Robert Jordan - Smok Odrodzony
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Smok Odrodzony» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Smok Odrodzony
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Smok Odrodzony: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Smok Odrodzony»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Smok Odrodzony — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Smok Odrodzony», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Jak mój Lord Kapitan Komandor rozkaże. Słucham i jestem posłuszny — powiedział miękko Carridin. Zbyt miękko.
Niall uśmiechnął się zimno.
— Na wypadek, gdy twoja przysięga okazała się nie dość mocna, wiedz jedno. Jeżeli ten fałszywy Smok umrze, zanim ja skażę go na śmierć, albo porwą go te wiedźmy z Tar Valon, pewnego ranka odnajdą twoje ciało ze sztyletem w sercu. A jeśli mnie spotka... jakiś... wypadek... nawet wówczas gdy umrę ze starości, nie przeżyjesz mnie dłużej niż o miesiąc.
— Mój Lordzie Kapitanie Komandorze, przysięgałem być posłuszny...
— Tak więc bądź — uciął Niall. — Rozumiem, że zapamiętałeś wszystko, co ci powiedziałem. Teraz idź!
— Jak mój Lord Kapitan Komador rozkaże.
Tym razem głos Carridina nie był już tak pewny.
Drzwi zamknęły się za Inkwizytorem. Niall zatarł dłonie. Czuł chłód. Kości toczyły się i nie było sposobu przewidzieć, jaki wypadnie wynik, zanim się nie zatrzymają. Naprawdę zbliżała się Ostatnia Bitwa. Nie opiewana przez legendy Tarmon Gai’don, z udziałem Czarnego, który miał wyrwać się na wolność, i Smoka Odrodzonego, który stawi mu czoło. Nie, tego był absolutnie pewien. Aes Sedai z Wieku Legend mogli otworzyć szczelinę w więzieniu Czarnego, w Shayol Ghoul, ale Lews Therin Telamon i Stu Towarzyszy zapieczętowali ją na powrót. Przeciwuderzenie na zawsze zatruło męską połowę Prawdziwego Źródła i doprowadziło ich do szaleństwa, dając początek Pęknięciu, ale wszak jedno z dawnych Aes Sedai było w stanie zrobić więcej niż dzisiaj wszystkie wiedźmy z Tar Valon. Wykonane przez nich pieczęcie przetrwają.
Pedron Niall, człowiek posługujący się chłodną logiką, wyrozumował sobie, jak będzie wyglądać Tarmon Gai’don. Bestialskie hordy trolloków potoczą się z Wielkiego Ugoru na południe, tak samo dwa tysiące lat wcześniej podczas wojen z trollokami, prowadzić ich będą Myrddraale — Półludzie — a być może nawet nowi, wywodzący się z ludzi Władcy Strachu, wybrani spośród Sprzymierzeńców Ciemności. Ludzkość, rozbita na skłócone ze sobą narody, nie będzie w stanie ich zatrzymać. Ale on, Pedron Niall, zjednoczy ludzi pod sztandarami Synów Światłości. Powstaną nowe legendy, które opowiedzą jak Pedron Niall stoczył Tarmon Gai’don i wygrał.
— Najpierw — wymruczał — wypuścić dzikiego lwa na ulice miasta.
— Dzikiego lwa?
Niall okręcił się na pięcie, kiedy zza jednego z wiszących sztandarów wyślizgnął się kościsty; niski mężczyzna, z wielkim haczykowatym nosem. Mignęła tylko płyta boazerii, która błyskawicznie powróciła do swego miejsca w ścianie, jeszcze zanim sztandar zdążył znieruchomieć.
— Pokazałem ci to przejście, Ordeith — warknął Niall — abyś mógł przychodzić do mnie, kiedy cię wezwę, nie powiadamiając o tym jednocześnie połowy fortecy, a nie po to, byś podsłuchiwał moje prywatne rozmowy.
Przechodząc przez salę, Ordeith wykonał lekki ukłon.
— Podsłuchiwał, Wielki Lordzie? W życiu bym czegoś takiego nie zrobił, ja po prostu właśnie przyszedłem i niechcący usłyszałem twoje ostatnie słowa. Nic więcej.
Na jego twarzy gościł półdrwiący uśmieszek, który, jak zaobserwował Niall, nigdy jej nie opuszczał, nawet wówczas, gdy w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby go zobaczyć.
Do Amadicii, wychudzony i osłabiony, przybył miesiąc wcześniej. Ubrany w łachmany i na poły zamarznięty, ale jakoś zdołał, przedzierając się przez wszystkie pierścienie straży, dotrzeć przed oblicze samego Pedrona Nialla. Wyglądało na to, że wie takie rzeczy o wydarzeniach na Głowie Tomana, których nie było w wyczerpujących choć całkowicie niejasnych raportach Carridina, ani w opowieści Byara, czy też w żadnym innym posłaniu bądź plotce, które dotarły do uszu Nialla. Jego imię było oczywiście fałszywe. W dawnej mowie, Ordeith znaczyło „robaczywe drzewo”. Kiedy jednak Niall zarzucił mu to kłamstwo, powiedział tylko: „Kim jesteśmy, to pozostaje tajemnicą dla wszystkich ludzi, a życie jest gorzkie”. Ale był niezwykle bystry. To właśnie on pomógł Niallowi dojrzeć schemat pośród zarysowujących się dopiero wydarzeń.
