Philip Dick - Człowiek z wysokiego zamku

Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Dick - Człowiek z wysokiego zamku» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1981, ISBN: 1981, Издательство: Czytelnik, Жанр: Альтернативная история, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Człowiek z wysokiego zamku: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Człowiek z wysokiego zamku»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jedna z najwybitniejszych powieści amerykańskiej fantastyki naukowej. Autor sugestywnie przedstawia inny wariant historii: państwa osi wygrały II wojnę światową, w podzielonej Ameryce ścierają się wpływy japońskie i niemieckie, a wielką poczytnością cieszy się zakazana powieść fantastyczna, w której Niemcy i Japonia wojnę przegrały.
Nagroda Hugo 1963.

Człowiek z wysokiego zamku — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Człowiek z wysokiego zamku», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Ja żądam! — powiedział pan Tagomi do najbliższego białego; krzyknął mu prawie do ucha.

Mężczyzna odstawił filiżankę z kawą.

— Uważaj, Tojo — powiedział.

Pan Tagomi rozejrzał się po sali; wszyscy przyglądali mu się z wyrazem wrogości. I żaden się nie ruszył.

Świat z Bardo Thodol, pomyślał pan Tagomi. Gorący wiatr niosący mnie nie wiadomo dokąd. To jest wizja… ale czego? Czy dusza potrafi to znieść? Tak, Księga Zmarłych przygotowuje nas do tego; po śmierci dostrzegamy innych ludzi, ale wszyscy wydają się wrogo nastawieni. Jest się izolowanym. Pozbawionym oparcia. Straszliwa podróż i wszędzie światy cierpienia i nowych narodzin, gotowe przyjąć uciekającą, zastraszoną duszę. Omamy.

Wybiegł z jadłodajni. Drzwi zamknęły się za nim; znowu był na ulicy.

Gdzie ja jestem? Wyrwany ze swego świata, ze swego czasu i przestrzeni.

Ten srebrny trójkąt mnie zdezorientował. Zerwałem się z kotwicy, straciłem grunt pod nogami. Oto rezultat moich wysiłków. Lekcja na całe życie. Człowiek nie wierzy własnym zmysłom… i dlaczego? Żeby błąkać się bez map i drogowskazów?

Hipnotyczny stan. Zdolność postrzegania tak zmniejszona, że powstaje stan półmroku; świat widziany wyłącznie w symbolicznym, archetypowym aspekcie, totalnie przemieszanym z materiałem podświadomości. Typowe dla wywołanego przez hipnozę somnambulizmu. Muszę skończyć z tym przerażającym snuciem się wśród cieni; skoncentrować uwagę i odzyskać równowagę psychiczną.

Poszukał w kieszeniach srebrnego trójkąta. Nie ma. Na ławce w parku razem z teczką. Katastrofa.

Zgięty wpół pobiegł z powrotem na skwer.

Drzemiący włóczędzy przyglądali mu się ze zdziwieniem, kiedy śpieszył alejką. Jest ławka. I oparta o nią teczka. Ale ani śladu srebrnego trójkąta. Poszukiwania. Tak, wpadł w trawę; leży częściowo zasłonięty. Tam, gdzie go cisnął w gniewie.

Usiadł ciężko dysząc.

Skoncentrować się na srebrnym trójkącie ponownie, pomyślał, kiedy wrócił mu oddech. Wpatrzyć się w niego z całą siłą i liczyć. Przy dziesięciu wydać przenikliwy okrzyk. Erwache na przykład.

Idiotyczne marzenia na jawie typu eskapistycznego, pomyślał. Naśladownictwo najbardziej niezdrowych objawów wieku dojrzewania raczej niż jasna, czysta niewinność autentycznego dzieciństwa. Akurat to, na co zasługuję.

Wszystko to moja własna wina, nie zamiar pana Childana czy rzemieślnika. Jedyną przyczyną moja własna zachłanność. Nie można zrozumienia osiągać na siłę.

Liczył powoli, na głos, a potem zerwał się na równe nogi.

— Przeklęta głupota! — zawołał.

Czy zamroczenie ustąpiło?

Rozejrzał się dokoła. Nieostrość ustąpiła, jak się wydaje. Po tym można docenić celne słowa świętego Pawła… „Teraz widzimy przez zwierciadło”. To nie przenośnia, lecz trafne powołanie się na odkształcenie optyczne. My rzeczywiście widzimy astygmatycznie w fundamentalnym sensie: nasza przestrzeń i czas są wytworami naszej własnej psychiki i mogą ulegać chwilowym zniekształceniom, jak przy ostrym zaburzeniu ucha środkowego.

Chwiejemy się wówczas ekscentrycznie, tracąc wszelkie poczucie równowagi.

Pan Tagomi usiadł, schował srebrną bryłkę do kieszeni marynarki i zastygł z teczką na kolanach. Powinienem teraz pójść, powiedział sobie, i zobaczyć, czy ta zwyrodniała konstrukcja… jak ten człowiek ją nazwał? Autostrada Embarcadero. Czy nadal tam straszy.

Zabrakło mu jednak odwagi.

Przecież nie mogę tu siedzieć bez końca, pomyślał. Robota czeka, jak mawia tutejszy lud.

