– Niewykluczone, że wszystko to prawda, choć raczej w to wątpię – odparł Rael – ale czy uważasz, że starość i śmierć w czymkolwiek nam pomogą? A nawet gdyby tak było, to czy wielu będzie takich, którzy zgodzą się je zaakceptować? Ja z pewnością tego nie zrobię. Lubię być młody i silny.
– Krzyształy były błogosławieństwem, które przerodziło się w klątwę – stwierdził ze smutkiem Anu. – Ale w ciągu tych ostatnich lat wiele się nauczyłem. – Starzec uśmiechnął się. – Odkąd przestałem używać kryształów, moje wizje stały się wyrazistsze. Dostrzegam teraz wiele spraw, które przedtem były przede mną ukryte.
– Czy to dlatego zażyczyłeś sobie tego spotkania?
– Częściowo, Raelu. Czy mógłbyś przynieść mi wody?
Kwestor generalny wstał i podszedł do smukłego stołu, ukształtowanego z brązu na podobieństwo krzewu o złotych liściach. Spoczywała na nich długa, prostokątna płyta z barwionego na niebiesko szkła, na której ustawiono gliniany dzbanek oraz dwa złote puchary. Rael zachichotał.
– Złoto nie bardzo pasuje do gliny – zauważył. – Wyślę po bardziej odpowiedni dzbanek.
– Ten jest w sam raz – sprzeciwił się Anu, ujmując kielich w drżącą dłoń. – Przypomina mi, że bez względu na to, jak wielkie bogactwa zgromadzimy, wszelkie życie pochodzi ze zwykłej ziemi.
– Nigdy nie zapominasz, że jesteś nauczycielem – zauważył z sympatią w głosie Rael, ponownie siadając naprzeciwko staruszka.
– To leży w mojej naturze – zgodził się Anu.
– I jesteś w tym wspaniały, przyjacielu. Bez ciebie imperium by zginęło. Szkoda, że nie chcieliśmy wysłuchać twoich nauk.
– Nadal powinniście ich słuchać, Raelu. Ale na tę debatę przyjdzie czas kiedy indziej. Chcę, żebyście dali mi jedną ze skrzynek.
Ta prośba zaskoczyła kwestora generalnego.
– A w jakim celu?
– Zbuduję nową piramidę, niemal niczym nieróżniącą się od piramidy Pierwszego Awatara.
Rael milczał. Implikacje tej propozycji były niezmierzone. Podobna piramida zapewniłaby Awatarom tysiąc lat bezpiecznych rządów.
– Jak chcesz tego dokonać? Muzyka odeszła. Jak ukształtujesz dwudziestotonowe bloki i jak będziesz je transportował? A jeśli nawet znajdziesz na to sposób, to jak wciągniesz je na szczyt? To niemożliwe.
– Muzyka nie odeszła, Raelu – odparł starzec. Wypowiedział te słowa prosto i bez arogancji.
– Pokaż mi to! – wyszeptał kwestor generalny. Anu wyciągnął z kieszeni obszernej szaty mały flet. Podniósł się z fotela i stanął obok gościa.
– Padnij na kolana i wyciągnij prawą rękę – polecił.
Rael go posłuchał. Anu uniósł flet do ust i zagrał serię tonów, delikatnych jak jesienny wietrzyk szumiący w trawie, lekkich jak puch, słodkich jak pierwsze ptasie trele na wiosnę. Rael zatopił się na chwilę w muzyce. Potem zauważył, że Anu nadeptuje na jego wyciągniętą dłoń. Napiął mięśnie, spodziewając się, że stopa starca zmiażdży mu palce, wgniecie je w podłogę. Ale jego dłoń nawet się nie poruszyła. Zgrzybiały kwestor wszedł na nią i znieruchomiał. Muzyka ucichła.
– Wstań, Raelu – rozkazał kwestor Anu. – Unieś mnie pod sufit.
Rael podźwignął się bez trudu, unosząc rękę tak, jakby trzymał na niej tylko piórko. W ogóle nie czuł ciężaru starca.
– A teraz posadź mnie w fotelu – polecił Anu.
Kwestor generalny opuścił dłoń, a potem ujął staruszka za kościste ramię, pozwalając mu opaść powoli na wygodny fotel.
– Dlaczego nam o tym nie powiedziałeś? – zapytał.
– A w jakim celu miałbym to robić? Chciałem, żeby inni Awatarowie zainteresowali się starożytną wiedzą, żeby ją opanowali. W ten sposób dowiedliby mi, że nasza rasa ma przyszłość. Ale nikt nie miał na to ochoty. Pomijając, być może, Ro, ale on jest zbyt głęboko zakorzeniony w przeszłości, żeby mógł wyciągnąć dłoń ku przyszłości.
