Robert Jordan - Triumf Chaosu

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Triumf Chaosu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Triumf Chaosu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Triumf Chaosu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Triumf Chaosu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Triumf Chaosu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— W takim razie, jak brzmią twoje rozkazy, Lordzie Kapitanie Komandorze, skoro nie pojadę do Altary?

Niall opuścił głowę z westchnieniem. Nagle poczuł się zmęczony. Czuł, jak ciążą mu brzemieniem wszystkie przeżyte lata.

— Ależ pojedziesz do Altary, Carridin.

Z imieniem Randa al’Thora i jego wizerunkiem zapoznał się wkrótce po rzekomej inwazji na Falme zza morza, w istocie będącej rezultatem knowań Aes Sedai, w wyniku której Synowie stracili tysiąc ludzi, a po całym Tarabonie i Arad Doman rozpełzli się Zaprzysiężeni Smokowi i idący w ślad za nimi chaos. Wiedział, jaką rolę odgrywa al’Thor i wierzył, że potrafi wykorzystać jego osobę jako pretekst do zjednoczenia narodów. Raz skupione pod jego przywództwem, pokonają wkrótce al’Thora i staną się zdolne do stawienia czoła hordom trolloków. Rozesłał emisariuszy do władców wszystkich krajów, by zwrócić ich uwagę na niebezpieczeństwo. Ale al’Thor działał szybciej, niż on zakładał, nawet teraz go wyprzedził. Wściekły lew miał krążyć po ulicach dostatecznie długo, aż wszystkich zdejmie trwoga, jednak ten lew niepostrzeżenie stał się gigantycznym potworem, szybkim jak błyskawica.

Jednak jeszcze nie wszystko było stracone, należało o tym stale pamiętać. Dobre tysiąc lat temu Guaire Amalasan, fałszywy Smok, który potrafił przenosić, obwołał się Smokiem Odrodzonym. Amalasan podbił więcej ziem niż al’Thor, zanim pewien młody król, Artur Paendrag Tanreall, nie stanął do walki z nim, stawiając tym samym pierwszy krok na drodze do własnego imperium. Niall nie uważał siebie za kolejnego Artura Hawkwinga, ale świat nie mógł liczyć na nikogo innego. Nie zrezygnuje więc, póki starczy życia.

Już zaczął przeciwstawiać się rosnącej potędze al’Thora. Oprócz emisariuszy do władców wysłał również posłańców do Tarabonu i Arad Doman. Kilku, ale zdolnych znaleźć właściwe uszy, do których można szepnąć, że wszystkie kłopoty należy złożyć na karb Zaprzysięgłych Smokowi, głupców, oraz Sprzymierzeńców Ciemności, którzy się opowiedzieli za Randem al’Thorem. A także na karb Białej Wieży. Z Tarabonu już dochodziły liczne pogłoski o zaangażowaniu Aes Sedai w walki, pogłoski, które miały przygotować grunt podatny na przyjęcie jedynej właściwej prawdy o Randzie. A teraz nadeszła pora na zrealizowanie następnej części jego nowego planu — wskazanie siedzącym okrakiem na płocie, którędy mają z niego zejść. Czas. Tak mało czasu. A mimo to nie potrafił się powstrzymać od uśmiechu. Byli tacy, obecnie już martwi, którzy kiedyś powiadali: “Kiedy Niall się uśmiecha, wkrótce skoczy komuś do gardła”.

— Altara i Murandy — powiedział Carridinowi — niech nęka je plaga Zaprzysięgłych Smokowi.

Komnata przypominała pałacową bawialnię — sklepiony sufit ozdobiony sztukateriami, przednie dywany na posadzce wyłożonej białymi płytkami, zdobnie rzeźbione panele na ścianach — a jednak daleko jej było do prawdziwego pałacowego wnętrza. W rzeczy samej, jej wnętrze zdziwiłoby niejednego przypadkowego gościa. Mesaana, szeleszcząc suknią z szarego jedwabiu, krążyła wokół stolika intarsjowanego lazurytem i zabawiała się układaniem z kostek domina skomplikowanej wieży, w której każde kolejne piętro było większe od poprzedniego. Szczyciła się, że robi to wyłącznie w oparciu o swoją wiedzę o naprężeniach i dźwigniach; ani źdźbła Mocy. Ułożyła już dziewiąte piętro.

Tak naprawdę, to nie tyle chodziło jej o zabawę, co raczej unikała rozmowy ze swą towarzyszką. Semirhage siedziała na krześle z wysokim oparciem i czerwonym obiciem. Szyła; długie, szczupłe palce wykonywały zręcznie miniaturowe szwy splatające się w misterny labirynt drobnych kwiatków. Zawsze była zaskoczona, widząc tę kobietę przy zajęciach tak... prozaicznych. Czarna suknia mocno kontrastowała z obiciem krzesła. Nawet Demandred nie odważyłby się powiedzieć Semirhage prosto w oczy, że tak często wkłada czerń, ponieważ Lanfear lubuje się w bieli.

