Tutaj znajdował się również relikwiarz templariuszy.
Billi była tu tylko raz. Ale dlaczego trafiła tu dzisiaj? Nie było to miejsce dla wojownika, raczej dla czarnoksiężnika.
Pilnie strzeżony skarb króla Salomona. Billi nie mogła uwierzyć, że w takiej ruderze przechowywano jeden z największych magicznych przedmiotów starożytnego świata. Na tym polegał sukces kryjówki – jeśli Billi nie mogła w to uwierzyć, czy ktoś inny mógłby choć podejrzewać?
Billi wróciła myślą do jednej z lekcji z Balinem. Kiedy inkwizycja zaatakowała Zakon, w ten fatalny piątek trzynastego, Wielki Mistrz Jakub de Molay przeniósł skarby templariuszy, między innymi te znalezione w Świątyni Salomona, na statki zacumowane we francuskim porcie Le Rochelle. Flota wypłynęła tej nocy. Jeden z okrętów dotarł do Anglii, a rycerze się ukryli, nie zaprzestając Bataille Tenebreuse. Od tych rycerzy wywodzi się Zakon, do którego należy Billi.
Pozostałe okręty zaginęły.
Na parterze panowały ciemności. Na piętrze tylko jedno okno było oświetlone. Kay nacisnął dzwonek i po kilku minutach okno się uchyliło i wyjrzała przez nie stara kobieta, jej siwe włosy sterczały w nieładzie.
– Spieprzać mi stąd!
Kay cofnął się i stanął w świetle lampy ulicznej.
– Elaine, to ja, Kay!
Kobieta wbiła w niego oczy i otworzyła usta.
– Kay! – Uśmiechnęła się nagle. – Kay, już schodzę!
Billi stanęła przy wejściu. Elaine najpierw otworzyła drzwi, a następnie kratę.
– Mój słodki aniołek! Chodź no tu, daj buziaka!
Zarzuciła swoje kościste ręce na ramiona Kaya i siarczyście go ucałowała. Kay zesztywniał.
– Cześć, Elaine! – powiedział, czerwieniąc się.
Stali w nieoświetlonym holu starego sklepu. Tapeta na ścianach była już całkowicie wypłowiała i postrzępiona. Farba na suficie łuszczyła się, a z dywanu niewiele zostało. Elaine podziwiała Kaya, stojąc w rozkroku, z rękami na biodrach, jak pirat.
– Przystojny jak zawsze. Dziewczyny pewnie padają z wrażenia.
Billi popchnęła Kaya do wnętrza zagraconego sklepu.
– O tak, padają trupem – prychnęła Billi.
Elaine wyjątkowo ją wkurzała, bo w stosunku do wszystkich zachowywała się jak stara, stuknięta wiedźma, ale kiedy widziała Kaya, rozczulała się maksymalnie. Tylko dlatego, że to ona była jego pierwszą nauczycielką.
– Widzę, że przyprowadziłeś księżniczkę – spochmurniała Elaine.
Jej twarz doskonale się do tego nadawała – pomarszczona, zabarwiona na żółto przez pięćdziesiąt lat palenia.
Billi włączyła światło.
Wnętrze wypełniały różne śmieci. Były gromadzone bez żadnego porządku: stare skrzynie, szafy bez drzwi, popsute rowery i tysiące innych bezużytecznych skarbów, których Elaine za żadną cenę nie chciała się pozbyć. Zalegały w tym sklepie od wieków.
– Jak było w Jerozolimie? Kto cię uczył? Rabin Levison?
Billi uśmiechnęła się na myśl o tym, jak średniowieczni templariusze zareagowaliby na informację, że ich skarb przechowuje żydówka. Po śmierci ostatniej Wyroczni Zakon nie miał nikogo odpowiednio przygotowanego do opieki nad relikwiarzem. Gwaine strasznie się wściekł, kiedy Arthur powierzył relikwiarz Elaine, lecz to Arthur był mistrzem. „Dawne wojny religijne nie dotyczą już templariuszy” – powiedział. Jedyne, co było dla niego ważne, to Bataille Tenebreuse. Ale jak to się stało, że Elaine zgodziła się sprawować nad nim pieczę? Nienawidziła Gwaine'a, ledwie tolerowała innych rycerzy, nawet Percy'ego. Czyżby była aż tak lojalna względem ojca Billi? Jak to się działo, że ludzie go tak kochali, mimo że on traktował ich tak źle?
– On i jeszcze inni – odpowiedział Kay.
– To znaczy kto? – Oczy Elaine patrzyły z ciekawością.
Sufiowie na Zachodnim Brzegu Jordanu. Przez miesiąc byłem u nestoriańskich mnichów na górze Synaj. Wiele się na uczyłem, Elaine. – Spojrzał w bok, nagle zakłopotany. – Na przykład, w jaki sposób emocje blokują koncentrację.
