Lissa napotkała mój wzrok i uśmiechnęła się. Wiedziała co miałam na myśli. Chwilę później, odwróciła się do Christiana.
– Powinieneś dołączyć do swojej ciotki.
Christian otworzył usta, żeby zaprotestować. Gdyby nie okropieństwo sytuacji, widok Lissy pomiatającej Christianem byłby zabawny. Zawsze był uparty i trudny; nikomu nie udawało się go do niczego zmusić.
Przyglądając się jego twarzy, zauważyłam to samo zrozumienie, które było u Lissy w podejściu do niego. Jemu również podobał się widok Lissy, która była silna. Wykrzywił usta w grymasie.
– Ok.- Złapał ją za rękę i obydwoje odeszli do przodu.
Mason i ja usiedliśmy. Tuż przed rozpoczęciem, po mojej drugiej stronie usiadł Dimitri, miał włosy spięte z tyłu, a jego skórzany płaszcz rozłożył się, kiedy opadł na krzesło. Spojrzałam na niego zaskoczona, ale nie odezwałam się.
Na tym zebraniu było kilku strażników; większość zbyt zajęta pilnowaniem porządku. I tak to wyglądało. Właśnie tam byłam, uwięziona między moimi obydwoma mężczyznami.
Spotkanie rozpoczęło się chwilę później. Każdy palił się do mówienia, jak jego zdaniem powinno się ocalić morojów, ale tak naprawdę dwie teorie zyskały największą uwagę.
– Odpowiedź jest wokół nas – mówił pewien arystokrata, raz dopuszczony do głosu. Stał przy swoim krześle i rozglądał się dookoła pomieszczenia. – Tutaj. W takich miejscach jak to. I akademia Św. Vladimira. Wysyłamy swoje dzieci do bezpiecznych miejsc, miejsc gdzie znajdują bezpieczeństwo w liczbie i w łatwy sposób mogą być ochraniane. Zobaczcie jak wielu nas tu jest, zarówno dzieci jak i dorosłych. Czemu nie żyjemy tak przez cały czas?
– Wielu z nas już to robi. – ktoś krzyknął z tyłu.
Mężczyzna machnął ręką.
– Kilka rodzin tu i tam. Albo w mieście z dużą populacją morojów. Ale ci moroje są ciągle zdecentralizowani. Większość nie składa swoich środków – ich strażnicy, ich magia. Jeśli moglibyśmy naśladować ten model…- rozłożył ręce. -… nigdy więcej nie musielibyśmy się obawiać strzyg.
– A moroje nigdy więcej nie mieliby do czynienia z resztą świata. – wymamrotałam. – Cóż, dopóki ludzie nie odkryliby sekretnych miast wampirów pojawiające się w dziczy. Wtedy mielibyśmy wiele do czynienia.
Inna teoria na temat tego, jak chronić morojów zawierała kilka logicznych kwestii, ale miała jeden wielki minus – zwłaszcza dla mnie.
– Problemem jest po prostu to, że nie mamy wystarczająco wielu strażników.- zwolennikiem tego pomysłu była jakaś kobieta z klanu Szleskich. – I tak, odpowiedź jest prosta: uzyskać więcej. Drozdowie mieli pięciu strażników, a to nie było wystarczająco. Zaledwie sześciu do ochrony ponad tuzina morojów! To niedopuszczalne. Nic dziwnego, że tego rodzaju rzeczy się zdarzają.
– Skąd proponujesz uzyskać więcej strażników?- zapytał mężczyzna będący zwolennikiem zjednoczenia się morojów. – Są tak jakby ograniczonym środkiem.
Wskazała na miejsce, gdzie siedziałam z innymi nowicjuszami.
– Mamy już wielu. Oglądałam ich trenujących. Są zabójczy. Czekamy aż skończą osiemnaście lat? Gdybyśmy przyspieszyli program treningowy i bardziej skupili na trenowaniu walki a nie książkach, moglibyśmy uzyskiwać strażników, kiedy skończą szesnaście lat.
Dimitri wydał cichy gardłowy dźwięk, nie wydawał się szczęśliwy. Pochylił się, opierając łokcie o kolana i podpierając podbródek na rękach, zwężając brwi w zamyśleniu.
– Nie tylko to, mamy wielu potencjalnych strażników, którzy się marnują. Gdzie są te wszystkie kobiety dampiry? Nasze rasy przeplatają się ze sobą. Moroje wykonują swoją część pomagając dampirom przetrwać. Dlaczego te kobiety nie wykonują swojej części? Dlaczego ich tu nie ma?