Ordeith podszedł do stołu i podniósł jeden z rysunków. Kiedy rozwinął go wystarczająco, aby zobaczyć twarz młodzieńca, jego uśmiech pogłębił się, przechodząc niemalże w jakiś straszny grymas.
Niall wciąż był zirytowany samowolnym najściem tamtego.
— Uważasz, że fałszywy Smok jest śmieszny, Ordeith? Czy też przeraził cię?
— Fałszywy Smok? — powiedział miękko tamten. Tak. Tak, oczywiście, to musi być on. No bo któż inny?
I zaśmiał się piskliwym śmiechem, który podrażnił nerwy Nialla. Czasami Lord Kapitan Komandor sądził, że Ordeith musi być na poły szalony.
„Ale jest bystry, szaleniec czy nie”.
— Co masz na myśli, Ordeith? Mówisz tak, jakbyś go znał.
Ordeith wzdrygnął się, jakby zapomniał o obecności Lorda Kapitana Komandora.
— Czy go znam? O, tak. Znam go. Nazywa się Rand al’Thor. Pochodzi z Dwu Rzek, słabo zaludnionej, odległej od Caemlyn, rolniczej prowincji Andoru i jest Sprzymierzeńcem Ciemności, tak dalece oddanym Cieniowi, że dusza twoja skurczyłaby się ze strachu, gdybyś poznał połowę prawdy o nim.
— Dwie Rzeki — zadumał się Niall. — Ktoś wspominał mi o innym Sprzymierzeńcu Ciemności pochodzącym stamtąd, kolejnym młodzieńcu. Dziwne jest pomyśleć o Sprzymierzeńcach Ciemności, rodzących się w takim miejscu jak to. Ale prawdą jest, że oni są wszędzie.
— Następny, Wielki Lordzie? — zapytał Ordeith. — Z Dwu Rzek? Czy nie będzie to Matrim Cauthon albo Perrin Aybara? Są w podobnym wieku jak ten pierwszy i równie nieomal zaawansowani w czynieniu zła.
— Imię, które mi podano, brzmiało Perrin — powiedział Niall, marszcząc brwi. — Trzech, powiedziałeś? Z Dwu Rzek nie pochodzi nic prócz wełny i tytoniu. Wątpię, czy istnieje inne miejsce, w którym ludzie żyliby równie oddzieleni od reszty świata.
— W mieście Sprzymierzeńcy Ciemności muszą ukrywać swą naturę w większym lub mniejszym stopniu. Muszą spotykać się z innymi ludźmi, z obcymi przyjeżdżającymi z innych miejsc, a potem opuszczającymi ich miasto i uwożącymi ze sobą wieści o tym, co widzieli. Ale w cichych wioskach, odciętych od świata, gdzie niewielu obcych przyjeżdża... Jakie można sobie wyobrazić lepsze miejsce dla Sprzymierzeńców Ciemności?
— A w jaki sposób poznałeś imiona tych trzech Sprzymierzeńców Ciemności, Ordeith? Trzej Sprzymierzeńcy Ciemności, pochodzący z zapadłego krańca świata. Masz zbyt wiele tajemnic, Robaczywe Drzewo; i więcej niespodzianek w rękawie niż bard.
— W jaki sposób mógłby człowiek wyznać zupełnie wszystko, co wie, Wielki Lordzie? — powiedział miękko mały człowieczek. — Byłaby to tylko zwykła paplanina, zanim wydobyłoby się z niej coś użytecznego. Jedno ci powiem, Wielki Lordzie. Ten Rand al’Thor, ten Smok, wiele za sobą pozostawił w Dwu Rzekach.
— Fałszywy Smok! — powiedział ostro Niall, a człowieczek skłonił się.
— Oczywiście, Wielki Lordzie. Przejęzyczyłem się.
Nagle Niall zobaczył, jak dłonie Ordeitha nieświadomie gniotą i drą trzymany rysunek. Nawet wówczas, gdy twarz mężczyzny pozostawała nieruchoma, wciąż z tym samym sardonicznym uśmiechem, jego ręce konwulsyjnie szarpały pergamin.
— Przestań! — rozkazał Niall. Wyrwał rysunek z dłoni Ordeitha i wygładził go najlepiej, jak się dało. — Nie ma zbyt wielu podobizn tego człowieka, aby pozwolić na ich niszczenie.
Większość rysunku pokrywały nieczytelne smugi, przez pierś młodzieńca biegło rozdarcie, ale jakimś sposobem twarz pozostała nietknięta.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Smok Odrodzony»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Smok Odrodzony» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Smok Odrodzony» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.