Mesaana po raz tysięczny usiłowała dociec, dlaczego czuje się skrępowana w obecności tej kobiety. Mesaana znała własne siły i słabości, zarówno jeśli szło o Jedyną Moc, jak i w innych kwestiach. Na wielu polach bez trudu potrafiłaby dorównać Semirhage, jeśli zaś chodzi o talenty, którymi operowała mniej sprawnie, to kompensowała je zdolnościami, których brakowało z kolei Semirhage. Nie o to jednak chodziło. Semirhage rozkoszowała się okrucieństwem, znajdowała najczystszą przyjemność w zadawaniu udręki, ale z pewnością i nie na tym polegał problem. Mesaana potrafiła być w razie konieczności okrutna i nie dbała o to, co Semirhage robiła drugim. Musiał zatem istnieć jeszcze powód, ale ona nie potrafiła się go doszukać.

Zirytowana położyła kolejną kostkę i w tym momencie cała wieża runęła z hałasem, rozsypując się po podłodze. Gniewnie cmoknąwszy językiem, odwróciła się od stołu, krzyżując ręce na piersiach.

— Gdzie jest Demandred? Minęło siedemnaście dni, odkąd odwiedził Shayol Ghul, a zwlekał do dzisiaj z poinformowaniem nas o wieściach, a na dodatek jeszcze każe teraz na siebie czekać.

Sama w tym czasie dwukrotnie odwiedziła Szczelinę Zagłady, wykonała ten szarpiący nerwy spacer pod kamiennymi kłami, które ocierały się o jej włosy. Po to tylko, by spotkać tam dziwnego, nazbyt wysokiego Myrddraala, który nie chciał niczego powiedzieć. Szyb był, z całą pewnością, ale Wielki Władca nie reagował. Za każdym razem nie zabawiła tam długo. Przedtem uważała, że niczego się nie boi, a w każdym razie na pewno nie spojrzenia Półczłowieka, a jednak dwukrotne milczące, bezokie wejrzenie Myrddraala zmusiło ją do odejścia. Pamiętała, jak szła coraz szybciej, tylko dzięki niezłomnej woli nie zaczynając biec. Gdyby przenoszenie w tym miejscu nie było niezawodnym sposobem spotkania własnej śmierci, zniszczyłaby natychmiast tego potwora, albo przynajmniej całą drogę powrotną Podróżowała.

— Gdzie on jest?

Semirhage podniosła oczy znad robótki — nigdy nie mrugające czarne oczy osadzone w gładkiej, opalonej twarzy — po czym odłożyła swoje hafty i wstała z gracją.

— Przybędzie w swoim czasie — odparła spokojnie. Zawsze była spokojna, nigdy też nie brakowało jej wdzięku. — Jak nie chcesz czekać, to sobie idź.

Mesaana mimo woli uniosła się na palce, ale i tak nadal musiała zadzierać głowę. Semirhage przewyższała wzrostem większość mężczyzn, aczkolwiek miała tak doskonałe proporcje, że nie zauważało się tego, dopóki nie stanęła przy tobie i nie spojrzała na ciebie z góry.

— Iść sobie? A właśnie, że odejdę. A on może...

Rzecz jasna, ostrzeżenia nie było. Jak zawsze, gdy przenosił mężczyzna. W powietrzu pojawiła się jaskrawa pionowa linia, która zaczęła się rozszerzać i po chwili gotowa brama obróciła się w taki sposób, by Demandred mógł przez nią przejść, jednocześnie kłaniając się im obu. Tego dnia był odziany wyłącznie w ciemne szarości, z odrobiną jasnej koronki przy szyi. Łatwo się dostosowywał do mód i tkanin tego Wieku.

Jego orli profil był niemalże przystojny, aczkolwiek nie do tego stopnia, by serce kobiety zabiło szybciej na jego widok. Pod pewnymi względami takie “prawie” albo “nie całkiem” towarzyszyły Demandredowi przez całe życie. Miał pecha, bo urodził się jeden dzień później niż Lews Therin Telamon; Telamon został Smokiem, a tymczasem on, wtedy jeszcze jako Barid Bel Medar, przez całe lata prawie dorównywał osiągnięciom Lewsa Therina i nie całkiem jego sławie. Gdyby nie Lews Therin, byłby najbardziej znaną postacią tamtego Wieku. Czy stałby tu dzisiaj, gdyby to jemu pozwolono wtedy dowodzić, a nie temu człowiekowi, którego uważał za intelektualnie gorszego od siebie, temu durniowi ostrożnemu do przesady, któremu zbyt często dopisywało szczęście? Teraz były to próżne spekulacje, aczkolwiek Mesaanie zdarzało się już wcześniej nad tym zastanawiać. Nie, liczyło się to, że Demandred gardził Smokiem, a teraz, kiedy się Odrodził, przeniósł nań w całości swoją pogardę na jego obecne wcielenie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Triumf Chaosu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Triumf Chaosu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Jordan - As Chamas do Paraíso
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Licht van Weleer
Robert Jordan
Robert Jordan - Hart van de Winter
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Pad der Dolken
Robert Jordan
Robert Jordan - Vuur uit de hemel
Robert Jordan
Robert Jordan - La grande caccia
Robert Jordan
Robert Jordan - Cesta nožů
Robert Jordan
Robert Jordan - Pán chaosu
Robert Jordan
Отзывы о книге «Triumf Chaosu»

Обсуждение, отзывы о книге «Triumf Chaosu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x