Promień Światła, niewidzialny dla ludzi, bił z moich dłoni. Wszystkie te okruchy, które zebrałem bezlitośnie i bezwzględnie. Niebieski bławatek, purpurowa plama róży, żółć astrów, biel konwalii, czerń orchidei…
Zawulon cicho śmiał się za plecami.
Świetlana stała z kredą w rękach nad Księgą Przeznaczenia.
Igor z rozrzuconymi rękoma, zamarł przed nią.
Figury na szachownicy. Siła w moich rękach. Nigdy jeszcze nie miałem tyle Siły… niekontrolowanej, przelewającej się przez krawędź, gotowej wylać się na kogokolwiek…
Uśmiechnąłem się do Świetlany. I powoli, bardzo powoli uniosłem dłonie z bijącymi z nich fontannami światła we wszystkich odcieniach tęczy- ku swojej twarzy.
– Nie!
Krzyk Zawulona nie tyle przedarł się przez huragan – zagłuszył go. Wybuch błyskawicy przeciął niebo. Szef tych z Ciemności rzucił się do mnie, ale przed nim stanął Hesser i mag Ciemności zatrzymał się. Nie widziałem tego – czułem. Twarz zalało mi barwna poświata. Kręciło mi się w głowie. Już nie czułem wiatru.
Pozostała tylko tęcza, nieskończona tęcza, w której tonąłem.
Wiatr kręcił się dookoła, omijając mnie. Spojrzałem na Swietłanę i usłyszałem, jak runęła, rozbijając się na kawałki, niewidzialna ściana, zawsze stojąca między nami. Runęła – żeby otoczyć nas jedną barierą. Rozwiewające się włosy okryły twarzy Świetlany miękkimi falami.
– Wszystko wchłonąłeś sam?
– Tak – powiedziałem.
– Wszystko, co zebrałeś?
Nie wierzyła. Nie mogła uwierzyć, nawet teraz. Swietłana wiedziała, jaka jest cena za pobraną w pożyczkach Siłę.
– Do ostatniej kropelki! – odpowiedziałem. Czułem się radosny, zaskakująco lekki.
– Po co? – czarodziejka wyciągnęła rękę. – Po co, Antoni? Mogłeś zatrzymać tę burzę. Mogłeś uszczęśliwić tysiące ludzi. Jak mogłeś – wszystko tylko dla siebie?
– Żeby się nie pomylić – wyjaśniłem. Nawet było mi trochę wstyd, że ona, przyszła Wielka, nie rozumie takich drobiazgów.
Przez sekundę Swietłana milczała. Potem popatrzyła na ognistą kredę w swojej ręce.
– Co mam zrobić, Antoni?
– Już otworzyłaś Księgę Przeznaczenia.
– Antoni! Ale kto ma rację? Hesser czy ty? Pokiwałem głową.
– A o tym sama musisz zdecydować. Świetlana zasępiła się.
– Antoni… i to wszystko? To po to zebrałeś tyle cudzego Światła? Po to wyczerpałeś swoją moc magiczną drugiej rangi?
– Zrozum – nie wiedziałem, ile jest wiary w moim głosie. – Czasami najważniejszy nie jest czyn. Czasami najważniejszy jest jego brak. To jest to, co musisz sama rozsądzić. Bez doradców. Beze mnie, Hessera, Zawulona, Światła, Ciemności. Tylko sama.
Pokręciła głową.
– Nie…
– Tak. Podejmiesz decyzję sama. I odpowiedzialnością za nią nie podzielisz się z nikim. I cokolwiek zrobisz – i tak zawsze będziesz żałować tego, czego nie zrobiłaś.
– Antoni, kocham ciebie!
– Wiem. I ja kocham ciebie. Dlatego nic ci nie doradzę.
– Taka jest twoja miłość?
– Tylko taka jest miłość.
– Potrzebuję rady! – zakrzyczała. – Antoni, potrzebuję twojej rady!
– Każdy sam tworzy własny los – powiedziałem. Powiedziałem nawet więcej, niż powinienem powiedzieć. – Decyduj.
Kiedy odwróciła się do Księgi Przeznaczenia, kreda w jej ręce zamieniła się w cieniutką ognistą igłę. Podniesienie ręki – i usłyszałem, jak chrzęszczą stronice pod oślepiającym rysikiem.
Światło i Ciemność – to tylko plamy na stronach Przeznaczenia.
Podniesienie ręki.
Pisanina.
