Philip Pullman - Bursztynowa Luneta

Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Pullman - Bursztynowa Luneta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bursztynowa Luneta: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bursztynowa Luneta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bursztynowa Luneta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bursztynowa Luneta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

...obudź się, nie widzę jej... ona chyba jest blisko... skrzywdziła mnie...

Och, Lyro, nie bój się! Jeśli ty też się boisz, ja oszaleję...

Próbowali objąć się mocno, ale ich ramiona chwytały tylko puste powietrze. Lyra próbowała wyjaśnić, o co jej chodzi, szepcząc tuż przy jego bladej twarzy w ciemnościach:

Ja tylko chcę się obudzić... tak się boję, że prześpię całe życie, a potem umrę... chcę najpierw się obudzić! Nawet na godzinę, nieważne, żebym tylko naprawdę żyła, nie wiem nawet, czy to jest prawdziwe... ale pomogę ci, Roger! Przysięgam, że ci pomogę!

Ale jeśli ty śnisz, Lyro, możesz w to nie uwierzyć, kiedy się obudzisz. Ja też bym pomyślał, że to tylko sen.

Nie! – oświadczyła zapalczywie i...

5. Adamantowa wieża

...mając ów cel dumny
Rozpoczął wojnę bezbożną w Niebiosach,
Przeciw tronowi i królestwu Boga
Bój tocząc próżny.

John Milton. Raj utracony

Jezioro roztopionej siarki wypełniało na całej długości ogromny kanion, bulgotało i bekało falami smrodliwych wyziewów. Blokowało drogę samotnej skrzydlatej postaci stojącej na brzegu.

Gdyby wzleciał w niebo, zwiadowcy wroga, którzy go wyśledzili i zgubili, dostrzegliby go znowu od razu; lecz gdyby wędrował na piechotę, potrzebowałby tyle czasu na obejście tej cuchnącej dziury, że dostarczyłby wiadomość za późno.

Musiał podjąć większe ryzyko. Zaczekał, aż żółta maź wypluła kłąb śmierdzącego dymu, i wzleciał w gęstą chmurę siarki.

Cztery pary oczu w różnych częściach nieba dostrzegły drobny ruch i natychmiast cztery pary skrzydeł uderzyły mocno w zadymionym powietrzu, niosąc strażników w stronę chmury.

Potem rozpoczęło się polowanie, kiedy myśliwi nie widzieli zwierzyny, a zwierzyna w ogóle nic nie widziała, pierwszy, kto wyrwie się z chmury po drugiej stronie jeziora, uzyska przewagę, czyli albo przeżyje, albo zdobędzie łup.

Pech chciał, że samotny posłaniec wyleciał z chmury kilka sekund po jednym z prześladowców. Natychmiast się zwarli, ciągnąc za sobą smugi dymu, obaj zamroczeni trującymi oparami. Ścigany początkowo wygrywał, wkrótce jednak z oparów siarki wyłonił się drugi myśliwy i w szybkiej, morderczej walce wszyscy trzej, wirując w powietrzu jak języki płomienia, opadali, wznosili się i znowu opadali, aż wreszcie runęli na skały na drugim brzegu. Dwaj pozostali myśliwi nigdy nie wynurzyli się z chmury.

Na zachodnim krańcu zębatego pasma gór wznosił się szczyt, skąd rozciągał się widok na równinę w dole i doliny w głębi, szczyt zwieńczony bazaltową fortecą, która zdawała się wyrastać wprost ze skał, jakby wyrzucił ją z siebie wulkan przed milionem lat.

W rozległych pieczarach pod wyniosłymi murami zmagazynowano i oznakowano zapasy wszelkich rodzajów; w arsenałach i magazynach kalibrowano, uzbrajano i testowano machiny wojenne; w młynach pod górą wulkaniczne ognie ogrzewały potężne kuźnie, gdzie fosfor i tytan łączono w stopy nieznane i nieużywane nigdy wcześniej.

Na najbardziej odsłoniętej ścianie fortecy, w głębokim cieniu przypory, gdzie potężne mury wyrastały wprost z pradawnych pokładów lawy, znajdowała się niewielka brama, poterna, w której wartownik pełnił straż dniem i nocą i zatrzymywał każdego, kto próbował wejść.

Podczas zmiany warty na wałach w górze wartownik tupnął raz czy dwa dla rozgrzewki i zabijał ręce w rękawicach, ponieważ była to najzimniejsza godzina nocy, a mały naftowy płomyk w lampie nie dawał ciepła. Zmiennik miał nadejść za dziesięć minut, więc wartownik marzył już o kubku gorącej czekolady, dymnym liściu i przede wszystkim łóżku.

Najmniej ze wszystkiego spodziewał się usłyszeć łomotanie do małych drzwi.

