Siergiej Łukianienko - Spektrum - każdy myśliwy pragnie wiedzieć

Здесь есть возможность читать онлайн «Siergiej Łukianienko - Spektrum - każdy myśliwy pragnie wiedzieć» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Spektrum: każdy myśliwy pragnie wiedzieć: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Spektrum: każdy myśliwy pragnie wiedzieć»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Siergiej Łukjanienko – rosyjski kultowy autor powieści fantasy i science fiction. Najlepiej sprzedający się pisarz w Rosji. Łączne nakłady jego książek już dawno przekroczyły milion egzemplarzy. Laureat licznych nagród, jego książki przetłumaczono na wiele języków. "Nocny patrol" (również wydany przez naszą oficynę) został już sfilmowany, kilka innych tytułów także zostanie przeniesionych na ekran.
"Irina westchnęła. Uśmiechnęła się lekko, patrząc na Martina, i w jej spojrzeniu Martin dostrzegł znacznie więcej zrozumienia sytuacji, niż można by się spodziewać po nastolatce. Powiedziała:
– Ja…
I wtedy w kanale obok plusnęła woda. Martin odwrócił się i zobaczył wynurzonego do połowy fokoida. Czarna mokra skóra zalśniła w słońcu. Gwałtowny wymach silnej płetwy, coś małego świsnęło w powietrzu…
Irina Połuszkina drgnęła, wyprężyła się jak od uderzenia prądem i umilkła. Z otwartych ust popłynął cienki strumyczek krwi, dziewczyna, nadal wyprostowana, upadła na wznak. Martin drgnął, widząc zakrwawiony grot, wbity w jej szyję (…)
(…)
Nie śpię – odezwała się zza zasłony Irina.
A gdy wszedł, dodała:
– Czekałam na ciebie.
Dziewczyna siedziała na materacu, zawinięta w kołdrę. (…) patrzyła na niego bez słowa i Martin nagle zrozumiał, że pod kołdrą dziewczyna jest zupełnie naga. (…) Kołdra zsunęła się i przez kilka chwil Martina prześladowało natrętne wspomnienie pierwszej Iriny Połuszkinej – nagiego ciała zanurzającego się w wody kanału, i obraz czwartej Iriny – klęczącej nago przed kapłanami TajGeddara…
Ale to ciało było żywe i pragnęło życia – nie mniej niż Martin".

Spektrum: każdy myśliwy pragnie wiedzieć — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Spektrum: każdy myśliwy pragnie wiedzieć», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– O wszechpotędze? – zastanowił się Martin. – Żeby móc absolutnie wszystko? Nie wiem, może w dzieciństwie?… Nie pamiętam.

Irina przekręciła się na brzuch, podparła głowę rękami i popatrzyła na niego – jej sylwetka ledwie rysowała się w słabym świetle, padającym z okna. Zapytała:

– A o czym teraz marzysz?

Martin odpowiedział.

– To nieciekawe i łatwe do zrealizowania – machnęła ręką Irina. – A poza tym?

Martin zastanowił się.

– To pewnie głupio zabrzmi…

– Spróbuj, spróbuj – zachęciła go Irina.

Martin usłyszał słaby szmer na korytarzu i zaczął mówić, jednocześnie nasłuchując:

– Kiedyś przyśnił mi się dziwny sen. Jadę trolejbusem…

– Już mi się podoba – ucieszyła się Irina. – Często jeździsz trolejbusami?

– Często, nie mam samochodu. Przyśniło mi się, że jadę trolejbusem, a on wyjeżdża z miasta, jedzie jakąś pustą drogą… jakby na lotnisko, ale droga kompletnie nieznajoma. Stoję przy oknie, patrzę i wszystko mi się podoba. I nagle widzę, że w moją stronę idzie kontroler. Jest coraz bliżej, a ja wpadam w panikę… Dlaczego? Czyżbym nie miał czym zapłacić kary? Nie wiem… A ten kanar podchodzi do mnie i w tym momencie trolejbus się zatrzymuje. Wyskakuję z niego tuż przed nosem kontrolera i nawet się uśmiecham. Trolejbus odjeżdża, a ja widzę, że od przystanku biegnie droga, jakby wiejska, i wspina się na wzgórze. A na wzgórzu rosną drzewa i stoją domy… Stare, drewniane i bardzo przytulne nawet z daleka…

– Takie domy wydają się przytulne wyłącznie z daleka – zauważyła sceptycznie Irina. – Ojej, przepraszam! Tak ciekawie opowiadasz, aż zapominałam, że to tylko sen.

