Philip Dick - Człowiek z wysokiego zamku

Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Dick - Człowiek z wysokiego zamku» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1981, ISBN: 1981, Издательство: Czytelnik, Жанр: Альтернативная история, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Człowiek z wysokiego zamku: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Człowiek z wysokiego zamku»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jedna z najwybitniejszych powieści amerykańskiej fantastyki naukowej. Autor sugestywnie przedstawia inny wariant historii: państwa osi wygrały II wojnę światową, w podzielonej Ameryce ścierają się wpływy japońskie i niemieckie, a wielką poczytnością cieszy się zakazana powieść fantastyczna, w której Niemcy i Japonia wojnę przegrały.
Nagroda Hugo 1963.

Człowiek z wysokiego zamku — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Człowiek z wysokiego zamku», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wyjąwszy z pudła niebieską włoską suknię, rozłożyła ją ostrożnie na łóżku. Nie pogniotła się; potrzebowała co najwyżej szczotkowania, żeby usunąć pyłki. Kiedy otworzyła pozostałe paczuszki, stwierdziła jednak, że nie zabrała z Denver nowego półbiustonosza.

— Do diabła! — zaklęła opadając na fotel. Zapaliła papierosa i siedziała przez chwilę paląc.

Może da się to nosić z normalnym stanikiem. Zrzuciła bluzkę i spódnicę i przymierzyła suknię. Widać było ramiączka i górną część stanika, nic z tego. A może, pomyślała, będę mogła pójść bez stanika… nie robiła tego już od lat… przypomniały jej się dawne dni w szkole średniej, kiedy miała bardzo mały biust: martwiło ją to nawet wówczas. Teraz jednak dojrzałość i sport sprawiły, że miała 95 centymetrów w obwodzie. Przymierzyła suknię bez stanika, stojąc na krześle w łazience, żeby się przejrzeć w lustrze nad umywalką.

Suknia prezentowała się oszałamiająco, ale, do licha, było to zbyt ryzykowne. Wystarczyło się schylić, żeby zgasić papierosa albo wziąć napój… i katastrofa.

Broszka! Może nosić suknię bez stanika i spiąć ją z przodu. Wysypawszy zawartość swojej szkatułki z biżuterią na łóżko rozłożyła broszki, stare, podarowane jej przez Franka lub innych mężczyzn przed ich małżeństwem, i nową, którą kupił jej w Denver Joe. Tak, mała srebrna broszka z Meksyku w kształcie konia będzie dobra; przypięła w odpowiednim miejscu. Jednak będzie mogła pójść w tej sukni.

Wszystko mnie teraz cieszy, pomyślała. Tyle rzeczy się nie udało; tak niewiele pozostało z cudownych planów.

Poświęciła wiele czasu na szczotkowanie włosów, aż błyszczały i potrzaskiwały, po czym pozostawało już tylko wybrać pantofle i klipsy. Potem włożyła nowe futerko, wzięła nową skórzaną torebkę ręcznej roboty i wyszła.

Nie chcąc jechać starym Studebakerem, poprosiła właściciela motelu o przywołanie taksówki. Oczekując w hotelowym biurze poczuła nagle chęć zatelefonowania do Franka. Nie potrafiłaby powiedzieć, dlaczego ją to naszło, ale fakt pozostawał faktem. Dlaczego nie? — zadała sobie pytanie. Mogła zadzwonić na jego koszt; byłby uszczęśliwiony, że się odezwała i chętnie by zapłacił.

Stojąc przy biurku trzymała słuchawkę i z przyjemnością słuchała głosów telefonistek uzyskujących dla niej połączenie. Słyszała telefonistkę daleko w San Francisco pytającą o numer w informacji, potem terkot i trzaski, i wreszcie dzwonek. Czekając rozglądała się jednocześnie za taksówką. Powinna być lada chwila, myślała. Najwyżej zaczeka, to się nieraz zdarza.

— Numer nie odpowiada — odezwała się wreszcie telefonistka z Cheyenne. — Zadzwonimy jeszcze za jakiś czas i…

— Nie trzeba — powiedziała Juliana, potrząsając głową. To i tak była tylko fantazja. — Mnie już tu nie będzie. Dziękuję.

Odłożyła słuchawkę: właściciel motelu stał w pobliżu czuwając, żeby go przypadkiem nie obciążono żadnymi kosztami, i szybko wyszła z biura, postanawiając zaczekać w chłodzie i ciemności na zewnątrz.

W chwilę później Juliana była już w drodze, jadąc wygodnie na tylnym siedzeniu taksówki przez wieczorne Cheyenne do Abendsenów.

Dom Abendsenów był jasno oświetlony, dobiegała z niego muzyka i głosy. Był to parterowy tynkowany dom w sporym ogrodzie z ozdobnymi krzewami i pnącymi różami. Wstępując na ułożoną z kamieni ścieżkę, pomyślała: Czy to naprawdę tutaj? To ma być Wysoki Zamek? A wszystkie plotki i opowieści? Dom był zwyczajny, dobrze utrzymany, otoczenie zadbane. Na długiej betonowej alejce stał nawet trzykołowy dziecięcy rowerek.

