Michael zaniósł kawę wampirom. Kiedy wrócił, twarz miał prawie białą, znużoną, wyglądał gorzej niż w tych miesiącach, zanim został zamieniony w wampira. Claire próbowała sobie wyobrazić, co oni mogli mu takiego powiedzieć, że miał teraz taką minę, ale nic jej nie przychodziło do głowy. To musiało być coś złego. Nie, nie złego, strasznego.
– Michael? – odezwała się zdenerwowana Eve. Skinęła głową w stronę rodziców Claire. – Kawa jeszcze potrzebna?
Pokiwał głową i zrobił krok w kierunku ekspresu, gdy drzwi znów się otworzyły i do kuchni wszedł Bishop ze swoją świtą. Wampiry z wyniosłymi minami rozejrzały się po kuchni. Kobieta i mężczyzna byli młodzi, piękni i przerażający, ale to Bishop tu dowodził, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Kiedy na nią spojrzał, Claire drgnęła i zaczęła nerwowo mieszać jajka na patelni.
Wampirzyca podeszła bliżej i zanurzyła palec w sosie, który robił Shane. Potem oblizała palec. Nie spuszczała Shane'a z oczu. A Shane, co Claire zauważyła z niemiłym, bezradnym zdziwieniem, wcale wzroku nie odwrócił.
– Usiądziemy teraz do śniadania – oznajmił Bishop. – Michael, będziesz miał przyjemność obsługiwania nas. A jeśli twoi mali przyjaciele zdecydują się spróbować mnie otruć, to wyrwę ci flaki, a wierz mi, że wampir może cierpieć bardzo, bardzo długo, jeśli tego zechcę.
Michael skinął głową. Claire odruchowo zerknęła na swoich rodziców, którym ta uwaga nie mogła przecież umknąć.
– Słucham?! – spytał tata Claire i zaczął wstawać. – Czy pan tym dzieciom grozi?
Bishop spojrzał na niego, a Claire z rozpaczą zaczęła się zastanawiać, czy rozgrzana żeliwna patelnia z jajecznicą mogłaby stanowić dobrą broń przeciwko wampirowi. Jej tata zamarł w pół gestu.
Poczuła, że przez kuchnię przebiega jakaś wibracja, a oczy jej rodziców znów zrobiły się mętne i półprzytomne. Tata ciężko osunął się na krzesło.
– Żadnych więcej pytań – oznajmił im Bishop. – Zmęczyła mnie ta paplanina.
Claire ogarnęła ślepa furia. Najchętniej rzuciłaby się na tego złego starca i wydrapała mu oczy. Jedyne, co ją powstrzymało, to świadomość, że gdyby spróbowała, wszyscy by zginęli.
Michael też.
– Kawy? – zapytała Eve sztucznie pogodnym tonem. Wyjęła Michaelowi z rąk dzbanek z kawą i zaczęła krążyć wokół mamy i taty Claire jak kofeinowy anioł zemsty. Claire zaczęła się zastanawiać, co jej rodzice myślą o Eve, z tym jej białym ryżowym pudrem, czarną szminką, czarnymi kreskami na powiekach i ufarbowanymi na czarno kosmykami mocno nastroszonych włosów.
No ale z drugiej strony w ręku miała dzbanek z kawą i była uśmiechnięta.
– Proszę – powiedziała mama Claire i niepewnie spróbowała się uśmiechnąć. – Dziękuję ci, kochanie. A więc… mówiłaś, że ten pan jest twoim krewnym? – Zerknęła na Bishopa, który wychodził z kuchni. Młody wampir pochwycił spojrzenie Claire i mrugnął do niej, a ona szybko znów przeniosła wzrok na Eve i rodziców.
– Nie. To daleki krewny Michaela. Z Europy, wie pani. Śmietanki?
– Jajecznica jest gotowa – stwierdziła Claire. – Eve…
– Mam nadzieję, że wystarczy nam talerzy – przerwała Eve, mocno podenerwowana. – Jezu, nigdy nie myślałam, że powiem coś takiego, ale gdzie jest nasza porządna porcelana? O ile mamy porządną porcelanę?
– Chodzi ci o niepoobijane talerze? Tutaj. – Shane wskazał szafkę z metr wyższą od Eve. Eve popatrzyła na niego. – Nie patrz tak na mnie, ja po nią nie sięgnę. Wiesz, jeszcze mi się rana nie zagoiła. – Miał rację. Claire też o tym zapomniała. Shane czuł się już lepiej, ale dopiero niedawno wyszedł ze szpitala. Został zraniony nożem, prawie cudem przeżył.
