– Znasz imiona wszystkich pajistów?
– Wszystkich przywódców, panie.
– Będą świadkami zagłady Awatarów i spełnienia moich obietnic. Ale potem muszą zginąć.
– I zginą, panie.
Słońce przesłoniła chmura. Król zadrżał.
– Wracajmy do środka. Jestem głodny.
Kwestor generalny Rael rzadko czul się zaskoczony. Miał już osiemset lat i doświadczył wszystkiego, co ma do zaoferowania ludzkie życie. Podobnie jak wielu innych starszych wiekiem kwestorów, żył w nieustannie powtarzającym się kręgu znanych już wydarzeń. Poznał przyjaźń i zdradę, miłość i nienawiść, a także wszystkie zawirowania, które im towarzyszyły. W ciągu ośmiu stuleci przyjaciele stali się wrogami, ci, których kochał, próbowali go skrzywdzić, a nieprzyjaciele zmienili się w braci krwi. Niewiele było rzeczy, których nigdy jeszcze nie zaznał. Dlatego gdy spotykało go zaskoczenie, uznawał je za dar. Nawet jeśli był to dar skażony bólem.
Stał na murze nad wschodnią bramą Egaru, spoglądając na żyzne tereny uprawne rozciągające się po obu brzegach Luanu. Podobnie jak wszyscy Awatarowie, nie starzał się i wyglądał na najwyżej trzydzieści lat. Niebieskie włosy miał krótko przycięte, a szczupłe ciało spowijała biała tunika z grubego jedwabiu, wyszywana przy wysokim kołnierzu i mankietach złotą nicią. Na długie nogi wciągnął rajtuzy z najlepszej skóry oraz sięgające kolan buty do konnej jazdy ze skóry krokodyla. Rael nie nosił broni ani biżuterii. Na jego palcach nie błyszczały pierścienie, a czoła nie zdobił diadem.
Słońce prażyło, zawieszone na błękitnym niebie nad miastem, i Rael z wdzięcznością przyjął zimny napój od swego adiutanta, Cationa. Cation nie miał jeszcze siedemdziesięciu lat i był jednym z nielicznych Awatarów, którzy urodzili się po upadku świata. Jak wszyscy młodzi mężczyźni, nie farbował wszystkich włosów na niebiesko, lecz – zgodnie z modą wprowadzoną przez Viruka – wyłącznie na skroniach. Był potomkiem Raela – prawnukiem jego trzeciego prawnuka. Kwestor generalny lubił tego chłopaka.
– Czego się dowiedziałeś o planach Judona? – zapytał.
– Plemiennych przywódców zwołano na Zgromadzenie, na którym mają omówić kwestie terytorialne – odparł Cation. – Błotniacy nie chcieli się stawić, ale cała reszta przyjęła zaproszenie. Ma się ono odbyć za pięć dni w Ren-el-gan. Ludzie z plemion wierzą, że ongiś była tam Studnia Życia. Zawsze było to miejsce spotkań i uważa się je za święty grunt.
– A jaki powód odmowy podali Erek-jhip-zhonad?
– Ich król oznajmił, że data jest niepomyślna, ponieważ koliduje ze świętem religijnym.
Rael uśmiechnął się.
– Nie poproszono go, żeby współprzewodniczył spotkaniu.
– Nie poproszono, kwestorze. Judon z Patiaków działa sam.
– Co wiemy o Judonie? – zapytał Rael. Znał już odpowiedź, ale chciał się dowiedzieć, ile wysiłku włożył młodzieniec w zapoznanie się z obecną sytuacją.
– Jest władcą Patiaków już od siedemnastu lat, od chwili śmierci ojca. Jego plemię liczy prawie czterdzieści tysięcy ludzi, w tym ponad dwieście tysięcy wojowników. Są koczownikami i dzielą się na małe klany, których jest prawie trzysta.
– Opowiedz mi o nim, Cationie. Jaki to człowiek?
– Jest bezwzględnym władcą. Utrzymuje, że pochodzi od proroka, który odkrył Studnię Życia. – Młodzieniec umilkł na chwilę. – Wybacz, kwestorze. Nie wiem, co więcej ci powiedzieć.
– Mógłbyś mi powiedzieć na przykład to, że jest grubasem i waży więcej niż trzech dowolnie wybranych mężczyzn z twojej sekcji. A to oznacza, że jest chciwy. Mógłbyś też dodać, że ma czterdzieści żon i z górą pięćdziesiąt konkubin, co sugeruje, że pragnienia przerastają jego możliwości. Prorok, o którym wspomniałeś, zapowiedział, że pewnego dnia plemiona zawładną światem. Przepowiedział, że w jego rodzie przyjdzie na świat wielki wódz. Judon utrzymuje, że jest potomkiem proroka, i chciałby, żeby to jego uznano za owego wodza. Wszystko to sugeruje, że jego ambicje sięgają daleko. Tego Zgromadzenia nie zwołano po to, by rozstrzygnąć drobne spory terytorialne między plemionami. Mają tam obwołać Judona wodzem. Oznacza to, że nim nadejdzie jesień, pięć miast zaatakuje armia złożona z blisko pięćdziesięciu tysięcy wojowników.