Może to nie ci Abendsenowie? Wzięła wprawdzie adres z książki telefonicznej, ale pasował do numeru, pod który dzwoniła poprzedniego wieczoru.

Weszła na ganek z poręczami z kutego żelaza i nacisnęła guzik dzwonka. Przez uchylone drzwi widziała salon, stojących ludzi, białe żaluzje w oknach, fortepian, kominek, półki z książkami… ładnie urządzone, pomyślała. Przyjęcie? Ale ludzie nie byli wieczorowo ubrani.

Chłopiec, potargany, może trzynastoletni, w podkoszulce i dżinsach, otworzył drzwi szerzej.

— Czy pan Abendsen jest w domu? Czy jest zajęty? — spytała.

Zwracając się do kogoś w głębi domu chłopiec zawołał:

— Mamo, ona chce się widzieć z tatą.

Obok chłopca ukazała się kobieta z kasztanowymi włosami, może trzydziestopięcioletnia, z mocnym spojrzeniem szarych oczu i uśmiechem tak pewnym siebie i bezlitosnym, że Juliana wiedziała natychmiast, to jest Caroline Abendsen.

— Dzwoniłam wczoraj wieczorem — powiedziała Juliana.

— Ależ tak, oczywiście. — Pani Abendsen uśmiechnęła się szerzej. Miała piękne, białe zęby: Irlandka, zdecydowała Juliana. Jedynie irlandzka krew mogła nadać taką kobiecość zarysowi szczęki. — Proszę mi dać futro i torebkę. Trafiła pani bardzo dobrze; jest u nas kilkoro przyjaciół. Jaka urocza suknia… to od Cherubiniego, prawda? — Zaprowadziła Julianę przez salon do sypialni, gdzie położyła rzeczy Juliany obok innych na łóżku. — Mąż jest gdzieś w pobliżu. Niech się pani rozgląda za wysokim mężczyzną w okularach z cocktailem old-fashioned. — Inteligentny błysk jej oczu przenikał Julianę. Jest między nami tyle zrozumienia, uświadomiła sobie Juliana. Czy to nie zadziwiające?

— Przyjechałam z daleka — powiedziała.

— Tak, to prawda. O, widzę go. — Caroline Abendsen poprowadziła ją z powrotem do salonu, ku grupce mężczyzn.

— Kochanie — powiedziała. — Pozwól tutaj. To jedna z twoich czytelniczek, której bardzo zależy, żeby z tobą porozmawiać.

Jeden z mężczyzn poruszył się i podszedł ze szklanką w ręku. Juliana ujrzała niezwykle wysokiego człowieka z czarnymi, kręconymi włosami; skórę miał również ciemną, a jego oczy wydawały się fioletowe lub brązowe, bardzo pastelowe za okularami. Miał na sobie nienagannie skrojony, drogi garnitur z naturalnego włókna, zapewne angielskiej wełny; garnitur podkreślał jego szerokie, muskularne ramiona bez żadnych sztuczek; stwierdziła, że wpatruje się w niego zafascynowana.

— Pani Frink jechała aż z Canon City w Colorado, żeby porozmawiać z tobą o Szarańczy — wyjaśniła Caroline.

— Byłam przekonana, że pan mieszka w fortecy — powiedziała Juliana.

Pochylając się, żeby się jej przyjrzeć, Hawthorne Abendsen uśmiechnął się z roztargnieniem.

— Tak było. Ale musieliśmy dostawać się do niej windą, a ja nabawiłem się fobii. Byłem dosyć pijany, kiedy się to zdarzyło, ale tak jak pamiętam i jak mi opowiadają, nie chciałem stać w windzie, bo twierdziłem, że za linę ciągnie Jezus i jedziemy aż do samej góry. A ja uparłem się, że nie będę stał.

Juliana nie rozumiała.

— Hawth powtarzał, odkąd go znam, że kiedy ujrzy Jezusa, nie będzie stał, tylko usiądzie — wyjaśniła Caroline.

Juliana przypomniała sobie słowa hymnu.

— Zrezygnowaliście więc państwo z Wysokiego Zamku i sprowadziliście się z powrotem do miasta.

— Chciałbym zrobić pani coś do picia — powiedział Hawthorne.

— Bardzo proszę, ale nie old-fashioned. — Zdążyła już zauważyć stolik z kilkoma butelkami whisky, zakąskami, szklankami, lodem, mikserem, wiśniami w syropie i plasterkami pomarańczy. Podeszła tam, Abendsen jej towarzyszył. — Proszę Harpera z lodem — powiedziała. — To mi zawsze smakuje. Czy zna pan wyrocznię?

— Nie — odparł Hawthorne, nalewając jej whisky.

— Nie zna pan Księgi Przemian? — spytała zdumiona.

— Nie, nie znam — powtórzył, wręczając jej szklankę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Człowiek z wysokiego zamku»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Człowiek z wysokiego zamku» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Człowiek z wysokiego zamku»

Обсуждение, отзывы о книге «Człowiek z wysokiego zamku» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x