Dylemat.

Dwaj mali Chińczycy dokazując hałaśliwie przechodzili alejką. Zerwało się stadko gołębi, chłopcy przystanęli.

— Hej, malcy! — zawołał pan Tagomi, sięgając do kieszeni. — Chodźcie tutaj.

Chłopcy podeszli ostrożnie.

— Macie tu dziesiątkę — pan Tagomi rzucił im monetę; chłopcy wyszarpywali ją sobie. — Zejdźcie na Kearny Street i zobaczcie, czy są jakieś riksze. Potem wróćcie i powiedzcie mi.

— A dostaniemy jeszcze jedną dziesiątkę, kiedy wrócimy?

— Tak — zgodził się pan Tagomi. — Tylko powiedzcie mi prawdę.

Chłopcy pobiegli alejką.

Jeżeli nie będzie riksz, myślał pan Tagomi, powinienem udać się w odludne miejsce i zabić się. Przyciskał teczkę. Nadal mam broń; pod tym względem żadnych trudności.

Mali Chińczycy wrócili pędem.

— Sześć — wrzeszczał jeden. — Naliczyłem sześć.

— Ja widziałem pięć — sapał drugi.

— Jesteście pewni, że to były riksze? — spytał pan Tagomi. — Widzieliście wyraźnie ludzi, którzy pedałowali?

— Tak, proszę pana — odpowiedzieli chórem.

Dał chłopcom po dziesiątaku. Podziękowali i pobiegli.

Z powrotem do biura i pracy, pomyślał pan Tagomi. Wstał, ściskając rączkę teczki. Obowiązki wzywają. Znowu dzień powszedni.

Jeszcze raz poszedł alejką do ulicy.

— Riksza! — krzyknął.

Ze strumienia pojazdów wyjechała riksza; rikszarz zatrzymał się przy skraju chodnika, jego ciemna twarz błyszczała od potu, pierś pracowała ciężko.

— Jedź do budynku Nippon Times! — rozkazał pan Tagomi. Wszedł do rikszy i usadowił się wygodnie.

Wściekle pedałując rikszarz pomknął wśród innych pojazdów.

Było prawie południe, kiedy pan Tagomi dotarł do budynku Nippon Times. Z głównego hallu kazał się telefonistce połączyć z panem Ramseyem na górze.

— Tu Tagomi — odezwał się, otrzymawszy połączenie.

— Dzień dobry panu. Bardzo się cieszę. Nie widząc pana, z niepokojem o dziesiątej zadzwoniłem do pana domu, ale żona powiedziała, że wyszedł pan w nieznanym kierunku.

— Czy zrobiono porządek? — spytał pan Tagomi.

— Żadnego śladu.

— Poza dyskusją?

— Ręczę słowem, proszę pana.

Uspokojony pan Tagomi odłożył słuchawkę i udał się do windy.

Na górze, wkraczając do biura, pozwolił sobie na błyskawiczną inspekcję. Kątem oka. Ani śladu, zgodnie z obietnicą. Poczuł ulgę. Kto nie widział, niczego się nie domyśli. Historyczność zaklęta w nylonowe płytki podłogi.

W biurze przywitał go pan Ramsey.

— Pańska odwaga jest tematem panegiryku w dzisiejszym „Timesie” — zaczął. — Artykuł opisujący… — Oceniwszy wyraz twarzy pana Tagomi urwał w pół słowa.

— Odpowiedzi w palących kwestiach — powiedział pan Tagomi. — Generał Tedeki? To jest, quondam pana Yatabe?

— W starannie zamaskowanym rejsie do Tokio. Fałszywe tropy w różnych kierunkach. — Pan Ramsey skrzyżował palce, wyrażając w ten sposób nadzieję, że wszystko ułoży się pomyślnie.

— Proszę o informację o panu Baynesie.

— Nie wiem nic. Podczas pańskiej nieobecności pojawił się na krótko, nawet błyskawicznie, ale nic nie mówił. — Pan Ramsey zawahał się. — Pewnie wrócił do Niemiec.

— Znacznie lepiej dla niego byłoby udać się na Wyspy — powiedział pan Tagomi, głównie do siebie. W każdym razie ich naczelną troską był stary generał. I sprawa przekracza mój zakres, myślał pan Tagomi. Mój i mojego biura; wykorzystali mnie, co oczywiście było właściwe i słuszne. Byłem dla nich… jak się to nazywa? Pokrywką.

Jestem maską kryjącą rzeczywistość. Za moimi plecami, ukryte, toczy się prawdziwe życie, zabezpieczone przed wzrokiem wścibskich.

Dziwne, myślał. Jak ważną rolę odgrywa czasem tekturowa fasada. Jest w tym przebłysk satori, gdybym tylko potrafił go schwytać. Cel w ogólnym planie iluzji, gdybyśmy mogli go zgłębić. Prawo ekonomii: nic nie jest zbyteczne. Nawet nierzeczywistość. Ileż w tym wyszukania.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Człowiek z wysokiego zamku»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Człowiek z wysokiego zamku» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Człowiek z wysokiego zamku»

Обсуждение, отзывы о книге «Człowiek z wysokiego zamku» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x