– Aha, więc to na tym stoimy – powiedział Andre wyraźnie rozczarowany. – O życiu Tengela Złego w Taran-gai nie wiemy nic. Ani słowa o jego spotkaniu z Shamą, nic o sytuacji, zanim zdecydował się wyruszyć na zachód.
– Nie denerwuj się, Andre – roześmiała się Tula. – Jeszcze nie skończyliśmy! Jeśli Tengel Zły myślał, że zabierze swoje sekrety na miejsce spoczynku, to się bardzo pomylił!
Oj, ożywił się Gabriel. Znowu zaczyna się coś dziać, czuję to, nerwy mam napięte do ostateczności.
Wszyscy widzieli, że Tula jest podekscytowana, w oczach pojawiały się tajemnicze błyski, a głos drżał, gdy zawołała:
– Drodzy przyjaciele! Wysłuchaliście oto historii Ludzi Lodu. Również historia Taran-gaiczyków została tu w skrócie przedstawiona. Dzięki Tovie i Natanielowi wiemy, skąd pochodzili rodzice Tengela Złego. Mimo wszystko znamy jedynie fragmenty życia naszego przodka od momentu, gdy jako dziecko zamordował swego ojca, aż do czasu, gdy mieszkał w Dolinie Ludzi Lodu w Norwegii.
– Więcej informacji ponad to, co mamy, nie powinniśmy się raczej spodziewać – westchnął Andre.
Tula zrobiła wymowną pauzę, po czym powiedziała:
– Drodzy przyjaciele! Czy nikogo wam nie brakuje? Czy nie odczuwacie nieobecności piątego członka Najwyższej Rady? Opiekuna Jonathana? Tego, który jest równie ważny, jak Shira, Targenor, Marco i Nataniel? Tego, który może nam udzielić informacji na temat fletu Tengela Złego? Przyjaciele, pozwólcie sobie przedstawić tego jedynego, który mógłby nam opowiedzieć całą historię Ludzi Lodu!
Gabriel i Nataniel spoglądali na siebie pytająco. Kto to może być?
Z mroku wyłoniła się jakaś postać. Przybyły lekko utykał, wydawał się jakiś kanciasty i brzydki, wszystko w nim było brunatne, od potarganych, przypominających słomę włosów po wyraźnie ułomne dłonie i stopy.
Za plecami Gabriela rozległ się przeciągły krzyk. To jego wuj Jonathan z jękiem zerwał się z miejsca.
– Ale… Ale… – jąkał.
Siostry Jonathana, Karine i Mari, również wstały. Osłupiałe wpatrywały się w postać na scenie.
Mari przypomniała sobie najbardziej wstydliwy moment swego życia. Ona, która myślała o sobie, że jest wspaniałym człowiekiem, zupełnie wtedy straciła panowanie. Zdawało jej się, że jest tolerancyjna i pełna wyrozumiałości, a wtedy, wiele lat temu, gdy zobaczyła tego człowieka na skraju lasu, odwróciła się z obrzydzeniem. Cóż za wstyd!
Karine wspominała co innego. Ona żywiła wdzięczność dla tego budzącego przygnębienie stworzenia. On bowiem jej pomógł, milczący i życzliwy, pomógł jej pochować mężczyznę, którego zabiła. A teraz ten człowiek tutaj?
Jonathan rozpoznawał druha, który wiernie stał u jego boku w latach wojny. Tego, który się nim opiekował i dzielił się z nim swoją porcją jedzenia w kraju wroga, a później został zastrzelony na oczach Jonathana. Tej potwornej chwili nigdy nie zdołał zapomnieć. Żal…
Wielu zgromadzonych na sali zareagowało gwałtownie na widok ostatniego gościa.
Sol. I Mattias. Ingrid. Daniel. I Heike. Henning. Benedikte i Andre…
Heike zaczął płakać.
Najgwałtowniej jednak reagował Nataniel. Zerwał się z miejsca.
– Więc to ty? – krzyknął. – Mój przyjaciel, mój ukochany przyjaciel, za którym tęsknię od tak dawna! Utrata ciebie była najstraszniejszym przeżyciem, jakie mnie spotkało!
– To ty znasz Runego? – zapytał Jonathan, który również wszedł na podium, by uściskać starego towarzysza z wojennych lat. – O ile pamiętam, Natanielu, to mignął ci tylko kiedyś na ciężarówce, gdy byłeś jeszcze dzieckiem. Chociaż bardzo chciałeś już wtedy go poznać.
– Rune? – wyjąkał Nataniel zdezorientowany. – W takim razie to ty nie wiesz, kim on jest.
Jonathan zdumiony patrzył, jak tłum jego krewnych wchodzi na podium. Na Boga, jakim sposobem Sol i Daniel, i Ingrid mogli znać Runego?
Podbiegł Heike i wziął w ramiona tego młodego człowieka o kalekich rękach i nogach.
– Dziękuję ci – szeptał. – Dziękuję za wszystko, kim dla mnie byłeś, i za wszystko, co dla mnie uczyniłeś! I dziękuję ci za to, że mogłem jeszcze raz cię zobaczyć!
– Jak łatwo cię poznać! – mówił bardzo wzruszony Henning. – Natychmiast wiedziałem, że to ty!
Na sali dosłownie wrzało. Wszyscy chcieli wiedzieć, o co chodzi, większość niczego nie rozumiała.
Tula próbowała to jakoś opanować.
– Najdrożsi przyjaciele! Teraz usłyszymy historię Runego!
Przełknęła ślinę i głęboko wciągnęła powietrze. Gabriel siedział z otwartą buzią i gapił się na podium, starał się pojąć, ale nie był w stanie.
– Za to, że Rune jest tu dziś z nami, winniśmy wdzięczność czarnym aniołom. Ale wy chcielibyście na pewno wiedzieć, kim on jest, prawda?
Na sali raz jeszcze zapadła kompletna cisza.
Gabriel widział, że owa niezgrabna postać skierowała wzrok ku ławom czarnych aniołów i ukłoniła się sztywno, jakby z trudem. Cóż to za zdumiewająca istota! Straszna! Ale na trójkątnej twarzy, pod niesforną grzywą, błąkał się uśmiech. Przyjazny i sympatyczny. Oczy jednak, jasnobrązowe jak wszystko na nim, były smutne, przepełnione żalem.
Imię… Rune? Rune?
Czarne anioły? Nataniel?
Tula znowu zabrała głos.
– Rune jest starszy niż wy wszyscy razem wzięci. On jest starszy niż Adam i Ewa, postanowił jednak śledzić losy Ludzi Lodu od ich pierwszych dni i pomagać im w walce przeciwko tej zakale świata, jaką jest nasz okrutny przodek, Tengel Zły.
I wtedy Gabriel pojął, kim jest Rune.
***