– Nie zdołamy ich powstrzymać, kwestorze – stwierdził Cation.
– Jeśli wyruszą, to nie – zgodził się generał. – A jakie postępy poczyniłeś w poszukiwaniu winnych zabójstwa kwestora Baliela?
– Nadal zbieramy informacje, kwestorze. W Egaru krążą liczne pogłoski na temat grupy, której członkowie zwą siebie pajistami, co w dawnym języku vagarskim znaczy…
– Wiem, co to znaczy. Skrytobójcy.
– W rzeczy samej, kwestorze. Mamy wielu informatorów i wszystkim im polecono zbieranie informacji na temat tej grupy. Choć jednak mówi się o niej dużo, znaleźliśmy dotąd niewiele dowodów.
– Czytałem raporty – oznajmił Rael. – Niedawno straciłeś dwóch najlepszych współpracowników, czyż nie tak?
– Tak, kwestorze. Ale co z tego wynika? To były wypadki. Pierwszy z nich wyszedł z tawerny pijany. Widziało to kilku świadków. Spadł z nabrzeża i utopił się. Drugi był kowalem. Koń kopnął go w głowę. Ten wypadek również opisali świadkowie.
– Zatrzymaj tych świadków i przesłuchaj ich – rozkazał Rael.
– Ale po co, kwestorze?
Cationie, jesteś moim krewnym i bardzo cię kocham, ale nie potrafisz myśleć. Ten pijak musiałby przejść całe dwie mile, żeby dotrzeć do portu i wpaść do morza. Droga do jego domu wiedzie w przeciwną stronę. Nawet zakładając, że zdołał jakoś pokonać tak znaczną odległość, to czy nie uważasz, że zdążyłby przez ten czas wytrzeźwieć w wystarczającym stopniu, by uniknąć podobnego wypadku? I co w ogóle robił w porcie o północy? Bramy są o tej porze zamknięte. Sugerujesz, że pijany człowiek pokonał dwie mile, a potem wspiął się na bramę, tylko po to, żeby rzucić się do morza? A jeśli chodzi o kowala, miał czaszkę rozbitą od tyłu. Ilu znanych ci kowali podchodzi do konia tyłem?
– Rozumiem, kwestorze. Wybacz. To było z mojej strony niedbalstwo.
– W rzeczy samej. Obu tych ludzi zamordowano. Najpierw zatrzymaj świadków śmierci kowala. Przesłuchuj ich przez kilkanaście godzin, nie pozwalając im spać, a potem przyślij ich do mnie. Ja dokończę przesłuchania.
– Tak jest.
Rael odesłał Cationa. Wrócił po murze do krętych schodów i zszedł na dziedziniec. Żołnierze ćwiczyli tam pod czujnym okiem awatarskich oficerów. Vagarzy salutowali mu, gdy przechodził.
Kwestor generalny Rael wszedł do części gmachu przeznaczonej dla oficerów, minął kilka pustych sal i dotarł do gabinetu na drugim piętrze. Zasiadł za swym biurkiem, obracając krzesło tak, by mógł spoglądać przez okno na odległe góry.
Dzisiaj spotkały go dwie niespodzianki, jedna ciekawa, a druga radosna.
Na razie skupił się na radosnej. Jeden z akolitów kwestora Anu przyniósł mu wiadomość, że ekspedycja na południe zakończyła się sukcesem. Wysłanym przez nich ludziom udało się napełnić cztery skrzynki i wracali teraz do domu. Powinni tu przybyć przed upływem dwóch tygodni.
Rael wyraził podziękowania i polecił przekazać Anu swe najlepsze życzenia. Akolita pokłonił się.
– Będziesz mógł podziękować mu osobiście, kwestorze. Kwestor Anu prosił mnie, bym przekazał ci zaproszenie do jego domu. W południe, jeśli ci to odpowiada.
To była ta druga niespodzianka. Anu, Święty, wycofał się z życia publicznego przed z górą trzydziestu laty. Powiadano, że ma zamiar zestarzeć się i umrzeć. Oddal swe kryształy Raelowi i zamknął się w domu na wzgórzu nad zatoką. Ta decyzja wpłynęła na jego popularność wśród Awatarów. Był Zbawcą jedynym Awatarem, który przepowiedział upadek świata. Przekonał z górą dwustu ludzi, by wyruszyli razem z nim na północ, powiódł ich przez jałowe równiny i niedostępne góry, przez pustynie i doliny, aż wreszcie dotarli do bram Pagaru, pierwszego z pięciu miast. Tak daleko na północy przebywało tylko sześćdziesięciu innych Awatarów, którzy przywitali kolumnę przybyszów z zimną uprzejmością.
Читать дальше