W szarej przestrzeni, pod pozbawionym słońca niebem nie byłem sam.
Przez sekundkę patrzyłem na dziewczynę, odwróconą do mnie plecami. Patrzyłem, czując jak złośliwy uśmiech wkrada się na moje usta. Uśmiech niegodny maga Światła. Też mi, „niezbyt silne oddziaływanie”!
Magiczne oddziaływanie na trzecim poziomie?
Niesłychane!
To już bardzo poważna sprawa, dziewczyno. Tobie chyba rozum odjęło. Trzeci poziom – to w ogóle nie w twojej mocy, posługujesz się cudzym amuletem.
Spróbuję załatwić to sam.
Podszedłem do niej, nawet nie usłyszała kroków na miękkim sinym dywanie. Smętne cienie ludzi przepływały przez Zmrok, a ona była zbyt zajęta.
– Antoni Gorodecki, Nocny Patrol – powiedziałem. – Alicjo Donnikowa, jesteś aresztowana.
Wiedźma krzyknęła, odwróciła się. W jej rękach był amulet – kryształowa piramidka, przez którą tylko co oglądała przechodniów. W pierwszym odruchu chciała schować amulet, a następnie – spojrzeć przez piramidę na mnie.
Schwyciłem ją za rękę, uniemożliwiłem ten ruch. Przez chwilę staliśmy obok siebie, a ja powoli zwiększałem nacisk, wykręcając wiedźmie dłoń. Podobna scena pomiędzy mężczyzną i kobietą wyglądałaby bardzo haniebnie. U Innych siła fizyczna nie zależy od płci, a nawet nie od wytrenowanych mięśni. Siła jest dookoła – w Zmroku, w okrążających nas ludziach. Nie wiadomo, ile jej mogła pobrać z otaczającego nas świata Alicja, może nawet więcej niż ja.
Ale ja złapałem ją na przestępstwie, na gorącym uczynku. W pobliżu zaś mogli znajdować się inni członkowie Patrolu. Stawianie oporu pracownikowi innego Patrolu, który oficjalnie oznajmił o aresztowaniu, to wystarczający powód do natychmiastowej likwidacji.
– Nie stawiam oporu – powiedziała Alicja i otworzyła dłoń. Piramidka miękko upadła w mech, a ten zakipiał, wzburzył się, powlekając kryształowy amulet.
– Piramidka mocy? – zadałem retoryczne pytanie. – Alicjo Donnikowa, popełniłaś przestępstwo magicznego oddziaływania trzeciego poziomu.
– Czwartego – szybko powiedziała.
Wzruszyłem ramionami.
– Trzeciego, czwartego – to nieważne. Wszystko jedno, Alicjo, trybunał. Wpadłaś.
– Nic nie zrobiłam – wiedźma usilnie starała się ukryć swe zdenerwowanie. – Mam imienne zezwolenie na noszenie piramidki. Ja jej nie używałam.
– Alicjo, każdy mag wyższej rangi odczyta z tego cudeńka całą informację-Opuściłem rękę i zmusiłem siny mech, by się rozstąpił, a piramidka – wskoczyła w moją dłoń. Była zimna, bardzo zimna.
– Nawet ja mogę z niej odczytać jej historię… -powiedziałem. -Alicjo Donnikowa, Inna, z Ciemności, wiedźma Dziennego Patrolu, czwartej rangi -wnoszę oficjalne oskarżenie o naruszenie Traktatu. Przy próbie stawiania oporu będę zmuszony cię zlikwidować. Ręce za plecy.
Wypełniła rozkaz. I zaczęła mówić, szybko, przekonywająco, wkładając w swój głos wszystko, czym władała:
– Antoni, poczekaj, proszę, wysłuchaj mnie… Tak, próbowałam piramidkę, ale zrozum, po raz pierwszy powierzono mi amulet takiej mocy! Antoni, przecież nie jestem głupia, w środku Moskwy napadać na przechodniów, po co mi to? Antoni, przecież oboje jesteśmy Innymi! Zgódź się, załatwmy to polubownie? Antoni!
– Jakie tu może być polubowne załatwienie? – spytałem chowając piramidkę do kieszeni. – Idziemy.
– Antoni, dam ci oddziaływanie czwartego… trzeciego poziomu! Dowolne oddziaływanie trzeciego poziomu, na korzyść Światła! To nie moja głupia zabawa z piramidką, lecz pełnowartościowe oddziaływanie!
Przyczynę jej paniki nie trudno było mi zrozumieć. Śmierdząca sprawa. Pracownik Dziennego Patrolu prywatą powodowany wysysa życie z ludzi – skandal niesłychany… Pójdzie pod sąd, to pewne.
