Robert Jordan - Triumf Chaosu

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Triumf Chaosu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Triumf Chaosu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Triumf Chaosu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Triumf Chaosu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Triumf Chaosu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Poszarpany, srebrny blask rozpołowił drzewo na skraju zagajnika, tak blisko, że aż zwichrzył mu włosy. Min wzdrygnęła się. — Przyjaciele — mruknęła, rozcierając nadgarstki.

Gestem nakazał jej nie ruszać się z miejsca — wyjąwszy ten jeden przypadkowy wybuch, zagajnik zdawał się nietknięty — ale kiedy podniósł się na nogi, była obok i podtrzymywała go z jednej strony. Podszedł chwiejnie do skraju rzadkiej linii drzew, wdzięczny za wsparcie, ale zmusił się, by się wyprostować i przestać na niej wspierać. Czy mogła uwierzyć, że on ją ochroni, skoro bez jej pomocy mógłby upaść na twarz? Wsparł się o pień roztrzaskanego drzewa i to pomogło. Spod kory snuły się smugi dymu, ale drzewo nie stało w ogniu.

Wozy utworzyły wielki pierścień wokół drzew. Część służących starała się chyba utrzymywać konie w jednym miejscu — wszystkie zaprzęgi stały nadal w uprzęży — ale większość kuliła się, gdzie popadło, w nadziei, że uniknie błyskawic spadających z nieba. Wyjąwszy tamten jeden zabłąkany piorun, cały ten ognisty ostrzał zdawał się wycelowany w wozy i walczących ludzi. A może również w Aes Sedai. Siedziały na swych koniach, w pewnym oddaleniu od wiru włóczni, mieczy i płomieni, ale niezbyt daleko; niektóre co jakiś czas stawały w strzemionach, by móc lepiej widzieć.

Rand prędko wypatrzył Erian, szczupłą i ciemnowłosą na siwej klaczy. Lews Therin warknął, a Rand zaatakował niemalże bez zastanowienia. Poczuł rozczarowanie drugiego mężczyzny, kiedy to zrobił. Splot Ducha, żeby odgrodzić ją tarczą, z lekkim oporem przy przecinaniu połączenia z saidarem , a kiedy tarcza została podwiązana, pałka z Powietrza, żeby zwalić ją nieprzytomną z siodła. Nie ujarzmił jej teraz, bo chciał, żeby wiedziała, kto to zrobił i dlaczego. Jedna z Aes Sedai krzyknęła, że ktoś ma zająć się Erian, ale żadna nawet nie spojrzała w stronę drzew. Żadna nie czuła saidina z tamtej strony; myślały, że została strącona na ziemię przez coś, co znajdowało się za wozami.

Omiótł wzrokiem pozostałe kobiety na koniach i zatrzymał się na Katerine, krążącej tam i z powrotem na długonogiej gniadej klaczy. Za każdym razem, gdy spojrzała w stronę Aielów, wybuchał tam ogień. Duch, Powietrze, i osunęła się bezwładnie na ziemię, z jedną nogą zaplątaną w strzemionie.

„O tak! — zaśmiał się Lews Therin. — A teraz Galina. Na niej mi zależy szczególnie”.

Rand z całej siły zacisnął powieki. Co on wyprawia? To przecież Lews Therin tak bardzo chciał dopaść tych trzech, że nie potrafił myśleć o niczym innym. Rand chciał im odpłacić za to, co mu zrobiły, ale przecież tam toczyła się bitwa, ginęli ludzie, gdy tymczasem on polował na poszczególne Aes Sedai. Z całą pewnością ginęły również Panny.

Potraktował Duchem i Powietrzem następną Aes Sedai, po lewej stronie od Katerine, w odległości dwudziestu kroków, po czym przeszedł do innego drzewa i powalił Sarene Nemdahl na ziemię, nieprzytomną i otoczoną tarczą. Chwiejnym krokiem, niczym złodziej kieszonkowy skradał się powoli skrajem zagajnika i atakował raz za razem. Min już nie próbowała go podtrzymywać, ale jej ręce cały czas były obok, gotowe go złapać.

— One nas zobaczą — mruknęła. — Jedna z nich się obejrzy i zobaczy nas.

„Galina — warknął Lews Therin. — Gdzie ona jest?”

Rand ignorował i jego, i Min. Padła Coiren i jeszcze dwie inne, których imion nie znał. Musiał robić to, na co go było stać.

Aes Sedai nie rozumiały, co się dzieje. Rozstawione wzdłuż pierścienia utworzonego z wozów po kolei spadały z koni. Te, które jeszcze nie zostały pozbawione przytomności, rozciągały szyk, starając się zająć cały obwód; w sposobie, w jaki prowadziły konie, pojawiło się zdenerwowanie, a furia, z jaką ciskały ogniem i błyskawicami w Aiela spotęgowała się. To musiało być coś z zewnątrz, ale Aes Sedai padały na ziemię, nie wiedząc ani jak, ani dlaczego.

