• Пожаловаться

Jacek Komuda: Imię Bestii

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Komuda: Imię Bestii» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Jacek Komuda Imię Bestii

Imię Bestii: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Imię Bestii»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Druga powieść w dorobku Komudy wyróżnia się tematem, jej fabuła bowiem nie jest umiejscowiona jak dotychczas w XVII-stowiecznej Polsce. Tym razem akcja rozgrywa się w średniowiecznej Francji, a dokładnie w dwóch jej miastach: Paryżu i Carcassone. Główna postać jest również nowatorska, albowiem jest to nie kto inny, jak na wpół legendarny poeta, niejaki Francois Villon, autor „Wielkiego Testamentu”. Ci pilniejsi na lekcjach polskiego mogą skojarzyć Villona z wyjątkową jak na owe czasy poezją świecką. Jednak myli się ten, kto z racji wykonywanej profesji zaszufladkuje Francoisa jako delikatnego paniczyka o romantycznej duszy i poglądach estety. Villon Komudy jest łotrem, złodziejem, alfonsem, pozbawionym sumienia typkiem żyjącym na bakier z prawem. Mroczne zaułki Carcassone i paryski półświatek to dla niego naturalne środowisko. Lubuje się w towarzystwie ladacznic, morderców i żebraków. Czemu zatem funkcjonuje całkiem dobrze i udaje mu się często uciec spod stryczka? Bo drań ma bardzo wpływowe koneksje i obdarzony jest przez Boga niebanalną inteligencją i sprytem, co w połączeniu z talentem szermierczym daje mu duże pole manewru i pozwala na wykonywanie zleceń dla tych „wpływowych”. Komuda jak na ironię pokazuje, że nawet najbardziej kaprawe zło ma prawo do istnienia, aby wspomóc dość oględnie pojęte dobro.

Jacek Komuda: другие книги автора


Кто написал Imię Bestii? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Imię Bestii — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Imię Bestii», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Chuda śmierć ukazana na płaskorzeźbie na jednym z filarów podtrzymujących sklepienie zapraszała go w tany. Inna groziła kosą. Szkielety wodziły zań kamiennymi oczami. Wiły się na płaskorzeźbach i na podłodze. Jedne potrzaskane, splątane, a inne oddające się miłosnym uciechom.

Widzicie nas tu, wiszące straszliwie

Ciało, o które dbaliśmy zbyt tkliwie

Zgniłe, nadżarte, wzrok straszy i hydzi

Kość z wolna w popiół i proch się przemienia

– wyszeptał poeta.

Rozkładający się zewłok opryszka spoglądał czarnymi plamami oczu. Szczury uciekały na widok światła, któryś zaplątał się w trzewiach zmarłego, piszczał przeraźliwie, próbując wydostać się na swobodę. Villon szedł. Jak Dante przemierzający ostatni krąg piekieł; jak Prometeusz niosący ogień. Rozglądał się, lecz nigdzie nie mógł znaleźć ciała Małgorzaty Garnier.

A potem stało się coś, co zmroziło jego zmysły. Gdy wszedł w boczny korytarz, dostrzegł ciało ze stryczkiem owiniętym wokół głowy. Nad zwłokami pochylały się dwa ciemne kształty, zbyt duże, aby mogły być wyrośniętymi szczurami. Gdy zobaczyły człowieka z latarnią, czmychnęły w mrok.

Villon zamarł. Wielokrotnie słyszał legendy, że lochy Montfaucon są zamieszkane, jednak nie dawał wiary plotkom. Ponoć w tych zapomnianych podziemiach gnieździli się ludzie, dla których zabrakło miejsca nawet w złodziejskiej hierarchii Truanderie. Wiekowi żebracy, trędowaci, szaleńcy, prostytutki starsze niż katedra Marii Panny, potwory – przeklęte płody diabła i czarownicy oraz sodomitów uprawiających miłość ze zwierzętami. Gdy dotarł do ciała, włosy stanęły mu dęba. Trup był obgryziony. Widział ślady zębów na zgniłym mięsie, kości rozłupane dla szpiku, wyszarpane z ciała kawałki najlepszego mięsa i tłuszczu.