Odpowiedział jej długi, prowokujący śmiech. Oczy wszystkich zwróciły się na Taszę Ozerę. Podczas gdy wiele innych rodzin arystokratycznych wystroiło się, ona ubrała się prosto i zwyczajnie. Założyła swoje zwykłe jeansy, biały top, który odkrywał kawałek brzucha, i niebieski koronkowy sweter z dzianiny, który sięgał jej kolan. Spoglądając na prowadzącego debatę, zapytała,
– Mogę?
Pokiwał głową. Kobieta z rodu Szleskich usiadła; Tasza wstała. W przeciwieństwie do innych przemawiających, podeszła zdecydowanie do mównicy, więc wszyscy doskonale ją widzieli. Jej czarne lśniące włosy były związane w kucyka, w pewnym sensie zupełnie ukazując jej obawy. Podejrzewałam, że to było specjalnie. Jej twarz była blada i wyzywająca. Piękna.
– Nie ma tutaj tych kobiet, Moniko, ponieważ są zbyt zajęte wychowywaniem swoich dzieci – wiesz, tych, które chcesz zacząć wysyłać do walki jak tylko nauczą się chodzić. I proszę, nie obrażaj nas tym całym zachowywaniem się jakby moroje robiły wielką przysługę dampirom pomagając im w reprodukcji. Może w twojej rodzinie jest inaczej, ale dla reszty z nas, seks jest zabawą. Moroje, którzy robią to z dampirami, nie poświęcają się tak bardzo.
Teraz Dimitri się wyprostował, a w jego wyrazie nie było już złości. Prawdopodobnie był pobudzony tym, że jego nowa dziewczyna wspomniała o seksie.
Przeszyła mnie irytacja, miałam nadzieję, że jeśli miałam morderczy wyraz twarzy, to ludzie odbiorą, że to na strzygi, a nie na kobietę aktualnie przemawiającą do nas.
Za Dimitrim, nagle zauważyłam Mię siedzącą samotnie, w dalszym rzędzie. Nie zauważyłam, że tu była. Zapadła się w siedzenie. Miała zaczerwienione oczy, a jej twarz była bledsza niż zwykle. Zabawny ból ścisnął mi klatkę, jeden z tych, których nigdy nie spodziewałam się, że będą wywołane przez nią.
– A powodem, dla którego czekamy na tych strażników, którzy skończą osiemnaście lat jest to, że pozwalamy im nacieszyć się pozorami życia, zanim zmusimy ich do spędzenia reszty życia w ciągłym zagrożeniu. Potrzebują tych dodatkowych lat, żeby rozwinąć się zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Wyciągajcie ich zanim będą gotowi, traktujcie jakby byli częścią linii obrony – a stworzycie sobie paszę dla strzyg.
Kilku ludzi sapnęło na ten dobór słów Taszy, ale udało jej się zwrócić na siebie uwagę.
– Wciąż tworzycie więcej paszy, jeśli spróbujecie zmusić inne kobiety dampiry, żeby zostały strażnikami. Nie możecie zmuszać ich do takiego życia, jeśli tego nie chcą. Cały twój plan polegający na uzyskaniu więcej strażników zakłada rzucenie dzieci i niechętne wejście na drogę krzywdy, tylko po to, żebyście mogli – ledwie – zostać jeden krok przed wrogiem. Powiedziałabym, że to najgłupszy plan, jaki kiedykolwiek słyszałam, gdyby nie to, że wcześniej słuchałam jego.
Wskazała na tego, który przemawiał jako pierwszy i który chciał ułożyć morojów. Zakłopotanie zachmurzyło jego rysy.
– Zatem oświeć nas, Natasho,- powiedział. – Powiedz nam, co twoim zdaniem powinniśmy zrobić, skoro widocznie masz tak wielkie doświadczenie ze strzygami.
Cienki uśmieszek poruszył usta Taszy, ale ona nie dała się znieważyć.
– Co ja sądzę?-
Podeszła bliżej końca podium, wpatrując się w nas, kiedy odpowiadała na jego pytanie.
– Uważam, że powinniśmy przestać wymyślać plany, które zawierają nas opierających się na kimś albo czymś, co by nas chroniło. Myślicie, że jest za mało strażników? To nie jest problemem. Problemem jest to, że jest za dużo Strzygi. I pozwalamy im się rozmnażać i stają się coraz silniejsi, ponieważ nic nie robimy z nimi oprócz jakiś głupich kłótni jak ta. Uciekamy i chowamy się za dampirami i pozwalamy uciec Strzygi nietkniętym. To nasza wina. To przez nas ci Drozdowie zginęli. Chcecie armii? Cóż, no to jesteśmy. Dampiry nie są jedynymi, którzy mogą nauczyć się walczyć. Pytanie nie brzmi, Moniko, gdzie są kobiety dampiry w tej walce. Pytanie brzmi: Gdzie my jesteśmy?"
Читать дальше