– Dużo więcej, niż ja mogłabym cię nauczyć – odrzekła Elaine. Sama miała paranormalne uzdolnienia, ale Kay należał do innej ligi. Jej znajomość tarota, astrologii i wiedzy tajemnej była wynikiem wielu lat harówki. Kay urodził się ze swoimi talentami. Elaine westchnęła.
– Rozumiem, że nie jest to wizyta towarzyska? – Wyciągnęła z kieszeni różowego szlafroka pomiętą paczkę papierosów Benson &Hedges.
– Masz rację – powiedziała Billi.
Elaine zapaliła, mrużąc oczy przed szczypiącym dymem.
– No to chodźcie, nie zamierzam spędzić z wami całej nocy – mruknęła i przesunęła zakurzonego pluszowego miśka, za którego plecami ukryte były ciężkie drzwi, głęboko osadzone w murze. Sięgnęła po klucz, który nosiła zawieszony na szyi, i dwoma rękami przekręciła go w zamku.
Drzwi zaskrzypiały. Schody wiodły do wilgotnej piwnicy, przesiąkniętej zapachem starości. Elaine przekręciła brązowy bakelitowy przełącznik i zanim żarówki się rozjarzyły, przez chwilę szumiały, wypełniając piwnicę miękkim, złotym światłem. Przed nimi stała wielka czarna komoda. Przydymione światło oświetlało okucia z brązu i złote, roślinne ornamenty, które zdobiły jej wieko i ściany, dekoracje ze srebra i masy perłowej. Chociaż zdobienia były już mocno wytarte, Billi rozpoznawała demony, diabły, potwory ze zwierzęcymi głowami, uskrzydlone maszkary i niebiańskie zastępy toczące walkę na polu z kości słoniowej. W centralnym miejscu relikwiarza, tam, gdzie stykały się skrzydła jego drzwi, znajdował się wielki, zardzewiały miedziany dysk, z wpisaną w środek sześcioramienną gwiazdą.
Pieczęć Salomona. Mistyczna tarcza i pierwsza linia obrony przed siłami nadprzyrodzonymi. Był to główny symbol Wielkiej Sztuki, magii Nieziemskiego Królestwa. Pieczęć stanowiła straż, szczelnie zamykając to, co znajdowało się wewnątrz relikwiarza.
Patrząc na skrzynię, Billi poczuła chłód. Czytała w starych pamiętnikach templariuszy o tym, jak Hugues de Payens odnalazł relikwiarz i znajdujące się w nim skarby, zaraz po pierwszej krucjacie. Jak dzięki niemu templariusze stali się najpotężniejszą, wzbudzającą postrach organizacją średniowiecznego świata. Często myślała, że czymś niesamowitym byłoby zobaczenie tych skarbów. Ale teraz, kiedy znajdowały się w zasięgu ręki, stwierdziła, że nie czuje ekscytacji, tylko lęk.
– To jest w środku, prawda? – wyszeptała.
Wydawało się, że przez czarną skrzynię przebija blask, tak jakby coś oświetlało ją od wewnątrz. Zrobiło się jeszcze chłodniej i Billi wtuliła głowę w ramiona. To, co znajdowało się za drzwiczkami inkrustowanymi kością słoniową, było źródłem potęgi Zakonu, ale też powodem jego upadku w czasach inkwizycji.
– Lustro? – Elaine pokiwała głową. – Oczywiście. Gdzie indziej mogłoby być?
Odwróciła się do Kaya.
– Jakieś sugestie na temat szczęśliwych numerów w losowaniu w przyszłym tygodniu? Którego konika obstawić w Grand National?
Kay pokręcił głową.
– Wiesz, że nie potrafię tego robić. Proroctwa to nie moja działka.
Elaine spojrzała na niego dziwnie.
– No, oczywiście, że nie – powiedziała.
Kay wytarł kurz ze stołka i rzucił na niego płaszcz. Potem wyciągnął rękę. – Dzięki, Elaine. Zawołamy cię, kiedy skończymy.
Elaine spojrzała na nich przeciągle i odwróciła się w stronę wyjścia.
Billi poczekała, aż zniknie za drzwiami.
– Dlaczego tutaj? – zapytała.
– Żeby było ci łatwiej.
Kay wskazał na kąt piwnicy. Billi zmrużyła oczy i zauważyła znaki wykute w najwyższym rzędzie cegieł, które ciągnęły się przez całe pomieszczenie. Było to pismo klinowe, najstarsze na świecie, podobne do tego, które widniało na relikwiarzu. Talizmany broniące przed maleficia, czarną magią. Kay zaczął przeszukiwać kieszenie swego płaszcza.
Читать дальше