– Sen – potwierdził Martin. – Zaczynam wspinać się na to wzgórze i nagle widzę, że znalazłem się w małym miasteczku z dużymi podwórkami, starymi drzewami, z jakimiś starymi pompami… Nie wiem, czy widziałaś kiedyś takie miasteczko. Teraz pewnie ich nie ma. Wszystko wokół jest takie… jakby własne, rodzone i od dawna znajome. Czułem się tak, jakbym wrócił do domu. A ludzie, których spotykam, są nieznajomi, ale jakby swoi. Coś takiego się nie zdarza, ale wszyscy się do mnie uśmiechają, a ja uśmiecham się do nich. A potem zatrzymuję się na jakimś podwórku obok piętrowego domu z czerwonej cegły… były kiedyś takie domy, z jednym wejściem na osiem mieszkań…

– Opowiadasz tak, jakbyś tam spędził życie – uśmiechnęła się Irina.

– I podchodzę do ogrodzenia takiego podwórka – niskiego ogrodzenia, symbolicznego, które wcale nie musi niczego chronić czy ukrywać. Spoglądam w dół ze wzgórza i nagle widzę morze. Wyobrażasz sobie? Morze, którego przecież nie powinno tu być! I robi mi się tak dobrze, że postanawiam tu zostać na zawsze. Ale nagle przypominam sobie, że nie zapłaciłem za bilet, a to znaczy, że nie miałem prawa tu przyjechać. Jestem tutaj… nie nielegalnie… po prostu nie powinienem tu być! Wtedy podchodzę do jakiegoś towarzystwa na podwórku – tam są nastolatki, i moi rówieśnicy, i starsi ludzie. Opowiadam im, że nie zapłaciłem za bilet i dlatego muszę odejść. Oni kiwają głowami i odpowiadają, że będą na mnie czekać. Wracam tą drogą, schodzę ze wzgórza, a miasteczko za moimi plecami topnieje i rozpływa się. A ja budzę się – z uśmiechem. I przez cały dzień uśmiechałem się do wszystkich przechodniów na ulicy. Chociaż to się nie zdarza.

Irina spytała – nie od razu, jakby spodziewała się kontynuacji:

– Marzysz o tym, żeby znaleźć takie miasteczko? Żeby tam wrócić?

– Marzę o tym, żeby zawsze płacić za przejazd – odparł Martin. – I nie tylko w sensie dosłownym.

– Rozumiem – powiedziała po prostu Irina. – Nie jestem głupia. Chodź do mnie, Martinie.

Martin odłożył fajkę. Wziął z krzesła spodnie, założył, a potem wyjął z kieszeni rewolwer.

– Coś ty? – szepnęła Irina.

Z zagadkową miną Martin przyłożył lufę pistoletu do ust, jakby mówił: „Cii!”, podszedł do drzwi, delikatnie odsunął zasuwkę i jednym szarpnięciem otworzył drzwi.

Na korytarzu było pusto, ale Martina wcale to nie speszyło. Wyskoczył na korytarz i rozległ się huk otworzonych na oścież drzwi sąsiedniego pokoju. Po chwili Martin pojawił się znowu, prowadząc przed sobą szczupłego, pryszczatego szesnastolatka. Irina już włożyła szorty i zapinała bluzkę.

– Czuj się jak u siebie w domu – zwrócił się Martin do jeńca. – Usiądź sobie wygodnie…

Mocne pchnięcie pomogło chłopcu pokonać odległość dzielącą go od krzesła. Kołysząc rewolwerem, Martin podszedł do jeńca, położył ciężko rękę na jego ramię i zmusił go, żeby usiadł.

– Był sam? – zapytała rzeczowo Irina. – Kurcze, a ja nic nie słyszałam…

– Przyszło trzech – wyjaśnił Martin. – Otworzyli drzwi, upewnili się, że nikogo nie ma, potem dwóch zeszło na dół, a tego zostawili, żeby poszperał w rzeczach. Jak się nazywasz, złodzieju?

