Nie znałem dowódcy ani żołnierzy, którzy zeskoczyli z koni i związali mnie. Nie protestowałem, częściowo dlatego, że byłem zdezorientowany, a częściowo dlatego, że mieli przewagę liczebną. Radykalny regenerat nawet zreformowany może odnowić swe części ciała tylko do pewnych granic. A oni wyraźnie mieli ochotę, by pociąć mnie na kawałki.
— Kazano mi przyprowadzić cię żywego do stolicy — rzekł dowódca.
— Więc nie będę wam przeszkadzał — odpowiedziałem. — Właśnie tam szedłem.
Moje stwierdzenie wyraźnie ich rozgniewało. Dwóch żołnierzy natychmiast mnie uderzyło i przez moment byłem oszołomiony.
— Jestem Lanik Mueller — powiedziałem, wypluwając słowa — i nie pozwolę, by traktowano mnie w ten sposób.
Dowódca spojrzał na mnie zimno.
— Wiemy, kim jesteś, i po tym, jak potraktowałeś ten kraj, każdy sposób, w jaki my cię potraktujemy, będzie o wiele łagodniejszy, niż na to zasługujesz. — Przez chwilę popatrzył ponuro na spustoszone pola. — Ze wszystkich zdrajców, jacy kiedykolwiek chodzili po ziemi, ty właśnie musisz mieć specjalne miejsce w piekle.
— Byłem w piekle — rzekłem. — To lepsze miejsce niż tutaj.
— A jeśli ciebie spalą, tak jak ty spaliłeś te pola? — zawołał żołnierz.
Rozległ się pomruk gorzkiego potakiwania.
— Ja tego nie zrobiłem — powiedziałem zdumiony, że mnie o to podejrzewają.
— Nie zrobiłeś! — wykrzyknął mężczyzna. — Widziałem, jak sam wywijałeś pochodnią, na czele swoich inkerskich wojsk!
Jak mogłem protestować przeciw równie absurdalnemu oskarżeniu?
— Dość gadania — rzekł dowódca. — Będzie jeszcze twierdził, że wpadł w szał czy coś równie nonsensownego. Nikt mu nie uwierzy, poniesie taką śmierć, na jaką zasługuje, ale to, że go znaleźliśmy, nie jest dla nas powodem do chwały. Wyrządzonych szkód nie można już odrobić i zabicie go nie naprawi ich ani trochę.
To dziwne słowa w ustach dowódcy, a jednak podziałały na żołnierzy dziwnie uspokajająco. Nie było w nich wcale tej szczerej ochoty walki, jaką widziałem w armii przez całe życie. Ale słowa dowódcy obudziły w nich jakąś cichą, rozpaczliwą odwagę. Wszyscy wykonywali swoją pracę szybko i bez słów. Przerzucili mnie przez siodło, przywiązali nogi do strzemion, a ja, ze związanymi rękami, miałem łapać równowagę na galopującym koniu. Jechali szaleńczo przez pola, tak jakby mieli nadzieję (a jestem pewien, że ją mieli), że mój kod upadnie, rozbije mnie, wdepcze w popiół, który kiedyś był zbożem. A być może nie pamiętali już o mnie, tylko jechali jak maszyny, okrakiem na tych dyszących koniach, i nie mieli żadnych myśli, żadnych uczuć, jedynie przytłaczającą świadomość zniszczeń dookoła.
Kiedy tak jechałem, cóż więcej miałem do roboty, prócz myślenia? Z jakichś przyczyn obwiniali mnie za całe to zniszczenie i to nie obcy, ale ludzie z Mueller, ci, którzy kiedyś mnie kochali, jeśli nie dla mnie samego, to jako syna mego Ojca. Tego nie mogły dokonać kłamstwa Dinte. Również Ruva nie mogłaby namówić nikogo, by myślał o mnie w ten sposób. Ani żaden zazdrosny wróg. Mężczyzna powiedział, że mnie widział. Sam mnie widział i chociaż wiedziałem, że to niemożliwe, nie mogłem wątpić w jego uczciwość. To nie moje imię było tutaj znienawidzone, to moja twarz.
Kiedy myślałem o nienawiści, kiedy myślałem o swojej twarzy, ukazał mi się przed oczyma własny wizerunek. Nie było to wspomnienie własnej twarzy, takiej, jaką widziałem w lustrze. I wtedy wszystko zrozumiałem, pojąłem, dlaczego każde rzucane przeciwko mnie oskarżenie mogło być prawdziwe i fałszywe zarazem. Wiedziałem również, że bez względu na to, jak przekonywająco opowiem swą historię, nigdy mi nie uwierzą.