Jednakże zachował czujność i otworzył judasza, jednocześnie odkręcając kurek, żeby nafta dopłynęła do płomyka w niszy na zewnątrz. W jego blasku ujrzał trzy zakapturzone postacie dźwigające wspólnie czwartą, o niewyraźnych zarysach, która wydawała się chora lub ranna.

Człowiek z przodu odrzucił kaptur. Miał twarz znaną wartownikowi, ale i tak podał hasło, zanim powiedział:

– Znaleźliśmy go przy siarkowym jeziorze. Mówi, że nazywa się Baruch. Ma pilną wiadomość dla Lorda Asriela.

Wartownik odryglował drzwi, a jego dajmona-terier zadygotała, kiedy trzy postacie z trudem wmanewrowały swój ładunek w wąskie wejście. Potem dajmona wydała mimowolny cichy skowyt, szybko stłumiony, i wartownik zobaczył, że niesiona postać była rannym aniołem; aniołem niskiej rangi i niewielkiej mocy, ale zawsze aniołem.

– Połóżcie go w wartowni – polecił i przekręcił korbę telefonu-dzwonu, żeby złożyć meldunek dyżurnemu oficerowi.

Na najwyższym murze fortecy stała wieża z adamantu: tylko jedna kondygnacja schodów prowadząca do pokojów z oknami wychodzącymi na północ, południe, wschód i zachód. Największy pokój wyposażono w stół, krzesła i skrzynię z mapami, w innym stała wojskowa prycza. Całości dopełniała nieduża łazienka.

Lord Asriel siedział w adamantowej wieży naprzeciwko swojego szpiega-kapitana nad masą porozrzucanych papierów. Naftowa lampa wisiała nad stołem, rozżarzone węgle w koszu odpędzały przenikliwy nocny chłód. Przy drzwiach siedział na drążku mały błękitny jastrząb.

Szpieg-kapitan nazywał się Lord Roke. Wyróżniał się wyglądem: był nie większy niż dłoń Lorda Asriela i smukły jak ważka, lecz pozostali kapitanowie Lorda Asriela okazywali mu głęboki szacunek, ponieważ był uzbrojony w trujące żądło w ostrogach butów.

Miał zwyczaj siadać na stole i z zasady odpowiadał w sposób niegrzeczny i złośliwy na wszystko poza najbardziej wyszukaną uprzejmością. On i jego gatunek, Gallivespianie, nie posiadali zbyt wielu cech dobrych szpiegów, oczywiście poza wyjątkowo małymi rozmiarami. Byli jednak tak dumni i drażliwi, że musieliby rzucać się w oczy, gdyby dysponowali wzrostem Lorda Asriela.

– Tak – powiedział głosem czystym i ostrym, z oczami błyszczącymi jak krople atramentu – twoje dziecko, Lordzie Asrielu: wiem o niej. Widocznie wiem więcej od ciebie.

Lord Asriel spojrzał prosto na niego i mały człowieczek natychmiast zrozumiał, że nadużył uprzejmości swego dowódcy: siła wzroku Lorda Asriela uderzyła go tak, że stracił równowagę i musiał oprzeć się ręką o kieliszek z winem. W chwilę później Lord Asriel przybrał uprzejmy i łaskawy wyraz twarzy, całkiem jak jego córka, lecz odtąd Lord Roke miał się na baczności.

– Bez wątpienia, Lordzie Roke – powiedział Lord Asriel. – Lecz z powodów, których nie pojmuję, dziewczynka znalazła się w centrum zainteresowania Kościoła, a ja muszę znać przyczynę. Co o niej mówią?

– Magistratura kipi od domysłów; jedna grupa mówi to, druga twierdzi co innego, a każda stara się utrzymać swoje odkrycia w tajemnicy przed innymi. Najbardziej aktywne to Konsystorska Komisja Dyscyplinarna i Stowarzyszenie Dzieł Ducha Świętego, a ja – oświadczył Lord Roke – mam szpiegów i tu, i tam.

– Więc zostałeś członkiem Stowarzyszenia? – mruknął Lord Asriel. – Gratuluję. Dawniej byli nie do zdobycia.

– Moim szpiegiem w Stowarzyszeniu jest Salmakia – powiedział Lord Roke – bardzo zręczna agentka. Jest tam pewien kapłan, do którego dajmony-myszy zbliżyła się podczas snu. Moja agentka zasugerowała, żeby kapłan odprawił zakazany rytuał, stosowany do wywoływania Mądrości. W krytycznej chwili lady Salmakia pojawiła się przed nim. Teraz kapłan myśli, że może komunikować się z Mądrością, kiedy zechce, że ona ma postać Gallivespianki i mieszka w jego biblioteczce.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bursztynowa Luneta»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bursztynowa Luneta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Bursztynowa Luneta»

Обсуждение, отзывы о книге «Bursztynowa Luneta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x