– Nie masz pełnomocnictwa do zawierania takich kompromisów. Szefowie Ciemności dezawuują twoją obietnicę.
– Zawulon potwierdzi!
– Tak? – zawahałem się, słysząc pewność w jej głosie. Być może jest kochanką Zawulona? Ale i tak byłoby to zadziwiające… – Alicja, ja już raz z tobą zawarłem umowę o polubownym…
– Oczywiście, przecież to ja sama zaproponowałam, by wybaczyć tobie twoje oddziaływanie…
– I czym się to skończyło? – uśmiechnąłem się. – Pamiętasz?
– Teraz jest inna sytuacja, prawo złamałam ja… – Alicja spuściła wzrok. – Będziesz miał prawo… prawo do rewanżu. Ty nie potrzebujesz zezwolenia na magię trzeciego poziomu dla Światła? Na żadną magię dla dobra Światła? Będziesz mógł zmienić dwudziestu łajdaków na proroków! Spopielić na miejscu zbrodni dziesiątkę zabójców! Zapobiec katastrofie, a nawet lokalnie zwinąć czas! Antoni, czy to nie jest warte mojego głupiego wybryku? Zobacz, dookoła wszyscy żyją! Nie zdążyłam niczego zrobić, dopiero zaczęłam…
– Wszystko, co powiesz, może być użyte przeciwko tobie.
– Wiem, wiem!
W jej oczach błyszczały łzy. I pewnie nawet nie były udawane. Pod swoją postacią wiedźmy ciągle jeszcze pozostała najzwyklejszą dziewczyną. Sympatyczną, wystraszoną, zdenerwowaną. Czy ona jest temu winna, że stała na drodze Ciemności?
Poczułem, jak ugina się moja emocjonalna tarcza, i pokiwałem głową:
– Nie warto naciskać…
– Antoni, proszę, załatwmy wszystko polubownie!
Czy potrzebne mi prawo do oddziaływania trzeciego poziomu?
Och… jeszcze jak! Każdy mag Światłości marzy o otrzymaniu takiej carte blanche! Choć na chwilę poczuć się w pełni żołnierzem, a nie bezwolnym wykonawcą rozkazów, smętnie patrzącym na białą flagę zawieszenia broni…
– Nie jesteś uprawniona do składania takich propozycji – twardo powiedziałem.
– Będę! – Alicja szarpnęła głową, głęboko wciągnęła powietrze: – Zawulon!
Ściskając w ręku maleńki dysk bojowego amuletu – czekałem.
– Zawulon, wzywam! -jej głos zmienił się w pisk. Zauważyłem, że ludzkie cienie dookoła zaczęły poruszać się trochę szybciej – ludzie odczuli niepojętą trwogę i przyspieszali kroki.
Czy zdoła wezwać szefa moskiewskich sług Ciemności? Jak wtedy, przy restauracji „Maharadża", gdzie Zawulon o mało nie zabił mnie Biczem Saaby?
A przecież nie zabił. Chybił.
Wprawdzie prowokacje tę przygotowywał Hesser, ale Zawulon jakoby… szczerze uważał mnie za winnego zabójstwa sług Ciemności.
Czyżby miał jeszcze jakieś plany dotyczące mojej osoby?
Czy też skrycie, niezauważalnie interweniował Hesser, odsuwając ode mnie uderzenia?
Nie wiem. Jak zawsze brak dostatecznej informacji do zrobienia analizy. Można wymyślić trzydzieści trzy wersje i wszystkie będą sobie przeczyć.
Nawet chciałem, żeby Zawulon się nie odezwał. Wtedy wyciągnąłbym Alicję ze Zmroku, wezwał szefa albo kogokolwiek z agentów operacyjnych, oddał głupią w inne ręce… otrzymałbym premię pod koniec miesiąca. Ech, tam… akurat teraz mi premia w głowie?
– Zawulon! – w jej głosie brzmiało szczere błaganie. – Zawulon! Już płakała, nie zauważając tego. Spływał jej tusz.
– Nie dasz rady – powiedziałem. – Chodźmy.
I w tej sekundzie na jakie dwa metry przede mną otworzył się Mroczny Portal.
Na początku owiało nas chłodem – przenikającym do samych kości. Takim, że panujący w człowieczym świecie upał wspominało się z przyjemnością. Mech buchnął płomieniem, wypalając się aż do końca uliczki. Oczywiście to nie Zawulon zapalił go celowo, po prostu przez otwarty Portal wypłynęło tyle Mocy, że mech nie zdołał jej wchłonąć.
Читать дальше