W pałacu mego Ojca, w kamiennych korytarzach, twardo zastukały skórzane buty. Powleczono mnie brutalnie i rzucono na podłogę. Obserwowałem już wcześniej taką scenę, ale z innego punktu widzenia — do procesu przygotowywano w ten sposób ludzi oskarżonych o zdradę. Proces był jedynie formalnością. Oskarżenie było tak poważne, że nigdy go nie wysuwano, jeśli wina nie była pewna.
Myśli moje wciąż jednak gdzieś błądziły. Kiedy prowadzono mnie przez korytarze, trzymano w małej celi, kiedy zbierał się sąd, patrzyłem wciąż na martwe kamienie ścian, uświadamiając sobie, jak wielu musiało umrzeć w tym miejscu. Gdybym tą myślą podzielił się z kimkolwiek, wzięto by ją za objaw szaleństwa. Żyjący kamień? Ale ja przemawiałem już umysłem do skał, śpiewałem ich pieśń i czułem ich oddźwięk. Głęboko, pod zamkiem, kamienie słuchały. Jeśli moja krew zostanie przelana, żyjące kamienie dowiedzą się o tym.
Karą za zdradę było wleczenie końmi i ćwiartowanie żywcem. Kobietom ścinano najpierw głowę. To straszna kara, ale zawsze uważałem ją za doskonały środek odstraszający.
Podniosłem się z podłogi i stanąłem.
— Uklęknij! — zawołał Harkint, Kapitan Straży (to on właśnie przeganiał mnie konno po ulicach miasta).
Odwróciłem się do niego i przemówiłem zimno i dramatycznie, ponieważ procesy, jak większa część królewskiego życia, to teatr i nie miałem innego wyjścia, jak tylko grać swoją rolę.
— Pochodzę z królewskiego rodu, Harkint, i będę stał przed tronem.
To go uspokoiło i sąd zaraz podjął sumienną procedurę strachu i nienawiści.
Ojciec wyglądał staro. To właśnie ze względu na niego w ogóle powróciłem. Teraz wyglądał jak znużony człowiek ze zbolałym sercem.
— Laniku Muellerze, ten proces nie ma większego sensu — rzekł. — Ty wiesz i my wiemy, dlaczego się tu znalazłeś. Jesteś winien, więc skończmy to żałosne przedstawienie.
Każda zwłoka daje szanse przeżycia i chociaż wiedziałem, że nie ma nadziei, by mi uwierzyli, mimo to musiałem się wypowiedzieć. Być może upłynie wiele lat, zanim moja niewinność zostanie udowodniona, ale znajdą się wtedy tacy, którzy będą pamiętali, że dzisiaj mówiłem prawdę.
— Mam prawo wysłuchać oskarżeń przeciwko sobie.
— Gdybyśmy je wszystkie wymienili — rzekł mój Ojciec — nie zdołałbym powstrzymać ludzi przed zabiciem cię gołymi rękami.
— Streść je zatem, ale wymień me zbrodnie, gdyż nie znam ich.
Twarz mego ojca skrzywiła się z niesmakiem, gdy usłyszał ode mnie to, co, jak sądził, było niezdarnym kłamstwem.
— Okrywasz się hańbą — rzekł.
Spojrzał jednak na herolda, a stary Swee zawołał donośnym głosem:
— Zbrodnie Lanika Muellera: dowodzenie armiami Nkumai w bitwie przeciwko armiom Muelleru; zniszczenie pól i domów obywateli Muelleru i podległych Rodzin; zdradzenie sekretu regeneracji, w związku z czym nasi wrogowie obecnie ćwiartują ciała naszych żołnierzy, powodując ich śmierć; spiskowanie w celu obalenia sukcesji i zdjęcia z tronu prawowitego dziedzica.
Swee miał zawzięty wyraz twarzy, a zgromadzony sąd wydawał pełne gniewu i przerażenia okrzyki po przeczytaniu każdego z oskarżeń.
— Nie uczyniłem żadnej z tych rzeczy — rzekłem, patrząc Ojcu prosto w oczy.
— Widziały cię tysiące świadków — stwierdził mój Ojciec.
Przed zgromadzenie wystąpił pełen wściekłości żołnierz. Musiał być człowiekiem z ludu, ponieważ stracił obie ręce i żadna nie odrosła.
— Widziałem cię sam — zawołał — kiedy obciąłeś mi obie ręce i kazałeś tu wrócić, abym powiedział Muellerowi, że masz zamiar pić jego krew.
— Nigdy tego nie uczyniłem ani nie mówiłem.
Ojciec odpowiedział pogardliwie:
— Są inni, którzy widzieli, jak prowadziłeś armie Nkumai. Dosyć już usłyszeliśmy. Jesteś winien i skazuję cię na…
Читать дальше