Orson Card - Planeta spisek

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Planeta spisek» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Planeta spisek: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Planeta spisek»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Mieszkańcy księstwa Mueller na planecie Spisek tylko z pozoru żyją w średniowieczu. Choć mieszkają w zamkach i toczą wojny używając broni rodem z czasów europejskiego rycerstwa, posiedli imponującą wiedzę z zakresu inżynierii genetycznej. Wszyscy Muellerowie mają właściwość natychmiastowego gojenia się ran, a nawet regeneracji utraconych lub bezpowrotnie uszkodzonych części ciała. Co jakiś czas jednak w wyniku eksperymentów pojawiają się mutacje… Jeżeli tylko ktoś okaże się być mutantem, traci wszystko i przestaje być uznawany za istotę ludzką.
Syn i spadkobierca księcia, Lanik, jest mutantem i tajemnica ta wychodzi na jaw. Dla Lanika chwila ta nie jest początkiem upadku. Wprost przeciwnie…

Planeta spisek — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Planeta spisek», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Odrastają już — odpowiedziałem. — Jak to miło wrócić do domu.

— Och, Lanik, tak się o ciebie baliśmy!

Mówiła do mnie tak, jakbym nigdy nie wyjeżdżał, jakby nic się nie zmieniło. Jej dłonie pasowały dokładnie do moich pleców, do miejsc, które zgodnie z pradawną tradycją przeznaczone były właśnie dla jej dłoni. Trzymała mnie z tą samą siłą, którą czułem wczoraj (naprawdę było to rok temu), i jej oddech, jej skóra, kiedy tarła policzkiem o mój policzek, jej zapach, nawet jej niesforne loki łaskoczące mnie w nos…

Trzymałem ją mocno w objęciach, ponieważ na chwilę odsuwała zmory ostatnich kilku dni, miesięcy i lat, i byłem Lanikiem, synem Ensela Muellera, następcą tronu i szczęśliwym młodym człowiekiem. Strasznie szczęśliwym. Strasznie.

— Dlaczego przyszłaś? — zapytałem.

— Masz przyjaciół, Lanik. Niektórzy z nas ci wierzą.

— Więc musicie być szaleni. W mojej historii nie ma nic wiarygodnego.

— Znam cię dostatecznie długo, żeby poznać, kiedy mówisz prawdę. Nie chcę, żeby jutro cię włóczyli i ćwiartowali. Chodź ze mną.

— Nie sądzisz chyba, że sama zdołasz wyciągnąć mnie z tego więzienia?

— Zdołam, jeśli ktoś mi pomoże.

Ujęła moją dłoń i poprowadziła mnie korytarzami. Ściskała mą dłoń raz, jeśli schody wiodły w dół, dwa razy, jeśli wiodły w górę. Poruszaliśmy się najciszej, jak mogliśmy, a ja przede wszystkim nie oddychałem. Tak było łatwiej. Me oczy goiły się dobrze: już przybrały swój okrągły kształt. Ale potrzeba czasu, aby nerwy należycie się zregenerowały, aż w pełni powróci mi wzrok. Poruszanie się po omacku przerażało; przypominało trochę pełzanie tamtej nocy po mokrych i śliskich gałęziach w Nkumai. Tamtej nocy, kiedy ani przez chwilę nie byłem pewien, co znajduje się przede mną. Tej nocy też byłem niepewny, ale ktoś trzymał mą dłoń i mnie prowadził. Tej nocy powierzałem życie nie moim instynktom, lecz kobiecie, którą zawsze uważałem za trochę płochą. Lojalną, oczywiście, i cudownie namiętną, gdy się kochaliśmy, ale nie taką, na której można polegać. Widocznie się myliłem.

Po drodze nie spotkaliśmy nikogo. Zatrzymaliśmy się.

— Na co czekamy?

— Cicho — powiedziała i uciszyłem się.

Po kilku minutach usłyszałem szuranie odległych kroków. Starzec, oceniłem na podstawie dźwięku. A potem był już blisko i czułem wokół siebie ramiona w żelaznym uścisku i gorące łzy na policzkach.

— Ojcze — szepnąłem.

— Lanik, mój synu, mój synu — rzekł i już się nie bałem.

— Uwierzyłeś mi.

— Jesteś moją jedyną nadzieją.

Ten stary drań zawsze uważał mnie za swoją nadzieję, tak jakbym przede wszystkim był winien lojalność jemu, bardziej nawet niż samemu sobie. Cóż, ja też tak w gruncie rzeczy uważałem.

— Jutro porąbią mnie na kilka znacznie mniejszych nadziei — odpowiedziałem.

Przycisnął mnie tylko mocniej do siebie.

— Bywają takie chwile, kiedy uczciwy władca musi się wycofać, i to jest jedna z nich. Nie pokroją cię. Wiedziałem, że nigdy mnie nie zdradzisz. W każdym razie nie na stałe.

— Nie zdradzę cię nawet czasowo — rzekłem. — Ale teraz ruszajmy stąd, zanim ktoś zauważy, że odprawiasz tu na dole sąd.

— Nie możemy jeszcze iść — stwierdził Ojciec. — Musimy czekać.

— Na co?