Poszedł dalej, a jakiś kształt poruszył się pod ścianą. Nie był to nikt konający. Przygięty do ziemi żebrak pełzał na kikutach rąk i nóg – obciętych zapewne przez mistrza katowskiego. Oberwaniec bełkotał, rzucił się w stronę Villona, lecz poeta umknął przed ciosem jego kikuta.

Kolejny stwór był wielki… A właściwie było ich dwóch. Dwie głowy wyrastały z jednego tułowia. Villon nigdy nie widział czegoś takiego.

– Eee… eee – zamamrotał beznogi kaleka przesuwający zewłok po posadzce.

Było ich coraz więcej. Siedzieli pod ścianami, czasem przetrząsali kości i ludzkie szczątki. Ogromny stwór ze zniekształconą wielką głową i gruzłowatymi naroślami na końcach stawów warknął gniewnie na intruza. Jakiś żebrak uczepił się zębami poły płaszcza. Ktoś chwycił za rzemień przecinający pierś poety.

Villon błyskawicznie sięgnął do lewego boku. Baselard zasyczał dobywany z pochwy, ostrze zatoczyło świszczący łuk i spadło na pierwszą głowę.

Poeta obrócił się w pędzie i szybkim ruchem odrąbał łachmycie rękę, która chwytała za jego sakiewkę. Dłoń padła na kamienie, palce rozwarły się, zadygotały. Łotrzyk roztrącił tłumek potworów. Ciął z zamachu, rozrąbując czyjś brzuch. Obalił wrzeszczącą łysą poczwarę, jednym szybkim ciosem rozwalił jej szczękę, przeskoczył nad beznogim i bezrękim kadłubkiem szczerzącym ostre, zakrwawione zęby. A potem wpadł na schody i zbiegł na niższy krąg piekieł.

Tu, o dziwo, było jaśniej. Światło księżyca przeświecało przez otwory w sklepieniu, przez szczeliny w gipsowych skałach nad lochem. Villon zwolnił. Zatrzymał się.

Ciało Małgorzaty Garnier leżało w przestronnej, sklepionej sali. Spoczywało na stosie piszczeli na środku komnaty. Poeta poznał zmarłą po zgrzebnej koszuli, w której zawisła na szubienicy. Podszedł bliżej, ostrożnie dotknął zimnego ramienia, z trudem przewrócił zwłoki na plecy…

Jej twarz była czarna!

W półmroku widział sine plamy na obliczu zmarłej. Jęk wydarł mu się z piersi… Zabójca był pierwszy!

Mocne palce chwyciły go za szyję od tyłu. Villon szarpnął się, w jego nozdrza uderzył zapach spalenizny i skóry. Mocny jak dąb przeciwnik powlókł go w tył, zdwoił uścisk, chcąc zmiażdżyć kark. Villon wrzasnął, latarnia wypadła mu z ręki.

Colette! – przemknęło mu przez głowę. – Colette… Miłuję cię.

Napastnik powlókł go jeszcze dalej w tył, zdziwiony widać, że jego ofiara żyje. Poeta tylko na to czekał, nie opierał się, lecz rzucił wstecz, uprzedzając zamiary dusiciela. Polecieli w mrok, nieznajomy uderzył plecami o mur, a wówczas lewa ręka Villona odnalazła rękojeść cinquedei, wyrwała ją z pochwy i pchnęła skośnie w stronę, w której – jak sądził – znajdowało się serce mordercy…

Usłyszał ryk bólu, uścisk na szyi zelżał, a wówczas błyskawicznie zgiął się w pół, przekoziołkował, przewrócił się przez bark, a potem skoczył na nogi. Zapięcie kaftana rozsunęło się, ukazując nagą szyję, a na niej… żelazną obręcz weneckich złodziei – najpewniejszą osłonę przed sznurem garoty.