Błyskawiczne przesuwanie się ognistych wierszy…
Świetlana rozłożyła palce i kreda Przeznaczenia upadła jej pod nogi. Ciężko, jak ołowiana kula. Mimo to kredę dosięgną! huragan, ale zdążyłem nachylić się i schować kredę w dłoni.
Księga Przeznaczenia zaczęła znikać.
Igor poruszył się, zgiął w pół, upadł na bok, podnosząc kolana do piersi. Ścisnął się w mały, żałosny kłębuszek.
Biały krąg wokół nich już rozmył deszcz i mogłem go przekroczyć. Przykucnąłem, przytrzymując chłopca za ramiona.
– Nic nie wpisałaś! – krzyknął Hesser. – Swietłana, ty tylko wytarłaś!
Czarodziejka wzruszyła ramionami. Patrzyła na mnie. Deszcz, który przerwał się przez znikającą barierę, już przesączył się przez białą sukienkę, przekształcił ją w cieniutki tiul, nie skrywający ciała. Dopiero co Swietłana była wróżką w białośnieżnej odzieży… a już stała się dziewczyną w przemoczonej sukni, stojącą w środku burzy z opuszczonymi rękoma.
– To był twój egzamin – półgłosem powiedział Hesser. – Nie wykorzystałaś swojej szansy…
– Światły Hesserze, nie chcę służyć w Patrolu – odrzekła dziewczyna. – Wybaczcie, światły Hesserze. To nie jest moja droga. Nie mój… los.
Hesser z żalem pokiwał głową. Już więcej nie patrzył na Zawulona i ten zrobił kilka kroków i stanął przy nas.
– I to – wszystko? – spytał mag Ciemności. Popatrzył na mnie, na Swietę, na Igora.
– Nie mogliście nic zrobić?
Potem skierował wzrok na Inkwizytora – ten podniósł głowę i potaknął.
Więcej nikt mu nie odpowiedział.
Krzywy uśmiech pojawił się na twarzy Zawulona.
– Tyle wysiłku… a wszystko zakończyło się farsą. Tylko dlatego, że rozhisteryzowana dziewczyna nie zechciała rzucić swojego niezdecydowanego zakochanego. Antoni, rozczarowałeś mnie. Swietłana, ty za to mnie ucieszyłaś Hesser… – Mag spojrzał na szefa – moje gratulacje za właściwy dobór kadr.
Za plecami Zawulona otworzył się Portal. Śmiejąc się cicho, wszedł w czarny obłok.
Wokół budynku jakby rozległ się głośny wdech. Nie widziałem, ale wiedziałem, co tam się dzieje. Jeden po drugim słudzy Ciemności wychodzili ze Zmroku. Rzucali się do zaparkowanych samochodów, spiesząc się odjechać nimi jak najdalej od drzew. Pochylając się, biegli do sąsiednich domów.
A potem ich śladem ruszyli magowie Światła. Niektórzy z tych samych prostych, zwykłych ludzkich powodów. Ale większość, wiedziałem o tym, pozostała na miejscu – wpatrując się w górę, na dach budynku. Tygrysek – na wszelki wypadek – z takim wyrazem twarzy, jakby poczuwała się do winy. Siemion z chmurnym uśmiechem Innego, który już nie takie burze widział… Ignacy z niezmiennie szczerym współczuciem.
– Nie mogłam tego zrobić – rzekła Swietłana. – Hesser, niech pan wybaczy. Nie mogłam.
– Nie mogłaś – odpowiedziałem. – I nie powinnaś była…
Rozwarłem palce. Spojrzałem na malutki kawałek kredy, który w moim ręku był tylko zwykłym, rozmiękłym kawałkiem kredy. Zaostrzony z jednej strony, krzywo przełamany z drugiej.
– Dawno zrozumiałeś? – spytał Hesser. Podszedł, siadł obok mnie. Jego tarcza rozpostarła się nad nami i ryk huraganu ścichł.
– Nie. Dopiero teraz.
– O co chodzi? – wykrzyknęła Swietłana. – Antoni, co się dzieje?
Odpowiedział jej Hesser.
– Każdy ma swoje przeznaczenie, dziewczyno. Jeden może rządzić cudzymi losami albo obalać imperia. Inny – po prostu żyć.
– Gdy Dzienny Patrol czekał na twoje działania – wyjaśniłem – Olga wzięła drugą połowę kredy i zmieniła czyjeś Przeznaczenie. Tak, jak chciało Światło.
Hesser westchnął. Wyciągnął rękę, dotknął Igora. Chłopiec poruszył się, próbując się podnieść.
– Chwileczkę, chwileczkę – miękko powiedział szef. – Wszystko się już skończyło… kończy się.
Читать дальше