— Na zmianę warty o świcie — rzekł. — Mamy nadzieję, że będą mieli rozproszoną uwagę.

— Warta? Boisz się warty? Czy nie możesz po prostu mnie ukryć i rozkazać im, żeby cię przepuścili?

— To nie takie proste. Twój Ojciec nie dowodzi strażą — wyjaśniła Saranna.

— No to kto nią, do diabła, dowodzi? — zaszeptałem.

— Ruva — rzekł Ojciec.

Podniosłem głos.

— Kupa rządzi w twoim pałacu?!

— Cicho. Tak, właśnie rządzi. Ona i Dinte. Planowali to, zanim jeszcze opuściłeś pałac, a gdy cię już nie było, wprowadzili w czyn. Przypuszczam, że mogłem im w tym przeszkodzić, ale nie mogłem sobie pozwolić na zabicie jedynego, jak sądziłem, mojego następcy. Tak więc godziłem się z tym, udając, że nie widzę, jak przywłaszcza się moje prerogatywy; jak urzędy mych przyjaciół stają się synekurami; jak prawdziwa władza zdaje się spływać w znacznie młodsze ręce.

— Moja matka próbowała ostrzec dwór — dodała Saranna.

— Musiałem podpisać na nią wyrok śmierci.

— Dlaczego go podpisałeś? — zapytałem

— Z tych samych przyczyn, z których podpisałem twój — rzekł Ojciec. — Uciekła i mieszka na północy, na wygnaniu. Zdaje się w Brian. Jej agenci przemycili tam połowę majątku rodziny. Przemyt skończył się, gdy Ruva wykryła przeciek.

— Rozumiem — powiedziałem.

— Kiedy usłyszeliśmy, że dowodzisz inwazją Nkumai, nie posiadaliśmy się z radości. Użyłem moich wpływów, takich jakie wtedy miałem, aby umieścić naszych najgłupszych dowódców, z Dintem włącznie, na kluczowych pozycjach. Otworzyłem wrota wrogowi. Myślałem, oczywiście, że przybywasz, aby oswobodzić mnie i lud od oślicy, którą miałem pecha poślubić, i od tego dziecka, o którym twoja matka utrzymywała, że jest również moim.

— To nie byłem ja.

— Wiedziałem, że to nie możesz być ty, kiedy usłyszeliśmy, jak armie niszczą wszystko po drodze. Jesteś za mądry, by tak postępować. Wiedziałem, że to oszust. Ale przecież było tak wielu świadków — westchnął. — Zdradziłem swą własną Rodzinę, myśląc, że otwieram bramy synowi, aby wyzwolił mnie od mej żony i tego potwornego szczeniaka Dintego. Teraz wróg hula od Schmidt do Jones i jest tylko kwestią czasu, kiedy przekroczą rzekę i zdobędą to miasto. Z pewnością zrobią to wkrótce; za parę tygodni deszcze uczynią rzekę nie do przebycia. — Nagle znów zapłakał. — Marzyłem o twym powrocie, Lanik. Marzyłem, że powrócisz triumfujący i powiedziesz ten lud do bitwy. Ty mógłbyś poprowadzić moją armię, by pobiła Nkumai. Oni musieli sobie z tego zdawać sprawę. Dlatego właśnie zniszczyli miłość ludu do ciebie. Teraz możemy już tylko uciekać.

— Też niezła możliwość — rzekłem. — Zacznijmy jak najprędzej.

— Zmiana warty — szepnęła Saranna.

— Nie — stwierdziłem. — Dinte i Ruva z pewnością was obserwują. Prawdopodobnie zostawili mnie bez straży, żebyście podjęli próbę pomocy i dali się zabić. Lepiej obydwoje pójdźcie na górę i udawajcie, że nie macie z tym nic wspólnego.

— Nie tym razem — powiedziała Saranna.

— Musimy wyjechać z tobą — rzekł Ojciec. — Tu jest już nie do wytrzymania. Mamy kilkuset wiernych ludzi, którym już wyznaczyłem zadania na północy. Oczekują nas. Skupią się przy nas.

— To znaczy — przy tobie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie przystanie do mnie. Ale nie będziemy czekać na zmianę warty.

— Więc nas schwytają. Wszystkie bramy są starannie pilnowane.

W tej chwili widziałem już migotanie lampy Saranny. Wzrok mi powracał.

— Zorganizuję dywersję przy tylnej bramie.

— Jest mocno strzeżona.

— Wiem. Zaprowadźcie mnie w pobliże, ale niech będę ukryty. Już trochę widzę, wkrótce będę miał zupełnie zdrowe oczy, ale na razie nie mógłbym się obronić nawet przed komarem. Kiedy tam będę, przygotujcie się obydwoje do biegu ku bramie wodnej. Tam do was dołączę.

— Ślepy?

— Trafię nawet z zawiązanymi oczyma. Poza tym wtedy już nikt nie będzie mnie szukał.

— Jakiż rodzaj dywersji możesz, właśnie ty, zorganizować? — spytał Ojciec z powątpiewaniem w głosie.

W odpowiedzi rozpiąłem koszulę i pokazałem im pierś.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Planeta spisek»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Planeta spisek» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Planeta spisek»

Обсуждение, отзывы о книге «Planeta spisek» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x