To był kolejny poważny powód, żeby się nie stawiać wampirom, o ile nie będzie to absolutnie konieczne. Na Shane'a nie mogli liczyć.
Eve wdrapała się na kuchenny blat, znalazła w szafce talerze i podała je Claire. Kiedy to już miały z głowy, Claire zajęła się grudkowatą breją, która podobno była sosem. Wyglądało to jak wymiociny ufoludka.
– Ta dziewczyna… – odezwała się Claire do Shane'a.
– Jaka dziewczyna?
– Ta… No wiesz. Ta tam.
– Chodzi ci o tę pijawkę? Co z nią?
– Ona się na ciebie gapiła.
– Co mam powiedzieć? Nie sposób mi się oprzeć.
– Shane, to nie jest zabawne. Ja tylko… Powinieneś na nią uważać.
– Zawsze uważam. – To było bezczelne kłamstwo. Shane spojrzał jej w oczy, a ona poczuła falę ciepła, która zaczęła palić jej policzki. Uśmiechnął się do niej powoli. – Zazdrosna?
– Być może.
– Bez powodu. Wolę, kiedy moja kobieta ma puls. – Wziął ją za rękę. – O proszę, ty masz tętno.
– Shane, ja nie żartuję.
– Ja też nie. – Podszedł bliżej. – Żadna wampirzyca nie stanie między nami. Wierzysz mi?
Pokiwała głową. Za żadne skarby nie zdołałaby w tej chwili wydusić z siebie nawet jednego słowa. Tęczówki miał ciemne, w kolorze głębokiego brązowego aksamitu, z cieniutką złotawą obwódką. Ostatnio bardzo często patrzyła mu w oczy, ale jeszcze nigdy nie zauważyła, że są po prostu tak bardzo piękne.
Shane cofnął się, bo drzwi znów się otworzyły. Michael najpierw zerknął w stronę przyjaciół z milczącymi przeprosinami, a potem zwrócił się w stronę rodziców Claire.
– Proszę państwa, pan Bishop prosi, żebyście zjedli z nim – powiedział. – Ale jeśli wolą państwo wrócić do domu…
Jeśli Michael miał nadzieję, że zmienią zdanie, to Claire od razu mogła mu powiedzieć, że nie ma na ci liczyć. Póki jej tata był przekonany, że dzieje się coś dziwnego, na pewno nie zostawi ich samych.
– Chętnie coś zjem. Claire nigdy nie smażyła jajecznicy. Kathy? Idziesz?
Nieprzytomni, pomyślała Claire z rozpaczą, no ale z drugiej strony, kiedy ona przyjechała do Morganville zachowywała się tak samo. Nie przyjmowała do wiadomości ani jasnych wskazówek, ani nawet wyraźnych informacji. Może odziedziczyła to po rodzicach razem z jasną cerą i lekko kręcącymi się włosami. Na ich obronę mogła jednak dodać, że Bishop ewidentnie mieszał im w głowach.
I przecież oni bali się o nią.
Rodzice i Michael poszli do salonu, a Claire pomogła Eve nałożyć jedzenie na półmiski. Grudkowatego sosu nic nie mogło uratować. Przelały go do sosjerki i mogły tylko liczyć na zmiłowanie boskie.
Claire znów zwróciła uwagę, co jej się zresztą zdarzało w najdziwniejszych chwilach, że nastrój potrafił się w jednej chwili zupełnie zmienić. I to nie tylko nastrój ludzi mieszkających w Domu Glassów, ale i samego domu. W tej chwili sprawiał wrażenie mrocznego i groźnego. Niemal wrogiego. A jednak te złe emocje były skierowane do zakłócających im spokój wampirów.
Dom się martwił i był czujny. Claire wyczuwała coś, jakby czyjąś obecność, tak jak czasem umiała wyczuwać Michaela, gdy był duchem. Dostała gęsiej skórki.
Postawiła półmiski na stole i się wycofała. Bishop nie zaproponował jej, Eve, ani Shane'owi, żeby usiedli przy stole. Złapała więc Eve za rękę i wróciły do kuchni. Michael został w salonie, aby nakładać jedzenie na talerze. Jak służący. Twarz miał bladą i spiętą, a w oczach lęk i, o Boże, jeśli Michael zaczynał się bać, to zdecydowanie mieli powód do paniki.
Kiedy zamknął drzwi, Shane szepnął:
To już robi się za bardzo dziwaczne. Czułyście to?
– Tak – odszepnęła Eve. – Wow. Wydaje mi się, że gdyby ten dom miał zęby, to już by nimi teraz coś gryzł. Musicie przyznać, że to całkiem fajne.
Читать дальше