie słyszałeś o diabłach czy co? – spytał wreszcie, skończywszy swoją arię.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rokiś»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rokiś» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Papuzińska - Jak ognia szukałem
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O czym dudni woda w studni
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O niedźwiedziu królewiczu
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O zapadłej karczmie
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Serce lasowiackie
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Skarb matki
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Cudowne lekarstwo
Joanna Papuzińska
Joanna Hickson - Red Rose, White Rose
Joanna Hickson
Отзывы о книге «Rokiś»

Обсуждение, отзывы о книге «Rokiś» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x