– Mogłeś nas tego nauczyć! – zawołał Rael. Był rozdarty między bojaźnią, a irytacją. – To były dla nas trudne lata. Dzięki twojej mocy moglibyśmy osiągnąć znacznie więcej.
Anu potrząsnął głową.
– Odpowiedzi zawsze można było znaleźć w matematyce. Nadal nie rozumiesz, co próbuję ci powiedzieć, Raelu. Moce mojego umysłu zwiększyły się, odkąd przestałem używać kryształów. To śmiertelność budzi w nas pragnienie uczenia się nowych rzeczy, przystosowania, wytyczania nowych dróg wiodących ku przyszłości. Bez niej zastygamy w bezruchu, pragniemy tylko więcej tego samego. Powiedz, czy dasz mi skrzynkę?
– Dam. Ale dlaczego zmieniłeś zdanie? Jaką wizję ujrzałeś?
– Zapytaj mnie o to, gdy na niebie pojawią się dwa księżyce.
Rael uznał, że znaczy to, iż Anu po prostu nie chce zdradzić mu swych motywów. Rozważył jego propozycję i poczuł, że zaschło mu w ustach. To, co sugerował Święty, było niemal przerażające. Oznaczało bowiem odrodzenie nadziei, a wraz z nią strachu przed rozpaczą.
– Ile czasu będziesz potrzebował? – zapytał. Wiedział, że będzie to wartość mierzona w dziesięcioleciach, i zastanawiał się, jak zdołają przetrwać tak długo.
– Sześć miesięcy.
To był szok. Rael westchnął. Czyżby staruszek uległ jednak sklerozie?
– Uczyłeś mnie matematyki, Anu. O ile dobrze pamiętam, Wielka Piramida składała się z miliona bloków…
– Miliona stu siedemdziesięciu tysięcy – uściślił Anu.
– Niech i tak będzie. Jeśli podzielę tę liczbę przez liczbę dni w roku, okaże się, że będziesz musiał wydobyć w kamieniołomach, ukształtować, przetransportować na miejsce i ustawić dwa tysiące dziewięćset bloków dziennie. Bloków ważących ponad trzydzieści ton.
– Trzy tysiące czterysta dwadzieścia dwa – poprawił go Anu. – Dlatego właśnie potrzebuję skrzynki.
– Nawet sto skrzynek byłoby za mało! – warknął Rael.
– Ogranicza cię szybkość, z jaką mogą pracować twoi robotnicy.
– Bynajmniej – sprzeciwił się łagodnym tonem Anu.
– Jedynym ograniczeniem jest czas. Jak długo już tu jesteś, Raelu?
– Pół godziny, może parę minut dłużej. Dlaczego pytasz?
– Przybyłeś w południe, tak jak cię prosiłem. A teraz odsłoń okno.
Rael podszedł do okna i odsunął grubą, aksamitną kotarę.
Za oknem była noc. Na niebie jasno świeciły gwiazdy. Kwestor generalny zamrugał, gapiąc się na blady księżyc. Potem spojrzał na starca.
– To iluzja? – zapytał.
– Nie. Spędziłeś tu dziesięć godzin. Czas również jest częścią Muzyki, Raelu. Masz rację. Nawet gdybym rozebrał cztery nieudane piramidy i wykorzystał część składających się na nie bloków, sześciuset wykwalifikowanych robotników potrzebowałoby z górą dwudziestu lat, by ukończyć budowę. Nie mamy tyle czasu. Zostało nam najwyżej sześć miesięcy. Zrobię użytek z Muzyki i sprawię, by czas dla mnie zatańczył. Tu, w tym pokoju, spowolniłem jego bieg. W Dolinie Kamiennego Lwa, dzięki mocy skrzynki, przyśpieszę go dwudziestokrotnie.
– Ale tutaj zrobiłeś to bez pomocy kryształów! Trudno w to uwierzyć.
– Kryształy jedynie zwiększają nasze możliwości. Prawdziwa moc pochodzi z wnętrza. To właśnie jest wiedza, którą utraciliśmy. – Przerwał, przeszywając Raela dociekliwym spojrzeniem. – Będziesz też musiał uwzględnić coś jeszcze, kwestorze generalny. A to rewolucyjna myśl.
– A mianowicie?
– Moich sześciuset robotników.
– Co z nimi?
– Będą się starzeli dwudziestokrotnie szybciej. Wielu z nich nie doczekałoby końca bieżącego roku.
Читать дальше