Ich szeregi topniały i nietrudno było przewidzieć skutki. Coraz mniej błyskawic wykwitało nagle w powietrzu, a coraz więcej uderzało w Strażników i żołnierzy. Coraz mniej kul ognia znikało albo eksplodowało, zanim dotarło do wozów. Aielowie zaczęli się wciskać w przestrzenie między wozami i przewracać je. Kilka chwil potem byli już wszędzie — Aielowie z osłoniętymi na czarno twarzami i chaos. Rand wpatrywał się w to zdumiony.

Strażnicy i odziani na zielono żołnierze walczyli w grupkach z Aielami, a Aes Sedai otoczyły się ognistym deszczem. Ale również Aielowie walczyli z Aielami; mężczyźni z czerwonymi opaskami siswai’aman i Panny z czerwonymi opaskami na ramieniu walczyli z Aielami bez tych oznakowań. I nagle wśród wozów pojawili się również cairhieniańscy lansjerzy w ich hełmach w kształcie dzwonu i Mayenianie w czerwonych napierśnikach; atakowali zarówno Aielów, jak i Strażników. Czyżby wreszcie dopadł go obłęd? Czuł obecność Min, wtulonej w jego plecy i drżącej. Ona była realna. To, co widział, musiało się dziać naprawdę.

Kilkunastu Aielów, każdy równy mu wzrostem albo i wyższy, zaczęło biec w jego stronę. Nie nosili żadnych oznak. Obserwował ich z ciekawością, dopóki w odległości kroku od niego jeden z nich nie uniósł odwróconej włóczni, jakby to była pałka. Rand przeniósł i nagle z kilkunastu miejsc wytrysnął ogień. Zwęglone i powykręcane ciała potoczyły mu się do nóg.

Gawyn ściągnął wodze karego wierzchowca w odległości niecałych dziesięciu kroków od niego, z mieczem w ręku; tuż za nim jechało dwudziestu paru mężczyzn w zielonych kaftanach. Przez chwilę tylko patrzyli na siebie, a Rand modlił się, żeby nie musiał zrobić krzywdy bratu Elayne.

— Min — wychrypiał Gawyn. — Zabieram cię stąd.

Dziewczyna wyjrzała zza ramienia Randa i pokręciła głową; przywarła do niego tak mocno, że nie sądził, by Gawynowi udało się ją od niego oderwać, nawet gdyby chciał.

— Zostaję przy nim, Gawyn. Gawyn, Elayne go kocha.

Dzięki wypełniającej go Mocy Rand widział, jak Gawynowi bieleją stawy dłoni zaciśniętej na rękojeści miecza.

— Jisao — powiedział obojętnym głosem. — Skrzyknij Młodych. Wycinamy sobie odwrót. — O ile jego głos był przedtem obojętny, to teraz stał się zupełnie martwy. — Al’Thor, któregoś dnia zobaczę, jak umierasz. — Wbił pięty w boki konia i pogalopował przed siebie, on i pozostali, którzy co sił w płucach krzyczeli:

— Młodzi! — i jeszcze więcej mężczyzn w zielonych kaftanach torowało sobie drogę, by móc się do nich przyłączyć.

Randowi zabiegł drogę mężczyzna w czarnym kaftanie; spojrzał w ślad za Gawynem i w tym momencie ziemia wybuchła; wielkie grudy obaliły kilka koni, które już docierały do wozów. Rand zdążył zauważyć, jak Gawyn chwieje się w siodle, tuż zanim powalił odzianego na czarno mężczyznę maczugą z Powietrza. Nie znał tego młodzieńca o twardym obliczu, który spojrzał na niego krzywo, ale nosił zarówno miecz, jak i Smoka na wysokim kołnierzu, a poza tym wypełniał go saidin .

W mgnieniu oka, jak się zdawało, pojawił się tam Taim, w czarnym kaftanie z rękawami oplecionymi niebiesko-złotymi Smokami; spojrzał na leżącego. Nie miał odznaki przypiętej do kołnierza.

— Nie wolno atakować Smoka Odrodzonego, Gedwyn — powiedział Taim głosem jednocześnie łagodnym i stalowym. Mężczyzna o twardym obliczu podniósł się niezdarnie i zasalutował, przykładając pięść do serca.

Rand spojrzał w stronę, gdzie ostatnio widział Gawyna, ale zobaczył tylko dużą grupę mężczyzn ze sztandarem Białego Dzika, wycinających sobie drogę w otaczających ich tłumie Aielów. Jeszcze więcej mężczyzn odzianych w zielone kaftany walczyło, żeby się do nich przyłączyć.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Triumf Chaosu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Triumf Chaosu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Jordan - As Chamas do Paraíso
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Licht van Weleer
Robert Jordan
Robert Jordan - Hart van de Winter
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Pad der Dolken
Robert Jordan
Robert Jordan - Vuur uit de hemel
Robert Jordan
Robert Jordan - La grande caccia
Robert Jordan
Robert Jordan - Cesta nožů
Robert Jordan
Robert Jordan - Pán chaosu
Robert Jordan
Отзывы о книге «Triumf Chaosu»

Обсуждение, отзывы о книге «Triumf Chaosu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x