Villon chwycił baselarda. Spod ściany szedł nań ociekający krwią olbrzym w skórzanym kubraku i czepcu. Dyszący, ranny i wściekły…

…Paryski kat Piotrek Kręcikoło!

Villon poczuł się tak, jakby ugodził go grom z jasnego nieba. Spodziewał się każdego. Nawet Roberta de Tuillières, zastępcy prefekta Paryża. Nawet swego mistrza Wilhelma… Ale nie tego skrucha, postrachu złoczyńców i czarownic, który tak sprawnie łamał wiedźmom karki na oczach gawiedzi…

– Hejże, mistrzu Pietrze! Zmieniliście zawód?

Odskoczył i zasłonił się baselardem. Piotr Kręcikoło, nie spiesząc się, podjął z ziemi długi katowski miecz pokryty wizerunkami koła i szubienicy.

– Potańcujem? – syknął jadowicie Villon. – Zapląsamy jak wesołki na szubienicach!

Kat zakręcił mieczem nad głową i ciął płasko z zamachu.

Przez umysł Villona przemknęła wizja, w której jego głowa już spadła z karku, już poturlała się w ciemność komnaty. Zanurkował pod ostrzem. Katowski miecz ze świstem przeciął powietrze. Minął go o włos, o trzy ściśnięte palce.

Kręcikoło uderzył znowu. Tym razem z zamachu od góry. Villon umknął niemal w ostatniej chwili, skoczył w bok, a wówczas kat zawarczał gniewnie i podrywając ostrze, ciął na skos od dołu ku górze. Zadając cios, zrobił dwa kroki…

Villon umknął spod miecza. Katowski oręż uderzył w ścianę! Oprawca chwycił oburącz rękojeść, aby zadać kolejny morderczy cios, ale klinga ani drgnęła! Utkwiła w murze na dobre trzy cale.

Teraz! Villon rzucił się do przodu, próbując chlasnąć kata po szyi. Zamachnął się, a potem skrócił cięcie i zamiast ciąć – pchnął prosto w serce oprawcy!

W ostatniej chwili! W ostatniej chwili oprawca chwycił gołą ręką ostrze i zmienił jego kierunek. Baselard wbił się w pierś, ale płytko. Kat zawył z bólu i grzmotnął Villona lewą ręką. Cios dłoni wielkiej jak młyński kamień posłał poetę na przeciwległą ścianę.

Villon uderzył głową o kamienie, osunął się między kości. Broń wypadła mu z ręki. Jednak Piotr Kręcikoło nie skoczył na niego! Wyrwał z rany baselarda, odrzucił pokrwawiony miecz, zajęczał, rozejrzał się i kulejąc, brocząc krwią z ran, rzucił się w stronę korytarza. Villon zerwał się i zaklął. Latarnia zgasła, salę rozświetlały smugi księżycowego blasku. Poeta porwał miecz i wypadł na korytarz.

Nie wiedział, w którą stronę pobiegł kat!

Stał zdyszany, zziajany, a potem w blasku księżyca dostrzegł kilka ciemnych plam na kamiennej posadzce. Dalej odkrył niewielką kałużę krwi, potem – ślad ręki na kolumnie. Łańcuszek czarnych kropel ciągnął się w bok, do sali, z której napływało świeże powietrze. To był trop. Trop ciągnący się za rannym mordercą.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Imię Bestii»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Imię Bestii» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Janusz Wiśniewski: Zespoły Napięć
Zespoły Napięć
Janusz Wiśniewski
Marek Huberath: Gniazdo Światów
Gniazdo Światów
Marek Huberath
Graham Masterton: Strach
Strach
Graham Masterton
Barbara Cartland: Córka Pirata
Córka Pirata
Barbara Cartland
Margit Sandemo: Gdzie Jest Turbinella?
Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Stanisław Lem: Maska
Maska
Stanisław Lem
Отзывы о книге «Imię Bestii»

Обсуждение, отзывы о книге «Imię Bestii» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.