Chłopak sapnął, ale nic nie powiedział.

– Irinka, nie wiesz czasem, jaka kara przewidziana jest na Talizmanie za kradzież z włamaniem?

– Więzień tu nie ma… Pewnie wyganiają z planety.

– Też mi kara! – prychnął Martin. – Trudno… Na sprawienie lania ten gnojek jest ciut za stary, a zabijać na razie nie ma za co… Kto cię tu przysłał?

– Szedłem korytarzem, patrzę, drzwi otwarte, zobaczyłem porozrzucane rzeczy, no to pomyślałem, wejdę, zobaczę, może coś się stało i ktoś potrzebuje pomocy… – wyrecytował wyuczoną kwestię chłopak.

– Ach, więc nie jesteś niczemu winien! – ucieszył się Martin. – Dobra, dosyć tego. Chcę pogadać z tymi, którzy cię przysłali.

– Nikt mnie nie przysyłał – upierał się chłopak. Pierwszy szok minął i teraz z każdą sekundą robił się coraz bardziej bezczelny. – Niech mnie pan puści, bo zacznę krzyczeć! I powiem, że groził mi pan rewolwerem!

– Groziłem? – zmartwił się Martin. – Daj spokój! Jeszcze ci nie groziłem…

Mocne uderzenie w twarz zmiotło chłopaka z krzesła. Chwilę później Martin siedział na jego brzuchu. Lufę pistoletu wsunął jeńcowi w usta.

– Wiesz, jak to było naprawdę? – wysyczał Martin. – Okradłeś mój pokój, gdy ja mocno spałem. Potem wszedłeś do pokoju dziewczyny i próbowałeś ją zgwałcić. Obudziły mnie jej krzyki i zdążyłem w samą porę, żeby cię zastrzelić!

– O, za próbę gwałtu karzą tu bardzo surowo – ożywiła się nagle Irina. – Nawet nie musisz do niego strzelać.

– Ha! – Martin uśmiechnął się radośnie i schował pistolet do kabury. – Gwałciciel! Obywatele Talizmanu! Schwytałem gwałciciela!

– Nie trzeba! – pisnął chłopak.

– A co? – wykrzyknął Martin, jednym szarpnięciem sadzając go z powrotem na krześle. – Nie chcesz? Kto cię tu przysłał? Gdzie oni są?

– Na dole… w barze…

– Idziemy – zarządził Martin, wlokąc chłopaka za sobą. – Rusz się.

Pechowy włamywacz nie kłamał. W pustej sali siedziało tylko dwóch mężczyzn – przypominający Japończyka starszawy Azjata i mężczyzna w średnim wieku, którego Martin ocenił jako ojca pryszczatego złodziejaszka. Martin podszedł do nich, popychając ofiarę przed sobą. Mężczyźni za stolikiem popatrzyli na siebie, ale nie spieszyli się, żeby wstać.

– Sprawa wygląda tak – powiedział Martin, stając przed stołem. – Albo ten młodzieniec próbował zgwałcić dziewczynę, albo wy kazaliście mu grzebać w moich rzeczach. W pierwszym wypadku idę do miejscowych władz… Rada poszukiwaczy, jeśli się nie mylę? W tym drugim szczerze rozmawiamy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Spektrum: każdy myśliwy pragnie wiedzieć»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Spektrum: każdy myśliwy pragnie wiedzieć» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Siergiej Łukianienko - Lord z planety Ziemia
Siergiej Łukianienko
Siergiej Łukianienko - Genom
Siergiej Łukianienko
Siergiej Łukjanienko - Atomowy Sen
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukjanienko - Czystopis
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukjanienko - Brudnopis
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukjanienko - Patrol Zmroku
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukjanienko - Nocny Patrol
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukianienko - Dzienny Patrol
Siergiej Łukianienko
Siergiej Łukjanienko - Ostatni Patrol
Siergiej Łukjanienko
Отзывы о книге «Spektrum: każdy myśliwy pragnie wiedzieć»

Обсуждение, отзывы о книге «Spektrum: każdy myśliwy pragnie wiedzieć» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x